Kindle 11 – specyfikacja wygląda świetnie. Szczególnie w zestawieniu z ceną
Rewolucji nie ma, to trzeba powiedzieć od razu. Jest za to kolejny szczebel na drabinie ewolucyjnej, po której pną się czytniki e-booków od Amazona. Na papierze Kindle 11 pod każdym względem przewyższa poprzednika. Największym krokiem w przód jest zdecydowanie zagęszczenie pikseli na ekranie. Dotychczasowe 166 ppi zostało zastąpione 300 ppi, tak jak ma to miejsce w droższych modelach Paperwhite III lub IV.
O czym jeszcze warto wspomnieć? Na przykład o podwojeniu pamięci. Poprzednik dawał nam 8 GB na przechowywanie plików (a w swojej pierwszej iteracji nawet 4 GB), Kindle 11 natomiast daje nam tych gigabajtów aż 16. Zwiększona została również, przynajmniej według zapewnień producenta, żywotność baterii. I to aż trzykrotnie, bo Amazon obiecuje nam aż sześć tygodni czytania na jednym ładowaniu.
A co do ładowania… nareszcie doczekaliśmy się portu USB-C, który zastąpił sędziwe już micro-USB. Nie będzie więc problemu, by czytnik dzielił się ładowarką z większością nowszych smartfonów obecnych na rynku. No i Kindle 11 będzie ładować się szybciej niż poprzednicy.
Z innych nowości warto wyszczególnić jeszcze dodanie trybu ciemnego, a więc trybu, który do tej pory mieliśmy wyłącznie w droższych seriach: Paperwhite i Oasis. W czytniku jest też oczywiście podświetlany ekran.
Przeczytajcie również: