Kinga Kujawska: Stream był dla mnie idealną formą, żeby udowodnić kilka rzeczy

Na pewno kojarzycie okładki z serii gier Grand Theft Auto. Znajduje się na nich kilkanaście ilustracji w formie kolażu, a jedna z nich najczęściej przedstawia jakąś blond piękność. Czy to przypadek, że Kinga Kujawska dostaje fanarty, w których jest stylizowana właśnie na jedną z gwiazd GTA? Moim zdaniem nie, ponieważ tak jak produkcje Rockstara są uznaną marką w gatunku gier akcji, tak Kinga jest uznaną prezenterką w świecie gamingu. Dlatego porozmawialiśmy o jej ewoluującej roli w esporcie, nowych sposobach wyrażania siebie dzięki streamowi oraz tym, dlaczego już nie boi się grać w horrory.

Każdy event przybliża mnie do bycia lepszą prezenterką

Grzegorz Majchrzak: Zaczniemy romantycznie. Kochasz gry i w dużej mierze są one Twoją pracą. Tylko że kiedy pasja staje się pracą, to zazwyczaj pod pewnymi względami traci swoje uroki. Czy z tego powodu ta Twoja miłość czasem nie cierpi? Czy jest to raczej związek idealny?

Kinga Kujawska: Trochę mnie przed tym przestrzegano. Jak pracowałam dawno temu w PlayStation, to starałam się ogrywać większość gier, o których później będę mówiła. I rzeczywiście były takie momenty, kiedy absolutnie nie miałam ochoty w coś grać, ale trzeba było poznać dany tytuł. Do tego byłam na tyle ambitna, że chciałam przejść go w całości. Potem już nauczyłam się, że może wystarczyć kilka rozdziałów, żeby wiedzieć, z czym mam do czynienia.

No tak, nie ma róży bez kolców. W takim razie, których gier wolisz unikać?

Nie podchodzi mi w ogóle FIFA i gram w nią tylko wtedy, kiedy szwagrom brakuje jednego gracza. Nie przepadam też za wyścigówkami, ale jeśli trzeba, to oczywiście też zagram. Ale poza tym dla mnie to jest związek idealny, bo bardzo szybko uzależniam się od gier i w nie wkręcam.

Wydaje mi się, że ten związek ma szansę taki być, ponieważ dajesz szansę mu się rozwijać. Przeszłaś z PlayStation do ESL, by zajmować się esportem, gdzie rozgrywka ma mniej wspólnego z rozrywką, a więcej z treningiem i rzemieślniczą pracą. Z tego powodu charakter tych dwóch środowisk jest zupełnie inny – nie tylko dla gracza, ale także dla prezenterki.

To prawda. Prowadząc ESL Mistrzostwa Polski jako prezenterka, muszę obejrzeć cały mecz, żeby wiedzieć, co się dzieje i o co zapytać zawodników. Absolutnie cały czas muszę trzymać rękę na pulsie i być w gotowości. Na szczęście moja przyjaciółka bardzo dobrze gra w CS-a i kiedy sama zaczęłam grać, to pomogła mi zrozumieć, ile to wszystko wymaga pracy i poświęcenia, żeby reprezentować jakiś poziom. Dzięki temu zaczęłam jeszcze bardziej doceniać graczy, którzy grają profesjonalnie. Kibice, oglądając swoich ulubionych zawodników, powinni mieć to na uwadze, ile czasu i prywatnego życia poświęcają oni na tę grę.

Tobie natomiast to środowisko dało zupełnie nowe możliwości rozwoju. Coraz śmielej idziesz w stronę eksperckiego dziennikarstwa, np. jako host analizy. Czy to jest coś takiego, do czego będziesz coraz śmielej dążyć?

Na początku mocno się stresowałam swoją nową rolą i głęboko to przeżywałam. Ale ostatecznie to wszystko przyszło naturalnie, także dzięki temu, że Jarosław Chajduś i Adrian Kostrzębski dali mi czas, żebym mogła spokojnie się wdrożyć w ten nowy dla mnie wtedy świat.

Wiem jednak, że jeszcze muszę się sporo nauczyć. Każdy event przybliża mnie do tego, żeby być lepszym hostem analizy i lepszą prowadzącą. Widzę rosnące doświadczenie z turnieju na turniej, bo po prostu nie da się inaczej nauczyć tych rzeczy niż po prostu je robiąc. Dlatego trzeba się odważyć, schować dumę do kieszeni, dać sobie przyzwolenie na popełnianie błędów i pogodzić się z tym, że ludzie będą Cię oceniać.

Widzę też, że coraz pewniej czuję się przed kamerą. Oczywiście jeśli chodzi o live’y, bo przed kamerą czułam się pewnie zawsze i miałam z nią spore doświadczenie jeszcze zanim przyszłam do PlayStation. Tylko że to nie były nagrania na żywo. A to jest coś zupełnie innego, kiedy wiesz, że nie możesz sobie zrobić dubla, czy czegoś dopowiedzieć. Eventy live są dużo trudniejsze, ale sprawia mi to dużą radość i na pewno chcę iść dalej w tym kierunku.

Czyli taki live może być dla Ciebie czymś na miarę meczu esportowego – wyzwaniem, na które trzeba na bieżąco reagować.

To prawda, bo na transmisjach na żywo dzieje się bardzo dużo różnych, dziwnych rzeczy. (śmiech) Zawsze najbardziej bałam się tego, że przydarzy mi się tak zwane „zagotowanie się”. Wiesz, o czym mówię? To ten moment, kiedy z całych sił nie chcesz się śmiać, ale Twój organizm reaguje na to tak, że się śmiejesz i nie możesz tego powstrzymać. I faktycznie – raz mi się to przydarzyło. (śmiech)

Jest jakieś nagranie z tego?

Tak! (śmiech) Jest w filmie urodzinowym ESL Polska. Nie mogę zdradzić, dlaczego się zagotowałam, ale widziałam, że moich współprowadzących też zaczęło to łapać, a nawet panów od realizacji dźwięku! Na szczęście nie skończyło się to jakimś ogromnym dramatem i wraz z doświadczeniem coraz łatwiej mi okiełznać swoje emocje. Kiedy czuję, że zaraz się zagotuję, to wiem, jak sobie z tym poradzić i jest dobrze.

Sytuację, o której wspomina Kinga, znajdziecie w okolicach 1 minuty i 30 sekundy powyższego filmu.

Streamowanie wyszło mi wybitnie na plus

Jest w tym wszystkim sporo śmiechu, ale do grania podchodzisz całkiem poważnie. I chociaż dużo grasz, to raczej wiadomo, że nie zostaniesz profesjonalnym esportowcem…

Dobrze, że użyłeś słowa raczej! (śmiech) Dziękuję Ci za ten komplement!

Jasne, wszystko przed Tobą! Natomiast chciałem zapytać o to, na ile intensywny gaming u Ciebie jest kwestią własnej ambicji jak w przypadku większości graczy, a na ile jest to podyktowane tym, żeby ogarniać własną działkę zawodową i stawać się coraz lepszą specjalistką?

Mam kilka ulubionych tytułów, na które poświęcam bardzo dużo czasu i czasem mam wrażenie, że aż za dużo. Z drugiej strony to też jest tak, że moi przyjaciele grają ze mną, więc my sobie podczas tej gry dyskutujemy i rozmawiamy. Przybrało to postać takiego spotkania towarzyskiego – zwłaszcza w czasie pandemii, kiedy rzadziej się można spotykać.

Do tego zaczęłam streamować jakieś pół roku temu. Bardzo to polubiłam i mam wrażenie, że idzie mi to coraz lepiej. Nie patrzę na streamowanie pod kątem zarobkowym. Przede wszystkim cieszę się, że zbudowałam sobie tak cudowną społeczność. Uwielbiam spotykać się z tymi ludźmi i najczęściej nawet nie wiem, kiedy mija mi 5 godzin streama! Co ciekawe, dzięki temu nauczyłam się grać w horrory. Kiedyś tego nie cierpiałam, zakrywałam się nogami ze stresu, kiedy np. grałam w Resident Evil na VR. Teraz ludzie piszą mi „dajesz Kinia, nie bój się!” i… to działa! Zaczęłam namiętnie ogrywać ten gatunek i już nawet trudniej mnie przestraszyć. (śmiech)

Tak jakby tych kilkuset widzów stawało się po prostu drugą osobą u boku, która Cię wspiera.

Zdecydowanie! Nie zdawałam sprawy z tego, że można zbudować tak fajną społeczność. Zrobili sobie nawet swojego Discorda i spotykają się, żeby wspólnie sobie pograć. Mimo że nigdy ich nie widziałam, to wiem kto ma jaki humor, czego po kim mogę się spodziewać, a przy kim można bardziej pożartować. Dlatego naprawdę czuję ich wsparcie i zauważyłam nawet, że pojawiają się też na wszystkich innych streamach czy eventach, na których ja się pojawiam. Kiedy, nie daj Boże, ktoś coś brzydkiego o mnie powie, to zaraz zostanie przez nich dotkliwie skarcony. Oczywiście w bardzo kulturalny sposób, bo to kulturalna społeczność!

Pomaga mi to zrozumieć, co ludzie widzą w streamach. Przyznaję się bez bicia, że to nie jest mój typ rozrywki, choć paradoksalnie kiedyś bardzo to lubiłem, ale w nieco innej postaci. Jak byłem dużo młodszy, to uwielbiałem oglądać, jak gra mój starszy brat.

Tak, pamiętam jak moja starsza siostra grała i musiałam wtedy się przyglądać i czekać na swoją kolej. (śmiech)

No właśnie, więc wiesz, o czym mówię. Nawet nie zdawaliśmy sobie wtedy sprawy z tego, że kiedyś takie coś będzie się nazywać streamowaniem czy letsplay’em.

Dokładnie! (śmiech)

Wspomniałaś natomiast wcześniej, że idzie Ci coraz lepiej na tych streamach i chciałbym się tego nieco uczepić. Jest to dla mnie ciekawe, że jako osoba, która ma ogromne doświadczenie z kamerą i jest z nią obyta – nawet podczas eventów na żywo, to i tak musisz się uczyć obycia z kamerą podczas streama i wciąż widzisz miejsce do poprawy.

To dlatego, że musisz tam synchronizować grę i rozmowę z czatami. Na początku śmiałam się, że jak ktoś hejtuje mój wygląd w stylu „masz wielkie czoło” czy cokolwiek innego, to po mnie to spływa jak po kaczce i się tym kompletnie nie przejmuję. Ale jak ktoś krytykuje moją grę, to ja potwornie to przeżywam, strasznie tego nie lubię. W końcu jak kogoś oglądasz, to wymagasz, żeby pokazał tę rozgrywkę dobrze i bardzo niepokoiłam się tym, czy będę grać wystarczająco dobrze na streamie. A chociaż gram bardzo dużo, to tak jak powiedziałeś, profesjonalnym graczem nie będę.

Powiedziałem, że „raczej” nie będziesz!

Fakt! Ale całkiem niechcący ten brak profesjonalizmu okazał się moim atutem. Na przykład przez to, że kompletnie nie mam orientacji w terenie, to czaty się śmieją, że niektórzy przechodzą gry speedrunem, a ja przechodzę je slowrunem, bo muszę obejrzeć wszystkie zakamarki i zgubić się 5 razy po drodze. I właśnie takie moje drobne błędy stały się jakimś atutem, bo czaty tylko czekają na to, co Kujawska dzisiaj odwali. Dlatego po pewnym czasie przestałam się tym tak bardzo przejmować, że coś mi nie wyjdzie. Kiedy udało mi się tak wyluzować, to te streamy wyglądają zupełnie inaczej. Skupiam się po prostu na tym, żebyśmy się dobrze bawili. A jeśli ktoś chce zobaczyć skillową grę, to po prostu musi iść gdzieś indziej. Chociaż w strzelanki gram dość dobrze!

Czyli udało Ci się zapełnić jakąś lukę. Bo w końcu, ile można oglądać profesjonalnych gamerów?

Właśnie. Poza tym wkurzałam się też, że jak gram sama, to wtedy idzie mi dużo lepiej. Jednak to są dwie różne rzeczy, bo jak się gra samemu na słuchawkach, to skupia się wyłącznie na gierce. Na streamie dochodzi element rozpraszający w postaci czatu, więc trzeba więcej ogarniać. Przestałam się jednak przejmować i tym, bo po prostu trzeba dać sobie to przyzwolenie na błąd. Ktoś kiedyś dał mi taką piękną radę i sobie ją zapamiętałam.

Błędu za to lepiej nie popełniać podczas mniej lub bardziej poważnych meczów, w których zdarza Ci się brać udział. Jak się wtedy czujesz? Wtedy pewnie trudniej jest opanować zdenerwowanie.

Miałam okazję przeżyć coś takiego jak Showmatch, kiedy grałam z Grabą i nawet wygraliśmy! Kiedy zakładasz słuchawki (jeszcze podwójne), padają na Ciebie światła i masz przed sobą komputer, to kompletnie się w tym zapadasz. Nic innego dla mnie wtedy nie istniało. Tak się wtedy darłam, że podchodzili do mnie i mnie uspokajali, żebym była ciszej, bo w studio jest publiczność. Dopiero jak obejrzałam z tego wydarzenia powtórkę, to uświadomiłam sobie, jak krzyczałam! Ale byłam tak skupiona na tym meczu, że kompletnie nie widziałam publiki i podejrzewam, że profesjonalni gracze mają podobnie, zwłaszcza że grają o dużo większą stawkę.

Zdenerwowanie u zawodników zauważam natomiast czasem w trakcie wywiadów. Chociaż tak było częściej kiedyś. Teraz jest tak, że większość tych zawodników znam, niektórych nawet bardzo dobrze, więc wiem, czego od kogo mogę wymagać i kogo wziąć do wywiadu. Oczywiście zdarza mi się palnąć coś głupiego, ale wiem u kogo mogę sobie na to pozwolić, z kim mogę sobie porobić jajca, a z kim trzeba porozmawiać na poważnie. Etap, kiedy ktoś się denerwuje, że jakaś kobieta robi z nim wywiad, jest już dawno za nami. Poza tym zawodnicy wiedzą już, że ich nie skrzywdzę i nie wpuszczę na żadną minę. A są tacy ludzie, którzy lubią robić show za wszelką cenę.

To jest ciekawe, bo wydaje mi się, że ludzie często nie doceniają pracy dziennikarza, który robi wywiad ze sportowcem. Krzysztof Stanowski, dziennikarz sportowy, który zahaczał też o politykę, pisał w książce Stan Futbolu o tym, że z politykami dużo łatwiej robi się wywiady, bo oni z reguły wręcz łakną tych wywiadów, częściowo na tym polega ich praca. A sportowcy często nie czują się w tym silni, unikają tego.

Zwłaszcza po przegranym meczu. Woleliby wtedy uniknąć tego przepytywania czy uszczypliwych komentarzy na czatach. Ale to się zmienia, bo odkąd pracuję w ESL, czyli od jakichś 3 lat, to gracze są coraz częściej uczulani na to, że wywiady to promocja zespołu i samego zawodnika, więc warto na nie chodzić. Do tego niektórzy zaczęli streamować i widzę, że tendencja wśród polskich graczy pod tym kątem jest coraz lepsza.

Jasne! I myślę, że masz w tym swój duży udział.

Ja po prostu jestem czasem taka upierdliwa, że nie odpuszczę. Namawiam i pytam, kiedy ktoś przyjdzie do mnie do wywiadu i czasem wymuszam jakieś obietnice. Więc czasem trzeba troszeczkę wziąć zawodników pod włos i taka też jest moja rola.

Czyli tak jak często w życiu – jak nie drzwiami to oknem. Wracając jednak do streamowania, rozmawialiśmy o Twojej pewności siebie przed kamerą. Myślisz, że streamowania może spróbować każdy czy to jest raczej zajęcie tylko dla odważnych ludzi?

Żeby wybić się na streamie przy tej liczbie osób, która tam jest, to na pewno trzeba się czymś wyróżniać i potrzeba na to trochę czasu. Zanim ktoś to zrobi, to podejrzewam, że już zdąży się ograć z kamerą. Na pewno trzeba liczyć się też z tym, że będą wpadać ludzie, którzy, delikatnie rzecz ujmując, po prostu nie wynieśli kultury osobistej z domu. Jak ktoś jest bardzo wrażliwy, to najlepiej, żeby miał dobrego moderatora. Ja czasami nawet nie widzę niektórych wiadomości, bo moi moderatorzy tak szybko reagują.

Jeśli chodzi o mnie, to mi było troszkę łatwiej, bo miałam już wybudowaną jakąś swoją społeczność. Oczywiście zdarzało mi się borykać z komentarzami typu „Kinia nie graj”, ale z uporem zaczęłam streamować i już nikt mi tak nie mówi. Cieszę się z tego, bo to akurat wyszło mi wybitnie na plus.

No właśnie, zawsze patrzyłem na streamy jako na narzędzie do samorozwoju. Choć z drugiej strony to też pewnie może człowieka trochę złamać.

To jest przede wszystkim świetne medium do kontaktu ze swoimi obserwatorami. Jak masz Facebooka i Instagrama, to tych komentarzy czy wiadomości jest strasznie dużo. Ja nie jestem w stanie na to wszystko odpowiedzieć, zwłaszcza że sama prowadzę swoje socjale. Na czacie natomiast dużo łatwiej odpowiedzieć mi na pytania, bo na szczęście na tyle spokojnie on u mnie idzie. Ale taki Pago ma taki czat, że on w ogóle go nie widzi, bo tak szybko leci.

Czy ten czat wtedy nie traci na swojej funkcjonalności?

W takiej sytuacji czaty doskonale bawią się same ze sobą. (śmiech) Wbiłam nawet ostatnio do Pago i oni są tam przyzwyczajeni, że trzeba czasem coś napisać 5 razy, żeby Pago czy ktoś inny to dojrzał.

Podejrzewam, że to też jest taki wysoki próg wejścia dla nieco starszych odbiorców. Ktoś gra, więc sporo się dzieje, a do tego jeszcze leci lawina komentarzy.

Starszym ludziom? Uważaj, co powiesz, żebyś nie powiedział mojego wieku. (śmiech)

Ja wręcz powiem swój wiek! Mam 25 lat, ale jest mi ciężko za tym nadążyć, bo nie spędzałem nigdy w ten sposób zbyt wiele czasu i nie wydaje mi się, żebym kiedyś się do tego przyzwyczaił. Ale może to kwestia wprawy.

Jak ja nauczyłam się obsługi OBS-a i całej tej otoczki, to każdy jest w stanie to ogarnąć, serio! Moje czaty mogą potwierdzić to, że totalnie nie ogarniam kwestii technicznych, bo śmieją się, że czasem jak coś się zepsuje, to po prostu wyłączam wszystko z prądu. Nawiasem mówiąc, moja mama czasami wbija na mojego Twitcha i wtedy ją proszę, żeby powiedziała mi, kiedy będzie, żebym uważała na to, co mówię. To dlatego, że ona przeżywa komentarze bardziej niż ja, więc raczej odradzam jej oglądania moich streamów.

Trzeba mieć twardą skórę.

Tak, ale to też jest tak, że ktoś, kto nie ogarnia Twitcha i czatów, może postrzegać jako niemiły komentarz albo hejt, to co czasem jest gadką dla śmiechu. Ja i moja społeczność mamy bardzo duży dystans do siebie, więc dopóki to jest w ramach kultury i nie ma jakiegoś chamstwa, to tolerujemy różne rzeczy.

Czyli po prostu zdołaliście sobie wypracować taki wspólny kod, którym się porozumiewacie i to działa.

Właśnie tak! Ja śmieję się, że moi moderatorzy usuwają dokładnie to, co ja bym usunęła. Jeden z nich jest bardziej surowy, to na niego trzeba bardziej uważać. (śmiech) Ja sama mam dosyć rubaszne poczucie humoru, a do tego większość moich obserwatorów to ludzie po 25 roku życia, a więc są to osoby starsze – przynajmniej jak na internet. Dlatego możemy pozwolić sobie na różne rzeczy, zwłaszcza w późniejszych godzinach. Wiadomo, że trzeba przestrzegać reguł i zasad, ale mój stream nie jest family friendly i nigdy go tak nie oznaczam. Nigdy nie wiadomo, co tam się wydarzy, co mi przyjdzie do głowy i co mi ślina na język przyniesie. W pracy prezenterki muszę dużo bardziej uważać na to, co mówię i kto jest klientem. Na Twitchu natomiast mogę pozwolić sobie na trochę więcej.

W kąciku gracza może pojawić się absolutnie wszystko

Chociaż nad esportem i streamami spędzasz teraz pewnie większość czasu, to tak sobie pomyślałem, że kącik gracza na x-komie trzyma Cię cały czas w ryzach takiego klasycznego gamingu.

Zdecydowanie tak jest i nawet też o tym wczoraj myślałam! Dalej muszę orientować się we wszystkich tytułach, sprawdzać wszystkie wiadomości i trzymać rękę na pulsie, jakie gry akurat wychodzą. Kąciki gracza piszę sama i bardzo lubię to robić. Pomysły na scenariusze wpadają mi w zupełnie nieoczekiwanych miejscach i okolicznościach. Przez to przypominam sobie pewne tytuły, o których dawno bym zapomniała. Na przykład dzisiaj robiłam kącik gracza o bliźniętach w grach, bo przyjechała do mnie siostra i pomyślałam sobie, że w filmach bliźniaki są przedstawiane strasznie creepy. Zauważyłeś to?

Tak, chyba że chodzi o braci Mroczek.

W grach często to jest wykorzystywane tak, że można sobie grać we dwie osoby. Przypomniałam sobie całą historię z Mortal Kombat z Mileeną i Kitaną, o której człowiek już trochę zapomniał, więc mogę o niej opowiedzieć, bo mam dowolność w kąciku gracza. Może tam pojawić się absolutnie wszystko i to jest super. Mam nadzieję, że zostanie on w ramówce jak najdłużej.

Oprócz tego w jego ramach rozpakowujesz też kolekcjonerki.

Tak, dostaję paczuszki z grami na konsole i PC. Czasem są piękne figurki, a czasem jakieś inne fajne gadżety, które uwielbiam. Mam na nie nawet osobną szafę i zawsze się śmieję, że nikomu ich nie oddam. Często z tej okazji czytam też komentarze typu „też chcę być blondynką, która dostaje prezenty”.

Trzeba sobie na to zasłużyć. 

Tak, to jest śmieszne, że można na coś takiego narzekać albo kogoś hejtować z tego powodu. Odpowiadam im zawsze, żeby sami zostali influencerami. Zastanawiam się, czy nie można tak po prostu ruszyć dupska i zacząć pracować, żeby mieć takie życie, a nie inne? (śmiech) To oczywiste, że producent wyśle paczkę do mnie, bo mogę ją pokazać swojej społeczności.

Ja pracowałam bardzo długo na to, żeby moje życie i kariera wyglądały tak, jak teraz wyglądają. Nie dostałam tego z nieba. Zobacz, jak długo już jestem w świecie gamingu. Zawsze wkładam całe serce w swoją pracę i uważam, że to, w jakim miejscu jestem teraz, to jest dokładnie to miejsce, w którym chciałam być i bardzo się z tego cieszę.

Skoro już wspomniałaś o personalnych przytykach, to wydaje mi się, że Twoja uroda to dar, ale i przekleństwo, bo byłaś obarczona ryzykiem wpadnięcia w taki stereotypowy obraz blondynki, której ludzie mogą nie traktować poważnie i twierdzić, że opowiada o grach, a się nie zna. A jednak udało ci się wypracować autorytet.

Wiesz, ile takich komentarzy przeczytałam? Mogłabym wytapetować nimi pokój. (śmiech) Często mierzyłam się z takimi komentarzami i właśnie stream był idealną formą, żeby udowodnić kilka rzeczy. Ale poza tym, to pamiętam, jak ciepło ludzie mnie przyjęli, kiedy przechodziłam z obozu konsol do obozu PC-towego. Myślałam, że ludzie będą chcieli, żebym wracała tam, skąd przyszłam. A było wprost przeciwnie – cieszyli się, że teraz jestem po ich stronie. Dlatego zawzięłam się, że nauczę się dobrze grać na komputerze, siedziałam przed nim dniami i nocami. Naprawdę trudno było mi przestawić się z pada na klawiaturę i myszkę, ale teraz nie wyobrażam sobie strzelania na padzie, chociaż kiedyś dużo grałam w Battlefielda na konsoli. Destiny natomiast było grą, która pomogła mi wdrożyć się w granie na PC, a później oczywiście był CS.

Gry potrafią być dziełem sztuki

Skoro zaczęliśmy romantycznie, to chciałbym, żebyśmy równie emocjonalnie zakończyli naszą rozmowę. W końcu gry poruszają różne emocje i Ty w kącikach gracza pokazujesz, że np. prawdziwy facet nie wstydzi się łez. Połączyłem sobie to z faktem, że jesteś pedagogiem z wykształcenia. Czy zatem traktujesz gry jako okazję do przemycania jakichś wartości dla odbiorców? Myślałaś o tym w ten sposób?

Na pewno myślałam o tym, że gry potrafią być dziełem sztuki. Oprócz tego, że jestem z wykształcenia pedagogiem, to jestem też z wykształcenia nauczycielem tańców ludowych i bardzo długo tańczyłam w jednym tego typu zespole. Muzyka i sztuka zawsze były obecne w moim życiu, także jestem osobą bardzo wrażliwą artystycznie. 

Nie raz zdarzyło mi się poryczeć podczas gry, np. przy Journey, przy którym ryczałam jak bóbr, a na przemian śmiałam się. Kolejnym przykładem takiej gry może być Little Nightmares, które porusza tak trudne tematy, że po jej skończeniu chciałam sobie zrobić przerwę, a czaty nalegały, żeby podyskutować o tym, co tam się wydarzyło. I to jest właśnie jak dzieło sztuki, bo ono też prowokuje do dyskusji. W grach każdy znajdzie coś dla siebie, a dorośli ludzie, którzy zabraniają swoim dzieciom grać, nie zdają sobie sprawy z tego, jak gry mogą być dla nich wartościowe. Wiadomo, że są tytuły, które nie są w ogóle wartościowe i są typowym pożeraczem czasu, ale nie o takich rozmawiamy.

Weźmy na przykład CS-a. To jest gra, w której rodzic widzi tyle, że dziecko strzela komuś w banie i leje się krew. Tylko że podczas gry tak na to się zupełnie nie patrzy. Skupiasz się na tym, że musisz rozbroić bombę albo ją zaplantować. Żeby to zrobić, to musisz dobrze, strategicznie rozegrać grę i to jest trochę jak turniej szachowy. To jest gra, która wymaga myślenia taktycznego.

Ostatnio nawet napisałem artykuł w podobnym tonie. Na przykładzie takiego CS-a rodzic ma szansę spojrzeć na to, jak jego dziecko reaguje na porażkę, jak reaguje na wygraną i jak się zachowuje w stresie.

Właśnie! Kiedy gram z dziećmi mojej siostry w Little Big Planet, to widzę, jak one to przeżywają, kiedy pojawia się element rywalizacji. Ale właśnie można im wtedy wytłumaczyć, że to działa w konkretny sposób. Widzę jak dobrze się  bawią, bo gry mogą być fantastyczną formą spędzania czasu z rodzicami. Oczywiście wiadomo, że trzeba w tym wszystkim zachować też jakiś umiar.

Natomiast żyjemy w takich czasach, że jak ktoś chce być profesjonalnym graczem w CS-a, to musi zacząć wcześnie. Gracze są coraz młodsi i coraz lepsi. Zastanawiam się, jak to będzie wyglądało jak na mistrzostwa wejdzie to pokolenie, które teraz ma po 14-15lat.

Ciekawe jest też to, że esportowcy mają dość krótki „termin przydatności”, że tak brzydko powiem. Bardzo szybko kończą kariery, ale to jest raczej temat na zupełnie inny wątek.

Tak, dyskutowaliśmy o tym kiedyś w ESL. Jednak w grach chodzi też o refleks i pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Ale to też nie jest tak, że jak skończysz karierę, to nie masz co dalej robić. Jeśli mądrze nią kierujesz, to możesz zostać w esporcie, bo jest masa ról do obsadzenia, począwszy od trenera przez komentatora po eksperta.

Czyli jak w każdym innym sporcie.

Zgadza się. A pandemia to wszystko jeszcze bardziej podkręciła, dlatego uważam, że esportem po prostu trzeba się zainteresować. Jeśli jest się rodzicem, to najlepiej wdrożyć się w temat, bo warto i nie ucieknie się od tego. Jak dziecko chce grać, to będzie grać – u kolegi czy nie u kolegi, to i tak będzie grało. Nie wiem, czy nie lepiej już wesprzeć dziecko w tym wszystkim i pilnować, czy robi rzeczy, które musi robić, np. uprawiać sport i uczyć się, żeby się rozwijało.

I to jest piękne podsumowanie naszej rozmowy, zwłaszcza że jesteś pedagogiem, więc masz papiery, żeby mówić takie rzeczy. Dziękuję za rozmowę!

Dziękuję, bardzo miło się rozmawiało!

Pytania od czytelników do Kingi Kujawskiej

Angelika pyta, gdybyś miała stworzyć grę, to co by to było? Jakby ta gra wyglądała?

To byłoby coś mrocznego w klimacie filmów Underworld. Strzelanki to mój ulubiony gatunek, także nie zabrakłoby tego elementu. Do tego wampiry, romanse, które mają wpływ na fabułę i koniecznie tryb multiplayer. Rozmarzyłam się 😊

Krzysztof pyta, czy myślałaś o założeniu własnego kanału na YouTube? I jakie jest Twoje marzenie zawodowe?

Kanał na YouTube to pomysł, który gdzieś tam może widniał w głowie, ale zdecydowanie nie jest to mój priorytet. Mam dużo obowiązków związanych z pracą w x-kom oraz ESL, a do tego od kilku miesięcy streamuję i zdecydowanie bardziej wolę skupić się na tym.

Rafał pyta, skąd w Tobie takie zamiłowanie do gier i elektroniki? U kobiet to rzadkość.

Do elektroniki to może nie tak do końca, bo technicznie mistrzem zdecydowanie nie jestem. Często na streamach wychodzą właśnie zabawne sytuacje, bo wcześniej grałam głównie na konsoli i wciąż sporo uczę się o PC-tach. A jeżeli chodzi o gry, to od najmłodszych lat towarzyszyły mi w życiu i to coś, co po prostu uwielbiam. Gry, w których rywalizuje się z innymi i czuć tę nutkę esportu, czy casualowe granie i przechodzenie prostych misji to po prostu rozrywka, która idealnie mi przypasowała.