Ziemniak: Chcę zmienić to, jak YouTube teraz wygląda

Ziemniak panuje nad jednym z żywiołów i bynajmniej nie jest to żywioł ziemi, lecz żywioł technologii. Trudno bowiem znaleźć kogoś, kto z taką cierpliwością i zafascynowaniem potrafiłby tłumaczyć nawet najbardziej skomplikowane zagadnienia ze świata techniki. Nie dziwi zatem fakt, że pod jego filmami na YouTube regularnie pojawiają się komentarze, w których jego widzowie deklarują, że ich marzeniem jest to, żeby mieli w szkole takiego nauczyciela od informatyki. I między innymi porozmawialiśmy właśnie o edukacji informatycznej, o jego roli na YouTube oraz o tym, co można zrobić z paletką ping-pongową.

Ludzie zarzucają mi zbytnią infantylność

Grzegorz Majchrzak: Chciałbym zacząć od tego, co kiedyś powiedział Albert Einstein. Mianowicie: „Jeżeli nie potrafisz czegoś wytłumaczyć w prosty sposób, to sam tego do końca nie rozumiesz”. Wydaje mi się, że gdyby żył, to spodobałby mu się Twój kanał, bo wytłumaczenie czegoś nie jest takie proste, a Ty potrafisz robić to dla setek tysięcy osób.

Istotne jest moje dzieciństwo i to, jak pewne rzeczy wpoił mi mój tata. Jest nauczycielem akademickim, więc musi tłumaczyć wielu osobom dużo zagadnień. Kiedy byłem małym szczylem i zaczynałem się czymś interesować, zadawałem mu pytania. On wszystko tłumaczył mi straszliwie łopatologicznie – od A do Z. Za każdym razem, jak pytałem nawet o bardziej zaawansowaną sprawę, zawsze zaczynał od zera. Bardzo mnie to ciekawiło, dlaczego tak się dzieje. Odpowiadał, że jak będzie mi tłumaczyć coś od początku, to od początku będziemy się nawzajem rozumieć.

Od tego czasu minęło około 20 lat, a ja wylądowałem na studiach. Wtedy tata zapytał się mnie, jak mi się tam podoba? Odpowiedziałem mu jakimiś zaawansowanymi terminami. Nic z tego nie zrozumiał, więc zapytał się mnie, czy uważam, że jest głupi? Totalnie zmieszany po tym, jak mówiłem o jakichś paradygmatach programowania czy innych konstruktorach, odpowiedziałem, że oczywiście nie. A on odparował: „To dlaczego mnie za takiego uważasz?”

Z początku go nie zrozumiałem, ale wytłumaczył mi to w prosty sposób. Jeżeli mówię o rzeczach zupełnie abstrakcyjnych w stosunku do dziedziny wiedzy, którą on się zajmuje – wywyższam się. Chodzi o to, żeby znaleźć wspólny język. To jak w matematyce – najpierw uczysz się jak dodać 2 do 2, a dopiero później liczysz potrójne całki krzywoliniowe skierowane wzdłuż jakiegoś łuku, czy coś 😀

I dzisiaj to podejście przekłada się na kanał.

Tak, tak samo staram się podchodzić do tego w swoich filmach. Z tego powodu ludzie często zarzucają mi zbytnią infantylność, wręcz głupkowate tłumaczenie niektórych tematów. Ale ja wychodzę właśnie z takiego założenia, że jeżeli będziemy wiedzieć, jaka jest kolejność dodawania, to będziemy mogli zacząć uczyć się choćby ułamków czy bardziej zaawansowanych rzeczy, tak odnosząc się do matematyki.

Więc tak samo próbuję podchodzić do technologii. Staram się na samym początku nie zwracać uwagi na temat, patrząc się z perspektywy innych osób, tylko sprawdzam coś przez swoje oczy. Kiedy patrzę się na jakiś sprzęt, to wolę najpierw sam z niego pokorzystać, a potem się zastanowić, ile on kosztuje, kto go używa i w jaki sposób go wykorzystywał. 

Pomaga mi to zobaczyć własną perspektywę, żeby rzucić to światło od siebie i przedstawić coś ze swojej strony. Ale też oczywiście konfrontuję często to, co robię z innymi materiałami w postaci recenzji, testów, czy tutoriali, bo nie można być alfą i omegą. Warto też zapraszać inne osoby, które nie znają całej specyfikacji ani informacji o sprzęcie i zadawać im pytania na ich temat, żeby poznać ich perspektywę. Jak zacząłeś tutaj od Einsteina, to można być naprawdę inteligentną osobą, ale być może on nie wiedział, jak upiec dobry chleb?

No tak, człowiek nie może znać się na wszystkim.

Ja studiowałem informatykę i tam zawsze był taki żart, że informatycy biorą jakiegoś partnera – dajmy na to gumową kaczuszkę, której tłumaczą, jak działa ich kod. Chodzi o to, żeby wytłumaczyć to tak, żeby nawet gumowa kaczuszka, która nie jest w stanie odpowiedzieć czy zadać pytania, zrozumiała, jak działa Twój program. Jak nie zrozumie, to znaczy, że coś musisz poprawić w swoim ułożeniu linijek.

mem z kaczuszką o informatykach
Źródło: Demotywatory

Wszystko zaczęło się na studiach informatycznych

No właśnie i zakładam, że studiowanie informatyki to druga ważna kwestia, zaraz po Twoim tacie, jaka miała wpływ na to, co i w jaki sposób dzisiaj robisz.

Tak naprawdę wszystko zaczęło się na studiach i od tego, że lubiłem robić zdjęcia. Najpierw koleżanka poprosiła mnie, żebym nagrał relację z koncertu zaprzyjaźnionego zespołu – Ostatni w Raju, wciąż grają! Później zacząłem kręcić jakieś jednodniowe wycieczki dookoła Krakowa, żeby udowodnić, że można pojechać na wycieczkę rano, wrócić wieczorem i dobrze się bawić, a przy okazji nie wydać dużo pieniędzy. Zauważyłem jednak, że ten temat jest mocno lokalny, a moje zainteresowania ze studiów są ciekawsze dla szerszego grona osób. Stwierdziłem wtedy, że zacznę to trochę łączyć – wychodzenie na zewnątrz i tematy informatyczne.

Przecież to jakiś paradoks! (śmiech)

Tak, ale widziałem, że ludzie łakną tej wiedzy informatycznej. Dodatkowo można było realizować te tematy niezależnie od pogody, więc stwierdziłem, że warto rzeczywiście iść w tę stronę. Rzeczy, które zgłębiałem na studiach, starałem się przekładać do siebie na kanał. Oczywiście nie 1:1, ale na samym początku każdej drogi człowiek szuka swojego szlaku, który chce sobie wyznaczyć i ja też tego szukałem.

Ciekawostką jest to, że jedne z pierwszych odcinków na kanale były na temat Oculus Rifta oraz Razer Hydra. Studia natomiast skończyłem, pisząc na temat wirtualnej rzeczywistości właśnie w Oculus Rifcie i percepcji dźwięków z otoczenia czy widoczności z samochodu. Było kilka poziomów pokazujących różne zagadnienia, które można było później rozwinąć. Dostałem 5.0 i powiedziałem: nigdy więcej studiów. (śmiech)

Ale chyba gdyby nie studia, to raczej byś nie wystartował z tym wszystkim i Twój kanał nie wyglądałby tak samo, bo mam wrażenie, że to, czego się nauczyłeś na studiach jest bardzo mocno obecne w Twojej dzisiejszej działalności.

Mit, który dużo osób uznaje za prawidłowy jest taki, że to, czego nauczysz się na studiach, potem to wykorzystujesz. A ja odpowiem: w życiu! Nie wykorzystujesz praktycznie nic. Studia są abstrakcyjnym zbiorem wiedzy i to bardzo często przedawnionej. Nie mówię oczywiście, że tak jest na wszystkich kierunkach, bo ja swoje studia skończyłem dość dawno temu. Ale one przede wszystkim uczą Cię, w jaki sposób masz się uczyć rzeczy, o których nie masz pojęcia. Dlatego jak idziesz na studia, nie możesz nastawiać się na to, że czegoś się nauczysz. Nauczysz się tylko i aż, jak tę wiedzę zdobywać, żeby być przed wszystkimi. 

Dlaczego jak tylko silnik Unreal 5 wyszedł, to od razu było pełno tutoriali, jak z niego korzystać? Bo ludzie korzystają z dokumentacji. Tak samo my na studiach musieliśmy korzystać z dokumentacji jakiegoś Pascala czy innego programu, żeby dowiedzieć się, jak tę wiedzę zdobywać. I to mi naprawdę pomaga w prowadzeniu kanału, jak się przygotować, żeby te niezrozumiałe rzeczy móc wytłumaczyć w sposób zrozumiały. Przynajmniej na tyle, na ile jestem kompetentny.

No i tutaj zachodzi pytanie, czy warto iść na studia, chociażby dlatego, żeby nauczyć się tego, jak się uczyć? Czy lepiej odpuścić, bo często studia potencjalnie nie uczą niczego praktycznego?

Polećmy tutaj takim polskim porzekadłem, które mówi: jak wpadniesz między wrony, musisz krakać jak i one. Jak jesteś w szkole, to interesujesz się tym, czym inni się interesują, bo to są wasze wspólne tematy. Jak jesteś na studiach – przykładowo informatycznych, to wszyscy interesują się informatyką. Mamy kogoś, kto tworzy bazy danych i mamy kogoś, kto robi interaktywne overlay’e do wydarzeń sportowych. I już masz dwie grupki osób, które mogą interesować się tym lub tamtym, a że na studiach jest dużo osób, to tych tematów jest naprawdę wiele. Wtedy zaczynasz wchodzić całym sobą w świat informatyki. I to było najfajniejsze na studiach, że ludzie inspirowali sami siebie, żeby działać.

Wielki Zderzacz Hadronów
Wielki Zderzacz Hadronów/Źródło: CERN

Mogliśmy wymieniać się wiedzą, inspirować się i sprawiać, że każdy dzień był ciekawy. I to nie działo się tylko między studentami na korytarzach, ale także na wszelkich praktykach, wyjazdach czy nawet dzięki prowadzącym, którzy potrafili zainspirować tym, czym się zajmują. 

Jeden z nich przyjeżdżał i pokazywał nam płytkę, po czym mówił, że była ona w Wielkim Zderzaczu Hadronów. Pamiętam, że pomyślałem sobie wtedy, że jednego dnia słyszysz o Wielkim Zderzaczu Hadronów, który jest gdzieś w wielkim tunelu w Genewie pod ziemią, a drugiego dnia okazuje się, że gość, z którym masz wykłady z elektroniki, projektuje do niego płytki i robi je właśnie na tych studiach, na których jesteś, w tym samym budynku. Wtedy widzisz, że ci ludzie, którzy tworzą tak ogromne rzeczy, to nie są ludzie, którzy są zamknięci w jakiejś szklanej bańce, do których nie masz dostępu. To są ludzie tacy jak Ty czy ja tylko mają bardziej otwarte umysły. Potrafią robić rzeczy naukowe na takim poziomie abstrakcji, którego ja nie jestem w stanie chyba osiągnąć. (śmiech)

Krążę wokoło tego tematu, ponieważ na informatykę i całe IT jest dzisiaj ogromny popyt. Pytanie, co takim młodym ludziom, którzy chcą się tym zajmować, można by doradzić?

Najpiękniejsze w studiach jest to, że one nie są obowiązkowe. I to zdanie może podsumować całe pytanie na ich temat. Dlaczego? Bo w szkole musisz się uczyć tego, co Ci dają. A na studiach? Dają Ci dostęp do wiedzy, naukowców, ludzi z branży. Jak Ty to wykorzystasz, zależy wyłącznie od Ciebie, więc tak bym to spłaszczył, a zarazem zgłębił.

Ja poszedłem na informatykę, bo po prostu chciałem tam iść. Nie miałem żadnego planu na siebie, co chcę robić w życiu. Nie zdawałem sobie jednocześnie sprawy, jak dużo rodzajów czy odłamów informatyki istnieje . Może być informatyka zwykła, a może być stosowana. Wszystkie informatyki, jakie się studiuje, mają swoje rozgałęzienia. 

Ktoś idzie w stronę baz danych, ktoś idzie w stronę rozwiązań internetowych. Ponadto przez to, że tak gry stały się tak popularne na świecie, to teraz powstaje wiele kolejnych odmian informatyki. Można zająć się informatyką od strony UX-a (doświadczenia użytkownika), a może też być jakaś informatyka społeczna, która pokazuje, że można połączyć nauki humanistyczne z informatyką. Tam się bardziej zwraca uwagę na rozumienie języka informatyki, żeby programy były bardziej zrozumiałe i żeby planować interakcję użytkownika z komputerem w jaśniejszy sposób. Może też być informatyka, która idzie w stronę produkcji mediów. Zakres jest ogromny i warto jest wybrać cokolwiek, żeby tylko znaleźć się wśród ludzi, którzy zajawiają się tym tematem.

A jeżeli jesteś jeszcze długo przed studiami, to tym bardziej jest to jeszcze fajniejszy moment na naukę, bo masz więcej czasu i mniejszą liczbą rzeczy musisz się przejmować. Co Cię zainteresuje w danym momencie, to właśnie tego się łap. Ja w wakacje lubiłem robić sobie codziennie jeden tutorial z losowych tematów. Przykładowo zacząłem się uczyć Blendera – zrobiłem sobie jakieś 2 tutoriale i prostą animację. Chodziło o to, żeby nauczyć się abstrakcyjnych rzeczy, które potem pomagają Ci w przyszłości. Później wiesz, że jest coś takiego, jak przestrzeń 3D i masz XYZ jak zaczynasz robić coś w After Effectsie. To są zasady, które obowiązują w różnych programach, ale uczysz się ich także na studiach informatycznych.

Odpowiedzialność coraz bardziej mnie blokuje w realizowaniu treści

Kończąc temat studiów, to one zaczynają się tam, gdzie nie można wyszukać czegoś w internecie. Z kolei informacje w internecie często bywają niesprawdzone lub fałszywe. Twój kanał w kontrze do tego jest natomiast rzetelnym źródłem wiedzy. Czy w związku z tym odczuwasz jakąś odpowiedzialność przekazywania wiedzy na temat technologii na swoim kanale?

Czy da się w tekście krzyczeć?

Zrobimy tak, że będzie się dało.

#$%^&! To trzeba wszystko wypikać, bo jeżeli chodzi o odpowiedzialność, to jest rzecz, która mnie coraz bardziej blokuje, jeśli chodzi o realizowanie treści. Kiedy mój kanał był mniejszy, ludzie zwracali mi mniej uwagi na to, czy ja czasami się nie potknę. Jak powiedziałem, że ten mikrofon jest fajny, bo mi się podoba, to było wszystko dobrze. A jak powiem teraz, że ten mikrofon jest fajny, bo mi się podoba, to mi ktoś wytknie, że kazali mi tak powiedzieć. A to tylko jeden przykład, których jest naprawdę dużo i można je mnożyć. Dlatego staram się jak najlepiej przygotowywać do odcinków. Podczas kręcenia wspólnie pracuję ze swoim znajomym Mikuną, z którym zawsze wymieniam parę słów, żeby przełamać troszeczkę trzecią ścianę, choć nie wiem, czy można tak powiedzieć w przypadku YouTube’a.

Może chodzi o to, żeby zdynamizować materiał?

O, właśnie. Czasami zadam mu jakieś pytanie i bardzo długo dyskutujemy na temat różnych elementów, które mają się pojawić w filmie. Zazwyczaj głównie sam piszę scenariusz, ale staram się to konfrontować, chociaż z jedną osobą, żeby to było zrozumiałe. Bo ja często jak przekazuję myśli, to mogę to robić zbyt chaotyczne. I te rozmowy czy prace nad scenariuszami stają się coraz dłuższe, dlatego że chcę uniknąć jakichkolwiek błędów. A one i tak się pojawiają i to jest najgorsze. Więc to jest takie dążenie do perfekcji, które troszeczkę blokuje rozwój. A jest taka ważna zasada, żeby nie pozwolić, by coś wystarczająco dobrego przyćmił perfekcjonizm. No i właśnie być może się pomyliłem, ale wiemy, o co chodzi. Natomiast chcę tutaj przywołać jedną rzecz…

Ziemniak, żeby nie pomylić się w kwestii technicznej wygooglował i sprawdził, o co dokładnie chodzi.

Najdłuższy odcinek pod względem merytorycznego przygotowania się był na temat kwadraturowej modulacji amplitudowo fazowej. Czyli jak były wprowadzone nowe stacje bazowe (tzw. BTS-y komórkowe), to robiłem materiał na temat tego, jak wygląda przesyłanie danych, kompresowanie ich itd.

Przepraszam, ale temat brzmi na tyle skomplikowanie, że muszę wtrącić się tutaj z małą dygresją. Czy Twoją publiczność interesują aż tak bardzo teoretyczne zagadnienia?

Przygotowania do tego materiału trwały przez tydzień i robiliśmy to w 3 osoby. Zazwyczaj sam montuję swoje filmy, ale tym razem poprosiłem o to montażystę, bo nie miałem już czasu na to podczas ogarniania tego zawiłego tematu. Przez to oprócz przygotowania merytorycznego musiałem dopilnować, żeby on zrozumiał, jak ma to wizualizować i żebym jednocześnie zrozumiał to ja i Mikuna.

W efekcie stworzyliśmy filmik, który może i nie miał zbyt dużego zasięgu, bo był aż zbyt techniczny, ale sprawił, że kilka osób się poczuło jak 10 lat temu na studiach. I to mi sprawiło największą radość. Właśnie to lubię łączyć u siebie w filmach. Dużo infantylnych rzeczy – bo sam jestem infantylny i uważam, że dziecka nie można w sobie w żaden sposób zabijać. Zarazem staram się przekazywać jak najwięcej wiedzy technicznej, która będzie jak najbardziej poprawna.

Jeszcze inny przypadek był taki, że przez 2 miesiące zrobiłem 200 GB materiałów z testów pakietu pewnej firmy zajmującej się kartami graficznymi. Technologie w tych kartach nie działały w taki sposób, w jaki oni to przedstawiali, więc umówiłem się z nimi, że poczekam parę miesięcy i dopiero jak pojawi się finalna wersja, to wrócimy do tego tematu i zrobimy to ponownie. I to jest jeden z przykładów, które pokazują, że często moje filmy nie pokazują się ostatecznie na kanale, jak coś pójdzie nie po myśli. Nie chcę siać fermentu i powielać fałszywych wiadomości. Chcę wybierać to, co jest fajne, ciekawe i rzeczywiście działa. Tylko że to zajmuje więcej czasu, przez co niektórzy nazywają mnie szaleńcem. Ale z drugiej strony, jak mnie to bawi, to czemu mam przestawać?

Zdecydowanie, widzowie natomiast mogą być wdzięczni za tę rzetelność w działaniu.

To też jest ważne pod kątem recenzji. Nie lubię podejmować tematów, które uważam, że są bez sensu. Zrobiłem film o tytule Nie kupuj tego ramienia mikrofonowego. Później ludzie rzeczywiście pisali w komentarzach, że to ramie się po prostu łamie i jest beznadziejne. A niektórzy ludzie i tak rzucili się na nie, bo było najtańsze na rynku i potem pisali w komentarzach, że jest bardzo fajne. A ja zadawałem wtedy pytanie: dlaczego to kupiłeś? I to jest element tego czarnego PR-u. Jeżeli zrobisz materiał na temat czegoś, co jest bezsensowne, to i tak ludzie będą to kupować.

 

Wiesz, to też paradoksalnie chyba świadczy o sile Twojej osoby jako influencera.

Nie tylko. Na YouTube jest bardzo duża siła czarnego PR-u, który źle się kojarzy. Negatywne opinie mają w sobie dużą moc, która sprawia, że tak naprawdę zwiększa się popyt na dany sprzęt. Ludzie często sami chcą się przekonać, czy na pewno jest tak, jak mówisz, albo stwierdzają, że im to nie będzie przeszkadzać, bo Ty masz zbyt wygórowane wymagania względem jakiegoś sprzętu.

Myślenie abstrakcyjne pomaga dojść do tego, jak pokazać sprzęt

Wrócę jeszcze do tego, że powiedziałeś, że jesteś osobą infantylną. Czy to nie jest Twój klucz do pokazywania sprzętu w praktyce? Bo mówimy o teorii, że trzeba ją rozkładać na czynniki pierwsze i zaczynać od zera. A to pokazywanie działania w praktyce też nie jest łatwe.

Posłużę się przykładem, na który mój dobry znajomy, Antek, powie: „Drogi Ziemniaku, miałeś tego przykładu nie podawać!”. Ale podam. Chodzi o takie ćwiczenie ze szkoły aktorskiej, w którym dostajesz abstrakcyjny przedmiot i masz zrobić z nim krótką etiudę. Dla przykładu dostajesz paletkę ping-pongową. I teraz zastanów się, co możesz z nią zrobić, używając jej jako rekwizytu, ale nie jako paletki ping-pongowej? Gościu, który najbardziej rozwalił wszystkich na zajęciach, podniósł tę paletkę do góry i powiedział: „Beata Tyszkiewicz – 10”. (śmiech)

I to jest taki sposób na myślenie abstrakcyjne, które pomaga dojść do tego, jak pokazać sprzęt. Jak zaczniesz robić recenzję klawiatury jako recenzję klawiatury – no to zrobiłeś recenzję klawiatury. A jak zaczniesz sobie wyobrażać, że to jest Twoje połączenie z wirtualnym światem, albo możliwość połączenia się z bliską osobą, do której piszesz wiersze miłosne wieczorami, to już w zupełnie inny sposób patrzysz się na ten sprzęt. To już nie jest kilka switchy, które sobie klikają, tylko kilka switchy, które dają Ci po prostu nieograniczone możliwości. 

Pamiętam jak na swojej klawiaturze napisałem swój pierwszy program do pracy i byłem tak zadowolony, że klawiatura stała się dla mnie czymś więcej niż kilkoma przyciskami. Wiele osób jednak tego nie rozumie i dlatego jak się robi takie odniesienia w filmach, to stwierdzają, że się z głupim widziałem. Ale ja mówię sobie: no to co, mam się nie cieszyć? Dużo osób woli ponarzekać, a ja wolę się po prostu pocieszyć z tego powodu, że ten sprzęt chociażby ładnie świeci.

I tutaj znowu – o podświetleniu można mówić, że ładnie świeci, ale też można podejść bardziej techniczne do tematu, bo niektóre LED-y potrafią piszczeć. Naprawdę! Słyszysz ledwo słyszalny pisk, który objawia się w postaci ciśnienia w uszach, a to sprawia, że po jakimś czasie zaczynasz się gorzej czuć. To jest jeden z tematów, które chciałem zrealizować i o tym zapomniałem, a teraz sobie przypomniałem.

Nie ma za co. (śmiech) Ale rzeczywiście, teraz zdałem sobie sprawę z tego, że wiem, o czym mówisz, bo miewam tak czasami podczas korzystania z laptopa.

Może się zdarzyć, że peryferia, które masz podłączone, lubią piszczeć. Tam są różne stabilizatory napięcia i cewki, które drgają z bardzo dużą częstotliwością. Jej się nie słyszy i nie zwraca na nią uwagi, ale to się czuje. Na przykład nie zdawałem sobie sprawy, że moja myszka, z której korzystało mi się świetnie, może sprawiać taki problem. A okazało się, że w momencie, kiedy po dłuższym czasie użytkowania przypadkowo ją odłączyłem, poczułem jakąś taką ulgę. I zastanawiałem się, o co w ogóle chodzi? W uproszczeniu ludzkie ucho jest stworzone tak, żeby słyszało środek, by człowiek wiedział, np. z której strony zwierzyna idzie w lesie. Nie potrzebujemy słyszeć tak jak nietoperze, które swoją echolokacją doszukują się, gdzie jaka jest gałązka, żeby w nią nie przywalić.

Wytłumaczyć piszczące peryferia za pomocą zwierzyny w lesie i nietoperza? Moim zdaniem właśnie udowodniłeś, że masz niezwykłą zdolność do opowiadania o technologii. A jak już ustaliliśmy – do poprawnego wytłumaczenia potrzebna jest odpowiednia wiedza i zrozumienie. Teraz chciałbym podzielić się z Tobą moją teorią, o tym skąd u Ciebie jest ta łatwość w rozumieniu informatyki.

Z zaciekawieniem posłucham. (śmiech)

Nie znam Cię osobiście, ale sprawiasz wrażenie spokojnej i przede wszystkim cierpliwej osoby. A to pozwala Ci dobrze rozumieć technologię. Każdy zna osobę, która przeklikuje okienka lub wyrzuca instrukcję, by potem ze zdziwieniem spojrzeć, że coś nie działa. I stawiam, że Ty jesteś po drugiej stronie takiego spektrum.

Ktoś by powiedział, że jestem nudny, bo czytam instrukcje. Ale nie zawsze, bo czasem rzucam się na głęboką wodę, żeby zobaczyć, jak producent chciał coś zaprezentować. Potem naturalnie okazuje się, że są funkcje, o których nie miałem pojęcia, bo nie przeczytałem instrukcji. Po prostu warto jest podejść do tematu z każdej możliwej strony, żeby zgłębić dogłębnie temat.

A skąd się bierze moja cierpliwość do tego? Bo ktoś miał kiedyś cierpliwość do tego, żeby mi dany temat wytłumaczyć. I wydaje mi się, że to zatacza taki pewien krąg, który zaczął się kiedyś, bo ktoś mnie czegoś nauczył a teraz ja staram się nauczyć kogoś. Ponadto widząc, jakie ktoś może zadawać pytania, ja też się czegoś uczę. 

Dlatego tak lubię podchodzić wręcz altruistycznie do tego i tłumaczyć ludziom, np. jak ustawić OBS-a do streamowania. I po godzinie czy dwóch ustawiania tego ktoś się pyta: Ziemniak, ale dlaczego Ty mi w ogóle pomagasz? Moją odpowiedzią jest zawsze to, że Ty zadajesz takie pytania, które sprawią, że następnym razem, gdy przedstawię ten temat, to tych pytań nie będziesz musiał zadawać. I to jest całe moje wytłumaczenie. Dzięki łopatologicznemu podchodzeniu do tematu jesteś w stanie tak przedstawiać temat, że pytań pojawia się coraz mniej albo pojawiają się coraz ciekawsze i zmuszają mnie, żebym grzebał jeszcze dalej. Ale największym ograniczeniem jest niestety czas, którego nie da się rozciągnąć.

Okej, a co z edukacją informatyczną w Polsce? Ty świetnie potrafisz wytłumaczyć skomplikowane zagadnienia, ale czy wiedza z YouTube’a niepoparta teorią z informatyki w szkole wystarczy? Ze swoich lat szkolnych pamiętam raczej jedynie granie w CS-a na tych lekcjach.

Wiesz, jak wyglądała 15-latka 20 lat temu? Jak dziecko. Dzisiaj 15-latkę możesz pomylić z 30-latką ze względu na chociażby wczesne zainteresowanie makijażem. Wiem, bo mam zarówno starszą jak i sporo młodszą siostrę i nawet my o tym dyskutowaliśmy. Ludzie biorą się za wiele rzeczy wcześniej.

Jeżeli korzystają z YouTube’a albo innych form wiedzy wcześniej, to zaczynają tak naprawdę wcześniej studiować. Bo ostatecznie w pracy czy we własnej działalności nie jesteś sprawdzany z tego, ile to jest 2+2, tylko raczej z tego czy wiesz, czym jest 2+2, bo trzeba dodać 4+17, zrobić coś bardziej skomplikowanego. I jak znasz te zasady, bo nauczyłeś się ich wcześniej, no to to będzie tak naprawdę Twoim sprawdzianem w przyszłości.

Więc jak możesz pozyskiwać wiedzę wcześniej, to pozyskuj ją i pozyskuj jej jak najwięcej, póki masz jak najwięcej czasu. Wiem to po sobie, że ja nie jestem mniej chłonny wiedzy z wiekiem. Tylko że kiedy przychodzą obowiązki, to muszę 10 innych rzeczy po drodze załatwić, zanim siądę do tego, co mnie rzeczywiście interesuje. To jest coś, z czego młody człowiek nie zawsze zdaje sobie sprawę. Więc im wcześniej zaczniesz się uczyć z takich źródeł, które są fajne, pewne i ciekawe, to się ucz.

Masz czas, to sobie zrób tutorial z Illustratora. Dlaczego? Żeby zobaczyć, że grafika rastrowa różni się od grafiki wektorowej w najbardziej podstawowych założeniach. A potem dowiadujesz się, że ta grafika wektorowa i tak jest wyświetlana w postaci rastra na Twoim ekranie, bo tak naprawdę to jest mapa z pikseli, która się wyświetla przed Tobą. I to jest ważne. Dla wszystkich, którzy czytają, niech sobie zobaczą, czym jest np. teserakt. Za pomocą wizualizacji jego trójwymiarowego cienia na dwuwymiarowej płaszczyźnie można wizualizować obrót czterowymiarowej figury w przestrzeni. Jak to zobaczycie, to parę osób może zainspiruje się to do tego, żeby czegoś nowego i abstrakcyjnego się nauczyć.

Model teseraktu
Model teseraktu. Zdjęcie z filmu "Proste wyjaśnienie czwartego wymiaru (4D)"/YouTube

Dostęp do wiedzy to błogosławieństwo dzisiejszych czasów. Ale też przekleństwo

A ludzie dzisiaj chcą się uczyć, bo mam wrażenie, że nastąpiła moda na geekowstwo. Kiedyś jak grałeś na komputerze, to może nie wstydziłeś się tego, ale raczej jakoś bardzo też się tym nie szczyciłeś. Teraz ludzie budują na tym swoje kariery i zbijają fortunę.

Jak to? Wracałem ze szkoły i rodzice się pytali, co dzisiaj robię, to ja odpowiadałem, że od 14 do 17 gram w CS-a, potem spędzę z nim trochę czasu i znowu od 19 do 2 nocy gram w CS-a. (śmiech)

Tak było. (śmiech) Chodzi mi jednak o to, że dzisiaj influencerzy często są geekami i to jest super, bo to może nas rozwijać. Czujesz, że tak to wygląda również dzięki Tobie?

Po części to może być zasługa całej branży influencerskiej. Mamy większy dostęp do informacji, więc człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że wie, co to jest potęga. Dostęp do wiedzy to jest błogosławieństwo dzisiejszych czasów. Ale też i przekleństwo, bo jest sporo wiedzy fake’owej. Ale jeśli chodzi o mnie, widząc komentarze typu: „Ziemniak, chciałbym mieć takiego brata albo nauczyciela jak Ty” – to ja się z tego powodu cieszę, bo mogę pokazać coś, co mnie interesuje. I to, że jestem geekiem w niektórych dziedzinach życia, to jest fajne, bo mogę kogoś zainspirować do zrobienia czegoś samemu.

Poza tym są nam potrzebne osoby, które są wystrzelone, bardziej wyraziste niż inni. Ze świata technologicznego weźmy Elona Muska, który potrafi budzić skrajne emocje. Jakbyśmy oglądali, że on codziennie je śniadanie, to nikt by się tym nie zainspirował. Ale jak wysyła samochód, żeby latał sobie gdzieś po przestrzeni kosmicznej, to my też mamy marzenie, żeby nasz samochód latał po kosmosie. I nawet jeśli nie wyślemy go tam sami, to możemy się do tego przyczynić, popularyzując temat poprzez napisanie artykułu, czy nagranie filmu albo zbadanie tematu z innej strony. I w taki sposób realizujemy to marzenie, które rozbudził gościu mający największy odstrzał w historii, bo nikt wcześniej nie wystrzelił swojego samochodu w przestrzeń kosmiczną.

Z drugiej strony Zuckerberg robił live’y na Facebooku podczas grillowania, żeby pokazać swoją ludzką stronę, a nie tylko taką, że stworzył największą platformę społecznościową na świecie. Dlatego uważam, że to jest fajne, że mamy duży dostęp do informacji i tylu twórców na YouTube, którzy pokazują swoje zainteresowania, a jeszcze fajniej, że ludzie biorą z tego przykład.

Mówiliśmy już, że widzowie biorą z Ciebie przykład, ale też na jednym ze streamów powiedziałeś, że inni twórcy na YouTube zaczęli podpatrywać to, w jaki sposób produkujesz filmy i projektujesz studio.

Będę się opierał nie na swoich przemyśleniach tylko na przemyśleniach albo informacjach od innych. Jakbym ja się chwalił, że ja to zmieniłem, to byłbym zbyt zapatrzony w siebie. A ludzie potrafią dostawać zwrotne informacje od firm, z którymi współpracują w stylu: zrób to bardziej tak jak na tym filmie. A okazuje się, że to mój film jest wysyłany jako przykład, gdzie wszystko jest ładnie oświetlone, jest sporo przebitek, wizualizacji etc. Dziś więcej osób chce też iść w jakość!

A to wszystko zaczęło się gdzieś w dzieciństwie. Jedną ścianę miałem obłożoną obrazami, podłoga była przykryta wielkim dywanem, a na drugiej ścianie miałem powieszony dywan, żeby było mi ciepło od niej. Akustyka w tym pokoju była na tyle wspaniała, że przebywanie w pustych pomieszczeniach ze słyszalnym pogłosem było dla mnie bardzo nieprzyjemne. Jak słyszałem to samo na mikrofonie, to szlag mnie jeszcze większy trafiał. I starałem się to też wprowadzać do swoich filmów – na początku trochę nieudolnie, bo korzystałem z nieodpowiednich materiałów, ale tworząc studio wewnątrz domu profesjonalizowałem YouTube’a. Często ludzie zadawali mi rozmaite pytania na ten temat, np. z jakich lamp skorzystać, żeby odpowiednio się oświetlić. I pomyślałem wtedy, że to może być moja wizytówka.

To wszystko pewnie kosztowało Cię dużo czasu i wysiłku.

Tak. Rozmawiałem z moją znajomą, która prowadzi humanistyczny kanał o słowach i narzekała, że nagrywała długo odcinek. Zapytana, odpowiedziała, że prawie godzinę, a z reguły zajmuje jej to maksymalnie pół godziny. Ja jej odpowiedziałem, że moje nagrania zazwyczaj trwają jakieś 10 godzin. Była zdziwiona, jak to jest w ogóle możliwe. A to jest tak, że do każdego ujęcia trzeba dostosować odpowiednie oświetlenie, kadry, przejazdy ostrości itd. Nie mówię już o scenariuszu czy sound designie, do czego chcę teraz bardziej wrócić, żeby było troszeczkę więcej dźwięków, po to by wszystko ze sobą współgrało, a film był płynny.

Ja nie mówię oczywiście, że moje filmy są super, mega, świetne, bo raczej jestem po tej drugiej stronie i uważam, że one są słabe i można byłoby dużo poprawić. Ale znowu – nie chcemy, żeby dążenie do czegoś perfekcyjnego przyćmiło coś, co jest wystarczająco dobre. Staram się puszczać i robić kolejne filmy, ale wiem, że często wpadam w pułapkę, żeby tworzyć jak najlepiej, co nie zawsze to wychodzi, bo mogę mieć jakieś ograniczone umiejętności. Może powinienem zatrudnić całą ekipę realizacyjną, ale wtedy nie byłoby to już takie, jak jest teraz moje.

I rzeczywiście przez to, w jaką stronę ja dążę, to dużo osób to podpatrywało i zaczęło wprowadzać na swoje kanały rozwiązania, których wcześniej nie było. I mi się to spodobało, ale to nie była jakaś rzecz, którą chwalę się na zasadzie, że „dzięki mnie YouTube wygląda profesjonalnie”. To są informacje, jakie dostawałem od innych twórców, którzy obserwując, co robię mówią „Ziemniak, zmieniłeś scenę polskiego YouTube’a”. A ja wtedy zawsze myślę sobie, że po prostu nagrywam filmiki, a do tego w salonie zrobiłem sobie studio nagraniowe.

Reasumując, pokazałeś jak ten YouTube ma wyglądać, dlatego na sam koniec zapytam Cię, jak wyobrażasz sobie produkcję filmów na YouTube w przyszłości?

Szykuję od grudnia zeszłego roku pewien projekt, który chcę realizować. Mam nadzieję, że to rozpocznie nowy rozdział w moim życiu, m.in. tym YouTube’owym. Chcę zmienić trochę to, w jaki sposób YouTube wygląda teraz. Nie chcę zbyt dużo zdradzać, wiele pomysłów wciąż się  kroi, wiele rzeczy mnie trochę ogranicza, m.in. urzędowych. Nie chciałbym zmieniać formy działania i dalej chciałbym działać z ograniczoną ilością sił, jeśli chodzi o ludzi. Ale niech ten świat, jaki znamy teraz, trochę pierdolnie. (śmiech

Trudno jest mi tutaj to wytłumaczyć, ale chcę przestać robić filmy w tak grzeczny i miły sposób, a bardziej podszczypywać to, w jaki sposób ludzie przedstawiają różne firmy. Kiedyś była u mnie seria z fotelami gamingowymi, w ramach której szczypałem absolutnie wszystkich na prawo i na lewo i chcę trochę w tę stronę wrócić, jednak w troszeczkę innej skali i w troszeczkę innych zagadnieniach. Czy to się uda, to jeszcze zobaczymy, ale to jest pieśń, mam nadzieję niedalekiej, przyszłości, kiedy będziemy dalej profesjonalizować YouTube’a.

Brzmi bardzo intrygująco, więc trzymam kciuki, żeby się udało. Jesteś odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu, żeby coś zmienić. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę!

Również dziękuję za fajne pytania, które dawały duże pole do popisu!

Pytania od czytelników do Ziemniaka

Tomek pyta, ile wydałeś na komputery i elektronikę w całym życiu?

To jest bardzo ciekawe pytanie, na które żałuję, że nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo sam jestem tego ciekaw. Gdybym prowadził jakąś statystykę, to pewnie teraz bym się za głowę złapał, ale myślę, że spokojnie przekroczyłem liczbę 6-cio cyfrową. Jednak nie były to pieniądze wydane na zasadzie „widzi mi się” i na głupoty, tylko to były inwestycje.

Chociażby sprzęt do pracy 😀 Pamiętam, że jak robiłem swoje takie pierwsze naprawdę fajne zlecenie filmowe, gdzie nagrywałem materiał z jakiejś inauguracji czy konferencji jednej z największych firm informatycznych w Polsce, to podliczyłem, że mam ze sobą torbę sprzętu, na którą poszło około 20 tysięcy złotych… Tak. Trzeba było być przygotowanym na różne okoliczności. Zapasowe lampy, mikrofony, obiektywy. Kiedyś oprócz studiowania i normalnej pracy, nagrywałem różne relacje, czy przygotowywałem „korporacyjne filmy” i dobrze to wspominam 😀 Chyba z jednego z takich zleceń mam zdjęcie w tle na grupie, gdzie zadowolony stoję ze znajomym 🙂

Patryk pyta, czy planujesz zmienić studio na większe?

Chciałbym, bo wciąż mi brakuje miejsca! Nawet nie tyle do nagrywania, co do realizowania swoich filmów nad którymi niekiedy trzeba trochę pogrzebać. Po pierwsze, czasami testy, czy sprawdzanie czegoś może zająć trochę dni, po drugie potrzebuję miejsca, gdzie czasami przytnę coś szlifierką. Tutaj muszę cały czas przekładać rzeczy z miejsca na miejsce, co niestety sprawia, że niektóre tematy nigdy nie doczekują się realizacji, a innych nawet nie rozpoczynam 😀 Chyba muszę znaleźć nowe miejsce dla siebie :D!

Eryk pyta, czy umiesz grać na jakimś instrumencie?

Uczyłem się w szkole muzycznej. Nie skończyłem jej, bo kolega popchnął mnie dla żartu pod koniec przerwy i pękł mi nadgarstek xD Ale 5 lat w niej przegrałem i teraz potrafię pograć jakieś kolędy na święta (choć trochę fałszuję). Ale chwila, skupiłem się na nadgarstku i na czasie, a chodziło o instrument! Grałem uwaga… Na skrzypcach :D! W tym czasie 2 lata fortepianu miałem obowiązkowe, w szkole na flecie prostym drewnianym, a później trochę na gitarze elektrycznej, bo miałem swój okres wielkiego zamiłowania do „buntowniczej muzyki”. 

Co mi z tego zostało? Coś tam pobrzdękam, ale w bardzo podstawowy już sposób. Zakończyłem granie na gitarze jak rozwaliłem 3x ten sam nadgarstek w jedne wakacje. Zbyt szybko po kontuzji znów wsiadłem na rower, potem powrót był jak przerzucałem drewno na opał, a trzeciego razu nie pamiętam, ale był na tyle dotkliwy, że potem przez 2 lata nie mogłem utrzymać wygiętego nadgarstka do grania. Dziś na szczęście już mogę. Ostatnio kilku akordów się nauczyłem na ukulele 😀 Albo na melodyce brzdękoliłem jakieś wesołe melodyjki xD Instrumenty to fajna zabawa 😀