A po co mi… podkładka pod mysz?

W domach i miejscach pracy bardzo częstym widokiem jest mysz ślizgająca się bezpośrednio po blacie biurka. Prawdziwa zgroza! Serio, nie powinno się tak robić. Akcesorium nie działa przez to tak, jak powinno, a dodatkowo sukcesywnie niszczy się. Nie wierzycie? Zatem wyjaśnię Wam, po co stworzono podkładkę pod mysz.

Jakie biurka są, (nie) każdy widzi

Zapraszam do małego eksperymentu. Przyjrzyjcie się proszę blatom Waszych biurek. Nie są idealnie równe, prawda? Oczywiście zależnie od tekstury na wierzchu są mniej lub bardziej gładkie, ale nigdy gładkie jak szkło. Zresztą szklany blat też nie jest idealny, ale do tego jeszcze wrócę.

Na powierzchni każdego, ale to każdego blatu, występują mikro nierówności. Im bardziej wymyślna faktura, tym jest ich więcej. Ten trend dotyczy szczególnie oklein drewnopodobnych z silnie zarysowanymi słojami (i innymi wzorami imitującymi strukturę drewna).

Jeśli ktoś z Was właśnie kręci głową, zapraszam do kolejnego etapu naszego małego eksperymentu. Weźcie do ręki szkła powiększające albo włączcie tryb Super Makro w smartfonach i jeszcze raz przyjrzyjcie się blatom biurek. Czy teraz widzicie?

Sensory nie lubią nierówności

Doprecyzuję, że wcale nie mam na myśli realnych animozji pomiędzy sensorem (optycznym lub laserowym) a powierzchnią blatu biurka, ale błędy w detekcji ruchu, do których dochodzi w trakcie przesuwania myszy po nierównościach.

Brzmi to skomplikowanie, jak wiem, dlatego wyjaśnię bardziej obrazowo. Otóż ruch kursora na ekranie jest efektem odczytywania danych przez sensor umieszczony pod spodem myszy. Nieustannie wysyła on wiązki ku dołowi, analizując wnikliwie (acz błyskawicznie) sygnał powrotny. Wie dzięki temu, czy doszło do zmiany położenia. Jeśli tak, to odczytuje, w którą stronę i z jaką szybkością przemieściła się mysz.

Jednak sensor to tylko sensor. Martwy twór. Urządzenie zajmujące się przetwarzaniem informacji. Dlatego wszelkie nierówności, jakie znajdą się w zasięgu wiązki, również są odczytywane. Niestety ich obecność prowadzi do błędów w obliczeniach. Wspomniane błędy przekładają się na niedokładne odwzorowanie ruchu myszy. Kursor nie przesuwa się gładko, ale przeskakuje, mniej lub bardziej gwałtownie.

Mogłoby się wydawać, że ucierpi na tym głównie gracz albo grafik. Mylny to wniosek. Nie chce nawet myśleć, co rodzi się w głowie księgowej, która przez mysz nie może trafić we właściwe okienko arkusza kalkulacyjnego! Taka praca powoduje frustrację. Chyba się ze mną zgodzicie?

Biurko ma twardy blat do zgryzienia

Czas wrócić do kwestii niszczenia myszy. Nie całej, ale jej spodniej części. Gdy odwrócicie mysz, oczom Waszym ukażą się ślizgacze. Małe, niepozorne elementy, nieco wystające poza płaszczyznę dolnego panelu. Dzięki nim mysz nie szoruje całą swą spodnią powierzchnią, ale tylko przewidzianymi do tego elementami. W efekcie siła tarcia jest mniejsza, a akcesorium gładko sunie po stole.

Ale tylko do czasu. Ślizgacze są małe, mysz ma swój ciężar, użytkownik dociska ją dodatkowo do blatu. Wtedy ponownie mikro nierówności dają o sobie znać, ścierając sukcesywnie powierzchnię ślizgaczy. Ponieważ ciężar dłoni rozkłada się na myszy nieregularnie, może się okazać, że jedne ślizgacze zużyją się szybciej od innych. Wtedy pojawia się większy opór. Wyczuwalnie większy opór, który z czasem uniemożliwi korzystanie z myszy albo uczyni je zajęciem tak karkołomnym, że sami pozbędziecie się komputerowego gryzonia.

Kilka słów o szkle. Wprawdzie jest gładkie i piękne na swój sposób, lecz przy okazji potrafi zaburzać pracę niektórych sensorów. A jeśli pod mysz wpadnie drobinka piasku, a Wy będziecie poruszać nią po szkle, cóż, zarysowania murowane. 

Teraz wiecie, po co Wam podkładka pod mysz

Podkładek nie produkuje się po to, żeby były i żeby dobrze wyglądały. Ich istnienie wynika ze ściśle określonych potrzeb, a są nimi:

  • umożliwiać sensorom precyzyjne śledzenie ruchu;
  • chronić ślizgacze przed starciem;
  • zapewniać akcesorium pewny i szybki ślizg;

Tu muszę wyraźnie podkreślić, że podkładka podkładce nierówna. Jedne są większe, inne mniejsze. Część pokrywa tkanina, część mikrowłókna, są takie z mikrofibry i takie z tworzywa sztucznego. Ich budowa wynika przede wszystkim z przeznaczenia podkładki. Mógłbym temu poświęcić odrębny artykuł i pewnie tak zrobię 🙂

Po co mi podkładka pod mysz
Duża podkładka, która mieści i mysz i klawiaturę

Teraz nakreślę jedynie, że istnieją podkładki z powierzchniami szybkimi i dokładnymi (te dedykowane są graczom). Poza tym w sprzedaży dostępne są zarówno klasyczne modele, monokolorystyczne (najczęściej czarne), jak i podkładki z subtelnymi emblematami producentów, bohaterów gier. 

Są wreszcie podkładki solidnie upstrzone wzorami graficznymi oraz efekciarskie wersje ze zintegrowanym podświetleniem RGB LED. Niektórzy producenci wprowadzili też podkładki z systemem ładowania indukcyjnego, dedykowane myszom bezprzewodowym.

Jednak jakie by podkładki nie były, są zwyczajnie potrzebne. I nawet jeśli przełkniecie jakoś niedokładne odwzorowanie ruchu myszy, to zniszczenie ślizgaczy jest nieodwracalne. Czy warto niszczyć mysz, gdy podkładkę kupicie już za kilkanaście złotych? Odpowiedź chyba nasuwa się sama.

Sprawdźcie pełną ofertę podkładek pod myszy w x-kom

A po co mi…. Prawdziwa kopalnia wiedzy użytecznej

A po co mi… to seria tekstów, w których autor dzielnie mierzy się z malkontencko-gderliwymi tezami i pytaniami, sięgając każdorazowo po rzeczowe, roztropne oraz pragmatyczne kontrargumenty. Inspiracji do powstania cyklu dostarczają zrzędliwe komentarze internautów, wynikające najczęściej z niedostatecznej znajomości tematu bądź obłudnych pomówień, które krążą w sieci, a które utrudniają poznanie sedna sprawy.

Tematów do publikacji nam nie brakuje, lecz jeśli coś nurtuje Was szczególnie, wyślijcie mail na adres: geex@x-kom.pl.

Zobaczcie też inne wpisy z serii A po co mi…

Kolejny, poświęcony smartfonom z NFC

Poprzedni, poświęcony niszczarkom