A skąd my w ogóle wiemy, że galaktyki się zderzyły i gdzie się zderzyły?
Gdy dojdzie do kosmicznego wypadku na masową skalę i powstają hydroxylowe megamasery, dochodzi do emisji światła o długości 18 centymetrów w paśmie fal radiowych. Przedmiotowy megamaser był na tyle ważny i duży, że naukowych nadali mu nawet imię „Nkalakatha”, co w języku Zulu znaczy „big boss”.
Jak już ustalono, że sprawa jest warta zachodu, rozpoczęły się poszukiwania źródła tej emisji. Okazało się, że nowa galaktyka powstała po zderzeniu się dwóch innych zlokalizowana jest o około 7 miliardów lat świetlnych od nas. Przypominamy, że rok świetlny to odległość, jaką pokonuje światło w próżni przez okres jednego roku. Prędkość światła to 299 792 458 m/s. Gdyby kogoś to interesowało, to w metrach odległość do naszego megamasera, to 9,4607×1015 m, a jakby tego było mało, to wszystko to mnożymy przez 7 miliardów. Generalnie nie wiemy, ile to zer (pewnie byśmy jakoś to zapisali, ale co to za różnica – i tak liczba jest dla nas niewyobrażalna). To jednak nie koniec. Emisja światła megamasera miała według naukowców mieć miejsce 5 miliardów lat temu, czyli po naszemu baaaardzo dawno. Wróżmy jednak na poważniejsze tory.
Odkrycie było możliwe nie tylko dzięki fizycznemu istnieniu teleskopów, ale również dzięki specjalnemu projektowi, który je wykorzystuje, a mianowicie LADUMA (Looking at the Distant Universe with the Meerkat Array).
Pozostaje zadać sobie pytanie, co jeszcze wypatrzą astronomowie, bo wszystko wskazuje na to, że nie jest to ich ostatnie słowo. Zwłaszcza że projekt SKA dopiero raczkuje. W związku z tym należy spodziewać się kolejnych galaktycznych kolizji, które wydarzyły się tak dawno temu i były tak wielkie, że trudno to nam nawet ogarnąć.
Jeśli wolicie mniej spektakularne aspekty astronomii i stare dobre oglądanie kosmosu przez teleskopy astronomiczne, to sprawdźcie ofertę sklepu combat.pl. Mamy tam dla Was kilka ciekawych promocji.