Recenzja Galaxy S22 – kompaktowość w najlepszym wydaniu

Chyba już każdy recenzent napisał i powiedział, że Samsung Galaxy S22 to iPhone wśród Androidów. I wiecie co? Mają rację, o czym przypominał mi każdy, kto tylko wziął do ręki nowego flagowca od Samsunga. Ale co to tak naprawdę znaczy i czy to dobrze? Po odpowiedź zapraszam do recenzji Galaxy S22.

Minimalistyczny unboxing Galaxy S22

Minimalistyczne pudełko skrywa równie minimalistyczny smartfon Galaxy S22, folder z instrukcją i kartą gwarancyjną, szpilkę do wysuwania tacki na kartę SIM oraz kabel USB-C do ładowania. Naturalnie w zestawie nie znalazła się kostka do ładowania ani etui. Te akcesoria trzeba dokupić osobno. Ładowarka to oczywistość, ale według mnie etui to także absolutny must have w przypadku tego smartfona.

Niewielki i śliski, czyli budowa i design Galaxy S22

O tym, że dla Galaxy S22 niezbędne jest etui mieli okazję przekonać się moi redakcyjni koledzy, kiedy siadając do biurka, efektownie wypuściłem nowego flagowca Samsunga z rąk, a ten z hukiem upadł na podłogę. I uwierzcie, że nie był to żaden performance, który wykonałem, by pochwalić się moją nową zabawką. Po prostu ten smartfon jest przeraźliwie śliski.

Wiedziałem jednak, że nic mu się nie stało, bo takie upadki zaliczył już nie raz podczas naszej przygody. Poza jednym widocznym zadrapaniem nie ma po nich żadnego śladu. Od frontu i na pleckach smartfon pokrywa szkło Gorilla Glass Victus+, więc o jego wytrzymałość naprawdę możecie być spokojni.

Co ciekawe, na pierwszy rzut oka plecki w S22 można pomylić z tymi z S21, które były plastikowe. Te w najnowszym flagowcu w dotyku nie przypominają szkła, a bardziej matowy lub satynowy materiał, ale warstwa wspomnianego Gorilla Glass Victus+ oczywiście tam jest.

Zabieg ten oceniam na ogromny plus, ponieważ „czuć w tym pieniądz”, żeby nie powtarzać utartego już poczucia prestiżu. Ale ono naprawdę tutaj jest. Dodatkowo materiał świetnie maskuje odciski palców i bardzo trudno w jakikolwiek sposób go zadrapać czy zarysować. Ośmielę się napisać, że obok iPhone’a 13 to najlepiej wykonany smartfon dotychczas.

Tylko dlaczego on jest tak cholernie śliski? Oczywiście wiem, dlaczego, po prostu nie mogę przejść obojętnie obok tego faktu. W satynowym wykończeniu plecków, aluminiowych ramkach, braku zaobleń, niewielkiej bryle i wadze (168 g) tkwi cały urok tego urządzenia. Z drugiej strony to powodowało, że często miałem problem z utrzymaniem smartfona w dłoni.

Można jednak przyjąć, że były to doświadczenia czysto subiektywne, a sprawę i tak załatwia etui. Tym bardziej, że część osób, które miały okazję zapoznać się z Galaxy S22, nie odczuła tego, o czym piszę. 

Samsung znalazł przepis na optymalny rozmiar smartfona

Każdy bez wyjątku jednak potwierdzał, że urządzenie ma bardzo fajny, kompaktowy rozmiar. Ekran o przekątnej 6,1 cala z symetrycznymi i niewielkimi ramkami sprawia, że smartfon idealnie nadaje się do użytkowania jedną ręką. Miło też móc umieścić smartfon w kieszeni, nie odczuwając przy tym dyskomfortu wynikającego z jego rozmiarów.

Jestem pewien, że miłośnicy Galaxy S10e lubianego ze względu na swoje rozmiary od razu zaprzyjaźniliby się z nowym flagowcem Samsunga. Z tą różnicą, że w tym przypadku wersja mniejsza nie różni się znacząco od wersji większej, więc nie trzeba iść na tak wiele ustępstw. Wielkie brawa dla Samsunga za idealne wyważenie rozmiarów smartfona.

Ekran Galaxy S22 jest piękny

Nie musicie się bać, że mniejszy ekran nie da Wam tyle radości co większy. Pomyślcie o tym jak o Coca-Coli z małej, szklanej butelki, która jakimś trafem zawsze smakuje lepiej niż ta w 2-litrowej plastikowej butli.

Rozdzielczość ekranu w S22 spadła do 2340 × 1080 (w porównaniu do 2400 × 1080 w S21), ale też zmalała sama przekątna o 0,1 cala, co w efekcie daje większe zagęszczenie pikseli na cal na korzyść S22 i wynosi 425. To widać, bo obraz jest przeraźliwie ostry. Większe rozdzielczości ekranu w smartfonie o takiej przekątnej po prostu niepotrzebnie drenowałyby baterię.

Symetryczne i minimalistyczne ramki sprawiają, że obraz po prostu rozlewa się na całe urządzenie – zwłaszcza przy ustawieniu czarnej tapety. A czerń jest aż niepokojąco czarna, do czego zdążyły nas przyzwyczaić ekrany Samsunga w technologii AMOLED 2X.

Przyzwyczaiły nas także do mocnych, jaskrawych kolorów i tak też jest w tym przypadku. Patrzenie na nie porównałbym do pierwszego łyka Coca-Coli ze szklanej butelki w upalny dzień. To ten sam poziom satysfakcji. Jest naprawdę dobrze. Naturalnie możecie je nieco „odgazować” w ustawieniach ekranu.

Na takim ekranie nie tylko obejrzycie film na Netfliksie w doskonałej jakości (jest wsparcie HDR10+), ale także w zachwycicie się fotografiami czy sztuką. To właśnie w przypadku tego typu treści ekran S22 błyszczy najbardziej.

Doceniam także nie tylko bardzo dużą jasność ekranu (1300 nitów w peaku), ale i to, że potrafi ona być bardzo niska. Da się nawet uruchomić specjalny tryb „bardzo ciemno”, który w połączeniu z funkcją ochrony wzroku pozwala na komfortowe przeglądanie social mediów, gdy jest… bardzo ciemno. Nocne marki z pewnością docenią to połączenie.

Dla formalności wspomnę o odświeżaniu ekranu, którego maksymalna wartość wynosi 120 Hz. Jest ono adaptacyjne, co oznacza, że w zależności od przeglądanych treści może spaść do 48 Hz, by oszczędzać baterię. W połączeniu z bardzo dobrym próbkowaniem ekranu (do 240 Hz) jego responsywność jest na mistrzowskim poziomie. Wszystko dzieje się bardzo szybko i płynnie, a każdy dotyk ekranu daje gwarancję poprawnie odwzorowanego polecenia.

Parząca wydajność i przyjazna nakładka

Do testów otrzymałem dwie sztuki S22, z których jedna grzała się jak gimnazjaliści po szkole za garażami. Na szczęście okazało się, że, tak jak w przypadku gimnazjalistów, był to problem wieku dziecięcego, z którego się wyrasta. Pomogła aktualizacja, bym mógł zapomnieć o strachu przed tym, że obudowa mnie poparzy już po kilkuminutowej sesji na smartfonie.

Nie oznacza to, że najnowsze flagowce Samsunga napędzane Exynosem 2200 nie łapią temperatury podczas dłuższego użytkowania. Oczywiście zdarza im się zagrzać, ale nie przekłada się to na throttling czy spadki w ogólnej wydajności, która przez cały czas jest na topowym poziomie. Działanie na kilku otwartych aplikacjach jednocześnie czy chaotyczne przeskakiwanie między nimi nie sprawia żadnego problemu. Na zarządzanie pamięcią RAM również złego słowa napisać nie mogę.

Z łatwością wyobrażam sobie płynne i wydajne korzystanie z tego smartfona przez kolejnych kilka lat. Tym bardziej że Samsung gwarantuje aż 4 lata wsparcia aktualizacjami systemowymi i 5 lat wsparcia poprawkami bezpieczeństwa. Widzicie teraz jeszcze wyraźniej tę analogię z iPhonem, który jest znany z wieloletnich aktualizacji iOS? W świecie Androida to prawdziwy ewenement. Tak długim wsparciem może poszczycić się tylko Google Pixel.

 

Nakładka One UI

Być może znacie to uczucie, kiedy poznajecie nową dziewczynę lub chłopaka i dopiero wtedy zdajecie sobie sprawę z tego, jak poprzedni partner Was zaniedbywał? Dokładnie takie uczucie towarzyszy mi zawsze, kiedy przesiadam się z mojego prywatnego OnePlusa 7T Pro z nakładką OxygenOS na urządzenia Samsunga z nakładką One UI.

Przypomnę tylko, że OxygenOS swego czasu był powszechnie uważany za najprzyjaźniejszą androidową nakładkę. Jednak dziś pracując właśnie na One UI 4.1 czuję, że nakładka o mnie zabiega, podczas gdy z OxygenOS czuję się jak w 20-letnim związku, którego fundamentem jest niespłacona hipoteka.

iPhone’owe porównania nie wynikają wyłącznie z podobnej bryły obu urządzeń. Sama nakładka One UI w pewnych elementach jest podobna do iOS – zarówno pod względem estetyki jak i funkcjonalności. Choć na tym polu i tak trudno byłoby przebić MIUI od Xiaomi, które momentami wręcz bezczelnie kopiuje rozwiązania giganta z Cupertino. Na szczęście Samsung na własną nakładkę ma swój pomysł.

W One UI jest znacznie więcej możliwości personalizacji. Już sama zmiana tapety prowokuje możliwość zmiany palety kolorów, by ikony i inne elementy interfejsu były ze sobą spójne. Do tego dochodzą rozbudowane opcje Always on Display, widgety na zablokowanym i odblokowanym ekranie, zaawansowane funkcje w postaci Samsung DeX czy połączenia z Windowsem. Jest tego mnóstwo, a urządzenie co jakiś czas stara się podrzucać przydatne rozwiązania.

One UI 4.1 świetnie sprawdza się w połączeniu z kompaktowym rozmiarem S22, ponieważ elementy interfejsu są rozmieszczone tak, żeby zapewnić dostęp do najpotrzebniejszych opcji, używając smartfona jedną ręką. Jest oczywiście specjalny tryb obsługi jednej ręką, ale w tym przypadku przydaje się on bardziej jako symulacja korzystania z ekranu zewnętrznego w Galaxy Fold 3.

Ekosystem One UI

Ważnym elementem One UI jest cały ekosystem, który można rozbudować o kolejne gadżety w postaci np. Galaxy Watch 4 Classic czy Galaxy Buds Pro.

Przyznaję, że super płynne łączenie słuchawek ze smartfonem lub komputerem już po otworzeniu etui w ich pobliżu jest za każdym razem tak samo satysfakcjonujące. Dużym plusem jest też łatwość i szybkość przełączania źródła dźwięku z poziomu smartfona czy nawet zegarka. Choć nie musicie nawet brać ich do ręki, ponieważ słuchawki pozwalają sterować odtwarzaną muzyką za pomocą dotyku. Działa to bardzo dobrze i dość intuicyjnie.

Naturalnie pełnię możliwości ekosystemu Samsunga najlepiej pokazuje połączenie smartfona ze smartwatchem. O dzwonieniu czy odpisywaniu z poziomu zegarka nie ma co się rozpisywać, bo to jest standard. Prawdziwym wyróżnikiem jest chociażby to, że za pomocą zegarka można otwierać aplikacje na smartfonie lub sterować zegarkiem za pomocą smartfona.

Więcej na temat nowych smartwatchów Samsunga znajdziesz w naszych recenzjach:

⌚ Recenzja Galaxy Watch 4 Classic. Pomaga wydobyć najlepszą wersję siebie?

⌚ Test i recenzja Galaxy Watch 4. Smartwatch szyty na Twoją miarę

 

Bateria, czyli prawdziwa pięta achillesowa

W porównaniu do S21 pojemność baterii została zmniejszona o 300 mAh i wynosi tylko 3700 mAh. I to rzeczywiście czuć. Bateria niemal leci w oczach, choć przy standardowym użytkowaniu i tak da się wyciągnąć na niej jeden dzień użytkowania. Pisząc „standardowe użytkowanie”, mam na myśli głównie przeglądanie social mediów. Jeśli dodamy do tego robienie zdjęć, granie w gry czy oglądanie seriali na Netfliksie, to pod koniec dnia może się okazać, że potrzebne jest doładowanie.

Czas włączenia ekranu, jaki udawało mi się uzyskać najczęściej nie przekraczał 4 godzin.

W zestawie nie znajdziemy ładowarki, natomiast smartfon wspiera ładowanie o mocy maksymalnie 25 W. Jest też ładowanie indukcyjne o mocy 15 W. Niestety nie miałem dostępu do dedykowanej, oryginalnej ładowarki. Ładowanie nieoryginalną ładowarką zajmowało mi około 1,5 godziny, co jak na akumulator tej wielkości jest wynikiem kiepskim.

Dźwięk na miarę flagowca

Najlepszy dźwięk, jaki spotkałem w smartfonie do tej pory, był w Galaxy Z Fold 3. Bryła tego smartfona pozwalała na umieszczenie sporego zestawu głośników, co w S22 oczywiście nie jest możliwe. Głośniki stereo grają jednak naprawdę dobrze.

Dźwięk jest czysty nawet w kawałkach, w których bardzo dużo dzieje się naraz i nie ma wtedy poczucia „męczenia ucha” kiepskim głośnikiem. Obecność standardu Dolby Atmos wspomaga poczucie przestrzenności dźwięku, co szczególnie dobrze wypada podczas akustycznych melodii. Jeśli liczycie na głęboki bas to tutaj za wiele obiecać nie mogę, ale w jakimś stopniu dźwięk głębokim nazwać można.

Naturalnie w ustawieniach możecie dostosowywać jakość dźwięku i efektów do własnych potrzeb.

Do dźwięku ze słuchawek podłączonych przewodowo i bezprzewodowo nie mam najmniejszych zastrzeżeń.

Aparat w Galaxy S22 staje na wysokości zadania

Na pierwszy rzut oka pod kątem uzbrojenia aparatu w Galaxy S22 niewiele się zmieniło w stosunku do S21. Mamy bowiem bliźniaczo podobne 3 obiektywy, ale diabeł tkwi w szczegółach. Obiektyw główny ma teraz 50 Mpix, a sam sensor jest większy, bo ma 1/1,56 cala w porównaniu do zeszłorocznego 1/1,76 cala. Do kompletu dochodzi jeszcze obiektyw ultraszerokokątny 12 Mpix i teleobiektyw 10 Mpix z 3-krotnym zoomem optycznym. Optyczną stabilizację obrazu dostały obiektyw główny i teleobiektyw.

Oprócz usprawnień hardware’owych producent skupił się także na usprawnieniach software’owych, m.in. w postaci technologii Nightography, która ma dawać lepsze zdjęcia po zmroku. Dlatego też w teście aparatu Galaxy S22 skupiłem się na uchwyceniu nieco trudniejszych warunków oświetleniowych.

Jeśli chodzi o ogólne odczucia, to jakość zdjęć w Galaxy S22 jest na zadowalającym poziomie. Samsung jest znany ze sztucznego podkręcania kolorów na fotkach, ale w tym przypadku są one nieco stonowane i bliższe temu, co widzi się w rzeczywistości. Duże wrażenie robi szczegółowość i ostrość zdjęć – szczególnie, gdy przegląda się je na ekranie smartfona.

Bardzo dobrze działa też optyczna stabilizacja obrazu. Pomimo nawyku robienia kilku ujęć jednej sceny, to nie znalazłem zbyt wielu rozmazanych czy niewyraźnych zdjęć. Nie oznacza to, że nie da się zrobić brzydkiego zdjęcia Galaxy S22 i że ze wszystkim radzi sobie idealnie. Po szczegóły zapraszam poniżej.

Zdjęcia wykonywałem z włączonym automatycznym trybem HDR. Na potrzeby recenzji Galaxy S22 wszystkie z nich zostały skompresowane, więc ich jakość jest poglądowa i nie odzwierciedla w pełni rzeczywistych możliwości aparatu.

Obiektyw główny

Obiektyw główny bardzo dobrze radzi sobie podczas sprzyjających warunków oświetleniowych. Któżby się spodziewał! Nie ma natomiast tej przesadnej maniery cukierkowości, o której wspominałem wcześniej, a to już nie było tak oczywiste.

Kiedy światła jest mniej i pojawia się więcej kontrastów, to wtedy do akcji wkracza HDR, który dobrze wyłapuje przejścia tonalne, zachowując przy tym akceptowalny kontrast. 

Obiektyw ultraszerokokątny

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony jakością zdjęć z obiektywu ultraszerokokątnego. Jak widać na poniższym przykładzie, nie ma dużej różnicy w kolorach czy proporcjach między obiektywem głównym.

Obiektyw ultraszerokokątny, główny i teleobiektyw

Teleobiektyw i przybliżenia

Optyczna stabilizacja obrazu w teleobiektywie robi robotę. Dzięki niej ręka podczas robienia zdjęcia z przybliżeniem może drgnąć. Najbardziej da się to wyczuć, robiąc zdjęcia z 20- lub 30-krotnym przybliżeniem. Obraz widziany na ekranie smartfona wyraźnie inaczej się wtedy zachowuje, niejako „pływa”, gdyż działa stabilizacja obrazu.

W efekcie nawet wspomniane duże zbliżenia nadają się do czegoś więcej niż spuszczenia na nie zasłony milczenia.

Tryb portretowy

Tryb portretowy jak i sama kamera selfie mnie zawiodły. Nie mam pojęcia, z czego to wynika, ale smartfon wyraźnie nie radzi sobie z prawidłowym odcinaniem pierwszego planu od tła. Nie sądzę, żeby moja fryzura była aż tak ekstrawagancka, by Exynos 2200 sobie z nią nie poradził. 

Twarz na zdjęciach selfie bez dodatkowego efektu potrafi natomiast przybrać nieco dziwne proporcje. No chyba, że ja tak po prostu wyglądam, ale mama i babcia zawsze twierdzą co innego.

Na szczęście zawsze jest szansa, że tryb portretowy zostanie poprawiony wraz z kolejnymi aktualizacjami oprogramowania. Wszak to ono w dużej mierze odpowiada za działanie tego trybu.

Zdjęcia nocne

Fotografie nocne, a może „nightografie”, jakby to zapewne nazwał Samsung? Tak czy siak, z nocnych fotek można być zadowolonym. Trudno doszukać się na nich szumów, flary świetlne nie są zbyt duże, a odpowiednie elementy zostają wyeksponowane. Momentami nieco razi zbyt duża jaskrawość i kontrast między jasnym a ciemnym jak np. w przypadku pierwszej podwójnej galerii poniżej.

Wideo

Filmy wideo w Galaxy S22 można nagrywać wszystkimi trzema obiektywami, czyli ultraszerokokątnym, głównym oraz teleobiektywem. Albo wszystkimi naraz, ponieważ Samsung daje taką możliwość.

Duża stabilizacja obrazu jest dostępna tylko dla rozdzielczości Full HD i 30 lub 60 klatek na sekundę. Bez tego wspomagacza smartfon nagrywa filmy w Full HD i 4K w 30 lub 60 klatkach na sekundę oraz w 8K w 24 klatkach na sekundę.

Wideo nocne

Jasność filmów nagrywanych w nocy jest zdecydowanie lepsza w rozdzielczości 4K. Filmy wyglądają wtedy jakby były dodatkowo doświetlone.

Wideo ze stabilizacją 30 fps Full HD

Wideo ze stabilizacją 60 fps Full HD

Wideo 4K 30 fps

Wideo 4K 60 fps

Wideo w zwolnionym tempie

Podsumowanie recenzji Galaxy S22

Gdyby nie dość wysoka, choć uzasadniona, cena, jaką trzeba zapłacić za Galaxy S22, to poleciłbym ten smartfon niemal każdemu. Jest on świetnie wykonany i niezwykle uniwersalny ze względu na swój kompaktowy i optymalny rozmiar. Co prawda nie każdy potrzebuje aż tak wydajnego smartfona, ale jego uniwersalność polega też na tym, że Samsung zapewnia aż 4 lata wsparcia aktualizacjami systemowymi. Kierunek wytyczony przez One UI 4.1 podpowiada, że będą to owocne 4 lata. A to wszystko oznacza, że jest to solidny smartfon na przynajmniej kilka sezonów. A kto takiego nie szuka?

Cóż, strzelam, że profesjonaliści, którzy lubią wymieniać swoje urządzenia już po roku. I rzeczywiście, do profesjonalnych zastosowań nie poleciłbym Galaxy S22 ze względu na niezbyt pojemną baterię czy brak aparatu z najwyższej możliwej półki. Można by jeszcze napisać, że profesjonalistom przydałaby się większa przestrzeń robocza, ale ekran w S22 jest zbyt genialny, by używać tego argumentu.

Minusy

  • niewielka bateria
  • brak slotu na kartę pamięci
  • potrafi się zagrzać
  • etui to must have...

Plusy

  • ... pomimo znakomitej jakości wykonania
  • 4-letnie wsparcie aktualizacjami systemowymi
  • kompaktowy rozmiar
  • świetny ekran
  • topowa wydajność
  • głośniki stereo
  • uniwersalny aparat
  • przyjazna nakładka One UI

Ocena redakcji

9/10
PL - Geextra produkt