Mimo czarnych chmur zbierających się nad Cyberpunk 2077 i twórcami gry, tytuł już teraz odniósł spory komercyjny sukces. 13 milionów sprzedanych kopii to całkiem okazały wynik, a jak twierdzą przedstawiciele CD Projekt RED liczba ta uwzględnia zwroty dokonane przez niezadowolonych graczy.
Nie było w ostatnich latach gry, na którą gracze czekali z taką niecierpliwością, jak na Cyberpunk 2077. Globalny sukces Wiedźmina 3 i szumny marketing, z jakim CD Projekt RED przystąpiło do promowania swojej nowej superprodukcji, potęgowały oczekiwania wobec tytułu opartego na twórczości Mike’a Pondsmitha, sugerując, że będziemy mieć do czynienia z bezdyskusyjnym arcydziełem.
Kilkukrotnie opóźniana premiera ostatecznie miała miejsce 10 grudnia. Wtedy też osunęła się na CD Projekt RED pierwsza duża lawina krytyki. Gra okazała się przepełniona niezliczoną liczbą błędów, z czego niektóre uniemożliwiały wykonanie poszczególnych questów. Do tego dochodziły olbrzymie problemy z wydajnością, które szczególnie odczuli posiadacze konsol minionej już generacji. Na Xbox One i PS4 Cyberpunk 2077 momentami był wręcz niegrywalny.
Polskie studio szybko rozpoczęło publiczne bicie się w pierś, czego efektem było zaoferowanie konsolowym graczom wsparcia związanego ze zwrotami gry. Wkrótce potem przyszedł bolesny cios ze strony Sony, które zdjęło Cyberpunka z cyfrowego sklepu PlayStation Store. Trudności w zwrotach nie robił też (i nie robi) Microsoft.
Wydawać by się mogło, że problemy wokół Cyberpunka 2077 zaowocują kiepską sprzedażą gry, tym bardziej że wartość akcji CD Projekt RED po 10 grudnia spadła o ponad 30 procent. Tymczasem, jak ujawnił sam deweloper, po dwóch tygodniach od premiery gra sprzedała się w liczbie blisko 13 milionów kopii. Liczba ta obejmuje zarówno kopie fizyczne, jak i cyfrowe, na wszystkich platformach, na które Cyberpunk 2077 był projektowany. W zestawieniu sprzedażowym uwzględniono również zwroty dokonane przez graczy po premierze gry.
Ujawnienie danych związanych ze sprzedażą Cyberpunka 2077 miało stanowić odpowiedź na czarną prasę, z jaką CDP RED musi mierzyć się od momentu premiery gry. Przede wszystkim jednak miało uspokoić inwestorów.
W minioną niedzielę, 20 grudnia, w mediach pojawiła się informacja o wszczęciu dochodzenia przez nowojorską kancelarię prawną w związku ze stratami na giełdzie poniesionymi przez akcjonariuszy CD Projekt RED w USA. Kilka dni wcześniej podobny news przewijał się w sieci w kontekście akcjonariuszy z Polski. Największym zarzutem wobec polskiej spółki jest przekazywanie akcjonariuszom błędnych informacji dotyczących gry Cyberpunk 2077.
Już w momencie premiery gry dostępny był patch naprawiający część problemów. Od tego czasu, a minęły już niemal dwa tygodnie, pojawiły się dwie duże łatki (1.04 i 1.05). Niektóre bugi i niedoróbki zostały naprawione, jednak obecny stan gry sugeruje, że pracy przed deweloperem jest jeszcze całkiem sporo, zanim gra osiągnie technologiczny poziom, jakiego byśmy sobie życzyli.
Pytanie tylko, czy wszystkim graczom będzie chciało się na to czekać? Sam mam już główny wątek fabularny za sobą. Z mniejszymi lub większymi problemami udało mi się go ukończyć i raczej nie będę wracać do gry tylko po to, by zweryfikować, czy przechodnie dalej pojawiają się i znikają, a ciała przeciwników po śmierci robią dziwne rzeczy.
Zapewne do Night City wrócę dopiero wtedy, gdy pojawią się porty dedykowane nowym konsolom. Terminu tego wydarzenia wciąż nie ma, choć nie ma wątpliwości, że będzie to (bo być musi) rok 2021.