Jak korzystać z Linuxa? Pierwsze kroki. Co to jest Linux?

Nazwa Linux obiła się o Twoje uszy? Być może jeszcze nie wiesz dokładnie, co to za stwór i czy będziesz go używać, ale wiesz już, że przynajmniej chciałbyś o nim poczytać i dowiedzieć się czegoś więcej. W tym pomoże Ci ten poradnik i kolejne jego odsłony, w których zagłębimy się nieco bardziej w odmęty Linuxa.

Co to właściwie jest ten cały Linux

Jeśli wcześniej kliknąłeś w artykuł na Wikipedii, to wiesz już, że Linux to uniksopodobny system operacyjny oparty o jądro (po angielsku kernel) Linuxa. Otwarty system operacyjny dodajmy. Jądro to ten zasadniczy rdzeń, bez którego nic nie będzie działało. Jeśli korzystasz z Windowsa, to Twój system operacyjny również ma jądro (kernel), tylko nikt o tym głośno nie mówi, bo jest to wiedza z gatunku niepotrzebnych (no chyba że nie chce się panikować przy każdym problemie z komputerem, wtedy dobrze jest posiąść taką i inną niepotrzebną wiedzę). Wokół jądra obudowane jest pozostałe oprogramowanie, które sprawia, że Linux wygląda tak, jak wygląda, i działa tak, jak działa. Bez jądra jednak ani rusz.

Linux Tux
Wygląda przyjaźnie, czyż nie?

Kto stoi za Linuxem?

Za jądro Linuxa odpowiada jeden pan. Nazywa się on Linus Torvalds i jest geniuszem, a przez to ekscentrykiem. Ma np. w swoim domu bieżnię, na której stoi komputer. Chodzi sobie i pisze jądro Linuxa, ot taki człowiek. Oczywiście samo jądro zbliża się do 30 milionów linijek kodu (dobrze czytasz) i Pan Torvalds nie jest w stanie robić wszystkiego sam, ale generalnie trzyma pieczę nad wszystkim i jego słowo jest święte i ostateczne, choć Social Justice Wariors ostatnio go temperują. Takie czasy.

Dla porządku dodać warto, że nie jest to tyran ani gbur. To człowiek, który wali prosto z mostu, jak widzi kiepsko napisany kod. Kiepsko napisany kod, który sprawdził, to strata jego czasu. Jak jesteś geniuszem, to szkoda czasu. Prawda? Ślij zatem dobry kod, a Pan Linus będzie miły. Proste? Proste!

Poza Torvaldsem jest też Linux Foundation. Wspierana finansowo przez największe korporacje. Linux daje jeść tym korporacjom, więc nie dziwota, że wspierają. Znasz pewnie firmę IBM. Niedawno za 40 miliardów dolarów kupiła firmę Red Hat. Tworzy ona systemy operacyjne oparte o Linuxa dla firm (płatne wsparcie i aktualizacje, chmura itp.), ale bazują one na tym, co jest powszechnie dostępne dla każdego, czyli na systemie Fedora (na opisy dystrybucji, czyli wersji Linuxa przyjdzie jeszcze czas). Zatem wiesz już, że za Linuxem stoją też wielkie pieniądze.

Linus Torvalds
Linus Torvalds (w środku) podczas wręczania 2018 IEEE Masaru Ibuka Consumer Electronics Award. Źródło: Wikipedia

A ten Linux to tak w próżni?

Wiemy już, że Linux jest otwartym system operacyjnym – FOSS. Z angielskiego FOSS (Free and open-source software) to właśnie to otwarte, wolne oprogramowanie. Co to oznacza, że oprogramowanie jest wolne i otwarte i na dodatek darmowe?  Zacznę od najlepszego, czyli od słowa darmowe (free), którego nie należy rozumieć jak darmowe piwo. Porównać to można do wolności słowa (free, as in free speach). Takiego oprogramowania możesz używać, jak chcesz, możesz z nim zrobić co chcesz, możesz je kopiować tyle razy, ile chcesz, możesz je badać i dać komuś tyle razy, ile chcesz. Możesz sobie nawet pozmieniać pół kodu tak jak chcesz. No Panie, no, czego chcieć więcej?

A co to z kolei znaczy, ten cały open source? Znaczy tyle, że program, który instalujesz, musi mieć udostępniony kod źródłowy. Możesz w każdej chwili zerknąć w niego i zbadać każdy najdrobniejszy aspekt tego kodu i sprawdzić, czy wszystko w nim odpowiada Twoim standardom. Technicznym, bezpieczeństwa, moralnym i takim, jakie tylko sobie wymyślisz. Jak nie odpowiada, to robisz fork (czyli osobną gałąź) i zmieniasz tak, by odpowiadało, ale zachowując licencję oprogramowania i czyniąc je tak samo wolnym, otwartym i dostępnym dla każdego.

Licencja. To musi być coś strasznego!

FOSS to nie korporacja, stado prawników i umowa na 157 stron drobnym druczkiem z 46 aneksami. To coś, co robią ludzie dla ludzi, często po godzinach, w wolnym czasie. Licencja (jest kilka wersji) jest prosta, zrozumiała dla zwykłego użytkownika i dostępna również po polsku. Z grubsza sprowadza się do tego, co już przeczytałeś w tym artykule. Ma być przejrzyście, otwarcie, jak coś bierzesz i dodajesz, to oddajesz. Dostałeś za darmo, daj za darmo. To brzmi jak jakaś utopia i mokry sen wolnościowca, ale tak to działa. Pod Twoim bokiem. Od wielu, wielu lat.

licencja GPL V3
Licencje LInuxa sa proste i zrozumiałe. Źródło: Wikipedia

Czy Linux jest dla mnie?

Jak nie dla Ciebie, jak na 100% właśnie w tej chwili korzystasz z Linuxa? I to korzystasz na kilku płaszczyznach jednocześnie. Załóżmy, że siedzisz w domu. Jesteś mądry. Korzystasz z Wi-Fi, bo działa szybciej, a pakiecik danych zostawiasz na później. Twój router najpewniej działa na Linuksie. A na czym czytasz ten artykuł? Na telefonie? A może z Androidem? Ma on jądro Linuxa (zmodyfikowane, ale ma). No tak, ale skądś ta strona musiała przylecieć na Twój telefon. Przyleciała z serwera x-kom. Zgadnij na czym ten serwer jest zbudowany. Zgadłeś. Też na Linuksie. Jeśli rzucasz się właśnie do wyszukiwarki by sprawdzić to odpowiadam, że Google też działa na Linuksie. Strona Białego Domu też. Słowem: wszyscy mają mambę, mam i ja!

Ale ja nie dam rady. To za trudne!

Spokojnie. Piszący te słowa wytłumaczył teściom co i jak i od 3 lat korzystają z Linuxa. I rodzicom i cioci i… stał się adminem. Dlaczego? No ile można czyścić komputer z wirusów, przeglądarki z śmieciowych wtyczek i zastanawiać się, czy już im konto w banku zhakowali, czy jeszcze nie, i dlaczego będzie to moja wina…

Linux jako system operacyjny zwalnia Cię z 99% problemów bezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą Windows. Antywirus? A co to takiego? Firewall? Dwa kliki przy instalacji i zapominasz, że masz. Malware? Gdzieś słyszałem, ale to testowo zrobili. Podejrzane programy ze strony krzak? Wszystko w sprawdzonym repozytorium (to taka baza z programami). Tak. Linux miał „sklep” (darmowy oczywiście) z aplikacjami, kiedy Microsoft i Windows chodzili z drabiną na truskawki.

Czy Linux zwalnia Cię z myślenia w sieci? NIE. Czy daje pełną gwarancję bezpieczeństwa. NIE. Linux daje Ci wolność. Linux Cię nie śledzi, chyba że mu pozwolisz (spróbuj wyłączyć śledzenie w Win10. Good luck dla amatora). Linux daje Ci dziesiątki tysięcy pakietów (czyli takich małych programików), które możesz w każdej chwili zainstalować i odinstalować. Za darmo!

logo red hat
Red Hat, czyli twórca rozwiązań biznesowych opartych o Linuxa

No właśnie. Co z tymi programami!

Google Chrome? Proszę bardzo. A może Firefox? Thunderbird do poczty? Wszystko jest. VLC player, bo film trzeba zobaczyć. Może coś napisać? Jakiś dokumencik? LibreOffice. I teraz najlepsze. Wszystkie te programy są dostępne również na Windowsa. Można je sobie najpierw potestować na WinZgrozie i potem podjąć decyzje. Najpierw zanurzyć paluszek, a potem skoczyć do wody.

Zaraz ktoś krzyknie – no ale nie ma Adobe! Nie ma, ponieważ kod nie jest otwarty. To raz. Dwa – Adobe jakby chciało, toby mogło opublikować pliki instalacyjne, ale się nie opłaca – za mało użytkowników. Poza tym dla domowego użytkownika są alternatywy dla Adobe takie jak Gimp i Inkscape (też na Windowsa), ale to temat na inną rozmowę.

Dość powiedzieć, że przeciętny użytkownik da sobie radę i załatwi swoje sprawy równie dobrze jak na Windowsie. Czy przekonałem Cię choć trochę do Linuxa? Jeśli tak, to zapraszam do kolejnych odcinków serii, gdyż zapowiada się, że zostanę z Wami na dłużej!