Czy hulajnogi elektryczne są niebezpieczne?

Będąc fanem i zarazem gorącym orędownikiem hulajnóg elektrycznych, postanowiłem zmierzyć się z tematem zagrożeń, jakie niosą hulajnogi elektryczne. Co rusz widzę w sieci nowy artykuł, z którego jasno wynika, że doszło do groźnego wypadku z udziałem e-hulajnogi. Jednocześnie lekarze alarmują o licznych, ciężkich przypadkach, spowodowanych jazdą tym pojazdem. Dlaczego tak się dzieje? Czy e-hulajnogi faktycznie są takim zagrożeniem?

W Warszawie nie ma dnia bez wypadku

Zgroza. Setki rannych. Poważne wypadki skutkujące wielogodzinnymi operacjami. Połamane kończyny, żebra i kości czaszki. To nie jest krajobraz bitewny z Bliskiego Wschodu, ale codzienność polskich szpitali, do których trafiają przeważnie młodzi ludzie, którzy wsiedli na hulajnogi elektryczne.

7 sierpnia 2019 doktor Marcin Socha, chirurg szczękowy pracujący w jednym z warszawskich szpitali, opublikował na swoim profilu post, w którym nazwał hulajnogę elektryczną jednym z najniebezpieczniejszych środków transportu. Mocne słowa, prawda? Dodał też, że w Warszawie niemal każdego dnia ktoś łamie sobie kości twarzoczaszki, jadąc właśnie na e-hulajnodze.

Wypadków mniejszej wagi jest oczywiście więcej, zaliczają się do nich m.in.: zwichnięcia, otarcia, otłuczenia i wiele innych urazów. Obraz dogłębnie zatrważający, zważywszy na fakt użytkowania jeździków elektrycznych w dużej mierze przez dzieci i młodzież.

Za granicą nie jest lepiej

Portale informacyjne we Francji, Szwecji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Niemczech, wielokrotnie poruszały w artykułach kwestie wypadków z udziałem hulajnóg elektrycznych. Doskonale widać zatem, że problem ma charakter globalny, tak jak globalnie ludzie posługują się e-hulajnogami.

Ranni są kierujący pojazdami, ranni są przechodnie. Dochodzi do zderzeń z pojazdami, elementami infrastruktury i architektury miejskiej. Czy w obliczu powyższych informacji należy przyszyć hulajnogom elektrycznym łatkę pojazdu niebezpiecznego? Czy trzeba porzucić ideę tej formy transportu?

A jak to jest z samochodami i rowerami?

Wypadki z udziałem e-hulajnóg są faktem i smutną codziennością. Nie zamierzam tego w żaden sposób negować. Każde takie zdarzenie wymaga odnotowania z podaniem skutków incydentu, ale przede wszystkim należy wskazać jego przyczynę.

Bo hulajnoga elektryczna sama w sobie nie jest niebezpieczna. Nie uruchamia się niespodziewanie, by staranować niewinnych przechodniów. Nie buntuje się podczas jazdy, nie hamuje samoistnie i nagle, nie wjeżdża celowo w dziury, nie zderza się ze ścianami, lampami ani niczym innym. Jest tylko urządzeniem. Pojazdem bez świadomości i bez inteligencji.

Jest maszyną, która do poruszania się potrzebuje kierującego. Tak samo, jak samochód albo rower i tym wehikułom poświęcę teraz kilka akapitów.

Statystyka wypadków samochodowych w Polsce

Odbiegając nieco od tematu, przyjrzałem się statystykom policyjnym. Poznałem tym samym liczbę wypadków drogowych z lat 1975 – 2011, w których brały udział samochody. Sprawdziłem też dane z kolejnych lat, w tym z 2018 roku. Co z nich wynika? W latach 1975 – 2011 dochodziło rocznie (średnio) do 299 300 kolizji rocznie. Wynik ponad 400 tysięcy kolizji odnotowano w latach 2004, 2005, 2006 i 2011. Wypadki stanowiły z tego pulę 46 tysięcy zdarzeń w ciągu roku.

Policja podaje ponadto, że w roku 2018 zgłoszono 436 414 kolizji. Liczba wypadków sięgnęła 31 tysięcy ze sporym ogonkiem. Daje nam to mniej więcej 84 zdarzenia dziennie, skutkujące rannymi i zabitymi.

Wypadki drogowe w 2018 roku
Żródło: statystyka.policja.pl

Dalej – coroczna Akcja Znicz oraz kontrole trzeźwości przy okazji świąt i długich weekendów też nie pozostawiają złudzeń. Na polskich drogach nie jest bezpiecznie. Co więcej, rodzimym kierowcom zdarza się jeździć na podwójnym gazie, pędzą znacznie ponad limit wyznaczony przez znaki i przypisy ruchu drogowego. Ignorują czerwone światła, ostre zakręty, wyprzedzają na trzeciego. Takich grzechów wobec kierujących mogę wymienić wiele. Bardzo wiele.

Wypadki z udziałem rowerzystów w 2018 roku

Okazuje się, że rowerzyści stanowią drugą (zaraz po samochodach osobowych) grupę sprawców wypadków drogowych. Ciekawe, prawda? Tylko w 2018 roku spowodowali oni 1713 wypadków, co stanowi 6,2% wszystkich wypadków na polskich drogach. Wynik 6,2% niby skromny, ale 2x większy niż w przypadku motocykli i samochodów ciężarowych o DMC powyżej 3,5 t.

Co tu dużo mówić, wystarczy wpisać w Google takie frazy jak: koszmarny wypadek rowerzysta, tragiczny wypadek rowerzysta. Dochodzi do nich codziennie. Część z nich ma straszliwy przebieg, a zdjęcia z miejsca zdarzenia wywołują ciarki na skórze. Na YouTube nie brakuje też nagrań pokazujących nieodpowiedzialne zachowanie rowerzystów.

Sprawcy wypadków drogowych statystyka policji 2018
Żródło: statystyka.policja.pl

Co decyduje zatem o wypadkach?

Policyjne statystyki nie pozostawiają wątpliwości co do przyczyn wypadków oraz kolizji drogowych. W punkcie V raportu za 2018 rok napisano z resztą:

Wśród czynników mających decydujący wpływ na bezpieczeństwo ruchu drogowego (człowiek – droga – pojazd, jako czynnik sprawczy wypadków), na pierwsze miejsce zdecydowanie wysuwa się człowiek. To właśnie zachowanie się poszczególnych grup użytkowników dróg generalnie wpływa na powstawanie wypadków drogowych. Inne czynniki miały zdecydowanie mniejsze znaczenie.

Co więcej, w innym miejscu wskazano, że w ogromnej większości (bo w 87% przypadków) winę za spowodowanie wypadku drogowego ponosi kierujący.

Sprawcy wypadków drogowych w Polsce w 2018 roku
Żródło: statystyka.policja.pl

Tu mógłbym posłużyć się klasykiem i powiedzieć: Dziękuję, dobranoc. Żelazne dane pozyskane z policyjnych statystyk nie pozostawiają złudzeń. Człowiek, jako osoba kierująca pojazdem (autem lub rowerem) ponosi główną winę za doprowadzenie do kolizji bądź wypadku.

Oczywiście może dojść do niespodziewanej awarii, w wyniku której stracę panowanie nad pojazdem, ale są to pojedyncze incydenty, stanowiące promil wszystkich zdarzeń. Poza tym, czy to nie na mnie, jako właścicielu, spoczywa obowiązek dbania o dobry stan techniczny pojazdu?

Hulajnoga elektryczna i zdrowy rozsądek

Brawura za kółkiem nigdy nie jest wskazana. Jedyny akceptowalny wyjątek stanowi tor rajdowy. Natomiast zarówno w terenie zabudowanym, jak i poza nim, przestrzeganie przepisów ruchu drogowego jest obowiązkiem kierującego pojazdem, rowerzysty i pieszego.

Po to w pewnych miejscach stawiane są ograniczenia prędkości, żeby ograniczyć ryzyko wypadku właśnie w tym miejscu. Po to maluje się podwójną ciągłą, żeby na tym odcinku jechać jeden za drugim i nie wyprzedzać, zwłaszcza na trzeciego. Wreszcie po to istnieje sygnalizacja świetlna, aby nie pozostawiać wątpliwości co do tego, kto aktualnie ma pierwszeństwo przejazdu.

Przepisy zabraniają również jazdy pod wpływem alkoholu i innych środków odurzających, bo zaburzają one postrzeganie rzeczywistości i spowalniają reakcję na bodźce. Nie pozwalają też na używanie smartfonów i laptopów za kołkiem. Definiują ponadto odległość, jaką należy zachować podczas wyprzedzania rowerzysty i nakazują zachować szczególną ostrożność w okolicach przejść dla pieszych.

Wypadek z udziałem hulajnogi elektrycznej

Istnieje ponadto coś takiego, jak kultura jazdy, a ta przekłada się m.in. na spokojną jazdę rowerem po chodniku, bez narażania pieszych na kolizję. Nie mówiąc już o potrzebie założenia kasku na głowę, czy ochraniaczy na kolana.

Oczywiście można powiedzieć, że nawet jeśli ja uważam, to nie uważają inni i przypadki chodzą po ludziach, ale obowiązkiem każdego uczestnika ruchu drogowego jest zapewnienie bezpieczeństwa sobie i innym. Tym jadącym ze mną i tym w innych pojazdach, jakie by one nie były.

Bezpieczeństwo zaczyna się w głowie

Nie sposób oddzielić powyższego od hulajnóg elektrycznych. Są pojazdami poruszającymi się w przestrzeni publicznej, potrafią w dodatku rozwijać szybko spore prędkości. Nie oszukujmy się, jazda z szybkością 25 albo 30 km/h może wyrządzić krzywdę. Owszem daje mnóstwo frajdy i jest emocjonująca, lecz pozytywy nie mogą przysłonić kwestii bezpieczeństwa!

Gdy po raz pierwszy miałem do czynienia z hulajnogą elektryczną, najpierw uczyłem się obsługi tego pojazdu. Jak ostatni przegryw przeczytałem instrukcję obsługi od deski do deski, sprawdziłem i podokręcałem wszystkie śruby, na bocznej drodze sprawdziłem działanie hamulców, a ruszając w dalszą podróż, miałem klucz do hulajnogi w kieszeni. Jak się okazało – zupełnie słusznie, bo po kilku kilometrach hamulec wymagał dociągnięcia.

Tryb turbo włączyłem dopiero po opanowaniu sztuki jazdy. Kiedy zrozumiałem, ile wcześniej muszę zacząć hamowanie, jakie przeszkody omijać (studzienki, krawężniki przy rynsztokach, nierówne chodniki). Być może w opinii niektórych zachowałem się jak frajer, co to nie potrafi żyć chwilą. Może i tak, ale nie chcę, żeby ta chwila okazała się moją ostatnią.

Zdałem sobie sprawę, że hulajnoga elektryczna nie zapewnia mi praktycznie żadnej ochrony. To bardzo ważne. Wręcz kluczowe dla wyrobienia sobie myślenia o bezpiecznej jeździe. I wcale nie mam na myśli zderzenia z samochodem, bo w tym przypadku z masą auta przegrywa również motocykl, rower, a nierzadko i inny samochód.

Wystarczy spora dziura w jezdni, spękane płyty chodnikowe, nierówna już kostka brukowa, rynsztok przy przejściu dla pieszych, nawet kamień. Moje rozpędzone 80 kg leci wtedy bezwładnie przez kierownicę, zdane na łaskę losu, z nadzieją, że przede mną znajduje się miękki trawnik, a nie twardy jak diabli trotuar.

dziurawy chodnik
Na takim chodniku lepiej uważać

Dlatego muszę wiedzieć, jak szybko mogę w danej chwili jechać. Podkreślam – jak szybko MOGĘ – a nie, jak szybko się da. Bo często da się z maksymalną szybkością, jednak skutki mogą być opłakane. Dzieje się dokładnie to samo, co w przypadku prowadzenia auta czy jazdy rowerem. Zasada zachowania szczególnej ostrożności obowiązuje każdorazowo. Myślenie też się przydaje.

Liczebność hulajnóg elektrycznych zwiększa się. Wynika to poniekąd z potrzeby znalezienia środka transportu alternatywnego dla własnego samochodu i komunikacji miejskiej. One stoją często w korkach. E-hulajnoga może je omijać, korzystając z innych dróg. Ale na tych drogach nie jestem sam i nie zawsze mam pierwszeństwo.

Hulajnoga elektryczna wypadek z pieszym

Zakazać e-hulajnóg czy nie zakazać?

Zakaz niczego nie rozwiąże. Uważam z resztą, że zakazywanie jest ostatnią rzeczą, jaką należy robić. No bo co zrobić z pojazdami, które są już w użyciu? Wyrzucić na śmietnik? Policja ma patrolować chodniki i na piechotę gonić jadących nielegalnym już jeździkiem? Absurd.

Ministerstwo Infrastruktury wciąż pracuje nad zmianami w przepisach regulujących urządzenia transportu osobistego. Miałem nadzieję, że ustawa wejdzie w życie jeszcze przed końcem wakacji 2019, ale nie doczekałem się. Wracając jednak do pytania – z równym skutkiem możemy zakazać jazdy rowerem i samochodem, bo codziennie dochodzi do wypadków z ich udziałem. Codziennie!

Sam mieszkałem w okolicy DK1, gdzie każdego dnia wyły syreny policji, straży pożarnej i karetek pogotowia. Przyczyny wypadków? Wina kierowców. Z e-hulajnogami jest tak samo. Dopóki sami kierujący nie zrozumieją, że dbanie o bezpieczeństwo leży w interesie ich samych, zakazami nic się nie wskóra.

Jak jeździć bezpiecznie na e-hulajnodze? 12 przykazań

Miałem okazję testować już hulajnogi Motus Scooty 8,5 Power, Ninebot Segway KickScooter ES2, Motus Scooty 8,5, jak również Fiat 500 F85-W. Poza tym jeździłem na kilku innych, uznałem więc, że stworzę krótki poradnik bezpiecznej jazdy na hulajnodze elektrycznej. Takie 12 przykazań:

  1. Zanim zaczniesz jazdę, dokładnie sprawdź śruby mocujące kolumnę kierownicy i podokręcaj uchwyty. Klucz znajdziesz w pudełku z jeździkiem.
  2. Przeczytaj dokładnie instrukcję obsługi. Jest naprawdę krótka, a objętość książeczki wynika z obecności tekstu w kilku językach. Dowiesz się z niej, czy i jak regulować hamulec, jak zmieniać tryby jazdy, jak włączać światła i jak poprawnie ładować baterię.
  3. Dowiedz się, jak poprawnie ładować akumulator hulajnogi elektrycznej, żeby nie skrócić jego żywotności.
  4. W pierwszą podróż zabierz ze sobą klucz. Na wszelki wypadek, gdyby coś zaczęło trzeszczeć i wymagało dokręcenia.
  5. Załóż na głowę kask rowerowy. Serio, to żaden obciach.
  6. Jeśli to Twój pierwszy raz z hulajnogą elektryczną, wypróbuj ją z dala od ludzi. Gdzieś na pustym parkingu lub bocznej osiedlowej drodze, najlepiej równej.
  7. Gdy nauczysz się utrzymywać równowagę, płynnie przyspieszać i hamować, wyjedź w dalszą podróż.
  8. Zaczynając jazdę, nie wciskaj od razu manetki gazu do końca. Upewnij się, że droga przed Tobą jest pusta i że nie wjedziesz w kogoś albo w dziurę.
  9. Nie hamuj na ostatnią chwilę. Nie każda e-hulajnoga ma hamulec tarczowy, niejednokrotnie jest to układ elektroniczny, a ten potrzebuje czasu na wytracenie prędkości.
  10. Zwalniaj przed przejściami dla pieszych, nawet jeśli masz zielone światło. Od lewej może wjechać samochód, który ma warunkowy skręt w prawo. Przy zebrach są z resztą często rynsztoki, na nich łatwo wywinąć orła.
  11. Szanuj innych uczestników ruchu. Zachowuj odstęp od mijanych pieszych. 1 metr, jak przy rowerzystach, wskazany. Minimalizujesz ryzyko zderzenia z kimś, co może mieć fatalne skutki dla Was obojga.
  12. Omijaj studzienki kanalizacyjne, krawężniki i dziury. Taranowanie tych przeszkód nie tylko grozi wypadkiem, ale i prowadzi do uszkodzenia układu jezdnego e-hulajnogi.

Tyle. Reszta zależy od Ciebie. Powodzenia i baw się dobrze, jeżdżąc na hulajnodze elektrycznej.

Zobacz e-hulajnogi w sklepie x-kom

Źródło: moto.pl, statystyka.policja.pl, serwis.gazetaprawna.pl, medonet.pl