Graliśmy w betę Diablo IV. Zło powróciło do Sanktuarium (i wygląda piekielnie dobrze)

W trzeci weekend marca 2023 roku Blizzard zafundował graczom dostęp do otwartej bety Diablo IV. W nowy i bardzo wyczekiwany tytuł mogli zagrać posiadacze egzemplarzy przedsprzedażowych oraz redakcje – w tym Geex. Sprawdziliśmy zatem, jak mają się sprawy w Sanktuarium, czy Lilith naprawdę tak źle z oczu patrzy oraz czy Diablo 4 warte jest brania wolnego na premierę. Spoiler alert – składajcie wnioski urlopowe już teraz.

Wcześniejsza beta Diablo IV – pierwsze wrażenia

Optymalizacja i  bugi

Punktualnie o 17:00 w piątek, 17 marca 2023 roku uruchomiłem peceta, zalogowałem się do Battle.net i stanąłem w półtoragodzinnej kolejce na serwer bety Diablo 4. Nie byłem zaskoczony (na betę Diablo 3 czekałem grubo ponad 2 godziny) i na szczęście w kolejnych dniach testów kolejek już nie uświadczyłem.

Grę testowałem na komputerze G4M3R Elite o następujących parametrach:

  • Procesor: Intel Core i7-12700KF (12 rdzeni, 20 wątków, 3.60-5.00 GHz, 25 MB cache)
  • Karta graficzna: NVIDIA GeForce RTX 3070 Ti 8192 MB GDDR6X
  • Pamięć RAM: 32 GB (DIMM DDR4, 3600 MHz)
  • System operacyjny: Microsoft Windows 11 Home

Dowiedz się więcej o komputerach G4M3R

Wszystkie ustawienia były ustawione na najwyższe, bez DLSS. Wybrałem natywną rozdzielczość dla mojego monitora – 2560 × 1440. Gra automatycznie ustawiła limit klatek na 150 FPS i zrobiła to celnie – tytuł zwykle dobijał do tego pułapu, a w najgorszych chwilach nie spadał poniżej 100 FPS. Najczęściej licznik wskazywał okolice 140 FPS. Jak na betę, przyznam szczerze, całkiem nieźle. Ponadto tylko raz zostałem wyrzucony z serwera. Jedynie w mieście dokuczały mocne lagi, zwłaszcza w obecności wielu graczy. 

Nie trafiłem także na poważne bugi. Sporadycznie mojej barbarzynce zdarzyło się przeniknąć przez jakiś obiekt, ale bez problemu z niego wychodziła. Jeden raz, po śmierci, postać zrespawnowała się niewidoczna. Przez kilkanaście sekund byłem w stanie normalnie nią kierować, zupełnie jej nie widząc. Na szczęście wszystko wróciło do normy, a ja zgłosiłem problem przez specjalne menu (do czego zachęcam wszystkich – beta to frajda, ale także najlepszy sposób, w jaki możemy pomóc twórcom).

Jakość polskiego tłumaczenia

Zgodnie z informacjami od twórców gra nie jest w pełni przetłumaczona. Polska wersja obejmuje na ten moment tylko napisy. Interfejs przetłumaczono niemal w całości, największe braki zaś widać w okienkach wyboru dialogu. Niekiedy pojedyncze przedmioty lub przeciwnicy mają angielskie nazwy, a zdarzają się także drobne błędy w tłumaczeniu. Do premiery z pewnością zostanie to naprawione – polskie wersje gier Blizzarda to od lat wysoka półka.

Poniżej znajdziecie fragmenty rozgrywki z Diablo IV. Jakość została obniżona do Full HD i 30 FPS (za co serdecznie pozdrawiam moją nieposłuszną aplikację do nagrywania), ale daje dobry pogląd na to, jak prezentuje się najnowszy tytuł Blizzarda.

Zamów Diablo 4 w x-komie


Grafika w Diablo 4 Beta. Fani będą zadowoleni

Ponad 10 lat temu Diablo 3 wywołało niemałe kontrowersje swoją stroną wizualną. Nie ukrywam, byłem wśród niezadowolonych, gdyż gra za bardzo przypominała baśniowe World of Warcraft, a za bardzo różniła się od ukochanego Diablo II. No to Blizzard wsłuchał się w dekadę jęków zawodu i dostarczył chyba wymarzoną estetykę – mroczną, brutalną i… piękną!

Diablo IV wygląda znakomicie, zarówno pod względem czystej technologii, jak i designu postaci i lokacji. Owszem, na zbliżeniach podczas przerywników widać gdzieniegdzie niższej rozdzielczości tekstury, ale to mimo wszystko gra w rzucie izometrycznym z naciskiem na intensywne potyczki, zwłaszcza sieciowe. Kompromisy są uzasadnione i nie rzucają się w oczy. Powtarzam, grafika w Diablo IV jest śliczna… Jeżeli „śliczna” to dobre słowo na określenie zasłanej flakami demonów ośnieżonej wyżyny.

Design lokacji i postaci to wszystko to, za co kochamy Diablo. Mrok i okultyzm zerkają z każdego rogu, opuszczone wioski budzą niepokój, szalejąca śnieżyca ukrywa czające się bestie. Wszelkie miasta, lochy, podziemia, jaskinie czy grobowce aż kipią od detali, a nawet najdalsze plany pełne są szczegółów i tętnią życiem (albo śmiercią). Wiele lokacji zaparło mi dech i nie przerywałem eksploracji, żeby nacieszyć nimi oko. Klimat wylewa się z ekranu i po prostu widać, nad czym spędzono tak wiele lat.

Muszę przyznać, że Blizzard odwalił kawał genialnej roboty pod względem oświetlenia. Gra świateł i cieni buduje kapitalny nastrój, zwłaszcza kiedy w mrocznych podziemiach lśnią piekielne symbole, pochodnie czy… rozlana krew. Bo Diablo IV jest BARDZO brutalne i naturalistyczne w swoim przedstawianiu przemocy. Twórcy odpalili wrotki i nie ukrywają przed nami niczego. Zwłaszcza że liczne (i świetnie zrealizowane) przerywniki filmowe pokazują wiele rzeczy z bardzo bliska…

Fabuła – więcej niż pretekst do walki w ogromnym świecie

Może nie wszyscy się z tym zgodzą, ale fabuła w serii Diablo była mimo wszystko głównie pretekstem do wyrzynania hord piekielnego pomiotu. Całe uniwersum serii ma ogromny lore, budowany od prawie 30 lat, ale mam wrażenie, że dopiero Diablo IV w pełni zabiera nas do świata Sanktuarium. To zasługa dość licznych przerywników filmowych jak na tę serię. I nie mam na myśli kultowych, prerenderowanych cutscenek ani dość statycznych przerywników z widokiem w rzucie izometrycznym (te drugie wciąż są, bez nich Diablo to jednak nie Diablo).

Przede wszystkim Blizzard pokusił się o pełnoprawne, filmowe przerywniki na silniku gry. Wyglądają bardzo dobrze, a to zasługa świetnych modeli postaci, na dodatek pięknie animowanych, a także znakomitego oświetlenia. Nie ma ich bardzo dużo, gdyż fabułę rozkręcają mimo wszystko głównie dialogi, ale wprowadzane są bardzo naturalnie i muszę przyznać, że to świetny sposób na wciągnięcie gracza w historię. Stając twarzą w twarz z Lilith, dużo bardziej odczuwamy grozę, jaka osnuła Sanktuarium.

Świetnym zabiegiem są także dynamicznie dołączający do nas towarzysze. Mają swoje historie, motywacje, rozmawiają z nami, a także rzucają niekiedy komentarze na temat wydarzeń na ekranie. Spotykamy ich w różnych miejscach ogromnej mapy i pchają historię do przodu. Po prostu kibicujemy im, a oni nam. W typowym (i uwielbianym przeze mnie) patosie serii Diablo znalazło się miejsce na sporo wrażliwości i kruchości. To jeszcze mocniej motywuje nas do walki ze złem, nie uciekając w kicz.

Diablo 4 – rozgrywka. Wygląda znajomo i stawia wyzwanie

Układ przycisków oraz interfejs

Przechodzimy teraz do meritum – samej rozgrywki i płynącej z niej przyjemności. A ta jest bardzo duża, bo gra rozwija mechaniki z Diablo III. Grałem na padzie od Xboxa (trochę świętokradztwo, wiem, ale usprawiedliwię się, że kompulsywne naparzanie klawisza akcji wciąż mam we krwi), więc pod każdy z przycisków mogłem przypisać wybrany atak. Nowością jest unik, odnawiany co kilka sekund, który znacznie ułatwia walki z wymagającymi przeciwnikami.

Menu postaci oraz ekwipunek przypominają natomiast nieco Diablo II. Jest bardzo czytelnie, dość intuicyjnie, a na dodatek możemy podziwiać świetnie oteksturowany model naszej postaci. Jedynie drzewko rozwoju postaci mnie nie kupiło. Niby proste, ale przez dłuższy czas nie mogłem się z nim oswoić. Może potrzebowałem więcej czasu – wiele godzin spędziłem przy Diablo 2 oraz Diablo II Resurrected i tamtejszy system stał się dla mnie najbardziej naturalny.

Poziom trudności walki

Diablo IV beta jest dość trudna. Większe hordy przeciwników potrafią stawiać wyzwanie, a niektórzy bossowie wymagają kilku zgonów, aby dobrze zrozumieć sposób ich działania. Przyznaję się bez bicia – grałem na niskim poziomie trudności, aby zobaczyć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, bez frustrowania się ciągłymi zgonami. A ginąłem i tak, powtarzając niektóre walki. Nie przeszkadzało mi to jednak – wyciągałem lekcje i wygrywałem. Tylko ile bym dał za postawienie portalu miejskiego w połowie pojedynku z bossem…

Dodam, że walki z przeciwnikami dają masę satysfakcji. To zasługa i efektów wizualnych towarzyszących atakom, i wyśmienitego udźwiękowienia. Postać jest responsywna, gra mogłaby jednak nieco wyraźniej komunikować gotowość danego ataku do użycia (szary kolor widziany kątem oka niewiele różni się od złotego). Zarówno to, jak i balans poziomu trudności, to kwestie do względnie prostej poprawy.

Aktywności w otwartym świecie

Diablo 4 jest dzieckiem swojej epoki, co widać po mnóstwie aktywności pobocznych. Zacznę od tego, że główne miasto to hub dla graczy, co daje nam nieco MMORPG-owy vibe. Ponadto spotkamy sporo NPC-ów z wykrzyknikami nad głową (zwykle zadania przynieś-podaj-pozamiataj), ograniczone czasowo starcia z bossami, walki z hordami przeciwników na czas, mnóstwo jaskiń, lochów czy piwnic z wyzwaniami…

Chwilami jest tego aż za dużo, a na ogromnej mapie nie sposób uciec od jakichkolwiek aktywności pobocznych. Zwłaszcza że część z nich jest po prostu nudna. Sama eksploracja i wyrzynanie potworów daje wystarczająco dużo frajdy, a na pewno więcej od przepełnionego menu questów. Ale i tutaj jest mały zgrzyt – przeciwnicy respawnują się zbyt szybko. Czasami wystarczy kilkanaście sekund, aby znów trafić na te same hordy, niekiedy bardzo wymagające. To za często nawet jak na tryb sieciowy. Mam też nadzieję, że pojedynczy gracz zostanie odpowiednio potraktowany.

Diablo IV Beta – opinia. Czy warto zagrać?

W weekend 17-19 marca betą Diablo 4 mogli cieszyć się gracze, którzy kupili grę w przedsprzedaży. Weekend 24-26.03 to natomiast otwarta beta dla wszystkich. Czy warto? Oczywiście! Widać, że nad Diablo IV pracowano intensywnie, ale też z pomysłem i serduchem. Zapowiada się świetne doświadczenie w świecie Sanktuarium, a im bardziej pomożemy twórcom w wyłapywaniu błędów, tym lepszy produkt dostaniemy. Chociaż przyznam szczerze, że beta Diablo IV jest w lepszym stanie, niż wiele współczesnych gier na premierę… Czy to dobry omen?

Zobacz także:

Zamów Diablo IV w przedsprzedaży w x-komie