Pisarze, którzy przepowiedzieli przyszłość. Literacka futurologia a współczesne gadżety i technologie

Smartfony, tablety, nawigacje GPS, podróże w kosmos… mało kto wie, że wiele współczesnych urządzeń i technologii zostało przepowiedzianych przed laty przez pisarzy i ich twórczość. W niniejszym wpisie postaramy się wyszczególnić kilka z nich i opowiedzieć nieco o ich literackich pierwowzorach. Spoiler alert: niektóre sięgają nawet XIX wieku.

Co przewidzieli fantaści science fiction?

Pięć lat na filologii polskiej bezceremonialnie dało mi do zrozumienia, że literaturoznawcy traktują science fiction trochę jak disco polo. Niby każdy zna, ale tylko najwięksi entuzjaści potrafią przyznać się do tego na głos, reszta spycha sci-fi do wstydliwego dołu z literaturą popularną. Dołu, który wielu badaczy najchętniej zalałoby betonem, na którym można byłoby ułożyć kolejne pierdylion pozycji reprezentujących szeroko rozumianą beletrystykę.

Tymczasem wiele tworów i utworów fantastycznych jest… fantastycznych; mądrych, zmuszających do refleksji o tym, dokąd zmierzamy jako gatunek i cywilizacja, często też trafnie przepowiadających przyszłość. I właśnie tej ostatniej cesze chciałem poświęcić niniejszy wpis, a przy okazji odpowiedzieć na pytanie, jakie znane nam gadżety i technologie przewidzieli pisarze w swojej twórczości?  

Stanisław Lem i czytnik e-booków

Przykład sztandarowy, więc nie mogło go zabraknąć w tym zestawieniu. Tak zresztą jak samego Stanisława Lema, jednego z najlepszych futurologów wśród pisarzy. W powieści „Powrót z Gwiazd” opisał działanie urządzenia, które przypomina współczesne czytniki e-booków. Oto ów fragment:

„Książki to były kryształki z utrwaloną treścią. Czytać można je było za pomocą optonu. Był nawet podobny do książki, ale o jednej, jedynej stronicy między okładkami. Za dotknięciem pojawiały się na niej kolejne karty tekstu”.

Pierwsze wydanie powieści ukazało się w 1961 roku, natomiast pierwszy czytnik e-booków z ekranem e-ink pojawił się 43 lata po premierze książki Stanisława Lema – w 2004 roku. Czytniki z dotykowymi wyświetlaczami, bo takie sugeruje przywołany fragment, zaczęto produkować i sprzedawać jeszcze później.

Przy okazji: sprawdźcie tekst o tym, jak zmieniły się czytniki Kindle na przestrzeni 8 lat.

Kindle Paperwhite 4 versus Kindle Keyboard

Stanisław Lem i audiobooki

Myśląc o nowoczesnym czytelnictwie, nie sposób pominąć wspominane już e-booki, ale też audiobooki. I tutaj raz jeszcze wypada odwołać się do Stanisława Lema i jego „Powrotu z Gwiazd”:

„Ale optonów mało używano, jak mi powiedział robot-sprzedawca. Publiczność wolała lektony — czytały głośno, można je było nastawiać na dowolny rodzaj głosu, tempo i modulację”.

Optonami Lem nazwał książki w formie, którą dziś znamy jako e-booki. Audiobooki natomiast, a raczej wyobrażenie o nich, w „Powrocie do Gwiazd” określane były mianem lektonów. I choć nie spopularyzowały się w takim kształcie, jak w powyższym fragmencie, taka forma jest dziś możliwa do odtworzenia. Wystarczy syntezator mowy, który przeczyta wskazany przez nas tekst. Już od dawna możemy wybierać wirtualnego lektora spośród męskich i żeńskich głosów, a także ustawiać tempo czytania.

Mimo wszystko większą popularnością cieszą się dziś audiobooki nagrywane przez profesjonalnych lektorów albo takie w formie słuchowisk. Wydaje się też, że pod koncepcję „lektonów” można dziś podciągnąć podcasty.

słuchanie audiobooków

Stanisław Lem i smartfony oraz tablety

W zasadzie cały ten wpis mógłbym poświęcić technologicznym przepowiedniom Stanisława Lema, ale nie martwcie się, inni pisarze również się pojawią. Póki co jednak pozostańmy jeszcze przez chwilę przy twórczości Lema. W powieści „Obłok Magellana” pojawia się opis urządzenia, które funkcjonalnościami przypomina współczesne smartfony lub tablety, choć jest od nich znacznie bardziej zaawansowane.

Urządzenie to było czymś na kształt małego odbiornika, pozwalającego na wyświetlanie dowolnych informacji znajdujących się w trionach – nowoczesnej przechowalni „myśli ludzkiej”, czyli czegoś na kształt dzisiejszego internetu. Triony to:

„(…)kryształki kwarcu, których strukturę cząsteczkową można trwale zmieniać działaniem drgań elektrycznych. Nie większy od ziarnka piasku kryształek mógł zawrzeć w sobie ilość informacji równoważną starożytnej encyklopedii”.

W świecie powieści można było korzystać z wszystkich informacji przechowywanych w trionach za pośrednictwem urządzeń, które umożliwiały:

„(…)każdemu mieszkańcowi Ziemi doraźne korzystanie z dowolnej, byle utrwalonej w jednym z miliardów kryształów informacji, a to dzięki prostemu urządzeniu radiotelewizyjnemu. Posługujemy się nim dziś, nie myśląc wcale o sprawności i potędze tej olbrzymiej, niewidzialnej sieci opasującej glob; czy w swej pracowni australijskiej, czy w obserwatorium księżycowym, czy w samolocie — ileż razy każdy z nas sięgał po kieszonkowy odbiornik wywoławszy centralę Biblioteki Trionów, wymieniał pożądane dzieło, by w ciągu sekundy mieć je już przed sobą na ekranie telewizora. Nikt nie zastanawia się nawet nad tym, że dzięki doskonałości urządzeń z każdego trionu może jednocześnie korzystać dowolnie wielka ilość odbiorców, nie przeszkadzając sobie wzajem w najmniejszej mierze”.

Brzmi znajomo? W tych kilku fragmentach Lem zawarł przepowiednię nie tylko samych smartfonów, ale i sposobu, w jaki dziś z nich korzystamy: stała i swobodna wymiana treści, olbrzymie grono użytkowników korzystających z sieci jednocześnie, możliwość użytkowania smartfonów i tabletów praktycznie w dowolnym miejscu na świecie.

smartfon aparat lato

Isaac Asimov i przenośny kalkulator

W ten oto sposób przechodzimy do innego pisarza, za którym notabene Lem nie przepadał, wypowiadając się o jego dorobku literackim w sposób – lekko mówiąc – daleki od zachwytów. Ale do rzeczy. Dziś koncept przenośnych kalkulatorów na nikim wrażenia raczej nie zrobi. Można wręcz powiedzieć, że urządzenia te zostały zastąpione przez nieporównywalnie potężniejsze smartfony, wraz z całą gamą najróżniejszych aplikacji, rozszerzających w nieskończoność zakres ich funkcjonalności.

W 1951 roku jednak, gdy Isaac Asimov wydawał „Fundację”, inicjującą całą serię powieści, było to nie do pomyślenia. A jednak w „Fundacji” koncept przenośnego kalkulatora się pojawił, mimo że mówimy o czasach, gdzie zajmujące całe pomieszczenia maszyny do liczenia dopiero miały się nastać:

„(…)Seldon wydobył z sakiewki przy pasie kalkulator. Mówiono, że trzyma go nawet pod poduszką, aby w razie potrzeby był pod ręką. Szara, polerowana obudowa nosiła ślady częstego używania. Zwinne palce Seldona, poznaczone już starczymi plamkami, poruszały się szybko po plastikowej powierzchni. Na szarym tle zapłonęły czerwone symbole” (tłum. Andrzej Jankowski).

kalkulator

Juliusz Verne i loty na księżyc

W 1865 roku hiszpańskie wojsko zdjęło wymóg „czystości krwi”, Katowice uzyskały prawa miejskie, a za oceanem Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych przyjęła 13. poprawkę do konstytucji, znoszącą niewolnictwo. W tym samym roku francuski pisarz nazwiskiem Verne przekuł swoje fantazje o lotach na księżyc w powieść zatytułowaną „Z Ziemi na Księżyc”.

Trzeba nadmienić, że były to czasy, gdy człowiek odrywał się od ziemi wyłącznie wtedy, gdy chciał zakończyć swoje życie skokiem z mostu lub miał niepowtarzalną okazję wsiąść do niezwykle trudnego w sterowaniu balonu. Sama powieść została napisana w tonie dość humorystycznym, jednak z perspektywy czasu okazała się „poważnie” prorocza.

Jak podróżowali bohaterowie „Z Ziemi na Księżyc”? Zostali wystrzeleni z olbrzymiej armaty, siedząc w równie olbrzymim pocisku. Co ciekawe, Verne’owi udało się przewidzieć, kto jako pierwszy zdecyduje się na lot na Księżyc, bo kosmonauci z jego powieści startują z Baltimore w Stanach Zjednoczonych.

Choć „Z Ziemi na Księżyc” zawiera wiele błędów merytorycznych, godne podziwu są opisy wyposażenia, jakim dysponują „jego” kosmonauci. Przykład? Oddychają, posługując się specjalnym urządzeniem filtrującym powietrze, sama kapsuła została zbudowana z aluminium, wykorzystywanego po dziś dzień przy projektowaniu statków kosmicznych. Co więcej, kosmodrom z powieści Verne’a ląduje na Atlantyku, tak samo jak statki Apollo.

Na ziszczenie się tej literackiej przepowiedni ludzkość musiała poczekać aż 104 lata. Konkretnie do 20 lipca 1969. Wtedy to bowiem osiągnięty został główny cel misji Apollo 11 – lądowanie na Księżycu.

lądowanie na księżycu

George Orwell i permanentna inwigilacja

Spróbujmy odciąć się na chwilę od warstwy ideologicznej powieści „1984”, od wszelakich teorii spiskowych etc. Skupmy się na samych technikaliach. W książce Orwella bohaterowie praktycznie na każdym kroku mogli być zinwigilowani, podejrzani, podsłuchani, a służyły do tego Partii przede wszystkim nowinki technologiczne.

Teraz spróbujmy odnieść to do rzeczywistości, w której przychodzi nam egzystować. Rzeczywistości, w której zaklejamy kamery laptopów, aby nikt się do nich nie włamał i za ich pośrednictwem nie podglądał tego, co robimy.

Rzeczywistości, w której dane osobowe krążą po sieci jak najgorsze wirusy przenoszone drogą płciową, a system inteligentnych kamer jest w stanie wyłapać poszukiwanego przestępcę w tłumie kilkudziesięciu tysięcy ludzi (ten temat podejmowaliśmy m.in. w jednym z naszych podcastów, w którym miałem przyjemność bycia gościem). W chińskim mieście Shenzhen monitoring przy sygnalizacji świetlnej wysyła SMS-owo pouczenia tym przechodniom, którzy przechodzą na czerwonym świetle, automatycznie rozpoznając ich twarze i dopasowując je do odpowiedniego numeru telefonu.

Dziś podejrzeć i podsłuchać może nas byle smartfon, smartwatch czy telewizor podłączone do sieci. Portale społecznościowe podsłuchują nasze rozmowy, aby podsunąć nam potencjalnie atrakcyjne treści i potencjalnie skuteczne reklamy. Z poziomu komputera możliwe jest przejęcie kontroli nad unoszącym się kilometry nad Ziemią samolotem, o czym nie tak dawno informowało FBI. W kampaniach politycznych podsłuchuje się rywali na wiele rozmaitych sposobów, aby doszukać się kompromitujących informacji na ich temat i w odpowiednim momencie je upublicznić.

Biorąc pod uwagę, jak wielki skok technologiczny zrobiliśmy w ostatnich dziesięcioleciach, chyba nawet sam Orwell nie spodziewał się, że wypracujemy tak wyrafinowane i zaawansowane narzędzia masowej inwigilacji.

George Orwell

Edward Bellamy i karta kredytowa

Nadejście kart kredytowych, które zastąpią gotówkę, pisarz Edward Bellamy przewidział już w 1888 roku. Wtedy to ukazała się jego książka pt. „Looking Backward”, w Polsce znana jako „W roku 2000”. Jest to utopijna wersja świata, oddalonego od czasów życia autora o ponad 100 lat. Wybiegając daleko w przyszłość, Bellamy przepowiedział między innymi to, że gotówkę zastąpią karty, na których gromadzone będą środki pieniężne.

Co ciekawe, w 2016 roku za sprawą umowy między firmami Swatch SA i VISA powstała kolekcja zegarków, których głównym wyróżnikiem była możliwość dokonywania płatności zbliżeniowych. Zegarki zostały nazwane Swatch Bellamy, właśnie na cześć XIX-wiecznego amerykańskiego pisarza.

Philip K. Dick i prywatne loty w kosmos

W głośnej powieści „Czy Androidy śnią o elektrycznych owcach?” Dick przedstawia koncept prywatnych lotów w kosmos, które miały być równie upowszechnione, co podróżowanie samolotami. Co istotne w wizji Dicka, to że obsługą tego typu usług miałyby zająć się prywatne korporacje.

Pierwszy lot w kosmos z „opłaconym biletem” odbył się w 2001 roku, a pierwszym kosmicznym turystą był niejaki Dennis Tito, amerykański milioner, który odwiedził Międzynarodową Stację Kosmiczną i spędził na niej aż siedem dni. Wbrew zapowiedziom futurologów turystyka kosmiczna nie upowszechniła się tak, jak się spodziewano. Nie znaczy to jednak, że tak się nie stanie w niedalekiej przyszłości.

Tutaj wracamy do podjętego tematu prywatnych korporacji. Dziś wystarczy wspomnieć o dwóch największych graczach: należącego do Elona Muska Space X, które jak dotąd wysyła w przestrzeń kosmiczną co najwyżej samochody Tesla, oraz założone przez Richarda Bransona Virgin Galactic, którego celem jest właśnie upowszechnianie lotów w kosmos.

starlink kosmos

Arthur C. Clarke i GPS

Autor „Odysei Kosmicznej” był w czasie II wojny światowej oficerem w jednostce radarowej Royal Air Force. Zdobyte tam doświadczenie i kompetencje stały się fundamentem dla odważnego i przełomowego studium Clarke’a na temat orbity geostacjonarnej i umieszczonych na niej satelitów. W 1945 roku wizja pisarza ukazała się jako artykuł w czasopiśmie Wireless World, od razu stając się przedmiotem burzliwych dysput wśród naukowców.

U części z nich studium Clarke’a wywołało spory entuzjazm, choć sporo było też takich, którzy nie brali go zbyt poważnie. W rzeczywistości 20 lat po głośnej publikacji na orbicie umieszczono pierwszego sztucznego satelitę Ziemi, rosyjskiego Sputnika, który rozpoczął nadawanie sygnałów radiowych z kosmosu.

W 1972 roku rozpoczęły się pierwsze testy systemu GPS. Śmiała wizja byłego oficera jednostki radarowej stała się więc początkiem nawigacji GPS, jaką znamy i z jakiej korzystamy powszechnie dzisiaj.

gps

Jaką technologiczną przyszłość zwiastują współcześni autorzy?

Nie da się ukryć, że we współczesnej futurologii najmodniejszy jest szeroko rozumiany „cyberpunk”. Wraz z nim takie kwestie, jak nieunikniona symbioza człowieka z maszyną czy rozwój sztucznej inteligencji.

Wraz z rozwojem kinematografii i gier wideo literatura przestała być dominującym medium do przewidywania technologicznej przyszłości. Świadczyć może o tym chociażby gargantuiczny hype, jaki wywołuje kwietniowa premiera gry Cyberpunk 2077.

Innym popkulturowym fenomenem, podejmującym tematy futurologiczne, jest chociażby serial Black Mirror, opowiadający o zagrożeniach i konsekwencjach wynikających z powszechnego konsumowania owoców postępu technologicznego.

O tym jednak, jak rzeczywiście będzie wyglądać najbliższa przyszłość, dowiemy się dopiero wówczas, gdy będzie nam dane jej doczekać.