Wracamy do wirtualnego Hogwartu. Historia gier o Harrym Potterze

Chociaż pierwsza książka o Harrym Potterze została wydana niemal 25 lat temu, świat młodego czarodzieja do dziś rozpala wyobraźnię milionów osób na całym świecie. Wraz z premierą filmu Fantastyczne Zwierzęta: Sekrety Dumbledore’a i niedawną prezentacją Dziedzictwa Hogwartu, przypomnijmy sobie historię gier o Harrym Potterze. Jest to bowiem szereg rzadkich wzlotów i wielu bolesnych upadków, na które jednak patrzymy przez okulary dziecięcej nostalgii. W co się zagrywaliśmy kilkanaście lat temu?

Seria gier o Harrym Potterze – kto ją wyczarował?

Potteromania ogarnia świat

Jest rok 2001. W polskich księgarniach jak świeże bułeczki schodzi Czara Ognia, na ekrany światowych kin zmierza Harry Potter i Kamień Filozoficzny, półki sklepowe zalewają gadżety z młodym czarodziejem. Natomiast na przełomie wieków niemal każdemu głośnemu filmowi musiała towarzyszyć jeszcze gra – trend ten nie ominął filmów o Harrym Potterze.

W sierpniu 2000 roku wówczas jeszcze szanowane EA kupiło prawa do stworzenia gier o młodym czarodzieju. Ich przygoda miała trwać ponad 10 lat. Trafiła na dobry czas – przełom tysiącleci to gwałtowny rozwój pecetowego grania, ale też boom na konsole, czego zasługą są sukcesy sprzedażowe PS1 i PS2. Sprzęt i gry na nie schodziły na pniu, a sięgali po nie i dorośli, i dzieci.

W tym artykule skoncentruje się przede wszystkim na grach Harry Potter od EA w wersjach PC. Skąd taki wybór? Ano z prostej przyczyny – moje dzieciństwo zbiegło się szczęśliwie z Potteromanią, a Potteromania zbiegła się z dostaniem na komunię pierwszego komputera. Ponadto dominującą platformą w Polsce był komputer właśnie, głównym dystrybutorem – lokalny stragan, a konsole PS1 czy PS2 nadal uchodziły za towar dość luksusowy. Mój AMD Duron 1,2 GHz, 128 MB RAM i Nvidia Geforce 2 MX 400 64 MB dostawały wtedy niezły wycisk.

Screen z gry Harry Potter i Kamień Filozoficzny
Materiały promocyjne gry Harry Potter i Kamień Filozoficzny. Źródło: Federico Dossena

Magia gier

Już we wstępie zasiałem trochę niepokoju. Czy historia gier Harry Potter to historia porażek? Do pewnego momentu wręcz przeciwnie. Czy są to tytuły kultowe? W przypadku kilku pierwszych – zdecydowanie! Zwłaszcza z perspektywy dziecka, które marzyło o odwiedzeniu Hogwartu, a gry wideo dawały mu tę wyjątkową możliwość. Wielu graczy wychowało się na tych grach i z pewnością by do nich wróciło, nawet z czystej nostalgii.

Ale jest jeden problem – są to tytuły w większości abandonware. Nie są dostępne w wersjach cyfrowych, a dotyczy to nawet produkcji z czasów Xboxa 360 czy PS3. Najstarsze z gier, które mają po 20 lat, napotykają na liczne problemy z kompatybilnością. Bez fizycznej kopii i mnóstwa cierpliwości, a w przypadku wydań konsolowych – bez starego sprzętu, po prostu nie zagracie w gry Harry Potter.

Okładka Harry Potter i Komnata Tajemnic
Okładka gry Harry Potter i Komnata Tajemnic. Źródło: MobyGames

Harry Potter – gry komputerowe. 10 pierwszych lat wirtualnego czarowania

Harry Potter i Kamień Filozoficzny

Gdzie platform sześć, tam każdy gra w co innego

Gra komputerowa Harry Potter i Kamień Filozoficzny trafiła do sklepów 16 listopada 2001 roku, dwa tygodnie po światowej premierze filmu (i dwa miesiące przed polską. Tak, to jeszcze te czasy, kiedy nasze kina były niekiedy mocno w plecy). Na tej grze też gorzko się przekonałem, czym są wymagania sprzętowe oraz że skopiowanie skrótu z pulpitu na dyskietkę nie pozwoli mi uruchomić gry na komputerze cioci. Jej komputer miał Windowsa 95 i włączał się, dosłownie, godzinę. Ale do rzeczy.

Najlepszym znakiem czasu jest to, że chociaż wydawca był wspólny, to różne wersje miały różnych deweloperów i różny styl. I tak za wersję pecetową, która łączyła eksplorację i zagadki, odpowiadał KnowWonder. Wersję na PS1, która mieszała przygodówkę z platformówką, stworzyła ekipa z Argonaut Games. Za edycje na PS2, Xboxa i Game Cube’a, które wydano dopiero w 2003 roku, odpowiadał Warthog, a ich produkcja stawiała na elementy akcji.

Grafika magiczna, ale i komiczna

Grafika, chociaż barwna i bajkowa, różniła się diametralnie między platformami. Najlepiej wyglądała oczywiście wersja na konsole nowej wówczas generacji. PS1 było już niemal zabytkiem, a wersja na PC musiała być wizualnie kompromisowa, aby uruchomić się na możliwie jak największej liczbie komputerów. Widać to najlepiej na modelu Harry’ego, który w wersji na PC… nie poruszał nawet ustami, tylko komicznie kiwał głową. 

Ach, jeżeli znacie memy z pokracznym Hagridem, to pochodzi on właśnie z wersji na PS1. W poniedziałek rano każdy z nas jest Hagridem z PS1.

Mem z Hagridem z PS1
Źródło: Reddit

Gra Harry Potter i Kamień Filozoficzny sprzedała się znakomicie. Wersja na PC była jedną z najlepiej sprzedających się gier 2001 roku, a wersja na PS1 należy do czołówki najpopularniejszych tytułów na tę platformę. Chociaż średnia ocen wersji na PC to 65/100 (według Metacritic), to tytuł ten i dwie kolejne części miały asa w rękawie. Były luźno oparte na książkach, a nie ściśle związane licencją filmową. To otworzyło możliwości dla kreatywności twórców.

Magia świateł i dźwięku

Pomimo swojej prostoty i bardzo kanciastej geometrii, Kamień Filozoficzny zachwyca wykorzystaniem tekstur i grą oświetleniem – to zasługa pierwszego Unreal Engine. To doskonały przykład tego, jak maskowano ograniczenia technologiczne, budżet i napięte deadline’y wyśmienitą pracą artystyczną. Dzięki temu w dwóch pierwszych częściach Hogwart, chociaż mały i kanciasty, sprawiał wrażenie naprawdę żywego, tajemniczego i ekscytującego.

Harry Potter i Kamień Filozoficzny to gra przygodowa pełną gębą. Eksplorujemy względnie otwarty Hogwart i błonia, zbieramy fasolki i karty czarodziejów, gramy w Quidditcha i staczamy walki z bossami, z Sami-Wiecie-Kim na deser. Gra jest prosta, żeby nie powiedzieć prościutka, ale dotrzeć miała przede wszystkim do dzieci. Ja bawiłem się znakomicie, pomimo fatalnego sterowania i dyskusyjnej niekiedy pracy kamery.

Ogromną siłą gier o Harrym Potterze była muzyka, która stała na poziomie tej z filmów – a moim zdaniem potrafiła ją prześcignąć. Każdy, kto za dzieciaka zagrywał się w Harry’ego Pottera, na pewno poczuje dreszczyk nostalgii słysząc ten utwór, który towarzyszył eksploracji Hogwartu.

Jakość tej muzyki nie wzięła się jednak znikąd, ale póki co nie zdradzę tożsamości kompozytora. Nie sprawdzajcie jeszcze i Wy – słuchajcie kolejnych przykładów i obstawiajcie, kto to może być. Dodam dla ułatwienia, że to kompozytor muzyki do gier, bardzo wybitny, ale wówczas jeszcze nie tak znany. To właśnie ta ścieżka dźwiękowa pozwoliła mu zdobyć rozgłos. Zagadkę więc kieruję ku tym osobom, które o muzyce w grach słyszeli trochę więcej.

Harry Potter i Komnata Tajemnic

Czarujące czarowanie

Dokładnie rok później na wszystko, na czym dało się wówczas grać (od leciwe PS1 i Game Boya Color po świeżutkiego Game Cube’a i Game Boya Advance) wyszła gra Harry Potter i Komnata Tajemnic. Tytuł w wersji na PC uważany jest za najlepszą część głównej serii gier – 77/100 w Metacritic to naprawdę solidny wynik, jak na grę promującą film. Większość problemów Kamienia Filozoficznego została poprawiona, ze sterowaniem, mechaniką Quidditcha i nieistniejącymi animacjami twarzy na czele.

Grafika nie uległa prawie żadnym zmianom względem poprzednika, co jest rezultatem zaledwie rocznego cyklu produkcyjnego. Komnata Tajemnic mogłaby spokojnie uchodzić za duże DLC do Kamienia Filozoficznego, gdyż chociażby mapa Hogwartu pozostała praktycznie bez zmian. I dobrze – czas i zasoby przeznaczono na stworzenie nowych terenów i usprawnienie błędów poprzednika.

Dzięki temu dostawaliśmy kilka godzin naprawdę przyjemnej rozrywki, która zapadała w pamięć. Doskonale pamiętam, jak później biegałem z kijkiem po podwórku i darłem się „Flippendo” na wszystko, co potencjalnie mogło się ruszać. Zwłaszcza na kolegów, których nie lubiłem.

Muzyka godna Orderu Merlina

A muzyka? Chociaż spora część soundtracku czerpie z gry Harry Potter i Kamień Filozoficzny, to pojawiły się nowe perełki. Jeżeli Kamień Filozoficzny był dobry, tak Komnata Tajemnic muzycznie jest po prostu wybitna. I przyniosła kompozytorowi prestiżową nagrodę BAFTA.

Harry Potter i Więzień Azkabanu

Ostatnia taka przygoda

Na kolejnego Pottera przyszło czekać, o zgrozo, półtora roku, bo aż do 25 maja 2004 roku. Gra Harry Potter i Więzień Azkabanu jest ostatnią, która nie tylko pracowała na silniku Unreal, ale też nie była oparta na filmie. Od kolejnej części, gry dużo ściślej podążały za wydarzeniami na ekranie (a nie na papierze), a i formuła Kamienia Filozoficznego zdawała się wyczerpywać. To także ostatnia część, której pecetowa i konsolowa wersja były robione przez inne studio. 

Dodatkowy czas, jaki otrzymali twórcy, widać gołym okiem. W wersji na PC modele postaci są dużo bardziej szczegółowe i mają w pełni animowane twarze. Również obszar Hogwartu i błoni, który oddano graczom do eksploracji, jest dużo większy od tego w poprzednich częściach. Dzięki temu szperanie po zakamarkach zamczyska potrafiło sprawiać naprawdę mnóstwo frajdy.

Technologiczne czary ściągają urok

Jakość tekstur i szczegółowość geometrii również znacząco wzrosły (to zasługa Unreal Engine 2), efekty czarów bywają naprawdę imponujące, ale jednocześnie uciekła gdzieś magia. Brak już tak kreatywnej gry świateł i cieni, a poważniejszy nastrój filmu poskutkował nieco porzuceniem bajkowości poprzednich gier. Tylko że w wypadku gry Harry Potter i Więzień Azkabanu odbiło się to na niekorzyść.

Formuła nie uległa zmianie – eksploracja przeplatana zagadkami i niewymagającymi sekwencjami akcji – ale twórcy postanowili wreszcie oddać w ręce graczy kontrolę nad Ronem i Hermioną. Niektóre czary mogą zostać rzucone tylko we trójkę, a każdy z bohaterów poznaje unikatowe dla siebie zaklęcie. Autorzy jednak nie wykorzystali tkwiącego w tym rozwiązaniu potencjału. Gra jest krótka, liniowa i zdecydowanie za prosta, nawet biorąc poprawkę na grupę docelową, czyli dzieci.

Na szczęście motyw przewodni gry to muzyczny majstersztyk i, moim muzykologicznym zdaniem, jeden z najwybitniejszych utworów w historii marki Harry Potter. W dwie i pół minuty opowiada prawie całą historię de facto bez użycia słów, chociaż chóry, cóż, robią kawał roboty. Przypominam, że to gra przygodowa dla dzieci, a dostała muzykę godną najbardziej epickich dzieł fantasy.

Harry Potter i Czara Ognia

Dlaczego kiedy coś się dzieje, to zawsze jest wasza trójka?

Gra Harry Potter i Czara Ognia, wydana w listopadzie 2005 roku, była rewolucją – za grę na większość platform odpowiadało jedno studio (EA Bright Light), więc znikły różnice między wydaniami. Była także rewolucją gameplayową. Względna otwartość świata i rozgrywki została zastąpiona szeregiem oddzielonych od siebie poziomów. Po przejściu każdego z nich lądowaliśmy w menu gry i rozpoczynaliśmy kolejny. Ale największą zmianą było to, że z przygód Harry’ego Pottera zrobiono… Nawalankę w rzucie izometrycznym.

Kolejny raz mogliśmy pokierować jednym z trójki bohaterów i kolejny raz niektóre zadania mogły zostać wykonane tylko przy współpracy Harry’ego, Rona i Hermiony. Ale tempo gry wzrosło niebotycznie – przed graczem stawały niekiedy hordy przeciwników, w których trzeba było strzelać czarami jak z karabinu maszynowego. Wypadało z nich mnóstwo fasolek, które rozlewały się na ekranie. Na szczęście nie brakowało prostych zagadek logicznych, które na chwilę spowalniały bombardowanie bodźcami.

As seen on TV

Czara Ognia to także pierwsza gra z serii, która jest oparta na filmie. Modele postaci i lokacje wzorowane są na tych ze srebrnego ekranu i prezentują się naprawdę nieźle. Widać gołym okiem, że tytuł powstawał z myślą o konsolach i na współczesnych ekranach w rozdzielczościach Full HD czy 4K może wyglądać dość pokracznie. Ale skala i szczegółowość poziomów na ekranach monitorów i telewizorów w 2005 roku mogła robić wrażenie, zwłaszcza na młodszych odbiorcach.

I tak też wypowiadali się recenzenci, których średnia ocen wynosi według Metacritic 66/100. Chociaż zmiana stylu rozgrywki była w mniejszym bądź większym stopniu krytykowana, to zgodnie uważano, że dzieciakom to się spodoba – Harry wyglądał jak ten z ekranu, a efektowne, kolorowe czary wywołują dreszczyk.  

„Ach, muzyka […] To magia większa od wszystkiego, co my tu robimy!”

Chwalono także oprawę audio, na którą, jak przeczytałem w jednej z recenzji, ta gra nie zasługiwała. Może to za mocne słowa, ale przeciętna, bądź co bądź, gra na licencji dostała naprawdę monumentalny motyw przewodni.

Czy ten styl nie brzmi jakoś znajomo? Oto jeden z komentarzy pod tym klipem: „Fragmenty tego brzmią tak, jakby pochodziły z Elder Scrollsów”. Kompozytorem muzyki do pierwszych czterech gier z serii był bowiem Jeremy Soule, czyli twórca kultowych ścieżek dźwiękowych do serii The Elder Scrolls. I trzeba mu przyznać, że nawet przeciętne gry był w stanie przenieść o klasę wyżej swoją muzyką.

Wiele melodii pamiętam dobrze do dziś i wiele z nich to prawdziwe perły, których nie powstydziłby się sam John Williams – kompozytor muzyki do trzech pierwszych filmów z serii. Zresztą, jak mówi mój ulubiony komentarz: „Nie było powodu, aby ten motyw był tak ognisty”. Ale chyba zgodzimy się wszyscy, że nie mamy tego panu Soule’owi za złe?

Harry Potter i Zakon Feniksa

Dobrymi chęciami…

Przy grze Harry Potter i Zakon Feniksa (czerwiec 2007) EA naprawdę chciało się starać. O konsultacje poproszono fanów serii, w produkcję zaangażowana była J.K. Rowling, zadbano o realistyczne modele postaci oraz wierność materiałowi źródłowemu. Najprościej rzecz ujmując – gra miała być symulatorem Hogwartu, który pozwalał przy okazji przeżyć wydarzenia znane z ekranu i zajrzeć tam, gdzie reżyser nie pozwalał.

Graczom oddano otwarty i naprawdę obszerny świat, na dodatek bez żadnych ekranów ładowania. Przywrócono formułę trzech pierwszych części – przygodówkę z elementami akcji, nastawioną na eksplorację i rozwiązywanie zagadek. Ponownie wcielaliśmy się w Harry’ego, ale także w Syriusza Blacka czy samego Albusa Dumbledore’a. Nie brakowało również znajdziek, mini gier i zadań pobocznych.

Zakon Feniksa to także część serii, która trafiła na największą liczbę platform. Po kolei: PC, PS2, PS3, X360, PSP, GBA, Wii, NDS… O czymś nie zapomniałem? Ach tak, jeszcze telefony komórkowe! I nie przełożyło się to szczególnie dobrze na jakość

…jest piekło wybrukowane

To kolejna część serii, której oceny spadły poważnie poniżej średniej 70%. Recenzenci skarżyli się przede wszystkim na prostą i powtarzalną rozgrywkę, której nie była w stanie zrekompensować dość duża swoboda eksplorowania Hogwartu. Jak błyskotliwie skwitował recenzent z portalu PC Gamer: „Powtarzalna rozgrywka sprawi, że wielu będzie chciało, aby ktoś rzucił w ich kierunku zaklęcie Avada Kedavra i uwolnił od tego nieszczęścia”. Recenzenci skarżyli się na nudnawe prowadzenie fabuły, pomimo oparcia tytułu na niezłym filmie.

Również grafika nie powalała na kolana. Szczegółowe modele głównych postaci szpeciły drewniane animacje, a Hogwart, choć ogromny, był jednak miejscami pusty i monotonny. Dodatkowo pogłębiały to popularne w tamtych czasach brunatno-złote filtry nałożone na ekran. Gra wyglądała niemal identycznie na świeżutkim PS3, jak na leciwym PS2.

Gra Harry Potter i Zakon Feniksa to pierwsza część serii, do której muzyki nie komponował Jeremy Soule. Na szczęście nad pięciolinię trafił utalentowany i utytułowany James Hannigan, dla którego praca nad grą o młodym czarodzieju również była przełomem w karierze. Różnica jest jedna – Zakon Feniksa bardzo ściśle podążał za wydarzeniami z filmu, dlatego i muzyka silnie inspirowana jest tą z ekranu. Kompozytor wziął na tapet znane motywy muzyczne spod pióra Williamsa, czego najlepszym przykładem jest już temat przewodni gry.

Harry Potter i Książę Półkrwi

Książę niekoniecznie z bajki

Wydanej pod koniec czerwca 2009 grze Harry Potter i Książę Półkrwi było bliżej do dodatku do Zakonu Feniksa niż pełnoprawnej gry. Większość mechanik powróciła w niemal niezmienionej postaci, a grę można było przejść w mniej niż 4 godziny. Prowadzenie historii było jeszcze gorsze, animacje twarzy i dubbing potrafiły straszyć, a silnik graficzny RenderWare, napędzający chociażby trylogię 3D GTA, pokazywał już swoje lata. Gra nie była brzydka, a skala otwartego świata pozwalała przymknąć oko na pewne niedociągnięcia. Ale nie była też wizualnie przystająca do innych tytułów z tego okresu.

Z drugiej strony, do gry Harry Potter i Książę Półkrwi wprowadzono system tworzenia eliksirów, które później były wykorzystywane w rozgrywce. Hogwart najeżono znajdźkami i małymi zadaniami pobocznymi, więc króciutki wątek fabularny nie wiązał się z zakończeniem gry – miłośnicy maksowania mieli sporo do roboty. Mimo wszystko grze brakowało po prostu… magii, która przykuwałaby do ekranu na długie noce.

Na brodę Merlina, co za muzyka!

Muzyka to, ponownie, ekstraklasa. Kompozytor James Hannigan dostał za nią nagrodę od Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Muzyki Filmowej (IFMCA) i nominację do BAFTA. Jego kompozycje spokojnie mogłyby zastąpić te w filmie, a poziom ich epickości, chociaż wystrzelony w kosmos, nie jest kiczowaty. A to naprawdę sztuka!

Harry Potter i Insygnia Śmierci

„Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze”, czyli część pierwsza

Jest rok 2010. Nie opadł jeszcze kurz po Call of Duty: Modern Warfare 2, a do sklepów trafia już znakomite Black Ops. Na horyzoncie majaczy także trzecia część Gears of War – serii, która zrewolucjonizowała trzecioosobowe gry akcji. Na co wpadają twórcy gry Harry Potter i Insygnia Śmierci – część 1? Na shootera z systemem osłon, który ma „podążać” za dojrzewającymi graczami i zachęcić miłośników efektownych strzelanek od Activision lub Microsoftu. Co im z tego wyszło?

Najgorsza gra w serii. Już pominę fakt, że na pecety trafił dość bezczelny i tani port z konsol, który uniemożliwia zmiany ustawień bardzo przeciętnej grafiki. Zamiast faktycznego rozwoju postaci – sztuczne podbijanie poziomu trudności. W miejsce eksploracji i zagadek – tępa naparzanka. Call of Duty słynęło z krótkich, ale fenomenalnie napisanych kampanii i dobrych mechanik strzelania – Insygnia Śmierci część 1 traktowały film (bo nie książkę) po łebkach, a mechaniki kulały. Przez to produkcja była koszmarnie monotonna.

Gra została rozwalcowana przez recenzentów, którzy wystawili jej oceny o średniej 38/100 (w wersji na Xbox 360, główną platformę). „To strzelanka dla ludzi, którzy nie strzelają i mają inicjatywę skrzata domowego” – skomentował PC Gamer UK. „Podobnie jak gracz quidditcha spadający z miotły w połowie meczu, ta część traci cały pęd i spada na twarz z maksymalną prędkością” – podsumował prestiżowy Game Informer. Jak na to reaguje EA? Serwując drugi raz to samo!

„Są takie wydarzenia, które — przeżyte wspólnie — muszą się zakończyć przyjaźnią”, chyba że to część druga gry

Rozpocznę od cytatu z recenzji gry Harry Potter i Insygnia Śmierci część 2 pochodzącej z GRYOnline.pl.

„Jeżeli lubicie Harry’ego Pottera, nie kupujcie tej gry. Jeżeli lubicie strzelaniny TPP, trzymajcie się od niej z daleka. […] Jeżeli jesteście rodzicami młodszego nastolatka, wybierzcie cokolwiek innego, byle nie ten tytuł. Skrzywdzicie nim swoje dziecko. Nie kupujcie tej gry, bo pamiętajcie, że głosujecie swoimi portfelami. Kupując ją, dajecie przyzwolenie na produkcję kolejnych tak niedopracowanych pozycji”.

Druzgocące recenzje nie wpłynęły prawie w ogóle na część drugą – gracze dostali dokładnie to samo, czyli 3-4 godziny monotonnego wymachiwania różdżkami na nudnych poziomach. Jedyne, co ratowało grę, to oczywiście muzyka skomponowana przez Jamesa Hannigana, inspirowana tą z filmów i stojąca na naprawdę wyśmienitym poziomie. Właśnie ją zgodnie zachwalali recenzenci jako jedyny magiczny element gry.

Owszem, EA postawiło na liniową fabułę ściśle podążającą za wydarzeniami znanymi z filmu. Zredukowano niepotrzebne i banalne side-questy, dano nieco więcej zagadek, a także wiele grywalnych postaci. Ale rdzeń rozgrywki pozostał taki sam – wyrzynanie hord śmierciożerców za pomocą różdżki-Kałasznikowa. No i grafika była po prostu paskudna, obnażając przeciętny budżet i pośpiech, z jakim sklecono tę grę. Magii w tym brakowało. Zresztą, trzeba to po prostu zobaczyć samemu:

LEGO Harry Potter, czyli jak zrobić dobrą grę

Chociaż pierwotnie nie miałem o niej pisać, warto wspomnieć o serii gier LEGO Harry Potter. Przede wszystkim dlatego, że przeciwnie do większości omówionych przeze mnie gier, klockowe przygody czarodzieja z blizną są… Naprawdę dobre!

Każdy, kto grał w gry z serii LEGO (zwłaszcza LEGO Star Wars), w LEGO Harry Potter Lata 1-4 od razu rozpozna charakterystyczne mechaniki, barwną grafikę i dużo przaśnego humoru. Żartobliwe podejście do serii o Harrym Potterze okazało się strzałem w dziesiątkę i przyniosło gry, które nie tylko ucieszą dzieci, ale sprawią także mnóstwo frajdy dorosłym. Eksploracja, zagadki, zbieranie znajdziek i kooperacja – wszystko jest na miejscu, działa wybornie i przykuwa do ekranu na długo.

Bo objęcie akcją aż czterech książek/filmów pozwoliło optymalnie wyważyć czas trwania produkcji. Kolejna część, gra LEGO Harry Potter Lata 5-7 ponownie uratowała honor serii, świetnie przybliżając świat Chłopca, który przeżył i zbierając oceny oscylujące wokół 8/10. Seria LEGO Harry Potter zasłużenie jest oceniana najlepiej spośród wszystkich gier z serii i jest bez problemu dostępna u największych dystrybutorów cyfrowych, także w dobrych promocjach.

Magia się nie kończy – nowe gry w świecie Harry’ego Pottera

Rok 2022 rozpieszcza fanów Harry’ego Pottera. 7 kwietnia do kin trafił film Fantastyczne Zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a, natomiast najbardziej zadowoleni będą gracze. W ich ręce trafi nie tylko mobilna produkcja Harry Potter: Żywa Magia, ale przede wszystkim długo oczekiwana i ogromna produkcja Dziedzictwo Hogwartu.

To najprawdopodobniej spełnienie marzeń wszystkich graczy – RPG akcji z otwartym światem w uniwersum Harry’ego Pottera, ale na długo przed wydarzeniami z książek. Dostaniemy możliwość stworzenia własnej czarownicy lub czarodzieja, który rozpocznie naukę w Hogwarcie pod koniec XIX wieku. Być może wreszcie zobaczymy dobrą grę w uniwersum Harry’ego Pottera – taką, na którą Harry Potter po prostu zasługuje.

Zobacz także: