Najlepsza muzyka filmowa – jej rola w filmie i lista top 10 najlepszych soundtracków w historii kina

Najlepsza muzyka filmowa wymaga powagi i docenienia jej przez adekwatnie wykształconych krytyków sztuki. Cóż, błąd. Krytycy z pewnością odkrywają przed widzami i słuchaczami ścieżkę, którą warto podążać. Jednak niezaprzeczalnie jest tak, że każdy z widzów (tak, słuchaczy również) ma prawo krytykować i oceniać to, z czym obcuje. Dlatego dzisiaj korzystamy z tego prawa i omawiamy najlepszą muzykę filmową.

Krótka historia muzyki filmowej – od kina dźwiękowego (czy niekoniecznie?)

Ah, tak. Zanim przejdziemy do listy najlepszych utworów muzyki filmowej, zatrzymajmy się przy jej historii. Warto poświęcić temu chwilę, bo ta nie jest taka oczywista. Pierwszym pytaniem jest, czy historia muzyki filmowej zaczyna się wraz z kinem dźwiękowym? W zasadzie i tak i nie. Gdyby odpowiedź była jednoznaczna, byłoby zbyt łatwo.

Historia muzyki filmowej nie zaczyna się wraz z narodzinami kina dźwiękowego, ponieważ kino przeddźwiękowe nigdy nie było do końca nieme. Ponadto sceniczne pokazy sztuki znają podkłady muzyczne znacznie dłużej niż samo kino istnieje. Dodatkowo, żeby jeszcze utrudnić sobie rozważania dodajmy, że muzyka filmowa nie powstała wraz z kinem dźwiękowym, bo muzyka filmowa jako taka – jej pojęcie oraz sama sztuka zaistniała później niż kino dźwiękowe.

Jednakże historia muzyki filmowej z pewnego kąta siedzenia (bo jak wiemy, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia) może zaczynać się wraz z kinem dźwiękowym, ponieważ to wtedy narodziła się estetyka obrazu współgrającego z dźwiękiem – muzyką oraz dźwiękami środowiska świata przedstawionego. Dlatego muzyka filmowa zaczęła mieć coraz większe znaczenie z czasem, wraz z rozwojem kina, a ona sama nabierała wagi wraz z kinem dźwiękowym.

projektor filmowy
Projektor filmowy z wczesnych lat XX w.

Narodziny najlepszej muzyki filmowej – historia muzyki w kinie

Historia kina i muzyki temu zjawisku towarzyszącej rozwija się stopniowo. Można wyróżnić kilka punktów zaczepienia, ale nie jest to rozwój, który poddaje się rewolucyjnym technikom. Raczej kunszt kompozytorów pozostaje niezmienny, a ogranicza ich jedynie technologia. Sama implikacja muzyki do filmu. Problemem była również mentalność producentów filmowych, bo ci bronili się rękoma i nogami przed wprowadzeniem dźwięku do kin. Bo przecież, jeżeli kino nieme przynosi dochody, to po co to zmieniać?

Przekonanie o potrzebie dźwięku w filmie jednak rosło, aż w końcu doszło do „trzęsienia ziemi” (jak ujął to Alan Williams – znakomity kompozytor muzyki filmowej) . Tym pojęciem nazwano film Śpiewak jazzbandu (1927), który nie tylko w filmie posiadał, ale opierał się na słowach i muzyce. Od tamtego czasu producenci filmowi zaczęli chętniej korzystać z możliwości dodania udźwiękowienia do filmu. Teraz jednak pozostaje pytanie, które niektórzy zadają sobie do dziś. Po co nam muzyka filmowa?

Rola muzyki filmowej – muzyka w filmie i poza nim

Na początku badań nad muzyką filmową twierdzono, że istnieje ona po to, by zniwelować niepotrzebną ciszę. Tak twierdził np. Kurt London, bardzo słynny niegdyś teoretyk kina. Ułomnością jego punktu widzenia był jednak brak rozważań nad muzyką filmową jako części estetycznej całości. London nie patrzył na dźwięk jako na część artystyczną filmu, ale badał go jak narzędzie techniczne. Nie da się ukryć, że gdyby wyłączyć dźwięk w filmie, byłoby jakoś tak głupio. To prawda, ale muzyka w filmie pełni znacznie bardziej istotną i rozległą rolę.

Muzyka w filmie jako ilustrator wydarzeń

Jedną z najistotniejszych funkcji muzyki filmowej jest emocjonalna ilustracja wydarzeń rozgrywających się na ekranie. Muzyka ma potęgować emocje u widza i budować nastrój. Dźwięki zasadnie dobrane do tego, co się rozgrywa na ekranie, niejako tłumaczą wydarzenia i role bohaterów.

Muzyka w filmie więc (zupełnie jak w grach) tłumaczy widzowi emocjonalny rodzaj sytuacji. Ilustruje meta obraz tego, co się dzieje. Czy sytuacja wymaga powagi, czy jest straszna, a może to jedynie groteska? Dzięki takiemu zabiegowi widz nie poczuje się zagubiony w wydarzeniach, ponieważ prowadzą go zarówno dźwięk, jak i obraz.

Ścieżka dźwiękowa filmu jest więc kolejną warstwą filmu, na której można budować przekaz emocjonalny.

Muzyka filmowa jako komentarz do fabuły

Film to dzieło wielowarstwowe oddziałowujące na wielu płaszczyznach. Nie chodzi tutaj jedynie o to, że obraz swoje, a muzyka swoje. Jest między nimi więź, którą odbiorca dostrzega na płaszczyźnie psychicznej. Estetyka wiąże się tutaj z psychicznym przeżywaniem historii przez widza.

Dźwięki dobrane pod scenę mają dopowiadać to, czego nie widać na ekranie. Podkreślać, lub obalać domysły widza. Czego postać nie ujęła słowami, dopowie muzyka. Komentarzem do fabuły będzie tutaj wyeksponowanie pewnego uczucia, które nie zostało powiedziane wprost.

Warto ująć tutaj muzykę również w postaci rozmów, szeptów i dźwięków świata przedstawionego (skrzypienie drzwi, wiatr za oknem). Dlaczego warto wliczyć te dźwięki do gatunku muzyki filmowi? Dlatego, że nadają one kontekstu muzyce i osadzają ją w realiach filmu. Dlatego przed fantastycznym utworem z Pulp Fiction tak istotny jest dialog w barze brzmiący:

 – I love you pumpkin
 – I Love you honey bunny
– everybody be cool, this is a robbery

Muzyka po tym dialogu wprowadza zupełnie inną narrację do wydarzeń, niemal nie przystaje do tego, co się przed chwilą wydarzyło. Zasadne są pytania ale o co tutaj chodzi? To tak na poważnie? Soundtrack filmowy po tej scenie ma nadać treść filmu. Zdaje się mówić nie, to nie do końca na poważnie. Witaj w Pulp Fiction.

Ciesz się świetną jakością muzyki podczas oglądania filmów


Soundtrack filmowy jako nadawca treści i sensu

Na przykładzie Incepcji (Christopher Nolan) oraz skomponowanej do tego filmu muzyki (Hans Zimmer) można pokazać jak powtarzająca się melodia może wiązać się z treścią fabularną i niejako nadawać jej sensu. A przynajmniej pomagać widzowi w odnalezieniu sensu akcji. Fenomen soundtracku do Incepcji polega nie tylko na kunszcie kompozycji, ale dotyczy też tego, że Zimmer nie widział ani jednej sceny filmu podczas komponowania muzyki. A to oznacza, że posiłkował się jedynie scenariuszem, intuicją oraz komentarzami reżysera.

Przypomnijmy sobie powtarzającą się melodię i towarzyszące jej sceny. Utwór Non, Je Ne Regrette Rien Édith Piaf (jako ciekawostkę wtrąćmy, że Piaf w żadnym  stopniu nie komponowała tego utworu, jedynie go zaśpiewała) pojawiał się w filmie podczas wybudzania ze snu, lub jego części. Był więc on swego rodzaju drogowskazem dla śpiących bohaterów, którzy poprzez ten utwór dowiadywali się, że zbliża się moment wybudzenia. Ale czy tylko bohaterowie filmu? Nie. Dla widza to również był znak pewnego zwrotu fabularnego, lub ważnego wydarzenia. Jeżeli więc widz był zakłopotany, czy to sen, czy rzeczywistość – muzyka przybywała na ratunek.

Z racji tego, że Zimmer nie widział scen, do których komponował muzykę, odnosił się do scenariusza bardzo bezpiecznie. Muzyka z Incepcji nie jest rozbudowana – jest raczej spokojna i melodyjna. Zupełnie jak sen. Zabiegi użyte w tym filmowym soundtracku są proste. Główna myśl bazuje na rozwijaniu jednego motywu w różne strony. Czasem jest spokojnie i elektronicznie – utwory te pasują do scen, w których bohaterowie śnią. Czasem jednak Zimmer decyduje się na wezbranie się w sobie i niejako pobudkę – te utwory pasują de scen akcji. Na tym przykładzie widać, jak muzyka pomaga widzowi zrozumieć sens tego, co ogląda na ekranie.

incepcja muzyka filmowa
Czy kiedyś przestanie się kręcić?

Najlepsza muzyka filmowa – kryteria dobierania

W jednym z wywiadów Hans Zimmer powiedział: „kiedy komponuję, staram się nie powtarzać tego, co widać już na ekranie. Wolę powiedzieć coś nowego”. Dalej mówi o tym, że utwory największych kompozytorów muzyki filmowej „sprawdzają się też osobno, a nie urywają nagle w połowie, bo właśnie wtedy skończyła się scena”. Za kryterium najlepszej muzyki filmowej przyjmiemy więc, jak Hans Zimmer –  muzykę, która buduje więcej, niż można zobaczyć na ekranie. To znaczy, że słuchając jej w oderwaniu od filmu, muzyka ta w dalszym ciągu będzie wzbudzała w nas emocje, przywoływała obrazy (wspomnienia z filmu, lub generowała inne w naszej wyobraźni) i będzie tworzyła spójną całość, a nie urwie się nagle w połowie.

Najlepsza muzyka filmowa – lista top 10 najlepszych utworów z filmów

Kolejność utworów nie ma znaczenia. Warto znać je wszystkie, ponieważ każdy z nich jest niesamowity na swój, oryginalny sposób.

Hans Zimmer – Time (Incepcja)

Incepcja to skomplikowany film, który wymaga od widza uwagi. Zaczyna się od snu i kończy na… no właśnie, na czym kończy się Incepcja? Na śnie, czy jawie? Co prawda, Nolan odpowiedział już na to pytanie, ale my tutaj nie będziemy odpowiadali. Warto jednak tę zagadkę mieć z tyłu głowy słuchając soundtracku, ponieważ świetnie definiuje on a kompozycje Zimmera.

Soundtrack skomponowany do Incepcji jest pełen zagadek. Jest tajemniczy, momentami wstydliwy i niewyraźny. Zimmer doskonale łączy tutaj wątki snu ze scenami na jawie kreując swego rodzaju enigmatyczne brzmienie. Elektronika spotyka się tutaj z orkiestrowym brzmieniem tworząc jakby sen na jawie. A to świetnie wpisuje się w charakter i fabułę filmu.

Time zaczyna się od snu i kończy na śnie. Mówiąc mniej metaforycznie, zaczyna się delikatnymi dźwiękami pianina i na nich się kończy. A co jest pośrodku? W głównej części utworu Zimmer zawarł całą burzę, która odbywa się między jednym snem, a drugim. Jest tutaj głośno, jest poważnie i jest dynamicznie. Napięcie które rośnie przez cały czas trwania utworu prowadzi do punktu wyjścia. Time to kwintesencja Incepcji.

Vangelis – Love Theme (Blade Runner)

Blade Runner to film nieoczywisty, złożony, a w swoim przekazie niejednoznaczny. Łowca Androidów w sposób metaforyczny podejmuje tematykę sci-fi, ukazując świat, w którym raczej mało kto chciałby żyć. Pewnie po części jest to zasługą nurtu noir, w który ten film się wpisuje. Dlatego w swoim ogólnym wydźwięku Blade runner jest przygnębiający, melancholijny, a jednocześnie tak pobudzający wyobraźnię. Muzyka skomponowana przez Vangelisa zapisała się na kartach historii jako jeden z najlepszych soundtracków muzyki filmowej – nie tylko w dorobku tego kompozytora, ale w historii kina w ogóle.

Love Theme stawia mocny nacisk na Love. Jest tutaj romantycznie, spokojnie i bardzo melodyjnie. Utwór ten jest dosyć ambientowy, stworzony do bycia tłem dla obrazu, ale niesie ze sobą na tyle spory ładunek emocjonalny, że pozostawienie go w cieniu byłoby ogromnym błędem. Ten utwór stara się werbalizować to, czego brakuje w świecie Łowcy Androidów – miłości.

Utwór ten jest w pełni elektroniczny. Pomimo tego, że został użyty tutaj dźwięk saksofonu, to można poddać pod wątpliwość fakt nagrania tego utworu na żywo. Jest to raczej wirtualny instrument, który został znakomicie wykorzystany tak, by imitował pierwowzór. Pasuje to do konwencji filmu – coś, co wydaje się żywe, wcale takie nie jest. Okazuje się być sztuczne i elektroniczne, ale czy tak naprawdę chcemy o tym pamiętać?

John Williams & Wiener Philharmoniker – Main Title (Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja)

Utwory skomponowane na potrzeby Gwiezdnych Wojen są nad wyraz obrazowe. Każdy z utworów odzwierciedla to, co dzieje się na ekranie, a ponadto dopowiada coś od siebie. Nie robi tego jednak banalnymi zabiegami. Williams zawsze dba o to, by muzyka przemawiająca za obraz nie była oczywista. Zapewne dlatego utwory przez niego komponowane są skomplikowane i złożone.

Gwiezdne Wojny rzeczywiście wymagają całej palety emocji. Nawet w jednej części sagi zawarte są elementy komedii, dramatu, czasem romansu i kina akcji. Dzieje się więc dużo. Williams tutaj doskonale wpasowuje się we wcześniej przytoczone słowa Zimmera i kończy utwór wtedy, kiedy sam uzna to za stosowne. W jednym utworze jest więc bogactwo doznań, które zmieniają się i przeplatają za sobą tworząc jedną całość.

Motyw przewodni Nowej Nadziei, rzeczywiście epatuje nadzieją. Bywa beztrosko, lekko i przyjemnie. Orkiestrowe brzmienia pędzą do przodu zostawiając za sobą jedynie echo zagranych już dźwięków. W pewnym momencie jednak nadzieja musi ustąpić wątpliwościom, które wyraźnie odbijają się w atmosferze utworu. Koniec końców nadzieja umiera ostatnia, więc i orkiestra decyduje się na powrót do podnoszących na duchu brzmień. Muzyka filmowa byłaby znacznie uboższa bez Williamsa i jego bogatych w wyrazie kompozycji.

Howord Shore – The Shire (Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia)

Przed Shorem stało niełatwe zadanie. Podobnie jak w Gwiezdnych Wojnach, tak i tutaj dzieje się naprawdę dużo. Z pewnością niełatwe jest pogodzenie stylistyki Mordoru z sielankowym miasteczkiem Hobbitów – Shire. Udało się to jednak znakomicie, bo sielanka tryska beztroską… do czasu. Gdzieś jednak czuć zbliżający się koniec spokojnego Shire. Ale jeszcze nie tutaj i nie teraz, zdaje się mówić utwór.

Orkiestrowe nagrania są pełne ogłady i spokoju. Każdy instrument ma swoje miejsce, a żaden dźwięk nie wydaje się niepotrzebny. Utwór nie stara się tutaj podkreślić roli Hobbitów w całej opowieści. Zupełnie jakby to nie był ten moment. Ten właściwy, jakby było jeszcze za wcześnie. Soundtrack jedynie delikatnie podsuwa słuchaczowi myśl, że ta sielanka to nie wszystko co niego czeka.

Howord Shore stworzył muzykę niesamowicie obrazową i adekwatną do wydarzeń widzianych na ekranie. Muzyka stworzona do drużyny pierścienia w oderwaniu od filmu stanowi zupełnie kompletną narrację fabularną, a więc znakomicie radzi sobie bez obrazu. To niezwykłe osiągnięcie, a przy tym dosłownie najlepsza muzyka filmowa.

Nino Rota – The Godfather Waltz (Ojciec Chrzestny)

W życiu czasem dostaje się propozycję nie do odrzucenia. Jedną z nich jest oddanie się, chociaż na chwilę, kompozycji stworzonej do Ojca Chrzestnego. I jak to po takich propozycjach bywa, nikt po nich nie wychodzi taki sam. Czy to za sprawą klimatu muzyki, jej wydźwięku, czy skojarzeń jakie budzi? Nie wiadomo. Ale w jej magię nie trzeba wierzyć, by czuć, że istnieje.

Ten przytłaczający i melancholijny utwór otwiera melodia na trąbkę. To właśnie ta melodia jest tak charakterystyczna dla całej oprawy dźwiękowej filmu. Dopiero po wykonaniu tej melodii do trąbki dołączają kolejne instrumenty. Jest tutaj rytmicznie i melodyjnie, całość zmusza słuchacza do dostojnego przyjęcia tego, co właśnie się dzieje. Melancholia i dostojność to kolejne imiona tego walca.

Nagranie zdaje się znać całą fabułę filmu na wylot i opowiada ją własnymi środkami. Niestety w całości nie ma przebłysku nadziei na to, że zapisane historie ludzi mogą się jeszcze zmienić. Jest za to smutne podsumowanie mafijnego półświatka. Podsumowanie zdaje się ostateczne, bo od ponad trzydziestu lat nikt nie powiedział nic nowego w tym temacie.

Hans Zimmer – Now We Are Free (Gladiator)  

Opowieść o tym, że ktoś musi swoją wolność odzyskać jest niełatwa w swoich założeniach. Może być jednak pełna nadziei i optymizmu. Pomieszanie nadziei i goryczy za czymś utraconym doskonale oddaje charakter utworów skomponowanych przez Zimmera do Gladiatora. Film ten jest opowieścią o niezłomności i sile człowieka, który utracił wszystko, poza swoją nadzieją.

Nadzieja ta przebija się przez cały soundtrack, a szczególnie w tym utworze. Kompozycyjnie blisko stąd do to Time z Incepcji. Zaczyna się spokojnie, jakby odlegle i cicho. Wraz z upływem czasu utwór nabiera jednak mocy, angażując kolejne instrumenty i wokalistów. Wszystko razem zbiera się w sobie dając upust radości, jaką odczuwać może człowiek po odzyskaniu utraconej wolności. Martwić może jedynie to zakończenie, które brzmi zupełnie jak początek…

Zimmer podkreślał wielokrotnie, że nie pracuje sam, a osiągnięcia nie należą się tylko jemu. Nie inaczej jest z muzyką do Gladiatora, ponieważ w tym przypadku Zimmerowi towarzyszyła Lisa Gerrard – utalentowana wokalistka i kompozytorka, członkini zespołu Dead Can Dance. Element najlepszej muzyki filmowej jest więc wynikiem współpracy nie tylko między obrazem i dźwiękiem, ale również między znamienitymi sztukmistrzami.

Hans Zimmer – Drink Up Me Hearties Yo Ho (Piraci z Karaibów: Na Krańcu Świata)

Któż nie lubi tej postaci wykreowanej przez Deppa? Kapitan (raczej samozwańczy) Jack Sparrow to postać uwielbiana na całym świecie. Podobno trudno się z nim pracuje na planie filmowym, ale efekty jego pracy są spektakularne. Ogółem tak powiedzieć można o całej serii Piratów z Karaibów – jest to seria filmów spektakularnych, udanych i wciągających. Lista składowych tego sukcesu jest długa, ale na podium musi znaleźć się ta wspaniała muzyka.

Hans Zimmer po raz kolejny przeszedł sam siebie. O złożoności melodii w tym utworze trudno pisać, ich trzeba posłuchać. Dzieje się tutaj niezwykle dużo, a zważając na to, że utwór trwa cztery i pół minuty przyznać trzeba, że tempo nie zwalnia ani na chwilę. A jednak wszystko się tutaj zmieściło i znalazło swoje miejsce. Bywa tutaj spokojnie i tajemniczo, zupełnie w stylu Hansa Zimmera. Ten utwór zaczyna się niemal drwiąco, dosyć niepozornie. Jednak nie dajmy się temu zwieść. Już kilka sekund po pierwszej minucie ujawnia się cała orkiestra z triumfalnym motywem przewodnim.

Przyznać należy, że muzyka z Piratów z Karaibów to najpiękniejsza i najlepsza muzyka filmowa w pełnej swej krasie. Każde brzmienie ma swój cel, określony charakter i bierze udział w mozaice dźwięków, która w sposób doskonały radzi sobie z obrazem filmowym jak i bez niego. Świetnie podkreśla humorystyczną postać Sparrowa, a przy tym nie lekceważy powagi sytuacji. Wystarczy przymknąć oczy, by zobaczyć scenę akcji, którą kompozytor chciał nam pokazać.

Enio Morricone – The Good, the Bad and the Ugly Main Theme (Dobry, Zły i Brzydki)

Niegdyś niesłychanie popularny nurt spaghetti westernów zmarł śmiercią naturalną, ale pamięć o nim jest żywa do dziś. Na tym nurcie właśnie wyrosło kilka gwiazd kina i mało wspomnieć tutaj o Clincie Eastwoodzie, czy Sergio Leone. Na nurcie tych „gorszych” filmów wyrósł również jeden z najlepszych kompozytorów muzyki filmowej – Enio Morricone

Morricone zajmował się komponowaniem muzyki do filmów, które nie tryskały budżetem, ponadto na ten dział produkcji nie przeznaczano większych kwot. Więc zanim widzowie i słuchacze mogli doświadczyć świetnie brzmiących utworów z np. Nienawistnej Ósemki, to musieli cieszyć się z tego co mieli. A mieli już wtedy bardzo dużo, bo Morricone tworzył muzykę, która weszła do klasyki gatunku. Dzisiaj możemy cieszyć się tymi samymi nagraniami, jedynie cyfrowo zremasterowanymi.

Muzyka z filmu Dobry, Zły i Brzydki pozwala chociaż trochę zanurzyć się w świecie cowboyskiego życia. Jest tutaj nieprzewidywalnie, dynamicznie i głośno. Zupełnie jak na dzikim zachodzie. Główny motyw z omawianego filmu przywodzi na myśl pełną napięcia sytuację, w której stawką jest życie, a pustynne równiny skrywają w sobie niejedno zagrożenie. Temat rozpoczyna się kultową już melodią na flet sopranowy. Akompaniament rytmicznej perkusji (z czego później zasłynie Morricone) doskonale buduje napięcie dla dalszego rozwoju akcji. Oto klasyka najlepszej muzyki filmowej.

John Williams – Hedwig’s Theme (Harry Potter)

Najlepsza muzyka filmowa nie może obejść się bez Harrego Pottera i jego motywu przewodniego. Przygody młodego czarodzieja okraszone zostały szczyptą magii nie tylko w formie wizualnej. Chociaż tej należy oddać wszelkie honory, to o magiczny nastrój produkcji najlepiej dba muzyka właśnie. I to nie byle jaka, bo skomponowana przez Johnego Williamsa, który w naszym zestawieniu już się pojawił.

Orkiestrowe nagranie pełne jest tutaj akcji, przyśpieszeń i delikatnych wyciszeń. Główny temat tworzy magiczną otoczkę Harrego Pottera i zaskakuje z każdym kolejnym dźwiękiem. Czasem wydaje się, że wiadomo dokąd utwór zmierza, ale wtedy ten zmienia kierunek, angażuje więcej instrumentów i zmienia swoją postać. Raz na ścieżkę dźwiękową do filmu o młodym czarodzieju i jego znajomych, raz na pełną niebezpieczeństw przygodę, z której nie każdy miałby szczęście ujść z życiem.

Temat przewodni jest obecny niemal na każdym etapie utworu; zmienia on jednak swoją postać dostosowując się do nastrojów w orkiestrze. Raz tajemniczy, raz triumfalny, daje się usłyszeć w każdym instrumencie. Atutem tej ścieżki dźwiękowej jest utrzymanie uroku i klimatu filmu bez obrazu. Muzykę tę można zrozumieć i odczytać jej intencje nawet jeżeli Harrego Pottera się na ekranie nie widziało. W końcu – jeżeli Williams, to i najlepsza muzyka filmowa. 

Yann Tiersen – La valse d’Amélie (Amelia)

Walc Amelii – tak w polskim tłumaczeniu brzmi nazwa utworu skomponowanego do filmu Amelia. Ten w 2001 roku został wyświetlony w Cannes i od razu uznano go za najciekawsze filmowe wydarzenie konkursu. Film francuskiej produkcji można uznać za co najmniej ekstrawagancki. Podobnie jest z muzyką, która nie jest podobna do niczego, co mieliśmy przyjemność słuchać do tej pory.

Niemal jedno instrumentowy walc (chociaż istnieje jego wersja orkiestrowa) to kwintesencja filmu. Przez to wyrażenie można mówić o muzyce oszczędnej w środkach, minimalistycznej i przy tym bardzo pociągającej. Tak jest właśnie z Amelią (a przynajmniej z filmem o tym tytule) – film nie gra porywającymi scenami akcji ani wartką fabułą. Liczy się natomiast dialog obrazu ze światem. Muzyka gra na zasadach obrazu i to jej jedyny minus.

Niestety w oderwaniu od ekranu muzyka traci na znaczeniu. Nie niesie już ze sobą takiego przekazu, jak powinna. Staje się po prostu piękną, może nawet wzruszającą melodią, ale jedynie melodią. Warto jednak muzyki tej posłuchać, ponieważ może być to zaproszenie do zobaczenia filmu, a nawet jeżeli nie, to warto dopisać sobie do listy przesłuchanych utworów również i ten.

Wyróżnienia – Najlepsza muzyka filmowa poza konkursem

Lista najlepszych tytułów muzyki filmowej, czy nawet kompozytorów nigdy nie może zostać zamknięta. Dział wyróżnień potraktujmy więc jak pewne rozszerzenie tej listy. W tym miejscu też przypominamy, że czekamy na Wasze propozycje w komentarzach. Z czym się nie zgadzacie, a co chcielibyście dodać? Jaka jest najlepsza muzyka filmowa według Was? Dajcie znać.

Michał Lorenc – Kołysanka (Psy)

Jazzowe brzmienia autorstwa Lorenca niejako definiują Psy. Trudno określić czym byłby ten film bez tej poruszającej muzyki. Z każdego dźwięku niemal wyziewa smród tanich papierosów i wątpliwej jakości wódki. Muzyka świetnie komponuje się z obrazem i całkiem dobrze działa bez niego. Niestety tak jak w przypadku Amelii, soundtrack w odosobnieniu traci swoje pierwotne znaczenie i staje się po prostu przygnębiającą jazzową wariacją. Jest to jednak znakomita porcja najlepszej muzyki filmowej na naszym, polskim, podwórku.

Wojciech Kilar –  Grande valce (Trędowata)

Podniosły, dostojny walc skomponowany przez Wojciecha Kilara wszedł do światowego kanonu muzyki filmowej nie tylko w formie odtwórczej, ale i twórczej. Tańczony jest on do dziś i mało kto zdaje sobie sprawę z jego genezy. Trudno tu już mówić o samym połączeniu muzyki z obrazem, ponieważ ta oderwała się od niego już dawno temu. Muzyka ta pomimo upływu lat porywa do dzisiaj i nie zanosi się na to, by coś miało się w tym zakresie zmienić.

Hans Zimmer – No Time for Caution (Interstellar)

Wzruszająca opowieść wymaga wzruszającej muzyki. Zimmer o tym wiedział, więc skomponował muzykę tak obszerną, że słowo wzruszająca nie opisuje jej w żadnym calu. Elektroniczne brzmienia połączone z orkiestrowymi nagraniami uzupełniają się w sposób idealny tworząc harmonijny, efektowny temat. Zimmer waży tutaj każdy dźwięk, budując napięcie, które w punkcie kulminacyjnym oddaje całą skumulowaną energię. Ten utwór to streszczenie akcji do czterech minut. Napięcie rośnie z każdą sekundą; robi się groźnie, nieprzewidywalnie i emocjonalnie.

Bibliografia: 

  • Maria Wilczek-Krupa, Funkcje muzyki w filmie. Teorie praktyków, 2014 
  • Adriana Brenda-Mańkowska i Paweł Jaskulski, Nolan, 2017

Trudno powiedzieć kto jest najlepszym, ale z pewnością jest grupa wybitnych kompozytorów muzyki filmowej. Zaliczają się do niej: 

  • Hans Zimmer 
  • John Williams 
  • Enio Morricone 
  • Nino Rota 
  • Clint Mansell

Filmy z fantastyczną muzyką to m.in: 

  • Piraci z Karaibów 
  • Gladiator 
  • Ojciec Chrzestny 
  • Król Lew 
  • Interstellar 

Po więcej tytułów i opisów zapraszamy do naszego artykułu.