Sonda Voyager 1 wysyła zastanawiające dane

Voyager 1 nadaje sobie całkiem radośnie już od roku 1977. To na tyle długo, by mało kto się tym jeszcze interesował. Większość „półświatka” żyje teraz teleskopem Webba i rewelacjami, które, jak się spodziewamy, niebawem zaczną do nas napływać ze sfotografowanych czeluści kosmosu. Na szczęście w NASA mają jeszcze paru dziadersów, którzy rzucają okiem na to, co robią starsze systemy kosmiczne. Tak się ciekawie składa, że sonda Voyager 1 nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, a nawet powiedziała coś, czego się nie spodziewano.

Trochę historii, czyli po co komu był Voyager 1

W chwili pisania tego tekstu sonda Voyager 1 znajduje się 23.286.881.756 km od ziemi. W sumie po napisaniu poprzedniego zdania oddaliła się o jakieś 50 kilometrów więc precyzyjna wartość nie ma większego sensu. Widać jednak, że jest dość daleko, w zasadzie jest najdalej oddalonym od ziemi przedmiotem, który wyekspediowaliśmy w kosmos.

Jeszcze trochę sobie polata i sygnał z sondy będzie leciał na Ziemię całą dobę. W związku z tym, gdy naukowcy wysyłają jakąś komendę, to „leci” ona niemal 24 godziny. Odpowiedź o jej realizacji również potrzebuje tyle czasu, by dotrzeć na Ziemię. Można wypić skoro kawy, czekając, aż coś się wydarzy.

Kawa kawą, ale jak to możliwe, że sonda Voyager 1 i bliźniak o numerze 2 zaleciały tak daleko? Nie sposób było zabrać dostatecznie dużo paliwa na tak małą sondę. Skorzystano więc z chytrego planu przyspieszania w polu grawitacyjnym mijanych planet i tak to się jakoś kula po tym kosmosie od bardzo, bardzo wielu lat. Dużo dłużej niż pierwotnie zaplanowano, by być bardziej precyzyjnym.

Gdy rakieta nośna startowała z przylądka Canaveral na Florydzie, zakładano, że Voyager 1 odwiedzi Saturna i Jowisza oraz zbada ich księżyce. Sprawy szły tak dobrze, że wysłano ją dalej na badanie krańcowych obszarów heliosfery oraz pomiary właściwości przestrzeni międzygwiezdnej.

Niestety jak każda podróż, tak i ta kiedyś musi dobiec końca. Naukowcy zakładają, że około roku 2025 ostatecznie skończy się zasilanie i sonda stanie się już li tylko zimnym kawałkiem stali szybującym w otchłań kosmosu. W sumie, jeśli spojrzymy na kalendarz, to niewiele jej „życia” zostało, ale na sam koniec postanowiła nas jeszcze czymś zaskoczyć.

Zagadka telemetrii sondy Voyager 1

Niby wszystko jest jak trzeba, niby dane badawcze spływają, a sonda przyjmuje i realizuje komendy od operatorów, ale coś z nią jest nie tak. Odczyty z systemu AACS (attitude articulation and control system) nie odzwierciedlają tego, co faktycznie dzieje się z urządzeniem. System ten jest o tyle istotny, że odpowiada za ustawienie sondy. Przez ostatnie 45 lat swojego operowania nie było większych zastrzeżeń, co do jego działania, ale teraz wziął i się chyba zepsuł i wywołało to niemałe poruszenie.

To właśnie dzięki niemu antena nadawczo-odbiorcza jest skierowana dokładnie na Ziemię i komunikacja z centrum kontroli lotu może przebiegać bezproblemowo. Po pierwszych oględzinach wszystko wskazuje na to, że AACS dalej działa, ale dane telemetryczne, jakie zwraca system, wskazują, że są nieprawidłowe. Wygląda to trochę tak, jakby były generowane losowo i nie odpowiadały stanowi, w jakim znajduje się AACS.

Co ciekawe, problemy te nie wywołały jakichkolwiek alarmów ani nie uruchomiły automatycznych systemów zabezpieczających zainstalowanych na sondzie. Gdyby były jakieś poważne problemy, to systemy te wprowadziłyby Voyagera 1 w tzw. „safe mode”, w którym tylko podstawowe operacje są wykonywane. Dzięki temu inżynierowie mieliby czas na ewentualne zdiagnozowanie i naprawienie problemu.

Sygnał, który dociera na Ziemię nie osłabł, więc inżynierowie zakładają, że antena jest cały czas ustawiona tak, jak powinna.

Co dalej z sondą Voyager 1?

Zespołowi specjalistów nie pozostaje nic innego jak obserwować napływające dane i próbować ustalić, czy błędy pochodzą wprost z AACS, czy też może z innego systemu wykorzystywanego do wytwarzania i przesyłania danych telemetrycznych. Może się okazać, że nigdy nie rozwiążemy tej zagadki, a zespół po prostu zaadaptuje sposób operowania do zaistniałej sytuacji. Byłby to nie pierwszy taki przypadek, gdyż po wykryciu degradacji dysz silnikowych, zdecydowano się odpalić te, które były kiedyś używane podczas okrążania planet. Zadziałały po 37 latach bezczynności… Zadziwiające jakie rzeczy potrafimy zmajstrować na starej dobrej Ziemi, jeśli tylko nam się chce.

Jeśli też lubicie zaglądać w otchłań wszechświata, a nie macie jednego z Voyagerów na podorędziu, to zawsze możecie sięgnąć po któryś z teleskopów astronomicznych dostępnych na combta.pl. Gdyby taki wydatek był zbyt duży, to na początek przygodę można zacząć już przy użyciu lornetki, do czego gorąco zachęcamy. Kratery Księżyca potrafią wyglądać fascynująco i żadne zdjęcie nie odda tego, co widzi oko w sprzyjającą noc!

Źródło:

  • https://www.jpl.nasa.gov/news/engineers-investigating-nasas-voyager-1-telemetry-data

Wszystkie zdjęcia: NASA