Najlepsze polskie okładki płyt – ranking subiektywny

Okładki płyt to ta część sztuki, która jak ten brzydszy brat nie dostaje tyle uwagi, na ile zasługuje. Na ogół nie podziwiamy i nie rozpatrujemy okładek płyt jako dzieł sztuki. A to błąd. Tracimy przez to możliwość poznania naprawdę wyjątkowych egzemplarzy. Przyglądnijmy się więc najlepszym okładkom płyt polskich autorów. Mamy czym się pochwalić.

TOP 10 polskich okładek albumów

Albumy z najlepszymi okładkami, które stworzyli Polacy, to:

  • Rosa Vertov – Day In Day Out (Wiktor Malinowski)
  • Kacperczyk – Kryzys Wieku Wczesnego (Tomek Kudlak, Karolina Wojtas)
  • Mgła – Age Of Excuse (Zbigniew Bielak)
  • Dawid Podsiadło – Małomiasteczkowy (Bartek Walczuk, Jacek Kołodziejski)
  • Fleshworld – The Essence Has Changed, but the Details Remain – (Łukasz Paluch, Denisse Ariana Pérez, Karolina Pietrzyk)
  • Endy Yden – GTFO! (Michał Pańszczyk, Jędrzej Guzik, THEDREAMS studio, Karolina Wojciechowska)
  • Opał & Gibbs – Połączenia (Dominik Nowakowski)
  • Białas – H8 (Filip Popik, Piotr Pytel)
  • JETLAGZ – Szum (Wojtek Koss, Jurek Gruchot, Full Metal Jacket, Jan Kriwol)
  • AXIII – Adonai (Krzysztof Wroński)

Day In Day Out – Rosa Vertov  (Wiktor Malinowski)

Okładka autorstwa Wiktora Malinowskiego to majstersztyk i prawdziwe dzieło sztuki. Inspiracją do tej fotografii był film Virgin Suicides. Efekt duszy opuszczającej ciało jest oszałamiający. Mrocznie cukierkowy i nostalgiczny nastrój zdjęcia dobrze oddają nastrój płyty. Senność i nostalgia to słowa chyba najtrafniej oddające to, czym ta płyta jest. Senną, nostalgiczną opowieścią.

Okładkę z płytą łączy też psychodela. W tym miejscu spotyka się efekt rozmycia w obrazie i muzyce. Utwory mają tendencję do odpływania od pierwotnego nurtu z pozoru nietrafionymi dźwiękami, przyśpieszonym (czasem jakby przypadkowo pomylonym) tempem i zniekształconym głosem. To jakby przedstawienie tych rozmytych twarzy z obrazu, które odklejają się od swoich oryginałów, które, śpiąc spokojnie, grają melodyjną, senną muzykę. Jeżeli to nie nadinterpretacja i właśnie to Malinowski miał na myśli (bo w ocenie sztuki zawsze jest odpowiedni klucz) to lepszej okładki zaprojektować nie mógł.

Ciekawostka. Okładka płyty Day In Day Out to nie fotomontaż. To zdjęcie wykonane przy pomocy długiego naświetlenia i błysku lampy. Na jednym otwarciu migawki.

Autor okładki: Wiktor Malinowski

Kryzys Wieku Wczesnego – Kacperczyk (Tomek Kudlak, Karolina Wojtas)

Przewrotność to chyba drugie imię tego albumu. Wskazuje na to okładka, tytuł, muzyka, jak i sama treść piosenek. Chciałbym być prawdziwy, a ciągle udaje to linijka z refrenu utworu Nie wiem, co jest dobre, a co złe. Wydawać się może, że spora część młodych ludzi zgodzi się z takim stwierdzeniem. Bracia Kacperczyk trafili ze swoim albumem w dychę, tak samo jak Kudlak i Wojtas ze swoją okładką.

Wariacja na temat kryzysu wieku wczesnego, to coraz popularniejszy temat. Mata wyszedł ze swoją Patointeligencją, bracia Kacperczyk z tytułowym albumem, a Jan-rapowanie chociażby z Układanką. Temat nośny i całe szczęście coraz głębiej poruszany, bo kryzys wieku średniego to nie jedyny kryzys w życiu człowieka związany z jego wiekiem.

Bardzo dobrze oddali to autorzy grafiki, którzy przewrotnie zmieszali ze sobą wszystko, czym młodość jest, powinna być i czym nie powinna być, a jednak jest. Kolorowe serpentyny (lub coś co je przypomina) i maskotki, które powinny kojarzyć się z dziecięcą radością dają efekt nieprzekonanej radości. Niby jakaś jest, ale dlaczego się źle kojarzy? Na dobicie, a raczej potwierdzenie nieprzekonania, na całości namalowany jest logotyp smutnej buźki, który podobno był efektem zatrucia pokarmowego grafików. Tak czy owak, efekt jest ponury zabawny.

Autorzy okładki: Tomek Kudlak, Karolina Wojtas

Age Of Excuse – Mgła (Zbigniew Bielak)

Pełen detali, brzydoty i zagadkowości obraz Zbigniewa Bielaka zasługuje na specjalną uwagę. Trudno zdefiniować co dokładnie przedstawia (czekam na Wasze pomysły w komentarzach), bo znajdziemy tutaj popłoch, strach, panikę, zdziwienie i obojętność szczegółowo malującą się na twarzach ludzi, zdaje się, chwilę przed śmiercią. Bo tuż nad nimi na koniu znajduje się jeździec, który zamaszystym ruchem miecza rozpocznie makabrę. Jedną ręką zasłania sobie oczy, więc trafieni są wybierani losowo. Drugą ręką trzyma miecz, który z obu stron ma ostrze. Czy oznacza to, że zgodnie z przysłowiem każdy kij ma dwa końce, samego jeźdźca też ten miecz dosięgnie? Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie, więc coś takiego w głowie autora mogło się pojawić. Pamiętajmy, że w interpretacji sztuki zawsze jest jakiś określony klucz, więc albo się mylimy, albo nie.

Mgła to popularny, polski black metalowy zespół, a Bielak ma na swoim koncie okładki nie tylko dla nich, ale też dla Behemotha, czy innego zespołu black metalowego – Ion. Prawdopodobnie muzycy i artysta doskonale się rozumieli. Z tej fuzji wyszło piękne dzieło sztuki.

okładka płyty mgła
Autor okładki: Zbigniew Bielak

Dawid Podsiadło – Małomiasteczkowy (Bartek Walczuk, Jacek Kołodziejski)

Ta popieranie skomplikowana okładka urzeka swoją prostotą. Jej banalność staje się nie tylko pomysłem na siebie, który zagwarantował tej okładce miejsce na tej liście, ale w zasadzie definiuje całą płytę. Prostota, niekomplikowanie tego, co wystarczająco jest trudne i próba spojrzenia na świat łaskawym okiem.

Odwrócony tyłem Podsiadło wpisuje się w nurt okładek i plakatów artystów, których twarze nie są widoczne. Często postaci stoją tyłem właśnie, bokiem, lub ich twarze są po prostu niewidoczne, przez cień lub efekt rozmazania. Ma to zwrócić uwagę odbiorcy nie na artystę, ale na to, co ten ma do zaoferowania. Tutaj, jak sam Podsiadło mówi, mamy trzeci (3.) album zatytułowany małomiasteczkowy i zawiera 10 piosenek, które napisałem sam i zaśpiewałem po polsku*.

Pytanie, które jednak pozostaje po obejrzeniu okładki, brzmi: czy Podsiadło uśmiecha się pod nosem? Raz wydaje mi się, że jest uśmiechnięty, raz, że po prostu taki ma wyraz twarzy. Tak czy inaczej, okładka przez swoją prostotę i pomysł na siebie zyskuje miejsce pośród najlepszych okładek stworzonych przez polskich artystów.

Okładka płyty Małomiasteczkowy
Autorzy okładki: Bartek Walczuk, Jacek Kołodziejski

The Essence Has Changed, but the Details Remain – Fleshworld (Łukasz Paluch, Denisse Ariana Pérez, Karolina Pietrzyk)

Nie jest to Shakira ze swoim Waka Waka, ani USA For Africa We Are The World. Otóż to Fleshworld – krakowski zespół death black metalowy. A okładka albumu to fragment zdjęcia Denissy Pérez z cyklu Water and Boys. Zdjęcia z tego cyklu pochodzą z Senegalu i mają zwrócić uwagę na wnętrza ludzkie, bo w wodzie nawet najtwardsze maski pękają. Jaki ma to związek z muzyką Polaków? Niewielki. I to w zasadzie jest tutaj najciekawsze.

Okładka może przedstawiać minę czyjejś matki po wysłuchaniu minuty tego albumu… ale odchodząc od żartów ma to wbrew pozorom głęboki przekaz. Pewien niedopowiedziany smutek i ulga, jakie biją od tego zdjęcia współgrają z płytą. Tam też jest smutno, bywa beznadziejnie, a czasem jakby spokojnie, jakby nieprzyjemności miały się już skończyć i teraz wystarczy się z tego obmyć. Czy coś takiego przyświecało chłopakom z Fleshworld przy wybieraniu zdjęcia?

Okładka ta jest ewenementem na skalę światową. To nie kolejna czarnobiała grafika przedstawiająca zło, rzeź, brutalność, szatana i ciała obdarte ze skóry. To ból i smutek zatopione w beżowej wodzie. To ulga związana z posiadaniem czegoś, co jest trudnodostępne i smutek, bo jest tego tak niewiele.

Okładka płyty Fleshworld
Autorzy okładki: Łukasz Paluch, Denisse Ariana Pérez, Karolina Pietrzyk

Endy Yden – GTFO! (Michał Pańszczyk, Jędrzej Guzik, THEDREAMS studio, Karolina Wojciechowska)

Elektroniczna muzyka Andrzeja Strzemżalskiego (Endy Yden) ma świetną reklamę. Widok walącego się budynku na tle parafrazy Windowsowego ekranu śmierci to świetny pomysł na oddanie tego, o czym opowiadają piosenki, a co właściwie dzieje się też poza płytą. Świat ugina się pod ciężarem elektroniki, którą sam stworzył. To jedna z moich ulubionych okładek na tej liście. Spójny przekaz i na okładce i w muzyce daje poczucie jakby Endy zagubił się w tym, co jest wirtualne, a co jest prawdziwe i próbował właściwie zresetować oba światy. Bardzo udany koncept.

Okładka ma pomysł na siebie. Opowiada historię, daje do myślenia, zaprasza do poznania głębszej zawartości. A ta jest całkiem dobra i można ją polecić fanom elektroniki i brzmień eksperymentalnych. Sam Strzemżalski mówi, że jego płyta jest zapisem lęków i uniesień w oczekiwaniu na wielki kataklizm. I ten kataklizm chyba nadszedł, a co gorsza, jak stoi na samej okładce the end user manually generated the crash dump, czyli użytkownik sam wywołał krach.

Okładka płyty GTFO
Autorzy okładki: Michał Pańszczyk, Jędrzej Guzik, THEDREAMS studio, Karolina Wojciechowska

Opał & Gibbs – Połączenia (Dominik Nowakowski)

Dlaczego płyta Połączenia ma jedną z najlepszych okładek płyt i znalazła się na tej liście? Bo opowiada historię, bo nie jest oczywista i jest wielowarstwowa. Nawiązanie do tytułu ma tutaj nieoczywiste znaczenie. Pierwszą interpretacją konceptu może być jej bezpośredni sens, czyli połączenia wykonywane telefonem. Okładka stworzona jest na wzór ekranu smartfona – jest poziom baterii, zasięg, czy włączony Bluetooth. Nawet tracklista zatytułowana jest ostatnie połączenia. To fajny, udany koncept, który wiąże treść albumu z okładką.

Jednak drugim znaczeniem połączenia może być zbliżenie. Płyta nie nosi tytułu zbliżenia, a jednak o nich opowiada. Mówią o tym nie tylko wyciągnięte ręce na okładce, ale też zwrotki raperów.  To płyta o tym, jak smartfony wpłynęły na nasze relacje, jak ze sobą rozmawiamy, jak daleko będąc blisko od siebie jesteśmy. To drugie, mniej oczywiste znaczenie nadaje głębi całości. Okładka słusznie znalazła swoje miejsce wśród najlepszych okładek płyt.

Okłądka albumu połączenia
Autor okładki: Dominik Nowakowski

Białas – H8 (Filip Popik, Piotr Pytel)

Okładka, która wygrała konkurs Cover awArts 2020. To zasłużone zwycięstwo, ponieważ jest to naprawdę fantastyczny przypadek. Jest filmowy, nieoczywisty i opowiada historię. Budzi emocje, rozpala wyobraźnie. Może w bardziej górnolotne stwierdzenia nie trzeba już iść, ale trzeba oddać autorom kunszt i słowo uznania. Niby banał, niby każdy by wymyślił, a jest tutaj uchwycone coś więcej. To sznyt, to szept historii, którą chcemy poznać, bo weszliśmy w sam środek akcji.

Scena jest polska do szpiku kości. Oto dres ucieka w pobliżu blokowiska z miejsca wypadku. To takie oczywiste, prawda? Takie filmowe. Wieje banałem, ale zdjęcie oddaje wiele więcej. Jest tutaj przerażenie, popłoch, może nawet panika. Sfotografowany w dynamicznej pozie uciekinier jest w centrum uwagi, ale otoczenie też mówi za siebie. To jedno z tych miejsc, które kojarzy każdy z nas. Narrację znajdziemy też na płycie, bo przecież okładka to forma reprezentanta zawartości opakowania. Ta okładka robi to bardzo dobrze. To nie tylko najlepsza okładka 2020 roku, ale jedna z najlepszych z polskiego podwórka.

Okładka albumu H8
Autorzy okładki: Filip Popik, Piotr Pytel

JETLAGZ – Szum (Wojtek Koss, Jurek Gruchot, Full Metal Jacket, Jan Kriwol)

Wrażenie odrealnienia gwarantowane. Wygląda jak pełnoprawny fotomontaż lub po prostu grafika stworzona według jakiegoś określonego planu. Ale nie. To zdjęcie Izraelskiej pustyni. I jakby daleko się ten Izrael nie wydawał – jest prawdziwy. I to sfotografowane miejsce również. Technologia starająca się zagarnąć każdy kolejny metr naszej planety to bardzo nośny temat, który jest szeroko eksploatowany, a zarazem wciąż nie jest mainstreamowy. Tutaj co prawda efekt odrealnienia jest celowy, alem łatwiej nam przypuścić fotomontaż niż to, że tak naprawdę może wyglądać kawałek naszej planety.

Minusem tej okładki jest to, że trochę niewłaściwie reklamuje zawartość. Ta sprawia wrażenie, jakby skrywała coś elektronicznego, może ambientowego, ewentualnie bardziej indie-rockowego lub rapowego o temacie odosobnienia. Dostajemy jednak wielotematyczny rap, który nijak ma się do tej pięknej okładki. Lub okładka nijak ma się do muzyki. W każdym razie można się pomylić. Nie zmienia to jednak faktu, że ta okładka jest po prostu fantastyczna.  

Okładka płyty Jetlagz
Autorzy okładki: Wojtek Koss, Jurek Gruchot, Full Metal Jacket, Jan Kriwol

AXIII – Adonai (Krzysztof Wroński)

Pełna detali i spirytualizmu okładka Adonai przykuwa uwagę. To coś więcej niż ładny obrazek. Pomimo tego, że nie stara się opowiadać historii, to niesie ze sobą pewne znaczenie. Adonai, jako określenie boga, lub władcy, pozwala zrozumieć to, co Wroński chciał przekazać. W oryginalnie zaprojektowanej grafice kryje się obraz tego, który tworzy. Po jednej stronie jest noc, po drugiej dzień. Pewnej geometrycznej konstrukcji umykają chmury, przecież je tak trudno określić. Te jednak zamknięte w półokręgu wpisuję się w geometryczny charakter całości.

Estetyka obrazu i jego charakter nawiązują do twórczości AXIII. Płyta jest pełna duchowych tematów, meta-zagadnień i ontologicznych rozważań. Teksty utworów czasem są same w sobie banalne, ale jednak jest w tej muzyce pewna próba konfrontacji racjonalizmu z wiarą. Okładka więc dobrze oddaje to, o czym mówi płyta. Nie wprowadzi w błąd przypadkowego słuchacza.

Okładka płyty Adonai
Autor okładki: Krzysztof Wroński

Najlepsze polskie okładki płyt – podsumowanie

Na naszej liście znalazło się miejsce dla wielu gatunków muzycznych. Nie chodzi tutaj przecież o samą muzykę, ale o to, co ją reprezentuje. A w aplikacjach streamingowych, na półkach sklepowych i tych u naszych znajomych pierwsze, co rzuca się w oczy, to okładka albumu właśnie. Dlatego można ją potraktować jak reklamę, reprezentację zawartości.

Są tutaj ewenementy pokroju zdjęcia do okładki albumu zespołu Fleshworld, która odstaje znacznie od pozostałych okładek albumów metalowych. Jest też miejsce na mistrzostwo fotografii jak zdjęcie Malinowskiego do albumu Day In Day Out, czy zdjęcie doskonałe narracyjnie – okładka albumu H8. Te, jak i cała lista przykładów udowadniają, że okładki płyt to sztuka, której naprawdę nie powinno się bagatelizować. Mniejszy rozmiar nie oznacza mniejszej wartości.

Czym jest dobra okładka (dla) płyty?

Na sklepowych półkach walczy o uwagę. Czym nas przyciąga? Co mówi o płycie?

Przed okładką płyty stoi szereg trudnych zadań. Z jednej strony ma być godnym reprezentantem innej części sztuki. Ma być na tym samym poziomie sztukmistrzowskim i nie może przynosić wstydu zawartości. Z drugiej strony ma być reklamą płyty. Ma krzyczeć wybierz mnie, ma zwracać naszą uwagę. Jak tutaj pogodzić oba te światy? W jaki sposób dostojnie przekrzykiwać innych?

Dobra okładka płyty opowiada historię. Jest początkiem przygody z twórczością, którą skrywa. Musi zadawać jakieś pytania, ale nie może od razu odpowiadać. Idealnie wpisuje się tutaj okładka płyty H8, która jest modelowym przykładem na pozostawienie niedopowiedzenia, wzbudzenie zainteresowania, zachęcenie do odsłuchania płyty. Okładki, które po prostu są ładne, estetyczne i ewentualnie pasują do treści albumu, po prostu giną w zalewie równie ładnych grafik i zdjęć. Dzisiaj to nie wystarczy.

Czy muzyka broni się sama? Tak. Nie. Dzisiaj muzyka nie broni się sama i potrzebuje reklamy. Potrzebuje towarzystwa i pomocy w opowiadaniu historii. Okładka płyty jest jednym z tych elementów, które potrafią przyciągnąć słuchacza. Szkoda marnować taką okazję na umieszczanie na froncie opakowania (również cyfrowego) pustej, ładnej grafiki. Niech ona niesie ze sobą jakieś znaczenie.

A jakie okładki znalazłyby się na Waszej liście? Czekamy na Wasze propozycje w komentarzach.