Chiny szukają w kosmosie Ziemi 2.0

Nie zdążyliśmy jeszcze do końca poznać i wykorzystać Ziemi, a Chiny już planują poszukiwania drugiej planety o podobnych właściwościach, czyli Ziemi 2.0. Nie powinno nas to dziwić. Można dojść do wniosku, że od wielu lat w Chinach myśli się przyszłościowo, ale teraz to nawet my musimy przyznać, że w Pekinie „dowalili do pieca”. Ziemia 2.0 to temat z obszaru science-fiction, ale każdy, nawet najbardziej niemożliwy projekt z czasem staje się możliwy. Chiny właśnie wykonują pierwszy krok w baaaaardzo długiej drodze, ale jakoś im ten dystans nie przeszkadza. Robią swoje.

Nowej ziemi poszuka satelita

O całej sprawie raportuje nam niezawodny Nature, a konkretnie Yvaine Ye. Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, to chiński pomysł jest bardzo logiczny. Najpierw wysyłali satelity okołoziemskie, potem wysyłali je coraz dalej, posłali roboty na księżyc i na Marsa, więc naturalną koleją rzeczy jest wypuścić się dalej.

Jakby drugim torem idą misje załogowe. Siłą rzeczy są one nieco w tyle za pionierskimi bezzałogowymi, ale tak było zawsze i tak się to zgodnie z zasadami sztuki robi. Chiny mają już swoją stację kosmiczną, planują bazę na księżycu, a i loty na Marsa są w orbicie ich zainteresowań. W ostatnim czasie naukowcy z Chin zbudowali nawet sztuczny księżyc, by zoptymalizować program eksploracji tego prawdziwego.

Zatem wypuszczenie kosmicznych „szpiegów” już teraz da odpowiednio dużo czasu na przygotowanie ewentualnego podboju danej planety za jakieś pół wieku, no może za cały wiek. No chyba że będziemy świadkami jakiegoś przełomu w technologii lotów międzygwiezdnych. Wiecie, Warp 9 i te sprawy. Wróćmy jednak na ziemię.

Wysłany w kosmos satelita będzie przeczesywał Drogę Mleczną w poszukiwaniu planet o podobnych właściwościach jak Ziemia. Planeta taka będzie musiała poruszać się wokół jakiegoś lokalnego słońca i mieć na swojej powierzchni wodę. Wiele planet podobnych do Ziemi (ale bez wody) odnalazła misja teleskopu Keplera. Jak pamiętamy, skończyła się ona już jakiś czas temu, więc wypuszczenie wyspecjalizowanego w zakresie poszukiwania planet satelity może być strzałem w dziesiątkę.

To dopiero początek długiej drogi poszukiwań Ziemi 2.0

By nie było tak kolorowo, za Nature tonujemy emocje. Pomysł satelity badawczego musi przejść weryfikację przez chiński panel naukowców, co ma mieć miejsce w czerwcu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to za finansowanie całego przedsięwzięcia odpowiedzialna będzie Chińska Akademia Nauki.

Uruchomienie środków ma według aktualnych planów doprowadzić do wyniesienia satelity w kosmos w roku 2026, a dokonać tego ma rakieta Long March, znana nam choćby z testów FOBS. Jak zatem widać, jest jeszcze sporo elementów, które muszą bezbłędnie zagrać, by całe przedsięwzięcie można było uznać za sukces.

Co wiemy o projektowanym satelicie poszukującym nowej Ziemi?

Według dostępnych informacji satelita ma być wyposażony w aż siedem teleskopów, a obserwacje, jakie będzie prowadził mają potrwać cztery lata. Sześć teleskopów, według Nature, ma obserwować gwiazdozbiór Łabędzie (Cygnus–Lyra constellations), czyli zerkać tam, gdzie wcześniej niebo filtrował teleskop Keplera.

Jeśli zapytacie, jak dojdzie do wykrycia istnienia planety w jakimś układzie słonecznym, to sposób zastosowany przez chińczyków jest prosty, ale jak się wydaje skuteczny. Zasadniczo urządzenia satelity będą monitorować poszczególne słońca i skupiać się na niewielkich zmianach ich jasności, co ma wskazywać na przelot jakieś planety przed tymże słońcem. Zastosowanie wielu małych teleskopów ma pozwolić na szersze pole widzenia w porównaniu z jednym dużym.

Zespół tychże teleskopów pozwoli na obserwację około 1,2 miliona gwiazd. Dość powiedzieć, że dzięki zastosowanemu układowi Chińczycy szacują, że ich satelita będzie 10 do 15 razy skuteczniejszy od teleskopu Keplera.

No dobra, a po co ten siódmy teleskop?

Ostatni z zestawu teleskopów będzie urządzeniem umożliwiającym mikrosoczewkowanie grawitacyjne. Rozwiązanie to pozwoli wykrywać samotne planety (po angielsku brzmi bardziej hollywoodzko – rogue planet), które nie krążą wokół gwiazd, oraz planety znajdujące się na krańcach układów, jak nasz Neptun (W sumie kiedyś był to Pluton, ale go wykopali ze słonecznej ligi planetarnej, w której grał od roku 1930 do roku 2006. Może jeszcze awansuje, trzeba obserwować.).

Siódmy teleskop ma być skierowany w centrum Drogi Mlecznej, gdzie jak nietrudno się domyślić, jest spore zagęszczenie gwiazd. Na marginesie możemy dodać, że jeśli cała operacja się powiedzie, będzie to pierwszy teleskop tego typu rejestrujący obraz w kosmosie.

Szykuje nam się fuzja danych i wyścig o znalazcę

Już teraz prognozuje się, że jeśli uda się projektowanemu satelicie funkcjonować przez zakładane cztery lata, to zbierze on ogrom danych. Co szczególnie interesujące będzie mogło dojść do fuzji tychże danych z danymi zebranym wcześniej przez teleskop Keplera. Szacuje się, że dzięki chińskiemu satelicie może dojść do odkrycia tuzina nowych planet o charakterystyce zbliżonej do ziemskiej.

Jakby tego było mało, Europejska Agencja Kosmiczna też planuje wysłać w kosmos satelitę. Znamy już nawet nazwę tego przedsięwzięcia. Jest to Planetary Transits and Oscillations of Stars (PLATO). System przebije chiński o kilka rzędów, gdyż na jego pokładzie znajdzie się aż 26 teleskopów. By nie było tak kolorowo, nie będą one patrzyły cały czas w jedną stronę, więc aż tak spektakularnie lepszych rezultatów nie mamy co się spodziewać. Jakby nie patrzeć, zapowiada nam się całkiem ciekawa dekada.

Jeśli też chcecie włączyć się do wyścigu to zapraszamy do zapoznania się z aktualnymi promocjami na teleskopy astronomiczne na combat.pl

Źródło:
  • https://www.nature.com/articles/d41586-022-01025-2