Luneta Futura. Czym jest sieć, którą nazywać będą internetem?

Opisując „smartphones” czy też bystrofony wspomniałem o istnieniu sieci komunikacyjnej , z której korzystać mogli wszyscy posiadacze owego szkiełka dotykowego. Sieć ta – tak zwany internet – stała się kolejnym przedmiotem obserwacji prowadzonej przy pomocy mojej lunety i źródłem nowych refleksji.

Luneta Futura

Skąd się wziął internet?

Początków interesującego mnie zagadnienia musiałem szukać w szóstej dekadzie dwudziestego stulecia. Wtedy to ludzkość drżeć maiła w obawie przed kolejną z wielkich wojen, światowych, których konieczność istnienia z wielkim smutkiem przyjąłem. Ponieważ coraz większą wagę w bataliach miał odgrywać mózg elektronowy z innymi połączony, jenerałowie i inne tęgie głowy dążyły do rozwiązania dylematu – co czynić, gdy ulegnie on uszkodzeniu? Jak przesyłać rozkazy i inne wiadomości?

luneta futura arpanet

Odpowiedź przyniosła ajencja zajmująca się dla rządu Stanów Zjednoczonych zaawansowanymi projektami. Idę nakreślił jej pracownik, uczony zwany Lickiem. Szersze znaczenie miał koncept komutacyi pakietów wg myśli uczonego P. Barana, wyłożoną przez niego w dwunastu tomach, która pozbawiała sieć mózgów centrum, czyniąc ją siecią rozproszoną. W ten sposób, gdy przestawał działać jeden z mózgów, pozostałe dalej pracowały, a przekazywane informacje w dalszym ciągu krążyły aż zostały odebrane przez inny z funkcjonujących mózgów. Stworzona w czterech uczelniach amerykańskich sieć, od nazwy ajencji nazwana Arpanetem, stała się babcią dla internetu późniejszego. W dalszym toku zaś opracowana dwa protokoły  – jeden związany z nadawaniem informacji na pakiety rozbijanych, a potem w całość składanych, drugi – adresowaniem.

Komunikacja za pomocą internetu

Możliwości powiększającej swój zasięg sieci owej były stopniowo rozwijane, przez co mogła ona pełnić rolę pocztyliona. Już na początku lat siedemdziesiątych uczony Tomlinson posłał list elektroniczny, o którym wspominałem już przy bystrofonie, ów e-mail. Udało się to owemu Tomlisonowi w ten sposób, że, niczym Karol Darwin, wprowadził małpę – nie o zwierzę tu oczywiście chodzi, a o znak, który już w Wiekach Średnich był w piśmiennictwie stosowany, tu zaś – do oznaczenia adresata wiadomości.

luneta futura mail

E-mail taki szybciej niż pocztylion pędzi, przesyłać w nim można nie tylko treść szeroką, ale również i fotografie czy nawet księgi całe – na postać cyfrową przepisane, by mogła je nieść sieć internetowa, a mózg elektronowy mógł odczytać. Zaletą jego niewątpliwą jest i to, że miast karty drzeć, gdy kleksa postawimy czy treść zmienić chcemy, wystarczy treść elektronicznie zapisywaną usunąć – od razu jest tabula rasa i można pisać ab initio.

Wróćmy do rozwoju sieci owej, która – początkowo głównie dla wojska przygotowywana była – z biegiem lat stała się także udziałem ludności cywilnej. Powstawać zaczęły grupy dyskusyjne, gdzie ludzie – niczym Grecy antyczni na agorze lub Rzymianie na forum – wymieniać się mogli opiniami swoimi. Właśnie forami były z czasem nazywane miejsca w sieci do utyskiwania na rządzących, omawianie wyników sportowców czy ocenianie dzieł kultury (nadmienić muszę, że zawód krytyka, zastrzeżony wcześniej dla wąskiej grupy, bardzo się w nadchodzący wiekach upowszechni, co będzie miało tak dobre, jak i złe strony).

luneta futura komunikator internetowy

Pojawiały się także komunikatory, które pozwalały przenieść całą konwersację w czasie rzeczywistym się rozgrywającą do sieci. Obserwowałem przez lunetę rozwój narzędzia tego w późniejszych dekadach i przyznać muszę, że było ono ciekawym wielce – można było na przykład ukrywać widoczność swoją dla innych (niby człowiek, który nie chce gości przyjmować i gdy do drzwi pukają krzyczy, że go nie ma), zawierać znajomości, zagajając hasłem poklikasz (od hałasu jaki wydawała klawiatura do mózgu elektronowego połączona), popisywać się znajomością cytatów mądrych, ckliwych lub modnych tylko, a także na swoisty ostracyzm skazywać nieprzyjemnego rozmówcę poprzez czynność zwaną blokowaniem.

Ponadto zarówno i w komunikatorach, i e-mails można było korzystać z piktogramów, na wzór starożytnych Egipcjan, którzy hieroglifami swe mądrości byli zapisywali, dla wyrażenia emocji użytkownika – czy smutny, czy szczęśliwy, czy zagniewany – czy przedstawienia, jakim to czynnościom się oddaje.

Jak wyglądał dalszy rozwój sieci internetowej

W ósmej dekadzie wieku dwudziestego zaczęto mówić o internecie, czyli międzysieci (nazwę tę dał związany z Arpanetem prof. V. Cerf). Również i wtedy Brytyjczyk Berners-Lee stworzył przestrzeń do wymiany informacji, zorganizowanych wedle tzw. hipertekstu, w których poszczególne elementy wiązały ze sobą łącza specjalne (również opatrzone prefiksem hiper). Przestrzeń owa siecią ogólnoświatową nazwana została, world wide web w języku krajanów Bernersa. Oto dlaczego trzy litery „W” patronują całej sieci internetowej.

luneta futura internet

Dziewiąta dekada przyniosła narzędzia umożliwiające przeglądanie zgromadzonych treści, jak i wyszukiwanie potrzebnych informacji. Poszczególne one gromadzone są na w specjalnie wydzielonych miejscach przestrzeni ogólnoświatowej, tzw. stronach, które niczym urząd czy instytucja posiadają swój adres, od liter www zaczynający się. Jeśli zaś nie znamy adresu, ale mamy ogólny koncept, możemy wpisać interesujące nas słowa w tzw. wyszukiwarce, a już ona w mgnieniu oka wypluje całe mnóstwo adresów, które mogą być dla nas użytecznemi.

Również i w dziewiątej dekadzie umasowił się znacznie internet, mogli korzystać także handlowcy, którym przedtem tego wzbraniano – odtąd mogli się oni ogłaszać ze swoimi towarami, a popularność zyskały także aukcje, które się z domów temu przeznaczonych do sieci przeniosły, gdzie sprzedawano odtąd nie tylko dzieła sztuki czy antyki, ale i rzeczy najzwyklejsze, a potrzebne lub przydatne.

Jakie mogą być zalety i korzyści sieci internetowej?

Na pytanie cóż daje internet chciałoby się spytać – czegóż nie daje? Wspomniałem już o możliwościach komunikacyjnych, jednakowoż wymieniane mogą być nie tylko słowa i opinie. Oto bowiem sieć owa niczym brzuch potwora morskiego, który był połknął biblijnego Jonasza pozwala wrzucać do niej absolutnie wszystkie twory umysłu ludzkiego. Niesie to jednakże pewne zagrożenie, bowiem może się on stać śmietniskiem wielkim.

Rozrywka

Korzystając z właściwości lunety mojej przeskoczyłem na chwilę do wieku dwudziestego pierwszego i przed przenośnym mózgiem elektronowym miejsce zająłem, którego właściciel na posiłek się udał, a maszynę wyłączyć zapomniał. I tak, siedząc przed ekranem owego mózgu, nie wyściubiając nosa posa cztery ściany, miałem okazję poczuć się jak w teatrze i obejrzeć fragment przedstawienia Dzikiej kaczki Ibsena w interpretacji wybitnych aktorów stulecia

luneta futura video

Mówiąc prawdę to lepiej nawet niż w najlepszym przybytku sztuki się czułem – miałem bowiem scenę i aktorów na wyłączność, bez przeszkadzającej widowni, a do tego, gdybym tylko chciał zatrzymać grę aktorów, cofnąć się, czy przesunąć naprzód, mogłem to dogodnie uczynić. W przestrzeni sieci znaleźć mogłem nie tylko spektakle, ale i filmy, bowiem wynalazek Lumiere okazał się bardzo płodnym i na obejrzenie wszystkich życia by mi nie starczyło. Zdarzały się także i całkiem niedorzeczne obrazy, jak krokodyl nazywany forfiterem, młodzian wchodzący po rynnie czy automobile w poślizgu. Z jakiejś nieznanej mi przyczyny cieszyły się one większą popularnością niż choćby wspomniany Ibsen.

Gry

Sieć umożliwiała także branie udziału w rozgrywkach, ale nie mówię tylko o grach szachowych czy karcianych, choć i takie się zdarzały. Temu, co stało się z grami, będę musiał poświęcić osobne badania i rozdział w moich kronikach. Tu pokrótce napomknę, że osiągnęły one taki stopień zaawansowania, że gracze z najróżniejszych części świata mogli niczym Bonaparte, Kutuzow czy Sobieski kierować sztucznymi wojskami, obecnymi tylko w świecie wykreowanym przez mózg elektronowy. Rozgrywki te szybko przestały być tylko dziecinną czy młodzieńczą igraszką, stając się natomiast poważnie postrzeganymi zawodami, właściwie na równi z rywalizacją sportową.

luneta futura gry sieciowe

Praca i finanse

Atoli sieć internetowa nie tylko rozrywce mogła służyć, ale także była istotnym narzędziem pracy. Korzystać z niej mogli uczeni, ale również bankierzy, ajenci oraz wykonawcy rozmaitych innych zawodów. Sieć bowiem była idealna do przechowywania informacji, słupków, arkuszy czy nawet całych ksiąg. Z rozrzewnieniem patrzyłem jak dzieła kolegów moich, sprowadzone do postaci serii fotografii, przeglądać można bez posiadania faktycznego egzemplarza.

Również i operacje bankowe, o czym już przy bystrofonie pisałem, można było wykonywać za pośrednictwem sieci, wygodnie zlecając przelewy czy zarządzając swoimi oszczędnościami bez konieczności udawania się do domu bankowego. Gdy zaś była potrzeba dokonania zakupu jakiegoś, przygotowań do podróży czy zamówienia jadła z pierwszorzędnej jadłodajni – również było to możliwe z wygodnego siedziska swojego. 

Niebezpieczeństwa w internecie spotykane

Gdy piszę o banku, powraca temat zagrożeń. Wspomniałem już, że sieć internetu miała potencjał, by stać się zbiorowiskiem na kształt piekła Dantego, gdzie lepiej porzucić wszelką nadzieję, gdy się wejdzie. Jeśli bystrofon miał być złodziejem czasu, to internet nazwać można było arcyzbrodniarzem, choć – jak zawsze powtarzam – był li tylko narzędziem w rękach ludzi. Jednakowoż znajdowali się i tacy, którzy używali go do celów niegodziwych.

Siedząc w dalszym ciągu przed ekranem dowiadywałem się o różnego rodzaju wirtualnych rzezimieszkach, którzy wyłudzali pieniądze czy cenne informacje, by potem na szkodę Bogu ducha winnej osoby działać. Gorsi nierzadko byli niż terror Londynu, Kuba Rozpruwacz, chyba też dlatego, że szerszy był zakres ich działalności, a także byli oni trudniejszymi do wykrycia przez organy ścigania.

luneta futura zagrożenia w sieci

Byli również i tacy kpiarze, którzy celowo wywoływali burze w szklance wody (jeśli nie większe), byle tylko zdobyć atencję i wywołać złość u odbiorców. Takich to obdarzono mianem stworów z wierzeń ludów skandynawskich i, gdy zostali wykryci, zabraniano dawać im satysfakcję, a dla upokorzenia przyrównywano do bydląt i zabraniano karmić.

To między innymi oni byli siewcami fałszywych informacji, niesprawdzonych, często celowo przekręconymi dla niecnych celów. Kłamstwa czy manipulacje te, nazywano fake news i starano się z nimi walczyć za pomocą sprawdzania faktów dokładnego (fact checking). Albowiem na truciznę bzdur zawsze dobrym jest miecz i pochodnia prawdy.

Gorzej było, gdy za pośrednictwem sieci mózg elektronowy zarażał się – jak człowiek – chorobą. Nie była to jednak cholera, dżuma, ani inna przypadłość trapiąca i trawiąca ludzkość, ale byt nieświadomy a złośliwy, czasem dla zabawy napisany, czasem ku pożytkowi owych sieciowych drabów i złodziei. Na to radą były szczęśliwie właściwe inne byty cyfrowe, pisane i udostępniane za darmo lub za opłatą, które jak tarcza Achillesa czy pancerz Lancelota broniły przed podstępnymi atakami.

Opuściłem wiek dwudziesty pierwszy, czując, że obcowanie z siecią internetową odpowiedziało na wiele moich pytań, ale i wiele nowych zagadek zrodziło, które będę musiał w przyszłości rozwiązać.

Od redakcji. Słowniczek (wyrażeń technologicznych i nie tylko)

ab initio – łac. od początku.

ajencja – chodzi o działającą w strukturach Departamentu Obrony USA Agencję Zaawansowanych Projektów Badawczych (Advanced Research Projects Agency – ARPA), która pracuje nad rozwojem technologii militarnej. To właśnie w jej ramach rozwijał się ARPANET (Advanced Research Projects Agency Network), czyli „przodek” dzisiejszego internetu.

Baran – chodzi o Paula Barana, urodzonego w Grodnie amerykańskiego informatyka, twórcy koncepcji sieci rozproszonej oraz idei komutacji pakietów, wykorzystanych przy budowie ARPANETU-u, określany mianem ojca internetu (choć sam nie zgadzał się na to miano).

Berners-Lee – Tim Berners Lee, brytyjski fizyk i programista, współtwórca hipertekstowej usługi WWW, niesłusznie identyfikowanej z całym internetem.

Cerf – Vinton G. Cerf, amerykański informatyk, który wspólnie z Robert E. Kahnem odegrał kluczową rolę przy opracowaniu dwóch protokołów, o których pisze Volant – TPC/IP (Transmission Control Protocol/Internet Protocol),

Ibsen – Henrik Ibsen, wybitny norweski dramatopisarz, uważany za pioniera nurtu modernistycznego w teatrze, autor m.in. Dzikiej kaczki, której współczesne wykonanie (zapewne na YouTube) oglądał Volant.

Kutuzow – Michaił Iłłarionowicz Goleniszczew-Kutuzow, XIX-wieczny rosyjski dowódca, jedna z kluczowych osób odpowiadających za porażkę Napoleona podczas jego inwazji na Rosję.

Lick – Joseph Karl Robnett Licklider, amerykański informatyk, pracownik ARPA, którego idee (wyłożone m.in. w pracy Man-Computer Symbiosis) stały się podstawą dla prac nad siecią.

pocztylion – listonosz.

tabula rasa – łac. czysta karta.

Tomlinson – Raymond Tomlinson, amerykański inżynier i programista, twórca poczty elektronicznej i nadawca pierwszego maila historii – wbrew popularnego przekonaniu treść nie brzmiała QWERTY.

Czego będzie dotyczyła kolejna część Kronik Doktora Volanta? O jakich zagadkach pisze uczony? Dowiecie się niebawem.

Dowiedzcie się także, co Doktor myśli o dotykowym szkiełku telefonicznym, czyli bystrofonie.

Czym jest publikowany na portalu Geex cykl Luneta Futura? Wyjaśniamy we wstępie.