Kultowe Vaio powróciły na europejskie salony. Bez przesadnego szumu, fanfar i fajerwerków, za to z laptopami mającymi realną szansę przebicia się na rynkach Starego Kontynentu. Jeden z nich, Vaio SX14, towarzyszył mi przez kilka tygodni, w trakcie których poznałem go na tyle, by móc wskazać jego mocne, jak i słabsze strony.
Na początku 2014 roku Sony wydało oświadczenie, w którym poinformowało o wycofaniu się z rynku komputerów osobistych. Wykreowany przez nią brand Vaio (Video Audio Integrated Operation), wraz z całym działem firmy zajmującym się komputerami, przeszedł w ręce japońskiej korporacji Japan Industrial Partners. Tym samym Europejczycy stracili markę z oczu, ponieważ nowy właściciel postanowił skupić się wyłącznie na rynkach azjatyckich.
Na reorganizację polityki sprzedażowej musieliśmy poczekać aż do 2019 roku. Wtedy to Vaio dość nieoczekiwanie wróciło na Stary Kontynent, próbując przypomnieć o sobie dwiema liniami laptopów: hybrydowym Vaio A12 i bohaterem tej recenzji — 14-calowym Vaio SX14.
Umówmy się, powrót po tylu latach łatwy być nie może, o czym świadczy chociażby casus firmy Nokia. Pod nieobecność Vaio rynek laptopów bynajmniej nie próżnował. Jeśli więc były brand Sony wydrążył swym odejściem jakąś lukę, ta szybko została wypełniona (jeśli nie przepełniona). Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że marka dość szybko wypadła ze zbiorowej świadomości europejskiego konsumenta.
Z drugiej strony czas absencji może działać na korzyść Vaio, na przykład zacierając wspomnienia o tym, że laptopy Sony Vaio bywały dość… problematyczne (ach, te przeklęte sterowniki, które nie nadążały za aktualizacjami systemu), a przy tym drogie.
Tak czy inaczej, reaktywacja Vaio na Starym Kontynencie wymagała przygotowania sprzętu wyrazistego. Takiego, który nie zginie w oceanie bliźniaczo podobnych laptopów, co do których ludzie zdążyli już wyrobić sobie opinię. I wydaje mi się, że sztuka ta się Vaio udała. Czego jak czego, ale osobliwości SX14 odmówić nie można. Laptop pod wieloma względami się wyróżnia, choć nie zawsze jest to jego atutem. Ale o tym potem.
Najpierw jednak…
Konfiguracja, którą otrzymałem do testów, prezentuje się następująco:
Intel Core i7-8565U (4 rdzenie, 8 wątków, 1.80-4.60 GHz, 8 MB cache)
Intel UHD Graphics 620
16 GB (SO-DIMM DDR3, 2133 MHz),
Pamięć wlutowana
Dysk SSD M.2 PCIe: 512 GB
14-calowa matryca LED IPS,
powłoka: matowa,
rozdzielczość ekranu: 3840 x 2160 (4K UHD)
USB 3.1 Gen. 2 – 1 szt.,
USB 3.1 Gen. 1 (USB 3.0) – 2 szt.,
USB Typu-C (z Thunderbolt 3) – 1 szt.,
HDMI – 1 szt., Czytnik kart pamięci – 1 szt.,
VGA (D-sub) – 1 szt.,
RJ-45 (LAN) – 1 szt.,
Wyjście słuchawkowe/wejście mikrofonowe – 1 szt.,
DC-in (wejście zasilania) – 1 szt.,
Gniazdo kart SIM – 1 szt.
1,00 kg (z baterią)
Wyobraźcie sobie, że taki LG Gram sprowadza swoją marketingową siłę do lekkości konstrukcji, tymczasem Vaio SX14 waży niemal tyle samo (raptem kilku gramów różnicy), dysponując przy okazji całą litanią portów, ekranem 4K i całkiem solidnymi podzespołami.
Konstrukcyjnie SX14 jest hołdem złożonym klasyce, przy jednoczesnym zachowaniu nowoczesnych standardów. Na pierwszy rzut oka laptop ten może budzić skojarzenia ze starym Vaio Pro 13, który na rynku debiutował przed siedmioma laty. I rzeczywiście – wizualnie oba modele są do siebie podobne, do tego dzielą ze sobą wiele konstrukcyjnych rozwiązań.
W obu przypadkach mamy błyszczące logo Vaio w tym samym miejscu (w SX14, oczywiście, nie ma logotypu Sony), metalicznie srebrny pasek rozciągający się wzdłuż tylnej krawędzi pokrywy. Oba modele również posiadają podstawę w kształcie klina, zwężającą się w kierunku przedniej krawędzi.
Istotnym punktem wspólnym Vaio Pro 13 i Vaio SX14 jest też specjalna konstrukcja zawiasów, które po otworzeniu pokrywy przejmują rolę podstawki dla laptopa. Dzięki temu podstawa jest nachylona, to zaś czyni korzystanie z touchpada i klawiatury nieco wygodniejszym. Co więcej, podobne rozwiązanie ukrywa dolną ramkę ekranu poniżej poziomu podstawy, tworząc wrażenie bezramkowości (pozostałe trzy ramki są raczej cienkie, choć górna jest moim zdaniem nazbyt toporna).
Dla porównania – spora część nowych laptopów i ultrabooków nie bardzo wie, jak schować dolną ramkę ekranu, więc pozostawia ją na przykład na logo (patrz: Huawei Matebook 13 2020 czy wspomniany już LG Gram). Są też laptopy, które potrafią to zrobić i to ze świetnym skutkiem, jak choćby Dell XPS 13 9300. Vaio SX14 nie dość, że ukrył dolną ramkę, to jeszcze wykorzystał ją jako narzędzie poprawiające ergonomię pracy. Prosta sztuczka, a jednak robi świetną robotę.
Same zawiasy sprawiają wrażenie solidnych, pokrywa nie chybocze się podczas drgań i przenoszenia otwartego laptopa. Niestety na otwarcie pokrywy jedną ręką nie ma szans.
Niska waga ma swoją cenę. Dość wysoką. Do stworzenia Vaio SX14 wykorzystano bowiem kosztowny materiał, jakim jest włókno węglowe, w tym przypadku pokryte matową czarną farbą. Karbonowa jest zarówno podstawa laptopa, jak i większość pokrywy wyświetlacza, choć są też elementy z czarnego aluminium, jak podparcie dłoni.
Skoro już przy podparciu jesteśmy, warto wspomnieć, że jest ono całkowicie płaskie. Brakuje wgłębienia na klawiaturę, elementu charakterystycznego dla większości laptopów. To oznacza, że po złożeniu Vaio SX14 klawiatura może się stykać z powierzchnią ekranu, na przykład podczas transportu w ciasnej torbie. Trudno powiedzieć, czy na dłuższą metę może mieć to negatywny wpływ na wyświetlacz, do tego bowiem potrzebne by były testy trwające co najmniej kilka miesięcy. Sam jednak miałem już raz do czynienia z podobną konstrukcją i po dwóch latach użytkowania na ekranie odciśnięty był każdy klawisz. I niestety nic nie dało się z tym zrobić.
Podczas gdy konkurencja dąży konsekwentnie do minimalizmu, chcąc chyba, aby wszystkie urządzenia świata korzystały z portów USB-C, Vaio SX14 ze swoją szczodrością jest wręcz… nachalny. No bo sami pomyślcie, kiedy po raz ostatni widzieliście laptopa ze złączem VGA?
Oprócz tego mamy trzy standardowe porty USB 3.1, USB Typu-C, HDMI, czytnik kart SD, RJ-45, wyjście słuchawkowe i wejście zasilania. Miejsce znalazło się też na gniazdo kart SIM, bowiem Vaio SX14 ma wbudowany modem 4G.
Jeśli porównam to do Macbooka Air, z którego korzystam na co dzień, a który ma ledwie dwa porty USB Typu-C, czuję gryzącą zazdrość.
Litania portów oraz chęć stylistycznego nawiązania do jednego z ostatnich Vaio pod kuratelą Sony spowodowały, że dostaliśmy „wyposzczonego kulturystę” – najgrubszego wśród ultralekkich laptopów. Nie jest to jednak coś, co wpływałoby na komfort użytkowania. Pokręcić nosem mogą co najwyżej, przyzwyczajeni do cieniutkich ultrabooków, technologiczni esteci.
W zależności od wybranej konfiguracji mamy do wyboru panele z matrycą o rozdzielczości FullHD lub 4K. Do moich rąk trafił egzemplarz z wyższą rozdziałką i muszę przyznać, że praca z takim panelem robi wrażenie.
Wartość jasności maksymalnej wynosi niewiele poniżej 500 nitów. To niezły wynik, aczkolwiek rozświetlenie panelu do maksimum uwidacznia strukturę matowej powłoki ekranu, tworząc wrażenie brudnego wyświetlacza. Widać to szczególnie wyraźnie na bieli i jaśniejszych kolorach. Z drugiej strony warto nadmienić, że samo podświetlenie jest równomierne i trudno zlokalizować diody oświetlające ekran.
Olbrzymim atutem ekranu w SX14 jest wysoki kontrast oraz naturalna czerń. To o tyle dobra wiadomość, że panele z matową matrycą często mają z tym problem, nawet w przypadku laptopów premium. Tutaj czerń jest czarna (jakkolwiek dziwnie to brzmi), kontrast wysoki i odpowiednio wyważony, a do tego nie doświadczymy oglądania własnego odbicia na ekranie, co nie dość, że bywa irytujące, to jeszcze męczy wzrok. Choć uczciwie trzeba przyznać, że na pełnym słońcu trudno na nim pracować, ponieważ na ekranie tworzy się wtedy spora jasna łuna, która zauważalnie ogranicza czytelność.
Imponująco wyglądają kolory. Blisko 95-procentowe pokrycie palety sRGB, w połączeniu z rozdzielczością 4K UHD, sprawia, że Vaio SX14 może być wartościowym narzędziem do tworzenia grafiki i obróbki zdjęć. Potwierdza to także moje subiektywne wrażenie. Katowałem z Vaio kilka seriali na Netfliksie, przy okazji restartu polskiej Ekstraklasy przetestowałem też internetową telewizję od Canal Plus, i muszę powiedzieć, że konsumpcja multimediów na tym laptopie jest naprawdę przyjemnym doświadczeniem. Zwłaszcza gdy macie zewnętrzne audio, z którym można go bezprzewodowo sparować. Jedyny mankament to kultura pracy, ale o tym za kilka chwil.
Pozostańmy jeszcze na chwilę przy ekranie. Jak na panel oparty na technologii IPS kąty widzenia są… może nie słabe, ale bardzo przeciętne. No i, jak już wcześniej zasygnalizowałem, pozostaje mieć nadzieję, że w szerszej perspektywie czasowej na ekranie nie pojawią się odbicia klawiszy przylegających do niego po zamknięciu pokrywy.
Trzeba nadmienić, że Vaio SX14 nie jest zbyt elastyczny, jeśli spojrzeć na liczbę dostępnych konfiguracji sprzętowych. Pomijając warianty kolorystyczne, mamy do wyboru w zasadzie tylko dwie konfiguracje. Pierwsza, taka jaką dostałem do testów, zakłada i7, 16 GB RAM i dysk SSD 512 GB i ekran 4K UHD. Tańszą alternatywą jest wariant z i5, 8 GB RAM (też wlutowanej, sic!), i dysk SSD 256 GB i ekran FullHD. I to w zasadzie tyle.
Na pokładzie testowanej jednostki znalazł się procesor Intel Core i7 ósmej generacji, konkretnie niskonapięciowy 8565U. W benchmarku Cinebench R20 wypada solidnie, z 1407 punktami na wszystkich rdzeniach i 442 na jednym. Uzyskane wyniki są zbliżone do osiągów, jakie udało się wykręcić hybrydowemu Dellowi Inspironowi 7391 (kolejno: 1434 i 444 punkty, Intel Core i7-10510U), którego niedawno bardzo chwaliłem w swojej recenzji. Poniżej porównanie wyników z Cinebench R20 jeszcze dla kilku innych laptopów:
Vaio SX14
(Intel Core i7-8565U, 4 rdzenie, 8 wątków):
Dell Inspiron 7391
(Intel Core i7-10510U, 4 rdzenie, 8 wątków):
Lenovo ThinkBook 13s
(Intel Core i7-8565U, 4 rdzenie, 8 wątków):
LG Gram 14
(Intel Core i5-8265U, 4 rdzenie, 8 wątków):
Subiektywne odczucia związane z komfortem użytkowania laptopa są jak najbardziej pozytywne. System wydaje się idealnie zoptymalizowany, a Vaio SX14 bez zająknięcia radzi sobie z biurowymi zadaniami, do których został stworzony. Trudno go poddusić nawet dwudziestoma otwartymi zakładkami, nie sposób złamać go również pracując na kilku aplikacjach jednocześnie, z Netfliksem odpalonym na zewnętrznym ekranie.
Nie oznacza to jednak, że jest idealnie. Bo nie jest.
Niewyjaśnione okresy nagrzewania się oraz dość głośna praca to największe mankamenty Vaio SX14, jakie udało mi się zarejestrować podczas kilkutygodniowych testów. Co ciekawe, laptopa nie trzeba jakoś specjalnie obciążać, aby temperatury, nie wiadomo czemu, wzrosły, a szum wentylatora zaczął być wyraźnie słyszalny.
Ostatnie laptopy, które dostawałem na testy, zdążyły mnie przyzwyczaić do standardu, w którym obecność wentylatorów zdradzana jest wyłącznie podczas testów Cinebenchem lub w aplikacjach do montowania materiałów wideo. Vaio SX14 buczy niemal cały czas. W ten sposób czar, jaki rzucił na mnie świetnym ekranem i lekkością konstrukcji, od razu prysł i odszedł w niepamięć. Coś wyraźnie poszło nie tak. Nie wiem, czy z zaprojektowaniem systemu chłodzenia, czy z jego optymalizacją, ale wygląda na to, że laptop naprawdę potrzebuje takiego chłodzenia, co bynajmniej nie świadczy dobrze o jego konstruktorach.
Przy wyłączonych wszystkich aplikacjach (prócz monitoringu temperatur) nieuzasadnione skoki temperatur procesora do 60 stopni Celsjusza są zjawiskiem dość częstym. Co ciekawe, nawet gdy aura staje się chłodniejsza – +- 35 stopni na rdzeniach – wentylator nadal pracuje z zapałem, generując co najmniej 33 dB. Przy większym obciążeniu głośność wzrasta nawet do 45 dB, co już może wprawiać w irytację.
Kolejna rzecz, wynikająca bezpośrednio z poprzednich – throttling. Benchmarkowanie w Cinebench w kilkanaście sekund rozgrzać rdzenie procesora nawet do 90 stopni Celsjusza. Jeśli stan ten utrzymuje się dłużej, częstotliwość taktowania spada tak, by temperatury otrzymywały się na poziomie kilku stopni powyżej 80. Po obniżeniu procesor stabilizuje swoją wydajność, utrzymując ją już do końca testu w Cinebench R20. Warto wspomnieć, że po wszystkim temperatura bardzo szybko wraca na poziom 40–50 stopni Celsjusza.
Czyli słówko o detalach, które często robią różnice. Vaio SX14 to sprzęt stworzony z myślą o pracy biurowej, więc możemy po nim oczekiwać rozwiązań, które tę pracę ułatwiają i czynią przyjemniejszą. Jak jest w rzeczywistości?
Nachylona podstawa laptopa to duży krok w stronę optymalnej ergonomii pracy. Z Vaio SX14 zapomniałem o dyskomforcie nadgarstków, który czasem dokuczał mi podczas korzystania z innych laptopów. Sama klawiatura również jest świetna. Niewielki skok klawiszy, cicha praca, odpowiednia wielkość i rozmieszczenie – generalnie pisze się na niej wygodnie i trudno mieć jakieś zastrzeżenia.
Touchpad jest zdecydowanie za mały. Dla mnie wręcz – niewygodny, toteż szybko dałem sobie z nim spokój i podłączyłem myszkę. Z obsługą gestów i precyzją też bywa różnie. W mojej opinii to jeden ze słabszych punktów Vaio SX14.
Porażka. Choć precyzyjniej byłoby powiedzieć: ofiara sukcesu, jakim jest niska waga laptopa. Innego wytłumaczenia dla zastosowania tak małej baterii nie znajduję. Tak czy inaczej, nowy akumulator nie jest w stanie wytrzymać nawet 4,5 godziny bezprzewodowej pracy, sprowadzającej się do tworzenia plików tekstowych i korzystania z przeglądarki.
Dla mnie to jeden z tych błędów, który przekreśla Vaio SX14 w kontekście potencjalnego zakupu. Tym bardziej że jest to laptop, za którego, bądź co bądź, zapłacić trzeba naprawdę sporo. Można więc (a nawet powinno się) powybrzydzać.
Wiadomo, ekran 4K jest energetycznym wyzwaniem, któremu sprostać niełatwo, ale mówimy o laptopie biurowo-biznesowym. Sprzęcie pretendującym do miana ultramobilnego. Na co mi jego lekkość, ergonomia, matowa matryca etc., skoro bez gniazdka sieciowego popracuję na nim raptem 4 godziny? A przecież to wartość, która w miarę upływu czasu i eksploatacji akumulatora będzie się jeszcze zmniejszać.
No cóż, w zamian mogliśmy przynajmniej dostać szybkie ładowanie, ale tego również nie ma. Naładowanie baterii od 0 do 100% zajmuje około 2,5 godzin. Zdecydowanie za długo. Jedynym plusem ładowarki jest dodatkowy port USB, do którego można podłączyć np. smartfon.
Na górnej części podstawy znalazło się miejsce na skaner linii papilarnych. Ten działa raczej bez zarzutu, choć nie mam pojęcia, dlaczego zdecydowano się na umieszczenie go… pod klawiszami strzałek. Mógłby przynajmniej pełnić też funkcję przycisku zasilania, ale nie. Przycisk zasilania to wąska zielona dioda ulokowana tuż przy prawym zawiasie.
Przyznam, że chwilę zajęło mi uświadomienie sobie, że to przycisk.
Są. I to wszystko, co dobrego można o nich napisać. Brzmienie jest tragiczne, do bólu płaskie i przytłumione. Jeśli ktoś słucha na laptopie podcastów, załamany nie będzie, reszta musi się ratować zewnętrznymi urządzeniami.
Umówmy się – w ogólnym rozrachunku to naprawdę niezły laptop. Atutów ma całkiem sporo, wystarczy powiedzieć o ekranie 4K, lekkiej konstrukcji, solidnej wydajności czy portach, których władowano cały ogrom.
W zasadzie z większych wad wymieniłbym tylko dwie: kiepską kulturę pracy i żenująco słabą baterię. Niestety dyskwalifikują one Vaio SX14 z grona laptopów, które sam chciałbym mieć. Po części wynika to ze specyfiki pracy, jaką wykonuję, więc zdaję sobie sprawę, że dla kogoś innego aspekty te mogą mieć drugorzędne znaczenie.
Niemniej wydaje mi się, że Vaio trochę zagubiło się w ustaleniach co do tego, jakim laptopem ma być SX14. W dążeniach do lekkości gdzieś umknęło twórcom to, co naprawdę ważne, m.in. czas pracy na baterii. Fajnie, że SX14 nawiązuje do Sony Vaio Pro 13, fajnie, że próbuje się wyróżnić na rynku nieoczywistymi rozwiązaniami (modem 4G, port VGA), ale czy to wystarczy, by zdobyć zaufanie Europejczyków po tylu latach absencji na rynkach Starego Kontynentu? Czas pokaże.
Mam go pond miesiąc. Przez ten okres solidnie urządzenie przetestowałem a więc mogę dość wiarygodnie go ocenić i nieco sprostować moim zdaniem trochę krzywdzące opinie p. Łukasza. Plusy;
1. Super klawiatura, podświetlana, palce same chodzą po klawiszach,
2. Jest cichy, w ogóle nie słychać wentylatora,
3. Nie przegrzewa się, temp procesorów nie przekracza 40 st.C a średnio 36 st.
4. Świetny ekran, spokojnie można pracować na Photoshopie, Lightroomie, osiągając dobre efekty przy nieprofesjonalnej obróbce zdjęć,
5. Kolejny plus to lekkość , 1kg,
6. Świetne wykonanie; obudowa ,materiał i wygląd- solidna japońska robota,
7. Duża ilość przyłączeń i portów, rzadko spotykana u konkurencji w tej klasie notebooków,
8. Modem 4G dla mnie to super plus,
9. Zasilacz ma dodatkowe wejście USB C- duży plus.
10.Praca na Touchpadzie bez problemu.
Do minusów,
1. Bateria, mogłaby dłużej trzymać. Tu zgoda z p. Łukaszem. Producent podaje 8,5 h. Przez miesiąc pracowałem tylko na baterii. Z raportu powerbattery wynika, że bateria przy spokojnym obciążeniu (przeglądanie stron, obróbka zdjęć, pisanie , mailowanie, słuchanie muzyki i okresowo filmy) oraz włączonych wszystkich trybach oszczędzania – wytrzymała średnio 5h30’. Nie jest to rekord świata ale tragedii też nie ma. Przeciętnie. Oczywiście przy pracy na kablu problemu z baterią nie ma. Fabrycznie pojemność to 4610 mAh. Przed pierwszym uruchomieniem bateria rozładowana do 0% przy 0,1% zużycia (batteryreport). Obecnie po miesiącu pojemność ustabilizowała się na poziomie 4820mAh (36600mWh). Mam starego 14 letniego Sony Vaio VGN FZ-21m, bateria wymienna trzyma bez ładowania prawie godzinę, w nowości 2,5 h. Czy w SX14 zużyje się też w takim tempie?.
2. System w języku angielskim. Trzeba robić reinstalację do wersji polskiej,
3. Brak kabelka sieciowego zasilacza i instrukcji w języku polskim. Po telefonach dosłali.
Podsumowując, jestem z tego laptopa b. zadowolony. W skali 1-10 stawiam 9.