Dane w sieci – łakomy kąsek dla internetowych włamywaczy
XXI wiek to już nie czasy, kiedy do kradzieży potrzebne są takie przedmioty jak kominiarka czy giwera, a na słynne hasło: „to jest napad”, każdy jest w stanie oddać wszystko, co ma przy sobie. Drastyczne sceny zdają się odchodzić do lamusa, bo po co ryzykować życie? Są lepsze sposoby, by bardzo nielegalnie się wzbogacić i do tego zrobić to z wygodnego krzesła w domu, przed laptopem, zagryzając całą akcję pizzą. Wystarczy zdobyć dane użytkowników i furtka do bogactwa się otwiera.
Oczywiście stawiamy się po tej samej stronie barykady, co zwykli użytkownicy. Internetowym włamywaczom mówimy stanowcze NIE i podpowiemy, jak się przed nimi bronić. A właściwie, co zrobić, by nie dzielić się danymi z hakerami. Stwierdzenie „dzielić się danymi” możemy potraktować dosłownie. To nie tak, że ktoś próbuje się włamać, szukając drogi w kodzie, jaki kojarzy się z kultowym filmem Matrix. Są prostsze i równie skuteczne sposoby, by wyłudzić dane od zwykłych zjadaczy chleba. A złodzieje danych korzystają najczęściej z naszej niewiedzy.
Można jeszcze zadać sobie pytanie – po co komuś nasze dane? Przykładowo włamywacz może znaleźć w naszych danych numer dowodu osobistego, by zaciągnąć na nas pożyczkę. A jeśli otrzyma dostęp do konta bankowego, wyczyści je, a środki znajdą się w banku na innym kontynencie. Odzyskanie ich będzie raczej graniczyło z cudem. Może też znaleźć w naszych danych coś, co chcielibyśmy zostawić tylko dla siebie i zażąda zapłaty w zamian za nieupublicznienie tego. Brzmi jak okup, ale tak bywa. Zresztą czarnych scenariuszy jest bardzo dużo i naprawdę łatwo jest narobić sobie problemów. W takim razie jak się chronić?