DuckDuckGo prezentuje przeglądarkę internetową na komputery macOS

Do dobrodziejstw DuckDuckGo na telefonach już zdążyliśmy się przyzwyczaić, ale mimo powszechnej smartfonizacji życia, nie wszystko robimy na telefonach. Czasem trzeba odpalić komputer i wtedy robi się problem, jeśli naszym pierwszym wyborem jest kwacząca kaczka. Firma postanowiła zaradzić tej niedogodności i wchodzi na ciasny i trudny rynek przeglądarek internetowych. Zaczyna od macOS, ale Windows ma nadejść niebawem.

Co zaoferuje DuckDuckGo użytkownikom macOS?

Zgodnie z zasadami, jakimi kieruje się firma, ma być prosto i prywatnie już w ustawieniach podstawowych (privacy by default). Jak nietrudno się zgadnąć, domyślną wyszukiwarką będzie duckduckgo.com. Dodatkowo w oprogramowanie wbudowany ma być system blokujący internetowe narzędzia śledzące. Pomyślano również o likwidacji jakże irytujących pop-upów ciasteczkowych. Ciekawy może również być tzw. Fire Button, czyli przycisk mający pozwolić na natychmiastowe wyczyszczenie danych przeglądarki po jego przyciśnięciu. Firma pomyślała również o ochronie poczty e-mail w ramach zaoferowanej jeszcze w ubiegłym roku usługi.

A jak to wygląda pod maską?

DucDuckGo miało w sumie ograniczony wybór. Firma jest zbyt mała, by zbudować własny silnik od podstaw. Rynek jest zdominowany przez Chromium i przeglądarki na niej bazujące, a reszta to jakieś ogryzki w postaci stale tracącego rynek Friefoxa. ☹

W związku z tym sprytnie sięgnięto po silnik, na którym bazuje Safari, a który jest już przecież zainstalowany na komputerach z systemem operacyjnym macOS. Zasada działania przeglądarki ma być nieco odmienna od innych przeglądarek. Rozwiązania śledzące mają być blokowane, zanim się załadują, a nie dopiero po załadowaniu. Wtyczki takie jak uBlock Origin nie mają być dostępne, ale z tego, co możemy przeczytać w komunikacie zapowiadającym przeglądarkę, mogą być w ogóle niepotrzebne. Dzięki takiej architekturze przeglądanie Internetu ma być błyskawiczne. W niektórych aspektach przeglądarka DuckDuckGo ma być szybsza nawet od Chrome. Blokowanie trackerów ma również zmniejszać transfer danych o 60%.

Na dokładkę  przeglądarka ma wbudowaną opcje przekierowywania na strony z HTTPS. Jak zapewniają programiści, system blokowania modułów śledzących oznaczać ma mniej ekspozycji na potencjalnie złośliwe skrypty, które mogłyby mieć chrapkę na nasze dane. Dodatkowo przeglądarka jest zaprojektowana tak, że dane wewnętrzne, takie jak historia przeglądania, zakładki i hasła domyślnie są przechowywane jedynie lokalnie i są niedostępne dla DuckDuckGo.

Polecane komputery z macOS


Łyżka dziegciu, a nawet dwie, a może nawet więcej…

O pierwszej już w zasadzie napisaliśmy na początku tego tekstu. Wersja na system operacyjny Windows jest dopiero przygotowywana. Nie wiemy, jak będzie działała, ale można przypuszczać, że spróbują powtórzyć ten sam manewr i oprą DuckDuckGo o… no właśnie o co? Zostaje Microsoft Edge, czyli przebrandowane Chromium z udoskonaleniami i podmianką systemów śledzących Google na systemy śledzące Microsoft. Trudno to będzie obejść, zatem można przypuszczać oparcie się o czyste Chromium, ale na razie to zaledwie luźne spekulacje. Coś muszą w każdym razie wymyślić.

Druga łyżka tyczy się już tylko macOS. Póki co przeglądarka jest w fazie zamkniętej wersji beta. By mieć szansę zakosztować dobroci, jakie oferuje przeglądarka DuckDuckGo, trzeba się zapisać na listę oczekujących betatesterów. Kolejne grupy mają być zapraszane stopniowo, więc można przypuszczać, że przeglądarka jest jeszcze dość mocno niedopracowana.

Z informacji udzielonych przez firmę wynika również, że póki co nie zanosi się na możliwość instalowania rozszerzeń. Co prawda zdają sobie sprawę z tego, jak są one ważne dla współczesnych użytkowników przeglądarek, ale jednocześnie uważają, że to, co przeglądarka oferuje w wersji domyślnej, powinno zaspokoić potrzeby. Można przypuszczać, że części populacji na pewno, ale kwestia otwartą jest, jak dużej części. Widać taki model wyszedł im z wewnętrznych analiz.

Wbudowany adblocker nie działa jak standardowe wtyczki blokujące reklamy, a blokuje „most creepy ads”, czyli tak w sumie to blokuje to, co firma uzna za creepy, choć lista blokująca jest do wglądu na Guthubie. Dodatkowo mechanizm działa tak, że przeglądarka blokuje trackery, a to z kolei ma blokować bazujące na nich reklamy. Dla wielu może to być dość, ale nam wcale, a wcale się nie podoba. Dalej jest chyba nieco lepiej, a na pewno wygodniej, a konkretnie chodzi nam o menadżera haseł.

Nie dość, że pozwala on zapisywać dane logowań, to umożliwia import z takich wtyczek i usług jak LastPass, czy 1Password. Menadżer haseł ma być z czasem również wbudowany w aplikacje mobilne oferowane przez DuckDuckGo. W dalszej kolejności architektura ma umożliwiać również synchronizację pomiędzy urządzeniami. Z czasem funkcja synchronizacji ma objąć również zakładki.

Na końcu komunikatu prasowego jest jednak prawdziwa chochla dziegciu. Bardzo by chcieli wspierać Linuxa, ale na razie skupiają się na macOS i Windows. FOCH!

Źródło:
  • https://spreadprivacy.com/introducing-duckduckgo-for-mac/

Wszystkie zdjęcia: DuckDuckGo