Gry stare, ale ciągle jare [#1] – Crysis

„Cooo?! Crysis starą grą? Czyś ty zwariował? Przecież ma taką dobrą grafikę!” – mógłby ktoś zakrzyknąć. I miałby rację. Crysis wygląda przepięknie jak na 13-letnią grę. Tak, premiera pierwszej części tej serii miała miejsce w 2007 roku, i na dodatek całkowicie odmieniła pojęcie pecetowego grania. Czy po tylu latach gra o wskakiwaniu w nanoskafander i walce z kosmitami wciąż jest warta uwagi?

Historia gry Crysis

Niemieckie studio deweloperskie Crytek zostało założone w 1999 roku przez trzech braci tureckiego pochodzenia. Od początku swojego istnienia twórcy skupiali się na stworzeniu bardzo zaawansowanego silnika graficznego. Wynikami ich pracy zainteresowała się sama NVIDIA, która w 1999 roku nawiązała ze spółką współpracę. Na życzenie „zielonych” twórcy przygotowali demo technologiczne działające na kartach graficznych Geforce.

Crytek logo dewelopera

W następnym roku, czyli 2000 dzięki wsparciu wydawcy Ubisoft deweloperzy zaczęli przekształcać projekt dema technologicznego w pełnoprawną grę. I tak w 2004 odbyła się premiera pierwszego dużego tytułu, nazwanego Far Cry. Gra onieśmielała rozległymi lokacjami, piękną grafiką i całkiem zaawansowanym silnikiem fizycznym. Studio Crytek miało jednak dopiero pokazać swój potencjał.

Sreenshot z gry Far Cry plaża

Po premierze Far Cry’a stworzonego na podstawie ich autorskiego silnika graficznego CryEngine deweloperzy otrzymali propozycje współpracy z Electronic Arts. Dzięki nowym funduszom i zabezpieczeniu pod względem wsparcia wydawniczego Crytek mogło spokojnie rozwinąć skrzydła. I tak już w 2007 roku na światło dzienne przyszło nowe dziecko niemieckiego dewelopera, zaprojektowane na bazie niebywale zaawansowanego jak na tamte czasy silnika graficznego CryEngine 2. Mowa oczywiście o grze Crysis.

Crysis logo gry

Fabuła gry Crysis. O co w niej chodzi?

Jako członek specjalnego oddziału Delta Force gracz wciela się w postać Jake’a Dunna o pseudonimie Nomad. Ekipa Nomada zostaje wysłana na fikcyjną wyspę Lingshan, leżącą na Morzu Południowochińskim. Na niej amerykańscy archeolodzy natrafili na zamrożone statki obcych, które przyleciały na ziemię niemal 6 milionów lat temu. Nomad zmuszony jest walczyć nie tylko ze stacjonującymi tam siłami wojsk północnokoreańskich ale także ze wspomnianymi ufoludkami. Chociaż to określenie jest bardzo krzywdzące, gdyż w grze obcy potrafią być naprawdę przerażający.

Sreenshot z gry Crysis strzelanie z rakietnicy do helikoptera

Aby urozmaicić rozgrywkę twórcy oddali w ręce gracza nanoskafander. Posiada on szereg ulepszeń, takich jak szczegółowy interfejs wyświetlany w formie ekranu wbudowanego w hełmie czy dodatkowe opcje wzmocnienia postaci. Możliwość włączenia chwilowej niewidzialności czy super siła znacznie poszerzały wachlarz możliwych taktyk w trakcie gry. Fajną opcją były także dodatki do broni. Dołączana luneta czy zakładany tłumik na karabin wspaniale sprawdzały się w boju.

Wymagania sprzętowe – Crysis

Wymagania sprzętowe Crysisa przez wiele lat były obiektem drwin i kontrowersji. Nic dziwnego, pomimo niesamowitych efektów graficznych i bardzo rozwiniętej fizyki gra miała wręcz absurdalne wymagania sprzętowe. Chociaż na dzisiejsze standardy nie robią one już takiego wrażenia, w 2007 roku nie było właściwie komputera zdolnego uciągnąć Crysisa w maksymalnych detalach i przy zachowaniu płynnej rozgrywki.

Can it run crysis meme

Wystarczy spojrzeć na zalecane wymagania sprzętowe i flagowe karty graficzne w trybie SLI. Cena Geforce GTX 280 w dniu premiery oscylowała na poziomie około 2500 zł, więc zaopatrzenie się w dwa takie układy sięgało 5000 zł. A przecież W tamtym okresie komputer do grania kosztujący około 3000 zł uznawany był za bardzo wydajną jednostkę. Do dzisiaj tytuł ten jest z tego powodu uważany za prawdziwy sprawdzian wydajności pecetów, przez co przyjęło się słynne powiedzenie „Can it run Crysis?”.

  • Dla rozdzielczości 1920×1080 lub wyższej
  • Procesor Intel Quad Core 2 Extreme QX9775 lub lepszy
  • 8 GB RAM dla Windows Vista 64-bity
  • 7 GB wolnego miejsca na dysku twardym
  • Karta graficzna obsługująca shadery w wersji 4 oraz DirectX 10 mająca 1024 megabajtów pamięci GeForce 9800 GX2/GeForce Gtx280 (zalecane SLI GeForce 9800 GX2/3 Way SLI Geforce GTX 280)
 
Dużo radości sprawiała również graczom zabawa z całkiem rozbudowanym edytorem poziomów, dostępnym od momentu premiery gry. W większości przypadków służył on raczej do wyciskania z silnika CryEngine 2 siódmych potów, gdzie gracze tworzyli wybuchy atomowe, stawiali na sobie kilkadziesiąt niszczących się budynków czy nawet generowali tornado z wybuchających beczek.

Czy Crysis to wciąż dobra gra?

No właśnie, to jest dobre pytanie. Przez wielu Crysis zapamiętany został jako jedynie test wydajności komputerów. W rzeczywistości jednak był to bardzo kompetentny shooter z mnóstwem ciekawych rozwiązań. Mnie szczególnie ujęła fizyka i destrukcja otoczenia, gdzie po włączeniu trybu super siły możliwe było rozwalanie w drobny mak chatek przy pomocy gołych pięści.

Sreenshot z gry Crysis pokaz możliwości graficznych

Z ciekawości postanowiłem odświeżyć sobie ten tytuł. Po ustawieniu wszystkich opcji graficznych na ultra i odpaleniu gry nie zawiodłem się. Nawet porównując Crysisa do współczesnych topowych przedstawicieli strzelanek, jak Call of Duty Modern Warfare 2019, Battlefield 5 czy Metro Exodus gra wygląda dobrze. Brakuje jej co prawda lepszego oświetlenia, a modele otoczenia w niektórych miejscach wyglądają bardziej kanciaście niż je zapamiętałem. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że pod względem graficznym Crysis potrafi zawstydzić nawet nowe produkcje.

A co z samą rozgrywką? Tu chyba najbardziej czuć ząb czasu. Nieco drewniane animacje i niezbyt responsywne strzelanie potrafi być lekko irytujące. Nie jest jednak źle i z powodzeniem udało mi się przejść cały tytuł w nieco ponad 10 godzin, nawet będąc przyzwyczajonym do współczesnych FPS’ów. Wiem, że grę można spokojnie przejść w mniej, niż 6 godzin, ale przyznać muszę, że większość czasu spędziłem nad zabawą z otoczeniem.

Co zrozumiałe po tylu latach od premiery tryb sieciowy i jego serwery wieją pustkami. Kultowe gry po długim czasie potrafią wciąż przyciągać rzesze zagorzałych fanów, skupiając ich na dedykowanych serwerach. Crysis miał jednak do bólu oklepane tryby sieciowe i niezbyt dobrze zbalansowane mapy, przez co w krótkim czasie od premiery gracze przeskoczyli na inne, lepiej rokujące gry z bardziej rozbudowanymi multiplayerami.

A jednak pomimo swoich wad uważam, że Crysis to wciąż jara gra. Dlaczego? Między innymi dlatego, że sentyment ogrywania jej na pierwszym mocnym pececie u kolegi te 13 lat temu nie został tak brutalnie zniszczony przez rzeczywistość, jak to miało miejsce przy podobnych tytułach, które kiedyś mnie oczarowały. Głównie jednak to zwyczajnie wciąż dobra gra dająca wiele frajdy i emocji. Warstwa audiowizualna cieszy oczy i uszy (sławetne „CLOAK ENGAGED” wymawiane przez kombinezon), a fabuła mimo sztampy nawet przyciąga i potrafi ciekawić aż do końca kampanii. 

Jeżeli natomiast masz ochotę wskoczyć w nanoskafander i powalczyć z obcymi, to radzę się jeszcze trochę wstrzymać. Niedawno została zaprezentowana zremasterowana wersja tego klasyka a jej premiera przewidziana jest na lato tego roku. Myślę, że warto poczekać, gdyż odświeżona edycja może naprawić wszelkie błędy oryginału i ulepszyć nieco skostniałą mechanikę. Jeżeli jednak nie chcesz czekać, masz ochotę zapoznać się z tytułem, który wiele lat temu zawładną sercami graczy PC GAMING MASTER RACE, to gra jest wciąż dostępna do kupienia w oficjalnym sklepie EA Origin.

Gry stare, ale ciągle jare – czyli odkurzanie wirtualnej półki

W serii tekstów „Gry stare, ale ciągle jare” autor stara się przywrócić do świadomości graczy tytuły, które lata swojej świetności mają już za sobą. Osobom niezaznajomionym z danym tytułem przedstawia jego historię, jak wygląda rozgrywka i dlaczego w ogóle warto teraz po niego sięgnąć. Fanów gry natomiast utwierdzi w przekonaniu, że ich miłość do niej pomimo wad jest jak najbardziej uzasadniona i że dobrze co jakiś czas o niej wracać.

Zobacz też inne wpisy z serii Gry stare, ale ciągle jare