Niestety, pierwsze, nie najlepsze wrażenie utrzymało się także po 20-minutowym pokazie gameplayu z Dragon Age: The Veilguard. Filmowy zwiastun nakierował na stylistykę i grafika rzeczywiście stylizowana jest na kreskówkę, choć nie w tak nachalnym stopniu jak w np. Fortnite. Plus taki, że chociaż nie będzie ona się tak starzeć…
Gameplay też niczego nie ratuje. Prezentuje się on po prostu marnie: walce (naj)bliżej do generalnie nielubianego Dragon Age’a 2, z jeszcze większym naciskiem na starciem rodem z gier akcji albo ostatnich Final Fantasy. Okno dialogowe przypomina ostatnie odsłony serii i Mass Effecta, a wątek przedstawiony na materiale wideo sprawił, że nie dałem rady go dokończyć (ziewałem z nudów).
Jeśli liczyłeś na rozgrywkę bliższą oryginalnemu Dragon Age’owi albo Baldur’s Gate 3, to srodze się zawiedziesz. Obawiam się, że Veilguard może być ostatnią grą BioWare’u… I nawet nie będę płakać z tego powodu. Z dawnych mistrzów gatunku RPG nie zostało NIC, absolutnie NIC.
Dragon Age: The Veilguard stawia wyłącznie na kampanię fabularną
Twórcy ostatnio potwierdzili, że Dragon Age 4 ma skupiać się wyłącznie na kampanii fabularnej i nie ma mieć żadnych elementów gry sieciowej. Te słowa wcale nie uspokajają po tym, jak prezentowała się poprzednia część, Inkwizycja. Wyglądała ona w końcu na grę MMO z rozgrywką przerobioną w ostatniej chwili pod pojedynczego gracza.
Myślałem, że po Inkwizycji gorzej nie będzie, ale obawiam się, że The Veilguard może być jeszcze gorsze.
No dokładnie, zgadzam się. Z tego gameplayu widzę następujące rzeczy: styl walki – Fable/Final Fantasy; stylistyka – Fortnite; klimat – nie wiem, ale nie jest to dotychczasowa atmosfera poprzednich części serii. Gra wygląda fatalnie – postacie wyglądają kreskówkowo; demony wyglądają dziecinnie. Żenada.
Niby człowiek wiedzioł, ale jednak się trochę łudził…
Co by nie powiedzieć o Inkwizycji, to chociaż klimat dobry miała. Tutaj też kompletnie tego nie czuję. Oczywiście to tylko drobny wycinek gry, ale ostatnie dokonania BioWare’u nie nastawiają do gry optymistycznie. 🙂
BioWare strasznie eksperymentuje w tej serii. Do tej pory jedyną naprawdę udaną odsłoną była część pierwsza. Miała najlepszą atmosferę, najlepszy system walki, najlepszych towarzyszy. Ale powrotu do tej formy w przypadku BioWare’u już niestety nie ujrzymy. Obawiam się, że nowego Mass Effecta możemy też nie ujrzeć, a przynajmniej nie w ich wydaniu (po Andromedzie to nawet nie czekam). 😉