Stephen King wspiera Ukrainę, a rosyjskim wydawcom mówi: „idi na h*i”

„Billy Summers” będzie ostatnią nowością wydawniczą od Stephena Kinga, jaką będzie mógł cieszyć się rosyjski czytelnik. Popularny pisarz podjął decyzję o wycofaniu swoich książek z Rosji. Jak sam twierdzi, jest to akt sprzeciwu wobec inwazji Rosji na Ukrainę.

Stephen King zawiesza współpracę z rosyjskimi wydawnictwami

W ostatnim wpisie z cyklu „Rosja w zwierciadle Google Trends” wspominałem o kryzysie papierniczym, z jakim obecnie mierzą się Rosjanie w związku z sankcjami nałożonymi, m.in. przez Austrię i Finlandię. Teraz być może nadejdzie okazja, aby zaoszczędzić trochę surowca. Chociaż „trochę” zakrawa tu na gargantuiczne niedopowiedzenie, bo mówimy o równowartości 6,7 miliona książek.

Tyle właśnie w przybliżeniu wyniósł całkowity nakład powieści Stephena Kinga wydanych w Rosji w ciągu ostatnich pięć lat. Tyle też wystarczyło, by amerykański (!) pisarz stał się najczęściej publikowanym autorem na rosyjskim rynku wydawniczym.

Od teraz jednak liczba ta ma się sukcesywnie zmniejszać. Stephen King poinformował bowiem o zawieszeniu kontraktów z rosyjskimi wydawcami. To odpowiedź na wojnę, którą Władimir Putin rozpętał na Ukrainie.

Stephen King już od początku inwazji Rosji na Ukrainę potępiał działania agresora. Autor wielu literackich bestsellerów, m.in. „Lśnienia”, „Misery”, „To” czy „Zielonej Mili”, za pośrednictwem Twittera zwrócił uwagę, że choć „jest to wojna Putina” i „z jego rąk giną kobiety i dzieci”, trzeba uświadamiać zwykłym Rosjanom, że „to naprawdę się dzieje”.

Pisarz opublikował nawet swoje zdjęcie, na którym pozuje ubrany w koszulkę z napisem „I stand with Ukraine”.

Skutki decyzji Kinga póki co tylko w wymiarze wizerunkowym

Rosyjska premiera powieści „Billy Summers”, zaplanowana na 6 kwietnia, nie jest zagrożona. Zagrożone nie są również, przynajmniej w najbliższym czasie, wcześniejsze książki Kinga, do których wydawnictwo AST ma prawa jeszcze przez 3–4 lata.

Podjęta przez pisarza decyzja o wycofaniu swoich dzieł z rynku rosyjskiego dotyczy nowości wydawniczych po wspomnianym już „Billy Summers”, a także nieprzedłużania wygasających umów licencyjnych.

Nie można zapominać też o uchwalonym niedawno dekrecie Putina, który zezwala rosyjskim przedsiębiorcom na bezprawne korzystanie z własności intelektualnej firm pochodzących z wrogich państw, bez obawy o ewentualne odszkodowania. Casus Świnki Peppy pokazał, że Rosja pali mosty, którymi ewakuowały się zagraniczne firmy, bez względu na to, czy firmy te produkują żywność, artykuły gospodarstwa domowego, czy infantylne kreskówki o świni wyglądającej jak suszarka do włosów.

Wcale bym się nie zdziwił, gdyby ofiarą polityki wewnętrznej Rosji stał się także Stephen King. Jego nazwisko to dziś globalna marka, za którą stoją olbrzymie pieniądze. Pieniądze, które, decyzją pisarza, mają z Rosji wyparować. Poza tym, z technicznego punktu widzenia, kradzież własności intelektualnej, jaką są książki, to rzecz banalna, bo nie wymaga dysponowania zaawansowaną technologią.

Stephen King

Nie wszyscy poczytni pisarze podzielają zdanie Kinga

Tak, Paulo Coelho, mam na myśli ciebie.

Paulo Coelho Putin

Brazylijski „pisarz” stwierdził nie tak dawno, że „kryzys na Ukrainie jest wymówką dla rusofobii”, czym tylko potwierdził, że tworzenie książek przepełnionych pseudofilozoficznymi aforyzmami o życiu nie jest żadną miarą mądrości ani inteligencji.

Co prawda próbował się później wytłumaczyć, pisząc o tym, że odpowiedzialności za wojnę nie można zrzucać na zwykłych Rosjan. Niestety, errata do pierwszego wpisu obnażyła jedynie ignorancję autora „Alchemika”, który udowodnił, że nie ma pojęcia, co właściwie dzieje się obecnie w Ukrainie i w jakim celu kraje na całym świecie narzuciły sankcje gospodarcze na Rosję.