Rozwodzę się na temat Kirina 990, a miałem pisać o premierze Mate 30. Rok temu IFA dała przedsmak tego, co miało się ukazać w październiku – na konferencji zobaczyłem zapowiedź smartfona Huawei Mate 20 i jego rendery. Do mych uszu dotarła też wieść, że nowy, wielkoekranowy flagowiec będzie mieć oficjalną premierę 16 października 2018 roku, a miejscem jego prezentacji będzie Londyn.
Wszystko wskazywało na to, że i w tym roku będzie tak samo. Skąd ta pewność? Najwięksi producenci sprzętu mobilnego trzymają się pewnego stałego terminarza. Dzięki temu wiadomo, że dany miesiąc należy do nich i uwaga branży (konsumentów, fanów, ale i redakcji technologicznych) skupiają się na nadchodzącym wydarzeniu – czytaj, premierze nowego smartfona.
Jak dotąd wszystko wskazywało na to, że i Mate 30 będzie mieć premierę w październiku (dokładna data padnie najpewniej na berlińskiej konferencji). Jednak zawirowania wywołane konfliktem pomiędzy administracją Donalda Trumpa a firmą Huawei zmuszają chiński koncern do zmiany profilu działania.
Osobiście wątpię, żeby tak ważny dla Huawei produkt, jak Mate 30 Pro (i w ogóle seria Mate 30) ukazał się przy okazji konferencji na IFA 2019. Tego typu sprzęt wymaga specjalnej oprawy. Swoistego widowiska. Wręcz spektaklu. Targi IFA owszem są ważne, niemniej jakoś nie wierzę, by Huawei nie zechciał stworzyć wokół premiery Mate 30 Pro pewnego misterium. Tym bardziej, że mimo nieoficjalnych informacji o możliwościach aparatu Mate 30 Pro niewiele wiadomo.
Bardziej prawdopodobną datą prezentacji Mate 30 jest 2 połowa września, tuż po premierze produktu amerykańskiego rywala.