Z Piotrem Baczyńskim #Immersion VR o sztucznej inteligencji, VR i nie tylko

Sztuczna inteligencja, VR, AR… Od jakiegoś czasu to już nie tylko wizje i marzenia. Wiele z tego dzieje się na naszych oczach. Część rozwiązań zbłądziło pod strzechy. Piotr Baczyński z Immersion VR opowiada nam o teraźniejszości i przyszłości wirtualnej rzeczywistości. Związanych z nią możliwościach. A także o tym, czy trzeba się bać AI. I jak odnaleźć się w świecie, w którym przejmie ona część prac.

VR kiedyś, teraz, w przyszłości

Maciej Gaździcki: Mamy 2022 rok. Upłynęło już trochę czasu, odkąd temat wirtualnej rzeczywistości się pojawił. Dużo projektów zostało zrealizowanych. Ale pewnie wiele jest do zrobienia, wielu rzeczy nie wykonano. Co teraz się dzieje z VR?

Piotr Baczyński: Myślę, że na pewno wirtualna rzeczywistość jest teraz w najciekawszym momencie swojej historii. Pracuję w VR już dość długo, bo od 2013 roku. Przeżyłem kilka fal fascynacji
i prognozowanego upadku tej technologii. Nigdy wcześniej nie byliśmy w momencie, w którym jest tak dużo pieniędzy i zainteresowania. A jednocześnie tak wielu użytkowników jest naraz online w VR-ze. Jest kilka przyczyn tego stanu rzeczy.

Przede wszystkim w końcu udało się nadgonić technologicznie obietnicę VR-u, która była obecna od początku. Tu chciałbym wyraźnie oddzielić VR, który łazi za nami od lat 50-tych czy 60-tych, od tego, który rozpoczął prototyp Oculus Rift z Kickstartera. Spójrzmy na pierwsze materiały, które przedstawiały koncepcje nowego VR-u. Obiecywaliśmy sobie wtedy – a zwłaszcza robiły to media – że to już w zasadzie to. Że można się już zanurzyć całkowicie w wirtualnej rzeczywistości. Okazało się to być dalekie od prawdy.

Urządzenia były bardzo prymitywne. Powodowały dosyć silną reakcję organizmu, chorobę lokomocyjną. Nie posiadały kontrolerów, które pozwalały się swobodnie poruszać w tej rzeczywistości. Nie było technologii, komputery były zbyt słabe itd. Minęło wiele lat, bo 7, zanim udało nam się dojść do etapu, na którym jesteśmy teraz.

kobieta z goglami VR
Źródło: Pixabay

MG: Co składa się na obecną sytuację VR?

PB: Kilka wątków. Pierwszy jest technologiczny. Pojawiły się urządzenia, które są przede wszystkim na tyle tanie i wygodne w użyciu, że zjawił się w ogóle konsument VR-u. Bo taki nie istniał. Tak naprawdę do 2019 roku mogliśmy mówić o wąskiej grupie geeków, fascynatów. Mieli na tyle dobre komputery gamingowe albo jakieś proporcjonalne maszyny graficzne czy programistyczne, że w ogóle byli w stanie z tego korzystać. Bo tamte urządzenia VR wymagały podłączenia do komputera. A urządzenia mobilne, które wtedy istniały, były niezwykle prymitywne.

Nagle pojawił się Oculus Quest, czyli urządzenie, które jest nie tylko mobilne, ale także w pełni autonomiczne. Pozwala na podstawowe parametry, które są potrzebne, żeby móc powiedzieć, że w ogóle jesteśmy świadomie w VR-ze. Czyli możliwość poruszania się, używania dłoni itd. To urządzenie jest także o wiele tańsze niż alternatywy, które były wcześniej. W 2015 czy 2016 roku, żeby być użytkownikiem VR-u, trzeba było wydać kilka tysięcy dolarów. Teraz jest to już kwota bodajże 300 $.

Oculus Quest 2, źródło: Oculus

Drugi wątek, który miał ogromny wpływ na to wszystko, to wybuch pandemii w 2020 roku.  Dość powiedzieć, że od powstania Oculusa zajęło 7 lat, żeby 1 procent użytkowników najpopularniejszej platformy z grami, Steam, miał VR, a w ciągu pierwszych 6 miesięcy pandemii liczba ta osiągnęła ponad 3 procent. Czyli w ciągu pół roku liczba użytkowników VR-wzrosła trzykrotnie. Sprzedaż takich urządzeń jak Oculus nie jest upubliczniana, ale po kwotach sprzedaży gier widać, że także liczba użytkowników wzrosła diametralnie. Po prostu przez to, że byliśmy pozamykani w domach i ludzie szukali nowych form rozrywki.

Kolejnym niezwykle mocnym sygnałem, który ma wpływ na cały rynek – zarówno od strony użytkowników, jak i inwestorów oraz zainteresowania firm – jest wolta ze strony Facebooka. Zmiana nazwy na Meta. Jasna deklaracja, że Metaverse, czyli termin, który został przez nich wybrany jako połączenie VR, AR, XR itd., będzie ich głównym kierunkiem rozwoju. Poszły też za tym konkretne działania. W tym momencie, według oficjalnych danych, już 20 procent pracowników FB pracuje nad VR-em. Mamy też jasne deklaracje ze strony Apple’a, że także niedługo od nich pojawi się ten system.

Jest to naprawdę niesamowity czas. Bardzo się cieszę, że dotrwaliśmy, bo wielu firmom się nie udało. Były momenty takiej utraty wiary, że za wcześnie, że to był hype. Rok był naprawdę niezwykły. Obfitował w epokowe wydarzenia. Chociażby to, że po raz pierwszy w historii gra VR (Half-Life: Alyx) pojawiła się top 10 najpopularniejszych na świecie. Jest to też niesamowite, gdy weźmie się pod uwagę, że to jest, tak naprawdę, wciąż bardzo niszowa branża. A nagle w tę grę grało tyle ludzi, co w hity dostępne na setki milionów urządzeń (standardowe pecety i konsole).

VR oraz sztuczna inteligencja – dobre strony, złe strony, szanse i możliwości

MG: Czy wirtualna rzeczywistość albo sztuczna inteligencja może być zastępstwem dla relacji miłosnych, przyjacielskich? Czy może być rozwiązaniem dla osób, które z różnych przyczyn nie mogą lub nie chcą wchodzić w związki? Czy w ogóle VR idzie w tę stronę?

PB: Rozdzieliłbym to na dwa obszary. Pierwszym jest przebywanie w wirtualnej rzeczywistości i obcowanie z rzeczywistymi ludźmi. To jest coś, co się rozwija niesamowicie szybko. Moim zdaniem jest niesamowicie ciekawe. Wrażenie obcowania z drugim człowiekiem w wirtualnej rzeczywistości jest dużo silniejsze, dużo ciekawsze i zarazem bardziej realistyczne niż rozmowa przez komunikację video, czat czy telefon. Widzimy mowę ciała osoby, jej ruchy (rąk, głowy). Z jakiegoś przedziwnego powodu sprawia to, że wydaje się, jak gdyby ta osoba stała obok nas. Jest to ciężkie do opisania, ale to bardzo mocne wrażenie.

Jednocześnie, będąc z kimś w wirtualnej rzeczywistości, możemy wspólnie przeżywać przygody. Walczyć z potworami, grać w ping-ponga, obejrzeć film czy koncert. Wszystko to bez wychodzenia z domu. I dużo taniej. Jest to więc też ciekawa alternatywa dla osób z tych regionów świata, gdzie dostęp do takich rzeczy jest utrudniony – z przyczyn ekonomicznych lub innych. To jest moim zdaniem bardzo ciekawa rzecz. Jest ona tak naprawdę kontynuacją pewnego trendu cyfryzacji życia społecznego, która już trwa od dłuższego czasu.

Źródlo: Pixabay

Widzimy mnóstwo młodych ludzi, którzy tak naprawdę nie wychodzą już na podwórko pobiegać na boisku, tylko spotykają się ze znajomymi w Fortnicie czy innej grze. Te znajomości są dla nich często ważniejsze niż te zawarte w szkole, przedszkolu czy już coraz bardziej też w pracy. I są to często ludzie z zupełnie różnych miast, krajów, kawałków świata. Jest to więc na pewno obszar, gdzie VR będzie miał duży wpływ.

Obcowanie w wirtualnej rzeczywistości z ludźmi jest niesamowitą szansą dla osób, które są na przykład przywiązane do łóżka. Dla seniorów, niepełnosprawnych, weteranów itd. Mogą nagle spędzić czas ze znajomymi czy poznać nowych ludzi w ciekawszy sposób. Uważam, jest to ciekawe i netto pozytywne.

starszy pan na wózku ma gogle vr
Źródło: Adobe Stock

MG: Czy może Pan podać jakieś konkretne przykłady aplikacji, programów…?

PB: Są aplikacje takie jak VRChat, gdzie to się bardzo rozwija. Ludzie umawiają się na wspólne zabawy, oglądają koncerty, chodzą na randki. Każdy może tam wyglądać tak, jak chce. To jest obszar, który wydaje mi się ciekawy i jest jednym z głównych jakby napędzających rozwój VR-u. Najpopularniejszą grą VR jest teraz bodajże MMO Zenith. Ludzie biegają tam po łące, mordują potwory. Gra jest dosyć prosta. A jednak towarzystwo drugiej osoby sprawia, że jest atrakcyjna.

MG: A jak wygląda sprawa z wirtualnymi partnerami?

PB: Jeżeli chodzi o drugą rzecz, czyli wirtualnych kompanów, to jest coś, co się wydaje być zdecydowanie bardziej mroczne. Budzi pewne mieszane uczucia. AI rozwija się niesamowicie szybko i ma zdolność do tworzenia bardzo już złożonych wirtualnych postaci. Są w stanie się z nami komunikować i ciężko się zorientować niekiedy, czy to jest prawdziwa osoba. Mogą żartować, analizować informacje, które mają na nasz temat, wplatać je w konwersacje itd. Mieliśmy przedsmak tego 10-20 lat temu. Wtedy były Tamagotchi albo zabawki, które udawały pieski, a były dość prymitywnymi gierkami. Teraz to zaczyna się rozwijać coraz bardziej.

Widzimy coraz bardziej złożone zabawki, o które trzeba dbać, które mają swoje własne osobowości itd. W dobie, niestety mimo wszystko, postępującej izolacji osób, które już siedzą w domu, pracują zdalnie, czasem nie mają już nawet prawdziwych znajomych z pracy, tego rodzaju alternatywy (wirtualni partnerzy czy partnerki) będą coraz mocniejsze.

Źródło: Adobe Stock

Gdy sam grałem w Mass Effect, gdzie miałem drużynę kosmicznych bohaterów, było mi naprawdę przykro kiedy jeden zginął. Wydaje się to być absurdalne. Przecież to wirtualna postać. Ale jednak spędziłem z nią 50 godzin, walcząc z kosmitami. Myślę, że to będzie się bardzo rozwijać. Jakby naturalną, niepowstrzymaną koleją rzeczy powstaną fizyczne odpowiedniki wirtualnych postaci. Roboty, z którymi będziemy mogli się przyjaźnić. Wiemy, że jest na to rynek. W Chinach pojawiła się aplikacja, która pozwala porozmawiać z wirtualną postacią przy jedzeniu, bo nikt nie chce jeść sam. Tego rodzaju sytuacji będzie coraz więcej.

MG: Często przedstawia się AI z podkreśleniem zagrożeń, które ze sobą niesie. Jakie są nasze błędy w myśleniu o sztucznej inteligencji? O czym ludzie natomiast nie wiedzą? Czy niebezpieczeństwo ze strony sztucznej inteligencji jest realne?

PB: AI jest niesamowicie potężną, rewolucyjną zmianą. Na pewno nie możemy twierdzić, że jest inaczej. Działa też jako parasol określający różnego rodzaju pojęcia. Czasem błędnie używane wymiennie (np. machine learning). AI po prostu jest bardzo efektywna. Ale to wciąż narzędzie. To nie jest absolutnie jakaś niesamowita, wszechwiedząca sprawa.

Wydaje mi się, że tu jest podstawowy błąd najczęściej popełniany przez ludzi, którzy trochę jakby mitologizują AI. Że to technologia, która nagle rozwiąże wszystkie nasze problemy, będzie wszystko wiedziała itd. To jest wciąż oprogramowanie, dość prymitywne. Ma pewne zasady, uczy się, podejmuje coraz lepsze decyzje. Ale działa w taki sposób, w jaki je zaprogramujemy.

sztuczna inteligencja czaszka straszna
Źródło: Pixabay

Co do opinii, że AI zaraz przejmie kontrolę i będzie mądrzejsza od nas – tak nie będzie. Bo AI ma wciąż ogromne ograniczenia. Ale też mam wrażenie, że jest również druga strona. Są sytuacje, w których uważa się, że AI jakiegoś tam problemu nie rozwiąże. Że co by nie było, AI nie poradzi sobie ze sztuką czy pisaniem. Nie zgadzam się z tym. Uważam, że tak naprawdę ciężko znaleźć obszary, gdzie AI sobie jakoś nie poradzi. Bo da się przygotować wersję AI, która, na przykład, stworzy obraz. I on będzie, po jakimś czasie, wystarczająco fajny dla nas, nie do odróżnienia od prawdziwego. Podobnie będzie w stanie prawdopodobnie za jakiś czas stworzyć muzykę. Działa to trochę w obie strony.

MG: Mówi Pan, że to kwestia programowania. Pojawia się problem cyberbezpieczeństwa. Wraz z rozwojem IoT mamy groźbę przejęcia inteligentnego auta czy smart home. Albo złamania zabezpieczeń przez dostęp do inteligentnego sprzętu. Co AI może tu zrobić? Czy jest całkiem bezbronna?

PB: Nie wydaje mi się, żeby AI mogła się sama obronić. Może być wyposażona w zestaw funkcji i przeciwdziałań, które uruchamiają się, gdy jest wykrywana jakaś forma ataku. Ale to wciąż automatyzacja, gdzie mamy trigger, powód i reakcję. Zależy to tak naprawdę od tego, czy jesteśmy w stanie te reakcje przewidzieć. A nie jesteśmy na pewno w stanie przewidzieć wszystkich. Jest to trochę taki wyścig zbrojeń. Będziemy mieli coraz bardziej bystre AI oraz (także pewnie) AI, która będzie starała się ją pokonać. I raz jedna strona będzie wygrywać, a raz druga. Ale nie sądzę, żeby AI była w stanie samodzielnie przewidzieć wszystkie możliwe formy ataku czy przejęcia.

MG: Często podnoszona jest jeszcze inna kwestia. Czy AI zabierze ludziom pracę? Co z osobami mniej elastycznymi pod kątem zmiany zawodu? Czy będzie dla nich szansa na godziwy los? Czy jednak scenariusz będzie mroczniejszy i pojawi się rzesza wyrzuconych na margines bezrobotnych?

PB: Sięgnąłbym tutaj do trendów, które są bardzo, bardzo stare. Za każdym razem, kiedy pojawia się jakaś rewolucyjna technologia, czy to maszyna parowa, telefon czy internet, jest ta sama dyskusja. Czy my aby nie stracimy teraz wszyscy pracy, bo takie coś się pojawiło? Osobiście uważam (to jest zresztą nie tyle kwestia mojego uważania, ale fakt), że tej pracy jest coraz więcej. Jeszcze 50-60 lat temu nie pracowała zawodowo połowa populacji. Kobiety pracowały w domach. Może to było 100 lat temu, ale w bardzo wielu krajach praca kobiet nie była czymś oczywistym. Teraz jest trudne do wyobrażenia, żeby to nie miało miejsca.

Każda nowa rewolucja technologiczna wprowadza tak naprawdę nowe prace, które są potrzebne. Chociażby patrząc teraz na kwestie VR-u. Pojawiają się zawody, gdzie ludzie w wirtualnej rzeczywistości zajmują się zdobywaniem jakichś tam magicznych przedmiotów. Trenerzy, którzy prowadzą zajęcia w VR. Wyobraźmy sobie trenera, który w tym momencie prowadzi zajęcia tylko i wyłącznie w swojej siłowni. Może mieć kilku klientów. Nagle jest w domu i przez wirtualne gogle może prowadzić zajęcia dla nieporównywalnie większej liczby osób. To też się dzieje. Jest bardzo specyficzny moment, w którym nie jest wcale jednoznaczne, że będziemy mieli tylko i wyłącznie mniej pracy.

Źródło: Pixabay

Kluczowe jest to, że AI wymusi na nas, jak każda potężna zmiana technologiczna, elastyczność. Nie będziemy się mogli upierać w zawodach, które nie będą konieczne. Widziałem już aplikacje, które tworzą notatki. Piszą naprawdę sensownie artykuły sportowe. Niedawno NVIDIA pokazała aplikację, która na bazie AI rysuje obrazki. Możemy narysować, jak Paincie, zieloną kreską łąkę albo niebieską rzekę i zamieniają się w piękne obrazki. W nawiasie dopisujemy, że ma być jesień, w tle góra i to się pojawia. Wygląda jak zdjęcie. Nagle osoba, która robi storyboardy do filmów może mieć problem. Mnóstwo zawodów zginie, pojawią się nowe. Potrzebna będzie dosyć płynna migracja, jeśli będziemy chcieli zachować jakąkolwiek pracę.

MG: A co z osobami, które nie będą mogły znaleźć alternatyw? Nie będą w wieku emerytalnym, ale z tego lub innego powodu będzie im ogromnie ciężko się przekwalifikować? Co z nimi się stanie? Czy w prognozach dopuszcza się możliwość takiej sporej grupy osób? Planuje się temu jakoś zaradzić?

PB: Myślę, że to będzie bardzo ciekawa sytuacja. AI i VR sprawiają, że świat się niesamowicie globalizuje i łączy. Nagle możemy pracować dla osób na całym świecie. Dobrym przykładem jest strona Fiverr.com. Można tam błyskawicznie zamówić usługę od wszelkiej maści artystów i nie tylko. Chcemy, by ktoś nam zaprojektował logo, wybrał fajne meble do kuchni albo buty, napisał życzenia na wesela albo CV. To tam są miliony ogłoszeń i miliony ludzi, którzy zarabiają dzięki skali. Codziennie ich mały talent wykorzystuje ileś tam osób. Jest to dla nich bardziej opłacalne niż siedzenie w biurze. Coś, co wcześniej, przed powstaniem epoki internetu nie było możliwe. Byliśmy skazani tylko na pracę w swoim miasteczku i klientów ze swojej okolicy.

Myślę, że nowe technologie na pewno stworzą dużo kompletnie nowych możliwości. Naszą decyzją będzie, czy będziemy chcieli się za nimi rozejrzeć. Obawiam się, że niestety negatywną rolę odegrają tu państwa, które dziurę w pracach będą chciały zasypać świadczeniami socjalnymi. Tego się najbardziej boję. Że w trakcie tej transformacji powstanie kasta ludzi, którzy nie będą pracować i nie będą chcieli. Są różne wizje bezwarunkowego dochodu itd., które moim zdaniem będą prowadzić do tragedii. Będą niszczyć ludzi i trzymać w biedzie. Są różne poglądy na ten temat. Ja jestem zdecydowanym przeciwnikiem tego typu rozwiązań. Uważam, że unieszczęśliwiają ludzi. Myślę, że powstanie taka grupa.

Źródło: Adobe Stock

MG: A jaką widzi Pan inną opcję?

PB: Byłoby bardzo fajnie, gdyby powstały inicjatywy, które będą przeszkalać ludzi i sprawiać, że mogą oni robić nowe rzeczy. Pamiętajmy też, że wirtualna praca to także szansa dla osób, które są na przykład w podeszłym wieku. To też będzie bardzo ciekawe. Ludzie żyją coraz dłużej. Wiek emerytalny za bardzo się nie przesuwa, ale ludzie są coraz dłużej sprawni. Będą też chcieli pracować. Najszczęśliwsi starzy ludzie, jakich znam, to tacy, którzy wciąż pracują. Wirtualna rzeczywistość także da im szansę.

Gdybyśmy spojrzeli na ilość zawodów, które zginęły w XX wieku, to bylibyśmy trochę zaskoczeni, że one istniały. Czy tęsknimy za zawodami, które polegały na budzeniu ludzi? Chodzeniu, waleniu kijem w okno? Przecież to była poważna praca. Czy tęsknimy za ludźmi, którzy naprawiali magnetowidy, zapalali lampy, roznosili mleko, operowali dyktafonem…?

Była też taka funkcja jak operator windy. Człowiek stał w windzie i naciskał guziki albo ciągnął za dźwignię. Czy teraz ten ktoś byłby szczęśliwszy, gdyby zamiast zajmować się optymalizacją reklam na Facebooku naciskał guzik? Nie jestem pewien.

MG: Dawał Pan przykłady zadań kreatywnych. Ale wcześniej mówił Pan, że może się nimi też zająć AI. Czy problemem nie będzie to, że państwo dojdzie do wniosku, że lepiej do prawie wszystkich prac angażować sztuczną inteligencję?

PB: Generalnie uważam, że AI z powodzeniem będzie realizować także różnego rodzaju zadania kreatywne. Na pewno nie będzie tak, że sobie z jakiegoś powodu nie da rady. Ale będą też potrzebne osoby, które będą tym AI zarządzać. Proszę sobie wyobrazić, że rozmawiamy 70 lat temu. Jest po II wojny światowej. Mówimy, że te maszyny to się tak rozwinęły, że człowiek nie ma już co robić; zaraz będzie jeden guzik i fabryka będzie wszystko produkować. Czy wtedy wyobrażałby pan sobie, że będzie taka praca, jak influencer na Instagramie? Albo osoba, która optymalizuje reklamy pod kątem wyników wyszukiwania? Z tamtej perspektywy to są zawody całkowicie abstrakcyjne.

Wydaje mi się, że to jest w dużej mierze problem rozmowy o AI. Jesteśmy sobie wyobrazić prace, które znikną. Ale bardzo trudno jest nam wyobrazić sobie te, które powstaną. To zrozumiałe, bo nie mamy prawa wiedzieć, co to będzie. Ale te zawody będą. I nic nie wskazuje na to, żeby akurat tym razem, po raz pierwszy w historii, stało się inaczej.

MG: Czyli myśli Pan, że nie będzie tak, że rządy i korporacje nagle powierzą większość zadań lub wszystkie AI, bo nam się z nią lepiej pracuje? Nie potrzebuje odpoczynku, jedzenia, podwyżek, nie kłóci się. Czy jednak lepiej mieć człowieka pod sobą?

PB: Uważam, że wszędzie tam, gdzie sztuczna inteligencja wykaże przewagę nad człowiekiem, po prostu wygra. Jako przewagę rozumiem nie tylko jej efektywność w wykonywaniu zadania. Ale także wszystkie rzeczy poboczne. Na przykład czy ludzie chcą z nią pracować, bo to też jest dosyć ważne. Jeżeli się okaże, że AI czy wirtualny asystent jest wnerwiający i klienci wybierają asystenta prawdziwego, to AI przegra. Tego rodzaju sytuacji będzie dużo. Ale wszędzie tam, gdzie AI będzie miała przewagę, wygra. Nawet nie będzie na ten temat jakichś dyskusji.

Spójrzmy na case komputera Deep Blue. Gdy byłem dzieckiem, ludzie fascynowali się pojedynkami z Kasparowem. Wtedy była jeszcze dyskusja, czy Deep Blue wygra, czy przegra; w końcu wygrał. Teraz ta dyskusja nie ma żadnego sensu.

komputer Deep Blue
Komputer Deep Blue podobny do tego, który pokonał Garriego Kasparowa w 1997 roku; zdj. James the photographer, CC BY 2.0 , żródło: Wikimedia Commons

Wiemy doskonale, że człowiek nie ma żadnych szans z maszyną. Podobnie jest w kategoriach takich, jak kopanie dołów czy ściganie się po autostradzie. Raczej człowiek nie będzie nigdy biegał szybciej niż Tesla, podobnie jak wielu rzeczach nie będzie nigdy szybszy niż komputer. Niestety tych rzeczy jest bardzo wiele. Być może po prostu jako ludzie będziemy potrzebni w obszarach, że tak powiem, trochę innych niż to, do czego się przyzwyczailiśmy.

MG: Na przykład w jakich?

PB: Zwróćmy uwagę, że gdy na świecie pojawi się coraz więcej maszyn i robotów, to będzie coraz więcej rzeczy, które trzeba pilnować, kontrolować, nadawać ton. Mamy przykład dzisiejszego artysty-grafika, który pracuje w Photoshopie. Przecież on już teraz używa ogromnej ilości technologii. To nie jest tak, że samodzielnie narysował każdą kreskę, usunął każdego pryszcza z twarzy modelki czy zbudował każdą grafikę 3D, piksel po pikselu, klikając myszką. Też używa wielu narzędzi i technologii, które pozwalają automatycznie wypełniać kolorami czy teksturami. To także często jest AI. Już teraz używamy więc tych technologii, ale jednak na końcu jest człowiek, który nadaje temu sens. Który po prostu dostaje nowe narzędzia.

Wydaje mi się, że ludzie po prostu będą mogli zrobić więcej. Co dokładnie? W tym momencie nie wiem. Ale uważam, że bardzo niebezpieczne jest podejście, które niestety coraz częściej widzę – że w technologii dostrzega się tak naprawdę tylko zło. Dla mnie logika tego jest taka: jeżeli zakładamy, że rozwój technologii jest zły lub niebezpieczny, to powinniśmy, jako gatunek, być w coraz gorszym miejscu. Bo rozwój technologii przyspiesza, w ciągu ostatnich 60 lat jest w absurdalnie szybkim tempie. Mimo to sytuacja człowieka, jakkolwiek paradoksalnie dla wielu to brzmi (co mnie dziwi, bo to są fakty), nigdy nie była lepsza niż teraz.

człowiek robot palce gest stworzenia
Źródło: Adobe Stock

Praktycznie każdy parametr, którego używamy do mierzenia poziomu rozwoju cywilizacji, się poprawia. Długość życia czy poziom płac rosną, z kolei umieralność noworodków czy śmiertelność w konfliktach maleją… Mogę wyliczać godzinami; odsyłam do świetnej książki Factfullness.

Jest de facto coraz lepiej. A mimo to mamy mnóstwo trochę takich biczowników, czarnych proroków, którzy nas straszą: jakoś się obroniliśmy przed tymi maszynami, internetem i Błędem 2000, który miał zniszczyć świat, ale teraz to AI i VR nas na pewno rozwalą. Uważam, że absolutnie nie. Że jest to po prostu kolejny etap rozwoju, gdzie człowiek będzie spełniał jakieś tam inne zadania. Chyba że nagle ten trend zadziała inaczej, ale TO byłby ewenement.

MG: A czy nie będzie tak, że maszyna jednak zacznie się wykłócać o decyzje?

PB: Nie sądzę. To jest trochę jak mówienie, że sztuczna inteligencja czy maszyna nie będzie chciała nam otworzyć drzwi do windy. Może się coś popsuć. Ale generalnie AI będzie działała w taki sposób, w jaki ją zaprogramujemy. Nie bardzo wierzę w jakieś bunty. Mogą być błędy w algorytmie, które pokażą AI, że jakaś decyzja, z którą się nie zgadzamy, według niej jest słuszna. Jest słynny dylemat sztucznej inteligencji w autonomicznych samochodach. Czy ma rozjechać wózek z dzieckiem, czy trzy osoby. To są rzeczywiście dosyć ciekawe zagadnienia. Na pewno tego rodzaju problemy się pojawią.

robot android odchylona głowa do tyłu
Źródło: Pixabay

MG: Wspomniał Pan wcześniej o kopaniu dołów. Jak AI działa w krajach trzeciego świata? Czy się o nich nie zapomni? Czy jest tam coś realizowane albo są jakieś plany?

PB: Muszę od razu powiedzieć, że to jest świetny przykład tego, jak technologia daje szansę. Bo sprawia, że nagle, względnie niewielkim kosztem, nawet kraje nieporównywalnie mniejsze, biedniejsze, są w stanie konkurować z krajami bogatszymi. Czytałem ostatnio analizę, że małe kraje będą niezwykle zyskiwały na nowych technologiach. Wyobraźmy sobie świat 100-200 lat temu. Żeby liczyć się przemysłowo, militarnie, potrzebne były ogromne nakłady. Fabryki, koleje. Można by wyliczać, jak tak naprawdę trudne i skomplikowane było to, żeby być liczącym się na świecie graczem.

W tym momencie mamy sytuację, gdzie malutka Estonia jest w stanie stworzyć firmy warte miliardy dolarów. Irlandia była przez 1000 lat biednym krajem, atakowanym co chwile przez różne klęski, głód, Anglików. Jest nagle jednym z najbogatszych. Myślę sobie, że podobnie będzie w Afryce. To jest kontynent bardzo młody demograficznie. Nie martwię się w ogóle, bo tam jest ogromny rozwój. Oni będą teraz w stanie z nami konkurować i rozwijać technologicznie. Po prostu dzięki dostępowi do sieci i do komputerów, który też jest coraz tańszy.

MG: Czy ma Pan wiedzę na temat jakichś konkretnych projektów?

PB: Nie znam dokładnie tematów i projektów AI, które tam mają miejsce, ale na pewno będą. Widzimy też, że tamtejsi ludzie korzystają z coraz bardziej zaawansowanych technologii. Mają bardzo ciekawe i innowacyjne metody płatności. Często wynikały one z konieczności, bo nie działały tradycyjne systemy.

My, w Europie i zwłaszcza w USA, jesteśmy niestety pod tym względem trochę zacofani. Wciąż patrzymy na te kraje na wschód i na południe od nas z myślą co to z nimi będzie? Ostatnio byłem w Tajlandii, gdzie, mam wrażenie, jest powszechne użycie aplikacji mobilnych. Widziałem babcie, które zamawiają sobie tamtejszego Ubera czy Uber Eatsa. Coś, co u nas nie jest jeszcze wcale takie częste wśród starszych ludzi. Mam wrażenie, że tam ten awans technologiczny postępuje niekiedy szybciej niż u nas.

VR i Metaverse. Realizm, kapitalizm i głosowanie portfelem

MG: Podczas Virtual Reality Day 2021 Bartosz Rosłoński – CEO Immersion Games, wspominał o książce Ready Player One Ernesta Cline’a, której kopie rozdawano na pierwszym Oculus Connect. Tam, w powieści, mieliśmy ogromną wirtualną rzeczywistość OASIS. Można w niej było robić niemal wszystko. W Star Treku jest niesamowicie realistyczny holodek. Czy doczekamy się tego, że VR będzie na tyle rzeczywista, że nas zupełnie oszuka?

PB: Książkę tę dał Palmer Luckey, założyciel Oculusa. To było chwilę po tym, jak Oculus został kupiony przez Zuckerberga. Myślę, że jest tylko i wyłącznie kwestią czasu, gdy wirtualna rzeczywistość będzie niemożliwa do odróżnienia od prawdziwej. Albo niezwykle trudna. Ale myślę, że w pewnym momencie niemożliwa. Będzie to wymagało bezpośredniego połączenia się z mózgiem. Ale wiemy, że już teraz są technologie, które nam tym pracują (Neuralink itd.).

To będzie niesamowity moment. Ta ostatnia 1/10 procenta między rzeczywistością a rzeczywistością wirtualną. Ten ostatni malutki kawałeczek, który nam mówi, że to jednak nie jest prawda. Na pewno to się stanie, ale zajmie to długo, bo ludzki mózg jest naprawdę bardzo sprawny. Myślę, że to jest kwestia nastu czy dwudziestu kilku lat.

mózg sieć połączenie na tle miasta
Źródło: Pixabay

MG: W książce Cline’a oraz filmie był motyw zagarnięcia OASIS przez złą korporację i zawłaszczenia reklamami. Czy możliwość zawłaszczenia i skapitalizowania Metaverse przed jedną firmę jest realna? Tego, że użytkownik nagle coś straci albo będzie musiał zapłacić?

PB: Odpowiem pytaniem. Kiedy ostatni raz widział pan reklamy oglądając film? Nie mówię o sytuacji, gdy był pan u babci, cioci i akurat leciał Polsat.

MG: Na przykład na bezpłatnym YouTube. Potrafią się włączyć w najmniej oczekiwanym momencie.

PB: Ale gdy pan zapłaci 30-40 zł miesięcznie, to reklamy znikają. Żyję w świecie mocno „bezreklamowym”. Nie posiadam telewizora od 18-tego roku życia, używam wielu Adblocków. Jeżeli jest jakaś aplikacja, z której chcę korzystać regularnie, to po prostu płacę za premium. I tych reklam praktycznie nie widzę. Chyba że na ulicy na billboardach.

Musimy na końcu patrzeć na moc klienta, który jest dosyć wpływowym zwierzęciem, że tak powiem. Jeżeli czegoś nie chce, to potrafi to pokazać i nie będzie z tego korzystał. Dlatego widzimy, jak dołują wyniki telewizji, kablówek. Kto chce oglądać film na Polsacie czy TVN-ie, w momencie, w którym pojawiają się tam reklamy w połowie? Dla naszych rodziców czy dziadków jest to część życia i im to nie przeszkadza. Natomiast ludzie z naszego pokolenia wybierają Netfliksa, Playera czy inne platformy, gdzie mają film bez reklam.

MG: W Metaverse będzie podobnie?

PB: Tak myślę. Na pewno reklamy będą bardzo się starać, żeby były i nie wyglądały jak reklamy. Będziemy z tymi reklamami wchodzić w interakcję. Latać statkiem kosmicznym Coca Coli i razem z Coca Colą iść na przygodę. Nie będą to już jednak takie chamskie billboardy. Myślę, że reklamy będą ewoluować. Ale tak naprawdę, to od reakcji konsumenta zależy, na ile sobie damy wejść na głowę.

Przyznam, że zwłaszcza w filmach widzę bardzo infantylne podejście. Książka Ready Player One była naprawdę świetna. W filmie jest taka scena, gdy mówią: a teraz zasłonimy użytkownikowi do 80 procent pola widzenia reklamami.

Sorrento i-R0k Ready Player One
Ben Mendelsohn i T.J. Miller jako Nolan Sorrento i i-R0k w filmie „Ready Player One”, zdj. Jaap Buitendijk, źródło: Warner Bros. via IMDb

No ludzie, przecież to jest bzdura. Gdyby tak miało to wyglądać, nikt by w to nie grał. Ludzie poszliby do produktu konkurencji. Przecież to jest piękno wolnego rynku, że mamy konkurencję. Już teraz wiemy, że będzie Metaverse Apple, Facebooka, Amazona, każdej firmy (zaraz Żabka zrobi własny). I będziemy mogli się między nimi przemieszczać. Jeżeli gdzieś będzie za dużo reklam i będzie nam niefajnie, to po prostu wyjdziemy. Tak jak teraz widzimy, że ludzie rezygnują z niektórych aplikacji czy zmieniają wyszukiwarki, bo mają dość reklam.

Dla mnie najbardziej przerażające są reklamy, których nie widać. Jestem regularnie przerażony praktykami niektórych firm zajmujących się wyszukiwaniami. Gdzie te reklamy niby są i wydaje nam się, że to jest wszystko. A tak naprawdę całe wyniki wyszukiwania są zmienione pod kątem tego, co ma się nam sprzedać. Myślę, reklamy będą i będzie walka pomiędzy tym, co klient jest po prostu w stanie przyjąć.

Immersion VR – plany i projekty spółki

MG: Skoro mówimy o firmach, to na koniec spytam o Immersion VR. Jakie są Wasze plany? Nad czym teraz pracujecie? Czym możecie się pochwalić?

PB: Dużym wydarzeniem z naszej strony było umieszczenie na polskiej giełdzie spółki Immersion Games, w której wydzieliliśmy nasze działania związane z grami. Tutaj mamy kilka tytułów w produkcji, w tym jeden, który jest moim zdaniem niezwykle ciekawy i grywalny. Niedługo go zaprezentujemy i podamy pierwsze informacje.

Mamy dużo projektów, nad którymi pracujemy w spółce głównej. Mamy też nową spółkę celową, którą niedługo wydzielimy. Niestety nie mogę powiedzieć o naszym największym projekcie, bo jest to współpraca z dużym amerykańskim partnerem. Będę mógł coś zdradzić dopiero za kilka tygodni. Działamy bardzo mocno w obszarze edukacji, fitnessu, szkoleń VR.

Immersion
Źródło: Immersion

Tworzymy szereg produktów. Uzyskaliśmy sporą inwestycję, więc firma w ciągu roku urosła praktycznie dwukrotnie, jeśli chodzi o liczbę ludzi. Przygotowujemy sporo produktów, które będziemy dopiero komunikować w najbliższym czasie.

Na pewno bardzo mocno działamy w obszarze Metaverse. Budujemy potężny projekt. Bardzo mocno działamy na styku technologii VR i AR. Pracujemy nad technologiami, które łączą sprzęt AR i VR w ramach w jednych technologii. Czekamy na urządzenia, które będą łącznikami między tymi dwoma światami, nad którymi pracuje Apple i inne firmy. Przygotowujemy się na nadchodzący Metaverse.

Polecamy także inne wywiady: