Red Dead Redemption 1 i 2 to jedne z najlepszych gier wideo w historii. Dla mnie druga część jest bez wątpienia najlepszym i najpełniejszym przeżyciem gamingowym, jakie miałem okazję doświadczyć, odkąd w ogóle gram. Choć Rockstar milczy w temacie kolejnego sequela, nie wyobrażam sobie, aby Red Dead Redemption 3 miało nie powstać. I tak, uprzedzając wątpliwości, to będzie tekst, w którym na temat RDR3 znajdziecie więcej pytań niż odpowiedzi.
Oficjalnie — panuje cisza. Nieoficjalnie pojawiają się natomiast wyłącznie nieśmiałe szmery i to ze strony źródeł o wątpliwej reputacji. Co na ten moment wiemy na pewno, to że Rockstar pracuje nad remasterem Red Dead Redemption 1. Niestety ciągle nie wiemy, kiedy przypuszczalnie miałby się ukazać.
Podobnie rzecz ma się z odświeżonym RDR2 na Xbox Series X|S i PlayStation 5. Tutaj jednak na chwilę się zatrzymamy i dokonamy retrospekcji. Przypomnijmy, że łącznie Red Dead Redemption 2 było rozwijane przez 8 lat. Opinia publiczna usłyszała po raz pierwszy o grze, gdy ta była już na dość zaawansowanym etapie produkcji.
Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ być może warto doszukiwać się tutaj analogii. Zarówno w kontekście RDR3, ale też… GTA 6. Choć o tym drugim wiemy już przynajmniej, że powstaje. Natomiast nie możemy wykluczyć, że i nad Red Dead Redemption 3 trwają obecnie jakieś prace, o których dowiemy się, gdy projekt wejdzie na wyższy poziom realizacji.
Przeczytaj również:
Tu również możemy co najwyżej pokusić się o spekulowanie, szukanie analogii i myślenie życzeniowe. Przede wszystkim szczyt priorytetów Rockstara, jeśli chodzi o nowe tytuły, okupuje obecnie Grand Theft Auto 6.
Ciągle nie wiemy, kiedy ukaże się nowa odsłona serii, natomiast dostaliśmy już oficjalne potwierdzenie, że w ogóle powstaje. Rockstar zarzeka się, że datę premiery poznamy dopiero wtedy, gdy postępy nad grą będą na tyle zaawansowane, by w ogóle myśleć o jej ukończeniu. Wszystko po to, by wprowadzić bardziej przyjazne środowisko pracy dla deweloperów i odciąć się możliwie jak najbardziej od kultury crunchu.
W miarę bezpiecznie jednak będzie założenie o premierze gry w okolicach 2025 roku. Przypuśćmy, że wtedy większość pary z rockstarowego gwizdka mogłaby być wycelowana w Red Dead Redemption 3 oraz że część prac, szczególnie koncepcyjnych, byłaby już wykonana. Tym samym wyjdzie nam, że premiery RDR3 należałoby wypatrywać w drugiej połowie dekady, zdecydowanie bliżej 2030 niż 2025 roku.
Opcji jest naprawdę wiele. Najbezpieczniej będzie założyć, że wrócimy na pogranicze Stanów Zjednoczonych i Meksyku. To jednak z miejsca oznaczałoby prawdopodobnie… brak istotnych zmian w zakresie lokalizacji gry.
Oba dotychczasowe tytuły Red Dead Redemption rozgrywały się w tej samej okolicy z podobnym zestawem postaci. W znakomitym RDR2, fabularnie będącym prequelem RDR1, związaliśmy się z gangiem Dutcha van der Linde. W RDR1 natomiast mieliśmy za zadanie polować na ocalałych członków gangu. W obu częściach mieliśmy możliwość zagrania Johnem Marstonem, choć w Red Dead Redemption 2 tylko w epilogu.
Generalnie Rockstarowi udało się zbudować niesamowicie spójny, rozbudowany świat, z własną historią, wyrazistymi postaciami bliższego i dalszego planu. To różni serię RDR od takiego Grand Theft Auto. I choć gracze są bardzo związani z uniwersum Red Dead Redemption, dla twórców może być ono pewnym ograniczeniem. Oczywiście o ile założymy, że RDR3 miałoby rozgrywać się w tym samym miejscu, co poprzednie odsłony.
Tak wcale być nie musi.
Ciekawe rozważania pojawiają się w serwisie earlygame.com. W tekście poświęconym Red Dead Redemption 3 przeczytamy, że jedną z opcji może być Anglia. Tak, dobrze czytacie. Duża w tym zasługa Peaky Blinders, serialu, który pokazał światu potencjał dramaturgiczny, jaki dało się wykrzesać z Birmingham z 1919 roku. Oliwy do ognia dodaje fakt, że fabuła RDR2 rozpoczynała się w 1899 roku, RDR1 – 1911 roku, więc wspomniane Birmingham ad. 1919 wpisałoby się w czasowy harmonogram serii (o ile w ogóle można o takim mówić). Innym tropem może być to, że „ucieczkę” poza Dziki Zachód można w łatwy sposób umotywować fabularnie.
Część fanów franczyzy otwarcie wyraża swoją aprobatę dla pomysłu realizacji motywu rdzennych Amerykanów, głównie za sprawą Charlesa, który w RDR2 okazał się jedną z bardziej lubianych postaci pobocznych. O ile jednak motyw Indian sprawdził się w wątkach pobocznych, tak trudno wyobrazić sobie, aby Rockstar dał mu popłynąć głównym nurtem opowieści.
A może Meksyk i Landon Ricketts? Wyczyny wspomnianego rewolwerowca często przewijają się przez fabularne tło RDR 1 i 2. W sieci powstają więc teorie przemawiające za tym, aby protagonistą nowej odsłony był właśnie Ricketts, o którym wiemy tyle, że przez swoje bandyckie przewiny musiał szukać schronienia w Meksyku.
O Landonie Rickettsie już wspomnieliśmy, ale spróbujmy nieco rozwinąć wątek. Postać ta jest o tyle interesująca, że mocno koresponduje charakterystyką z Johnem Marstonem i Arthurem Morganem, będąc – podobnie jak oni – słynnym rewolwerowcem, który w jakiś sposób jest już osadzony w uniwersum. Kolejna rzecz: poza szczątkowymi, anegdotycznymi informacjami na jego temat Ricketts jest tak naprawdę czystą kartką, na której postać można budować praktycznie od zera, co stwarza niemal nieograniczony potencjał fabularny.
Czy tego jednak chcieliby fani serii? Nie wiadomo, niemniej oczekiwania sporej ich części krążą wokół postaci Charlesa Smitha, konkretnie życia, jakie prowadził, zanim trafił do gangu Dutcha van der Lindego. Tu potencjał również jest ogromny, Charles stanowi świetny materiał na protagonistę gangsterskiej fabuły: jest synem Indianki i Afroamerykanina, nieustannie krążącym między różnymi środowiskami, nieprzystającym do żadnego z nich w stu procentach. Jest świetnie wyszkolony w walce wręcz i obsłudze zarówno prymitywnych, jak i bardziej zaawansowanych (jak na swoje czasy) broni. Ma zawiłą przeszłość kryminalną, która w RDR2 nie została szczegółowo opowiedziana.
Co na ten moment wydaje się pewne, to wyczerpana formuła Johna Marstona i Arthura Morgana. Trudno sobie wyobrazić, aby Rockstar tak poprowadził fabułę, byśmy mogli po raz kolejny wcielić się w któregoś z nich. Czy poza wspomnianym Charlesem Smithem któraś z postaci zasługuje na to, by wsadzić ją w buty protagonisty?
Zdaniem serwisu Gamerant.com: „Red Dead Redemption 3 powinno pójść w stronę nowego zestawu postaci w nowej lokalizacji. (…) Fajnie byłoby zobaczyć, jak Rockstar (…) buduje kolejny nowy obszar, tworzy nowe stany na podstawie Kalifornii, Nevady, a nawet Florydy i Iowa. Mógłby również wyprodukować tytuł oparty całkowicie na Meksyku lub Kanadzie”.
Tu sprawa jest o tyle ciekawa, że jeśli RDR3 swoją premierę miałoby mieć w okolicach 2030 roku, raczej na pewno będzie grą… na następną generację konsol. Tą, o której na ten moment, nawet się nie przebąkuje. Poza oczywistymi stwierdzeniami, że kiedyś zadebiutuje na rynkach całego świata. W 2030 roku PlayStation 5 i Xbox Series X|S skończą dziesięć lat. W branży gier to jak cała epoka. Albo dwie.
Co z RDR3 na PC? Jeśli Rockstar utrzyma swój klucz wydawniczy, a wiele na to wskazuje, wersja na komputery osobiste pojawi się pewnie około rok po wydaniach konsolowych. Tak przynajmniej było z RDR2. GTA 5 na pecety pojawiło się dwa lata po pierwotnej wersji na Xbox 360 i PS3 i rok po wydaniu portów na Xbox One i PS4.
🙁
Według mnie czekanie na nową odsłonę tej serii jest bez sensu. Biorąc pod uwagę fakt ile rockstar pracuje nad swoimi grami to raczej nie ma co czekać na kolejną część RDR. Na samo GTA6 ludzie czekają tyle lat i nadal nic, więc wydaje mi się, że RDR3 może pojawić się nie wcześniej niż w 2027 roku. Pytanie czy jesteśmy gotowi tyle czekać? Ja osobiście ograłem RDR2 w 2019 roku i trochę żałuję że tak szybko mi to poszło. Jednak po próbie przejścia jej jeszcze raz stanąłem w miejscu. Jest to gra genialna ale tylko na przejście jej ten jeden raz. Wydaje mi się, że przy takim tytule ciężko będzie przebić to czymś lepszym, a ciągle myśląc o nowej grze, możemy się tylko rozczarować.
Myśle ze najlepszym pomysłem byłoby połączenie map 1 i 2.
Przeszedłem rdr 2 trzy razy i przejdę pewnie jeszcze z trzy zanim wyjdzie rdr 3. Według mnie 1919 rok i Birmingham byłoby ciekawą opcją.
Ja chciałabym poznać bliżej historię Seana. Ale Charlesa też byłoby fajnie poznać, nie chcemy jakichś totalnie nowych bohaterów ani terenów… Fani za mocno się przywiązali do poprzednich postaci. W RDR2 pojawiły się te same, które były w RDR1, a w RDR3 mieliby być nagle całkowice inni bohaterowie i jeszcze do tego w Anglii? Dzięki Red Dead Redemption zaczęłam doceniać Dziki Zachód i to z nim gra jest najbardziej kojarzona :/
Chyba zapominacie o młodym dutchu hosei arthurze na zachodzie i jacku i ameyce w czasie 1 wojny światowej
Według mnie RDR3 było by o wydarzeniach z przed RDR2 czyli na przykład to co się działo w Black Water i stanie New Austin. Mogli byśmy się dowiedzieć o historii Mac i Davyego (nie wiem jak to się pisze) Calandera oraz Jenny Kirk. A głównym protagonista był by Arthur Morgan. A druga opcją była by historia Johna Marstona podczas gdy go nie było rok w gangu. Nie wykluczam też dalszych losów Jacka Marstona po wydarzeniach z epilogu RDR1.
Dziwne by to było żeby w RD3 brał udział Arthur Morgan bo jak wiemy pod koniec gry Arthur zginął
No ale początki gangu i NP napad na blackwater jako ostatnia misja
no dobra rDR2 jest prologiem rdr1 ale co sie stalo przed rdr2 byloby fajnie wymyslec jakas historie
A co powiecie na prequel prequelu? Ja chciałbym poznać historię Artura. Jego poznanie z Duchem. I zbieranie tego całego gangu.
ja też, to jest genialny pomysł
Szczerze mówiąc obojętnie jak zaczęli by tą gre i tak było by mi trochę dziwnie, ale i tak sądzę że nie miało by sensu robienie całkowicie nowych postaci, dodatkowo jeszcze w nowym miejscu. RDR 3 musi mieć jakieś nawiązanie do poprzednich części (rdr2 i rdr1). Moim zdaniem całkiem fajnie było by wciecić się w dorastającego Jacka, który w kilku wątkach trochę bardziej poznaje historie swojego starego gangu w którym dorastał oraz historie arthura o którym wie dość mało.
Myśle ze to świetny pomysł, chciałbym zobaczyć Jacka jako protagonistę ale jest jeden problem. Akcja zaczynała by się w 1914 a więc koniec dzikiego zachodu a przecież to motyw przewodni tej serii.