Przesiadka z HDD na SSD (najpewniej SATA III) jest przy okazji najtańszą metodą ratowania (nieraz reanimowania) firmowych komputerów. Znacznie przyjemniejszą dla kieszeni szefa, niż zakup nowych laptopów albo stacjonarek. Mimo wszystko Gigabajty danych wciąż tkwią w sektorach dysków talerzowych, a Tomek handlowiec, Kasia z kadr, ani pani Basia z księgowości, nie przeprowadzą migracji danych. Bez stacji dokującej na pewno nie, lecz z nią to i owszem.
Niepodważalną zaletą stacji dokującej z funkcją klonowania jest prostota obsługi. Oczywiście nie łudzę się, że dojdzie do sytuacji, w której każdy sam będzie klonował dysk, ale wystarczy, że tę wiedzę posiądzie jedna osoba.
W jednej kieszeni ląduje dotychczasowy nośnik HDD, w drugiej nowy SSD. Warunek konieczny – dysk, na który przenosisz dane, musi mieć taką samą pojemność albo większą. W przeciwnym razie próba klonowania zakończy się fiaskiem. Jeśli pojemności zgadzają się, stacja bezproblemowo przeniesie dane, gdy tylko przytrzymasz jeden przycisk. Nie mam pewności, czy każda stacja działa tak samo, ale Unitek Y-3026 i Unitek Y-3032 z pewnością. Pisałem o tym w recenzji stacji dokującej Unitek Y-3032.
W ich przypadku podoba mi się również cena. Kosztują one mniej więcej tyle, co jednorazowa usługa klonowania dysku. A masz ją dla siebie dziś, jutro, za rok.