Mr Beam 2.0. Test i recenzja soundbara Sonos Beam Gen 2

Cztery lata po prezentacji pierwszej generacji soundbara Beam firma Sonos przedstawiła jego następcę. Na zewnątrz zmiany są niewielkie, ale wewnątrz bardzo duże, zwłaszcza jeśli chodzi o funkcjonalność. Do tej pory producent chwalił się, że Beam jest jednym z jego najchętniej kupowanych produktów. Czy druga generacja Beama powtórzy sukces poprzednika? Po ponadmiesięcznym teście mogę powiedzieć, że nowy model jest skazany na sukces.

Oferta soundbarów Sonos na 2022 rok

Podobnie jak w roku ubiegłym oferta grajbelek firmy Sonos nadal obejmuje dwa modele: większy model o nazwie Arc (2020) oraz Beam drugiej generacji (tzw. Gen 2), który zadebiutował we wrześniu 2021 roku. Beam 2 (bo właśnie tak będę go nazywał w dalszej części recenzji) jest ponad dwa razy tańszy od swojego brata Arca (Arka?) i ma duże szanse sprostać oczekiwaniom tych użytkowników, których na większy model po prostu nie stać.

nalepka znamionowa sonosa beam generacji 2

Już z góry i na wstępnie recenzji zdradzę Wam, że różnica, jaka dzieliła Beama 1 od Arca w przypadku Beama 2 znacznie się zmniejszyła, choć nadal Arc jest produktem brzmieniowo lepszym. Rzecz w tym, że unowocześniony Beam 2 jest w stanie spełnić oczekiwania wielu konsumentów.

Budowa i funkcje

Sonos Beam 2 nadal jest soundbarem małym i gabarytowo nie różni się od poprzednika.

Najważniejsze różnice to:

  • usunięto tekstylne pokrycie ścianki przedniej, zastępując je plastikowym „grillem”, dzięki czemu Beam 2 będzie łatwiejszy w czyszczeniu i uniknie się ryzyka przypadkowego przecięcia i rozerwania materiału.
Źródło: Sonos
  • Biały Beam 2 będzie miał teraz biały kabel zasilania (poprzednio był czarny); ponadto, kabel HDMI też jest dopasowany kolorystycznie, co powinno ucieszyć wszystkich estetów.
biały kabel sonosa beama 2
  • Liczba, rodzaj i układ przetworników pozostały bez zmian, ale w torze fonii zastosowano nowy, o 40% wydajniejszy procesor.
  • Nie zastosowano głośników wysokościowych – ich rolę ma pełnić wirtualizacja kanałów w torze fonii.
  • Najważniejsza zmiana: dodano obsługę Dolby Atmos/TrueHD oraz obsługę DTS X.

Pozostałe elementy konstrukcji nie uległy zmianie, w związku z czym, aby się nie powtarzać, odsyłam Was do recenzji oryginalnego modelu.

Dodam, że Beam nadal dostępny jest w dwóch odmianach kolorystycznych: czarnej i białej. Mnie do testów trafił się Beam w wersji białej, która bardzo przypadła mi do gustu. Dlaczego? Po prostu na białym Beamie nie było widać kurzu.

Łączność

Tu zmieniła się w zasadzie tylko jedna rzecz: zamiast złącza HDMI ARC mamy HDMI eARC, dzięki możemy dostarczyć do Beama pełny, nieskompresowany sygnał w formacie Dolby Atmosa, do czego poprzednik (Beam 1) nie był zdolny.

Pozostałe cechy jak w recenzji starszego modelu.
Widziany okiem kamery termowizyjnej, Beam 2 nagrzewa się szczególnie w 2 miejscach; z tyłu, bliżej ściany telewizor LCD z podświetleniem krawędziowym. Uwaga! Wsuwanie Beama (i każdego podobnego soundbara) pod tego typu ekran mogłoby w dłuższej perspektywie czasowej skutkować skróceniem żywotności diod LED i ich awarią.

Funkcje soundbara Sonos Beam

W porównaniu do poprzednika funkcje związane z obsługą Beama drugiej generacji nie uległy istotnym zmianom. W związku z tym pokrótce je jedynie naszkicuję zwracając uwagę na nowinki:

  • tak jak poprzednik, Beam 2 również nie ma pilota, ale głośność można zmieniać pilotem od telewizora (o ile połączyliśmy go z Beamem przez HDMI) lub za pomocą smartfona.
  • Do instalacji i obsługi Beama 2 niezbędna jest aplikacja (Android/iOS), której możliwości są bardzo bogate:
    • regulacja barwy dźwięku (wysokie, niskie, podbicie basu),
    • strumieniowanie muzyki z serwisów typu Spotify, Deezer, Tidal itp.,
    • słuchanie internetowego radia,
    • strumieniowanie muzyki z dysków sieciowych,
    • włączania trybów nocnego i dialogowego (tzw. wzmocnienie mowy),
    • ewentualna konfiguracja głośników tylnych (dostępnego za dopłatą),
    • ewentualna konfiguracja subwoofera (j.w.),
    • ewentualna konfiguracja dodatkowych głośników w systemie multiroom (j.w.).

Przykładowe ekrany z aplikacji można zobaczyć w teście poprzednika.

Zwracam uwagę, że aplikacje na sprzęt z iOS i Androidem, choć w ponad 90% zgodne, jednak się od siebie różnią.

Pierwszą różnicą jest wprowadzony w iOS szybki dostęp do korektora. Po prostu:

  • dotykamy palcem gdzieś na suwaku głośności,
  • od razu pojawia się korektor, w którym ustawiamy suwaki wedle uznania.

Taka sama funkcjonalność ma być dostępna w systemie Android. Przynajmniej miała być. Gdy piszę te słowa, jest koniec lutego 2022 r., a Beam 2 miał premierę we wrześniu 2021 roku. To właśnie wtedy obiecano ww. aktualizację, która da użytkownikom sprzętu. Czy wystąpiły zatem jakieś problemy z wdrożeniem tej prostej funkcji? Czy może raczej Sonos zapomniał o androidowcach? Mam nadzieję, że nie i że doczekamy się tej funkcji – tak ważnej dla tych, którzy słuchają rozmaitych gatunków muzyki z różnych źródeł i lubią (jak autor) dużo regulować. Dalej, Sonos! Czekamy na Twój ruch.

Drugą różnicą pomiędzy aplikacją dla iOS-a a Androida jest Trueplay – system kalibracji do akustyki pomieszczenia. I tu mam złą wiadomość: funkcja ta jest dostępna w tylko na urządzeniach z iOS.

Ponieważ jestem zatwardziałym androidowcem, specjalnie do testów musiałem wypożyczyć iPhone’a (dzięki za pomoc, Bartku). Tak jak w teście Beama 1, okazało się, że było warto.

Otóż moje pomieszczenie odsłuchowe (18-metrowy salon) nie jest symetryczne akustycznie: prawa strona odbija falę dźwiękową nieco mocniej niż strona prawa. Niestety, podczas sesji z filmem Sully (2016) dało się zauważyć, że scena dźwiękowa jest przesunięta nieco w prawo, w stronę lepiej odbijających dźwięki szafek ze szklanymi drzwiami.

Kalibracja Trueplay usunęła ww. mankament, w związku z czym, podobnie jak w przypadku Beama 1, gorąco polecam jej stosowanie. Krótki zwiastun tego, jak ona działa, możecie zobaczyć w galerii poniżej.

Na koniec prośba do firmy Sonos.

Aktualizacja:

Jakość brzmienia soundbara Sonos Beam 2

Na początku muszę wyznać dwie rzeczy. Do roku 2020 przez niemal dwa lata byłem użytkownikiem Beama 1, w związku z czym jego brzmienie znam jak własną kieszeń. Po drugie, w związku z powyższym, wiedziałem, że Beam 1 wymagał dłuższego docierania niż inne soundbary. Dlatego też poprosiłem agencję PR, która udostępniała nowe Beamy do testów, aby nie przysyłała mi egzemplarza fabrycznie nowego, lecz taki, który już był testowany w co najmniej jednej redakcji. Moja prośba została spełniona, za co agencji Sarota PR serdecznie dziękuję.

opakowanie sonosa beam 2

Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w uszy, była pozytywna zmiana jakości brzmienia zwykłej muzyki. Dźwięk dojrzał, stał się gładszy, ale też lepiej zdefiniowany, bardziej namacalny, krótko mówiąc bardziej zbliżony do naturalnego. Tam, gdzie Beam 1 przejawiał pewne oznaki szorstkości lub natarczywości na wysokich tonach, teraz słychać było dokładnie określone soprany, które pięknie wybrzmiewały w pomieszczeniu, w którym zrealizowano nagranie. To właśnie lepsza jakość wysokich tonów najbardziej mnie zaskoczyła.

Drugi pozytywnym zaskoczeniem były tony niskie. Nie, nie chodzi o to, że nagle Beam2 zaczął grać supermocnym niskim basem wbijającym słuchacza w podłogę – to po prostu niemożliwe. Chodzi o to, że bas pozbył się tej odrobiny sztywności i twardości, którą słyszałem w moim Beamie 1 nawet po roku użytkowania. W Beamie 2 niskie tony są po prostu nieco bardziej wyrafinowane niż w Beamie 1: mają lepszą artykulację, są bardziej sprężyste i, co najważniejsze, jakby lepiej zestrojone z resztą pasma.

Źródło: Sonos

Najmniej zmienił się moim zdaniem środek. Głosy co prawda brzmiały jakby ciut lepiej, ale to pewnie zasługa poprawionych krańców pasma. Z drugiej strony, po porównaniu do mojego systemu wzorcowego (DT Demand D7) dało się usłyszeć pewne typowe dla soundbarów odchudzenie i wysuszenie środka. Nie było ono tragiczne, ale wyraźnie słyszalne w porównaniu do wzorca.

Podsumowując wrażenia z odsłuchu utworów muzycznych muszę przyznać, że właśnie w tym obszarze Beam 2 najbardziej mnie zaskoczył, bowiem podczas debiutu Beama 2 producent twierdził, że przetworniki są w zasadzie takie same, w związku z czym nie spodziewałem się żadnych istotnych zmian na lepsze. A tu proszę – miła niespodzianka.

ekran z aplikacji do odtwarzania muzyki

No dobrze, czas na to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli dźwięk przestrzenny. Na Beamie 2 „odsłuchałem” kilku filmów i muszę przyznać, że było to bardzo przyjemne zajęcie. Do krytycznego odsłuchu wybrałem jak zwykle film Sully (2016), którego efekty specjalne są moim zdaniem znakomite i które całkiem dobrze znam (choć cały czas odkrywam w nim nowe).

Oto moje wrażenia z poszczególnych scen tego filmu:

  • 1:59: mocne, zręczne, mięsiste, ale przy tym dobrze kontrolowane uderzenia basu gdy Sully uprawia jogging; moja ocena 4/5.
  • Od 2:12 słychać z prawej stromy głos mewy, choć ptaka w ogóle nie widać. Jest to bardzo ładny efekt, który znacznie poszerza nam scenę dźwiękową. Przyznam, że dopiero na Beamie 2 usłyszałem to tak bardzo przekonująco, a przecież wcześniej używałem tego filmu i tej sceny do testowania wielu innych soundbarów (4/5).
  • 2:30: hamująca taksówka – tylne koła przy ruszaniu nie są tak przekonujące jak w Sonosie Arcu (droższym bracie Beama), ale odjazd w lewo, poza ekran, już tak. Wyraźnie słychać, jak auto się oddala, a dźwięk dochodzi z obszaru położonego na lewo od lewej krawędzi ekranu (3/5).
  • 2:41: przejazd rowerzysty przed hotelem Marriott wypadł znakomicie, a wytworzona scena dźwiękowa była jakieś 3 razy szersza od szerokości ekranu telewizora (55”) i 4 razy szersza od samego Beama (5/5).
  • 3:03: Sully wyciera zaparowane lustro – przyznam, że w ogóle nie zwracałem wcześniej na tę scenę większej uwagi, ale Beam, mając wysokotonową kopułkę, bardzo realistycznie oddał pisk, jaki wydawał biały ręcznik hotelowy pocierany o szkło (5/5).
  • 3:20: scena z telewizorem trochę mnie rozczarowała: brak było efektu przemieszczającego się dźwięku, który można usłyszeć w najlepszych soundbarach. Z drugiej strony (choć to nie jest efekt przestrzenny), kiedy Sully zdecydowanym ruchem odłożył pilota na drewnianą komodę, odgłos ten zabrzmiał bardzo realistycznie (2/5).
Źródło: Sonos
  • 4:01: scena przesłuchania – głosy oddane bardzo realistycznie – moim zdaniem lepiej i bardziej naturalnie niż w posiadanym przeze mnie JBL MultiBeam 5.0 (aktualnie najgroźniejszym rywalu Beama). Z drugiej strony głosy męskie wydały mi się lekko podbite w zakresie tonów niskich; chwilę później wyłączyłem domyślne podbicie basu, ale pomogło to raczej w niewielkim stopniu (4/5).
  • 12:02: scena w hotelu, gdy pierwszy oficer Stiles sięga po telefon – skrzypienie łóżka wypadło realistycznie, ale nie tak dobrze jak w Arcu (4/5) – zabrakło trochę „przestrzeni” na górze, a wiadomo że Beam 2 nie ma głośników wysokościowych.
  • 14:01: rozmowa z dziennikarką – początkowo Sully’ego w ogóle nie widać, lecz tylko słychać (widać tylko jego obraz na wyświetlaczu kamery); głos Sully’ego dochodzi z lewej strony spoza ekranu, a w miarę jak główna kamera przesuwa się w lewo, głos pilota przesuwa się w prawo. Wypadło to całkiem dobrze, choć nie tak przekonująco jak w lepszych (tj. droższych belkach); moja ocena: 4/5.
  • 29:27: spóźnieni pasażerowie wchodzą na pokład samolotu. Brzmi to nieźle, ale odgłosy zapinania pasów dobiegające z krańców sceny dźwiękowej nie zostały zdefiniowane tak precyzyjnie, jak w najlepszych konstrukcjach (3/5).
  • 30:42: komunikat stewardessy – rozlega się on na przemian z głośników sufitowych oraz bezpośrednio od stojącej przed kamerą stewardessy. Dobrze słychać różnicę w pogłosie, ale jest ona niewielka – nie tak duża jak w czołowych głośnikach. Jest to jedna z moich ulubionych scen, w której zmiana głośniki samolotu-stewardessa-głośniki samolotu powtarza się aż dwa razy i kończy w 30:59; w tej scenie Beam tylko zaznaczył ten efekt (3/5).

W sumie Beam 2 został dopieszczony, wygładzony i dopracowany – po prostu dojrzał. Efekty przestrzenne w poziomie są przeważnie co najmniej dobre albo nawet bardzo przekonujące i niekiedy zbliżają się do tych z czołowych grajbelek, jak Sonos Arc czy Bose 700. Z drugiej strony pionowy aspekt prezentacji dźwięku mnie nie przekonał, ale nic w tym dziwnego, bowiem Beam 2 nie posiada głośników grających ku górze.

Pomimo tego Beam 2 jest pod niemal każdym względem lepszy od Beama 1: zarówno jeśli chodzi o zwykłą muzykę, jak i efekty przestrzenne w filmach. I chociaż Beam 2 jest o całe 300 złotych droższy od poprzednika, to wprowadzone zmiany i ulepszenia z nawiązką rekompensują różnicę w cenie.

Werdykt

Udoskonalając sprawdzoną i cenioną konstrukcję Sonos, stworzył jeden z najlepszych jednoelementowych soundbarów w swojej klasie. Krótko mówiąc, Beam 2 gra lepiej niż Beam 1 i to dużo lepiej, niż sugerują to jego gabaryty. Wiem, że znajdą się tacy, którzy powiedzą, że za cenę Beama 2 można nabyć soundbara z dużym subwooferem, który zagra i mocniej, i głośniej. Jednakże Beam 2 nie konkuruje z tego typu rywalami – jego zadaniem jest dostarczyć jak najlepszy dźwięk z jak najmniejszej obudowy, co wychodzi mu po prostu świetnie.

Nie jest bowiem sztuką skonstruować długą i dużą belkę z masywnym paździerzoboksem, który zadudni tak mocno, aż sąsiadowi wypadnie sztuczna szczęka. Sztuką jest zrobić wielki dźwięk z małej i niepozornej obudowy, a w tym inżynierowie Sonosa są po prostu mistrzami. Gorąco zatem polecam Beama 2 wszystkim, którzy szukają małej grajbelki o wielkim brzmieniu.

Minusy

Plusy

plakietka geeXtra produkt - złota gwiazdka w białej otoczce na złotym tle, pod spodem napis geextra produkt i logotyp portalu geex