My tu gadu gadu, a na Księżycu prace trwają
Tak się składa, że po ciemnej stronie Księżyca urzęduje chińska misja badawcza Chang’e 4. Przypomnijmy, że na powierzchni naszego satelity wylądował lądownik, z którego zjechał łazik Yutu 2 i z mozołem eksploruje całą okolicę. Misja trwa już grubo ponad 1000 dni, a mały, dzielny robocik, przejechał już blisko 1000 metrów zbierając dane, duuuużo danych. Tak dokładnie to na październik ubiegłego roku było to 3,632.01 gigabajtów.
Chińczycy zdecydowali się wysłać łazika w kierunku mas bazaltowych, ale dotarcie tam zajmie nawet lata. W Pekinie mają jednak czas, więc robocik sobie jedzie i gromadzi dane. Na marginesie możemy dodać, że pobił już rekord długotrwałości operowania na Księżycu ustanowiony jeszcze za czasów ZSRR. By uzmysłowić sobie skalę przedsięwzięcia, dość powiedzieć, że noc na Księżycu trwa 14,5 dnia ziemskiego i na ten czas chiński łazik „idzie spać”. Uzupełnieniem całej układanki jest sztuczny satelita Księżyca, który został umiejscowiony tak, by cały czas mieć w swym zasięgu ziemię i ciemną stronę Księżyca.
Misja Chang’e 5 dostarczyła na ziemię 1,731 kg skał księżycowych, które teraz są zapewne intensywnie badanie i analizowane. Niby niecałe 2 kg, ale to robi różnicę. To są chińskie kilogramy. Kolejna misja Chang’e 6 ma w 2024 roku dostarczyć próbki ziemi z ciemnej strony Księżyca.
Nie wiem, czy dość jasno nakreśliliśmy i dość dobrze pokazaliśmy, jak Chiny krok po kroku robią rzeczy, o których większość państw może jedynie pomarzyć. O militarnym aspekcie całego przedsięwzięcia chyba nie warto nawet wspominać. Jest on oczywisty, ale o jego szczegółach dowiemy się w swoim czasie.
Jeśli komuś nadal mało innowacji prosto z Chin, to zapraszam do wpisów poniżej, a o następnych ciekawostkach z pewnością będziemy informować w przyszłości.
Pole magnetyczne nie niweluje pola grawitacyjneg.
Nie wiemy jak to działa, ale działa:
The idea is to make gravity “disappear” by using powerful magnetic fields inside a 60cm vacuum chamber.