Gry stare, ale ciągle jare [#5] – Singularity

Studio Raven Software na przestrzeni kilkunastu lat zaskarbiło sobie serca graczy takimi legendarnymi tytułami, jak Heretic II, Star Wars Jedi Knight II: Jedi Outcast czy Quake 4. Stworzyli oni wiele naprawdę świetnych gier, ale to właśnie jedna z ostatnich ich produkcji, Singularity, szczególnie przypadła mi do gustu.

Historia gry Singularity

Proces produkcyjny Singularity był niezwykle bolesny dla studia i jego deweloperów. Po premierze gry w 2010 pojawiały się głosy o zwolnieniach, presji czasu i odcięciu dofinansowania przez Activision. Po 4 latach od daty publikacji głos w tej sprawie zabrali byli pracownicy Raven Software, udzielając odpowiedzi w wywiadzie przeprowadzonym na łamach portalu polygon.

Singularity żołnież z minigunem

Studio Raven Software w momencie produkcji nowego IP o tytule Singularity było podzielone na 3 zespoły. Pierwszy zajmował się bohaterem dzisiejszego felietonu, drugi miał za zadanie stworzenie elektronicznej adaptacji nowej filmowej odsłony przygód wolverine’a o nazwie X-Men Origins: Wolverine. Trzeci team pichcił w międzyczasie kontynuację historii B.J. Blazkowicza, nazwaną po prostu Wolfenstein. Zaraz po zakończeniu prac nad dwiema ostatnimi produkcjami do siedziby Raven Software zawitał rzecznik wydawcy Activision. Miał on za zadanie sprawdzić i ocenić, w jakim stanie znajduje się obecnie zupełnie nowa gra studia.

Singularity shotgun stwory

To, co zobaczył pracownik Activision, zszokowało go. Gra, która na tym etapie miała być już całkiem grywalnym kawałkiem kodu, okazała się być absolutnie w powijakach. Brak większości zaprojektowanych map, braki w animacjach i udźwiekowieniu, a nawet fatalna optymalizacja, gdzie gra wywalała się na Xbox’ie 360, przez połowę czasu działała w 15 fps’ach (nawet na mocnym komputerze stacjonarnym) a na PlayStation 3 nie uruchamiała się właściwie wcale. Jak przyznaje były pracownik studia, sami zgotowali sobie taki los. Deweloperzy byli zwyczajnie zbyt ambitni i chcieli wpleść do swojego tytułu za dużo zaawansowanych mechanik i rozwiązań fabularnych, co skończyło się przekroczeniem czasu produkcyjnego.

Po przeprowadzonej przez Activision ocenie stanu rzeczy Raven Software dostało ultimatum: albo gra zostaje całkowicie anulowana, albo deweloperzy dostają 10 miesięcy na puszczenie jej do druku. Mowa była tutaj o pojawieniu się gry na półkach sklepowych w ciągu 10 miesięcy, więc odejmując czas na promocję, testy i poprawki realnego czasu dewelopingu zostało raptem około 7 miesięcy. Skrajnie krótki czas jak na produkcję typu AAA.

Cały projekt został przekazany zespołowi odpowiedzialnemu za ostatnią grę z uniwersum Marvela. Nowy manager zespołu zajął się „odchudzaniem” gry i wyborem tych jej gotowych elementów, które nadawały się do ponownego użycia. Z fabuły zniknęło większość ambitnych scen, wykorzystujących zaawansowaną fizykę otoczenia, a samo wykorzystanie urządzenia do manipulacji czasem w grze zostało spłycone do najbardziej podstawowych zastosowań z kilkoma ciekawszymi momentami.

Dzięki tym gigantycznym cięciom i ogromnemu nakładowi pracy w tak krótkim czasie studiu udało się wydać grę w terminie. Gracze później zarzucali Raven Software zżynkę pomysłów z innych tytułów konkurencji, chociażby kalkę rozwiązania w postaci audiologów z Bioshocka. Co ciekawe w wywiadzie na polygonie twórca przyznaje, że faktycznie deweloperzy bardzo mocno inspirowali się innymi produkcjami i ich rozwiązaniami nie ze względu na ciekawe mechaniki, ale z chęci maksymalnego oszczędzenia czasu na produkcji.

Ostatecznie gra spotkała się z raczej ciepłym przyjęciem graczy, osiągając na metacritic ocenę na poziomie 7,5/10. Nie okazała się jednak komercyjnym sukcesem dla studia i wydawcy.

Fabuła gry Singularity. O co w niej chodzi?

Grupa amerykańskich marines na czele z protagonistą zostaje wysłana na wyspę Katorga-12 w celu zbadania dziwnego wyładowania elektromagnetyczne, który uszkodził amerykańskiego satelitę szpiegowskiego. W trakcie przelatywania helikopterem nad wyspą następuje kolejne wyładowanie elektromagnetyczne, które uszkadza pojazd. Jedynym ocalałym z wypadku jest kapitan Nathaniel Renko, bohater gry. Po wyjściu z wraku orientuje się on, że został przeniesiony w czasie do 1955 roku, w którym wyspą rządził komunistyczny sowiecki reżim.

Singularity urządzenie do manipulacji czasem TMD

W trakcie przemierzania lokacji natrafiamy na bliskiego śmierci naukowca o imieniu Nikolai Demichev, który prosi nas, abyśmy go nie ratowali. Ostatecznie pomagamy mu i nasza postać znów wraca do czasu teraźniejszego. W nowej rzeczywistości okazuje się, że Demichev po uratowaniu wykorzystał stworzone przez siebie urządzenie do manipulacji czasu w celu zmiany historii i przejęcia władzy nad światem. Na wyspie w międzyczasie utworzył się ruch oporu Mir-12, walczący z reżimem Nikolaia.

Próby cofnięcia się w czasie i naprawy tego stanu rzeczy za każdym razem kończą się ogromnymi zmianami i przejęciem władzy przez kolejnego ekstremistę. Na koniec gry główny bohater staje przed wyborem zabicia naukowca, przyłączenia się do niego bądź zabicia tajemniczej postaci, która próbuje przeszkodzić obu bohaterom.

Wymagania sprzętowe – Singularity

Gra została zbudowana na bazie niezwykle popularnego i świetnie skalowalnego silnika graficznego Unreal Engine 3, dzięki czemu w momencie premiery działała całkiem płynnie zarówno na konsolach PlayStation 3 i Xboxie 360, a także na pecetach. Jak na dzisiejsze standardy nie zachwyca już może efektowną warstwą wizualną, ma jednak oryginalny design i kilka ciekawych własnych pomysłów na urozmaicenie ponurych lokacji.

  • OS: Windows XP/Vista/Windows 7
  • Procesor: Intel Dual Core 2.8 GHz albo AMD Ahtlon 64 x2 Dual-Core 4800+ albo lepszy
  • Pamięć RAM: 2 GB
  • Karta graficzna: Nvidia GeForce 8800 GT 256 MB ROM, Radeon x1800 256 MB Rom albo lepsze
  • Dysk Twardy: 8 GB wolnej przestrzeni
Singularity mapa gry

Czy Singularity to wciąż dobra gra?

Z powodu problemów produkcyjnych i wyciętych ogromnych segmentów wraz z mechanikami rozgrywki Singularity jak na dzisiejsze standardy może odstraszać dość uproszczonym gameplay’em. Mała ilość broni czy przeciwników także nie nastrajają do tej produkcji zbyt optymistycznie, przynajmniej na początku. No i nie ma co się spodziewać grafiki najwyższej jakości. Nie pięknym wyglądem czy setką karabinów ta produkcja jednak stoi, a ciekawymi pomysłami i fajną fabułą, szczególnie jak na teoretycznie zwykła strzelankę.

To prawda, że w grze jest niewiele ambitniejszych zastosowań dla TMD (Time Manipulator Device), a oręż do walki z przeciwnikami ogranicza się do zaledwie kilku typowych dla FPS’ów sztuk. Mimo wszystko gra potrafi naprawdę zabłysnąć całkiem fajnym modelem strzelania i ciekawym projektem poziomów. Prawdziwą gwiazdą w Singularity jest natomiast zabawa czasem.

Singularity sowieci

W miejscach, gdzie gra pozwala graczowi użyć możliwości TMD, zaczyna się prawdziwa zabawa. Przykładowo można podnieść starą, zniszczoną beczkę, cofnąć ją w czasie do momentu, w którym była cała i pełna paliwa, a następnie rzucić nią w przeciwników, powodując eksplozję. Innym zastosowaniem urządzenia do manipulacji czasem jest postarzenie wysięgnika dźwigu, na którym wisi kontener. Przerdzewiałe i uszkodzone ramię pęka, a ciężki ładunek spada na niczego niespodziewających się żołnierzy pod spodem. W późniejszym etapie możliwe jest nawet postarzanie samych wrogów, zmieniając ich w rozsypujące się szkielety.

Fabuła gry też potrafi wciągnąć. Historie pokazujące konsekwencje zabawy z czasem zawsze do mnie przemawiały (kocham Powrót do Przyszłości) i Singularity nie jest wyjątkiem. Chociaż komuś może przeszkadzać zbytnia pompatyczność w wypowiedziach bohaterów i typowo amerykańskie podejście do tematyki wojennej, czyli „Znów musimy ratować świat przed rosjanami.”.

Mimo wszystko uważam, że Singularity to wciąż jara gra. Ma swoje problemy, zarówno pod względem prowadzenia rozgrywki jak i okrojonych, wręcz wybebeszonych mechanik. A jednak nawet dzisiaj bawiłem się przy niej przednio. Jest to świetny tytuł do oderwania się od współczesnych, super długich i bardzo poważnych produkcji traktujących o aktualnych problemach. Można w tę grę wsiąknąć na trzy wieczory, zrelaksować się i zwyczajnie odpocząć a później w zasadzie o niej zapomnieć.

Gry stare, ale ciągle jare – czyli odkurzanie wirtualnej półki

W serii tekstów „Gry stare, ale ciągle jare” autor stara się przywrócić do świadomości graczy tytuły, które lata swojej świetności mają już za sobą. Osobom niezaznajomionym z danym tytułem przedstawia jego historię, jak wygląda rozgrywka i dlaczego w ogóle warto teraz po niego sięgnąć. Fanów gry natomiast utwierdzi w przekonaniu, że ich miłość do niej pomimo wad jest jak najbardziej uzasadniona i że dobrze co jakiś czas o niej wracać.

Zobacz też inne wpisy z serii Gry stare, ale ciągle jare