Gry stare, ale ciągle jare [#10] – Worms Armageddon

Tym razem cofam się jeszcze dalej w przeszłość, bo aż do 1999 roku. Betonowe osły, dywanowe (dosłownie) naloty i bananowe granaty kasetowe. Do tego zawadiackie dżdżownice, nagrobki i najbardziej mordercza ze wszystkich broni – paluch. To może być tylko jedna gra, czyli Worms Armageddon.

Historia gry Worms Armageddon

Początkowo Worms Armageddon było tworzone jako rozszerzenie do poprzedniej gry studia Team 17, czyli Worms 2. Z czasem twórcy doszli do wniosku, że dodatek rozrósł się do rozmiarów pełnoprawnej produkcji i właśnie w takiej postaci powinien zostać wydany. W pierwszej wersji nowy tytuł miał zostać nazwany Wormageddon, twórcy bali się jednak zbytniego podobieństwa do niezwykle brutalnej i niecenzuralnej gry Carmageddon, stąd wyszedł pomysł nazwania nowej odsłony Worms Armageddon.

Główną nowością w porównaniu z poprzednią częścią miał być tryb rozgrywki sieciowej, opartej na specjalnie przygotowanych serwerach sieci WormNet. Pierwsze prezentacje gry, które odbyły się w 1998 roku, rozbudziły entuzjazm graczy. Co więcej, sami twórcy potwierdzali, że mają w zanadrzu jeszcze mnóstwo świeżych pomysłów, które chcą wpleść do swojej produkcji. Aby nie odkładać premiery gry na zbyt odległy termin, Team 17 postanowiło zostawić część nowości na kolejną część serii, później nazwaną World Party.

Z tą decyzją nie zgadzał się główny projektant gry, Andy Davidson, według którego Worms Armageddon miało być absolutnie ostatnią grą z serii. Nie podobało mu się podejście reszty studia, które chciało rozwijać markę i według niego „odcinać kupony od sukcesu Wormsów”. Tym samym po premierze Armageddonu w maju 1999 roku Andy rozstał się ostatecznie ze studiem.

Fabuła gry Worms Armageddon. O co w niej chodzi?

Nie ma co owijać w bawełnę, w Worms Armageddon nie posiada żadnej fabuły. Chyba że walkę o przetrwanie dziesiątek robaków na fantazyjnych mapach otoczonych wodą można nazwać tłem fabularnym.

W Wormsach zawsze liczyło się zupełnie co innego, czyli czysty gameplay. Nie inaczej jest w Worms Armageddon. Sama gra podzielona jest w zasadzie na 3 tryby: kampanię dla pojedynczego gracza, multiplayer lokalny i multiplayer sieciowy. Singleplayer składa się z szeregu niepowiązanych ze sobą coraz trudniejszych misji. W nich gracz musi wykonać konkretne zadania, przykładowo pokonać wrogiego robala mając do dyspozycji tylko pistolet, w krótkim czasie dostać się do jakiegoś punktu na mapie czy przetrwać kilka minut.

Worms Armageddon to typowa gra ze starej szkoły, nie daje więc żadnej taryfy ulgowej. Późniejsze etapy kampanii singleplayerowej są wręcz brutalnie trudne, uczą jednak wielu dobrych zachowań, które przydadzą się w grze z innymi graczami.

Bo właśnie na grze z innymi graczami, niezależnie czy przez internet, czy lokalnie, ta część serii się skupia. Tryb sieciowy pozwalał na dostosowanie wielu różnych parametrów, od długości meczu po ilość dostępnej na start broni. Dodając do tego generator map i szeroki wybór najróżniejszych zamkniętych oraz otwartych poziomów prawie nie ma możliwości, aby powtórzyły się dwa identyczne mecze. Za każdym razem może zadziać się coś zupełnie innego. A to  wiatr zawieje w złą stronę i zastrzeli się swojego robala z bazooki, a to spadnie skrzynka z latającą owcą, którą przejmie przeciwnik.

Wymagania sprzętowe – Worms Armageddon

Aktualne wymagania sprzętowe gry Worms Armageddon, które są podane na różnych stronach i platformach do gier, zawierają takie pozycje, jak procesor Core 2 Duo czy 2 GB pamięci RAM. Możliwe, że jest to spowodowane wymaganiami nowszych systemów operacyjnych, jednak nie ma co się oszukiwać. Ta gra działała płynnie na średniej klasy sprzęcie sprzed ponad 20 lat, bez problemu odpalała się również na konsoli PlayStation 1, Dreamcast czy Nintendo 64. Dlatego też dzisiaj powinna zadziałać nawet na zegarku albo mikrofalówce.

  • OS: Windows XP / Vista / 7 / 8 / 10
  • Procesor: Intel Core 2 Duo, AMD 64×2 albo lepsze
  • Karta graficzna: Nvidia GeForce 8600GT (256MB), AMD/ATI Radeon HD3650 256MB, Intel HD3000 albo lepsze
  • Pamięć RAM: 2 GB
  • Dysk Twardy: 2 GB

Czy Worms Armageddon to wciąż dobra gra?

Worms Armageddon to tytuł, który w ogóle się nie zestarzał. Dzięki bardzo charakterystycznej grafice 2D stał się nawet na powrót kultowy i świetnie wpasowuje się w dzisiejsze trendy tworzenia produkcji na wzór gier z dawnych lat. To jednak nie wszystko, bo równie świetny jest sam gameplay. Możliwość brutalnego i chamskiego wyeliminowania robali swojego kolegi jest dzisiaj tak samo satysfakcjonujące, co 20 lat temu. Z tą różnicą, że teraz rozgrywając partyjkę w Wormsy pijemy nieco mocniejsze trunki, niż czarne Frugo.

Niemal każdy z moich znajomych jest w stanie przytoczyć chociaż jeden tekst wypowiadany przez robale w języku polskim. Nie ma chyba nic bardziej dobitnego, jak komentarz „Co robisz?!” członka własnej drużyny, gdy przypadkowo utopiło się swojego robala.  Ogólnie polska wersja językowa gry stoi na bardzo wysokim poziomie, tak samo jak ścieżka dźwiękowa, skomponowana przez Bjørna Lynne.

To, że gra Worms Armageddon wciąż żyje i ma się świetnie dobitnie pokazuje ostatnia, całkiem spora aktualizacja, wprowadzająca wiele nowości. Dodanie nowych mechanik do gry nie jest oczywiście niczym odkrywczym. Co innego, gdy taki update pojawia się do 21-letniej produkcji. Tak, ostatnia spora aktualizacja Wormsów miała miejsce w lipcu tego roku. 

Właśnie teraz drugie życie przeżywają nowe i stare typowo „imprezowe” gry. Na ich czele są właśnie tytułowe robale, których zabawna stylistyka, zwariowane bronie i satysfakcjonująco-irytujące mechaniki perfekcyjnie nadają się na domówki ze znajomymi. W Wormsach wybitnie silnie działa syndrom „jeszcze jednej tury/meczu”, szczególnie gdy przegrany chce się odegrać. A że gra ma ponad dwie dekany na karku? Nikogo to nie obchodzi jeżeli wciąż daje ogromne pokłady radości. I właśnie dlatego jest to niebywale jara gra!

„Tak bywa!”

Gry stare, ale ciągle jare – czyli odkurzanie wirtualnej półki

W serii tekstów „Gry stare, ale ciągle jare” autor stara się przywrócić do świadomości graczy tytuły, które lata swojej świetności mają już za sobą. Osobom niezaznajomionym z danym tytułem przedstawia jego historię, jak wygląda rozgrywka i dlaczego w ogóle warto teraz po niego sięgnąć. Fanów gry natomiast utwierdzi w przekonaniu, że ich miłość do niej pomimo wad jest jak najbardziej uzasadniona i że dobrze co jakiś czas o niej wracać.

Zobacz też inne wpisy z serii Gry stare, ale ciągle jare