Obecnie jest tyle technik, że można wręcz pisać o przesycie. Do wyboru do koloru, ale od przybytku głowa nie (roz)boli. Przyjmuję więc z otwartymi ramionami kolejne rozwiązania, które pozwalają cieszyć się wyższą wydajnością, nawet jeśli odbywa się to (wyraźnie) kosztem jakości grafiki. W końcu nie można zjeść ciastka i mieć ciastko (no dobra, DLSS udowodniło, że jednak jest to możliwe…).
NVIDIA Image Scaling, w skrócie NIS, jest jednak (znacznie) bardziej uproszczoną formą upscalingu. Jest to bezpośrednia konkurencja AMD RSR – obie techniki działają bowiem na poziomie sterownika, odpowiednio na GeForce’ach oraz Radeonach. Nie wymagają implementacji bezpośrednio w silniku i grze. Po prostu włączasz NIS, obniżasz rozdzielczość w ustawieniach danej produkcji (pojawiają się nowe rozdzielczości, z których odbywa się upscaling do natywnej monitora) i możesz radować się z wyższej wydajności.
Proste, prawda? Jednak gdy zbadasz bliżej NVIDIA Image Scaling, dowiesz się, że nie pod każdym względem jest odpowiednikiem Radeon Super Resolution. Poznaj szczegóły i zobacz, jakie różnice w wydajności i grafice przynosi NIS.
NVIDIA Image Scaling to nieślubne dziecko RSR i FSR 1.0
NVIDIA Image Scaling to technika upskalowania przestrzennego, która opiera się na dwóch algorytmach: skalowaniu czteroetapowym (z sześciostopniowym filtrem) oraz wyostrzaniu, które tworzą magię jednocześnie (w ramach jednej ścieżki w przeciwieństwie do FSR 1.0). Mają one osiągnąć jeden efekt: uzyskać wyższą wydajność przy jakości obrazu imitującej rozdzielczość natywną. W tym procesie NVIDIA Image Scaling nie uwzględnia np. wektorów ruchu czy poprzednich klatek.