Zacznę od wyznania równie szczerego, co wstydliwego. Recenzja Huawei MatePad 10.4 (2022) będzie recenzją nowicjusza. W ostatnich latach bowiem częściej niż urządzenie typu tablet trzymałem w dłoniach najróżniejsze osobliwości, włączając w to powieści Paulo Coelho czy wegańskie pasty do smarowania chleba (o czym pomyśleliście, świntuchy?). Dlatego osią niniejszego tekstu będzie pytanie: czy w 2022 roku korzystanie z tabletu przez takiego casuala jak ja ma sens, szczególnie, gdy mówimy o MatePadzie od Huaweia, który jest wykastrowany z usług Google?
Na testy tegorocznego MatePada zgodziłem się, mając na uwadze trzy wyróżniki, które charakteryzują mnie jako potencjalnego użytkownika:
Co do samego MatePada 10.4, tutaj obawy i oczekiwania skupiały się wokół jednej kwestii – kreatywności i sprytu w rekompensowaniu użytkownikom braku usług Google.
Jak na sprzęt w tej półce cenowej, Huawei MatePad 10.4 (2022) na papierze prezentuje się co najmniej obiecująco:
Kirin 710A (4 rdzenie, 2,0 GHz, Cortex A73 + 4 rdzenie, 1,7 GHz Cortex A53)
128 GB
Typ ekranu: Pojemnościowy, 10-punktowy, IPS
Ekran: przekątna ekranu: 10,4″, rozdzielczość ekranu: 2000 x 1200,
USB Type-C – 1 szt.,
Czytnik kart pamięci microSD – 1 szt.
Litowo-polimerowa 7250 mAh
Nowy MatePad nie wprowadza rewolucji w temacie aparycji linii tabletów Huaweia. Ba, nawet ślady ewolucyjne są trudne do wyłapania okiem zwykłego śmiertelnika (podobno bioroboty i reptilianie radzą sobie z tym lepiej). Generalnie jest znajomo – minimalistycznie, a przy tym elegancko, być może nawet bardziej, niż wskazuje na to cena urządzenia.
Aluminiowa rama, aluminiowy tył, 450 gramów wagi przy ledwie 7,35 mm grubości. MateBook 10.4 już przy pierwszym kontakcie z dłonią daje sygnał, że „tanio skóry nie sprzeda” i nie pęknie pod byle naciskiem. Czy tak jest jednak w rzeczywistości? Nie powiem, że nie korciło mnie przeprowadzenie „testu pośladków”, aczkolwiek szybko zdałem sobie sprawę, iż byłaby to nierówna walka, którą prawdopodobnie musiałbym opłacić z własnej kieszeni.
A tak na poważnie – biorąc w łapska ten tablet, człowiek ma wrażenie, że trzyma coś wartościowego, coś, co ociera się o mityczną frazę „premium”, otwierającą furtkę do krainy hedonistycznej rozpusty multimedialnej. Od strony wykonania i designu Huawei MatePad 10.4 (2022) jest jak nieznajoma dziewczyna, do której chciałoby się zagadać, jeszcze zanim człowiek dowie się, że słucha zespołu Pectus, ogląda „Jaka to melodia” i czyta Blankę Lipińską (wyjaśniając analogię, chodzi o to, że MatePad 10.4 nie ma usług Google).
W zasadzie jeśli spojrzeć nieco wstecz, tegoroczny MatePad 10.4 nie różni się specjalnie od innych MatePadów Huaweia. Mniej więcej te same wąskie ramki i podobna metalowa konstrukcja pokryta lakierem o matowej fakturze. Podobnie również prezentuje się rozkład przycisków, na które skład się przycisk zasilania i do regulowania głośności. Tablet dostępny jest w jednej wersji kolorystycznej, uroczo nazwanej „Matte Grey”.
Po obu stronach urządzenie dość łatwo „łapie” odciski palców, co dla dotykowego panelu jest raczej normalne, natomiast plecki można przykryć dołączonym do zestawu etui z bezprzewodową klawiaturą. W każdym razie – ja tutaj problemów nie widzę.
Delikatnie problematyczna natomiast może wydawać się zauważalnie odstająca wysepka z aparatami. Choć nie zdążyłem jej porysować przez te kilka dni testów, wyobrażam sobie, że mógłbym to zrobić. No, ale cóż, taki już urok współczesnych smartfonów i tabletów z wystającymi modułami aparatu. Na szczęście na rynku są relatywnie tanie etui. Co się jeszcze tyczy wspomnianej wysepki, producent umieścił na niej kamerę 13 MP, lampę błyskową LED oraz mikrofon.
Z recenzenckiej przyzwoitości wspomnę jeszcze o tacce na kartę SIM i microSD, która znajduje się na dole całej konstrukcji.
Generalnie od strony wykonania, jakości użytych materiałów i ogólnego designu Huawei wykonał pierwszorzędną pracę. MatePada 10.4 wygodnie trzyma się w rękach, a nawet w jednej dłoni; jest świetnie wyważony i taki „akurat”, „w sam raz” z tymi swoimi 10,4 calami.
Szczególnie że mówimy o tablecie, który cenowo pozycjonuje się raczej w średniej półce. Co konkretnie dostajemy? IPS-a z matrycą o rozdzielczości 2000 x 1200 pikseli, a to przekłada się na niesamowicie żywe kolory i ostry obraz.
Kiedy zobaczyłem na ekranie fragment filmu 365 Dni: Ten Dzień, ze strachu aż krzyknąłem, tak bardzo to było realistyczne i przekonujące (na szczęście nikt mnie nie rozebrał, ja nikogo też nie).
Co jeszcze mi się podoba, to kąty widzenia, które są na tyle dobre, by ze trzy osoby mogły wygodnie oglądać jeden film (przy większej liczbie widzów problematyczne stałyby się już gabaryty i 10,4-calowa matryca), kontrast, ale też to, że ramki wokół panelu służyły mi za podpórkę na palce, kiedy konsumowałem treści Dinseyplusowe niczym opętany. Nie zasłaniałem sobie samego ekranu, a też ramki sprawiają wrażenie na tyle mocnych, że nie czułem obaw, kiedy przypadkiem ścisnąłem tablet odrobinę mocniej.
Generalnie MatePad 10.4 to fantastyczny tablet do oglądania filmów i seriali na platformach VOD. Ja wykorzystywałem go do takich celów przez większość czasu i jestem szczerze zachwycony, bo prócz pięknie wyglądającego ekranu mamy tu jeszcze całkiem niezłe, jak na standardy tabletowe, audio.
Sercem Huawei MatePad 10.4 (2022) jest procesor Huawei Kirin 710A, czyli jednostka ani nie za nowa, ani nie za potężna. W sam raz – chciałoby się rzec, jak zresztą chyba wszystko w tym tablecie. Bo chociaż benchmarki pokazują, że jest mocno średniopółkowo, tak codzienne użytkowanie urządzenia nijak tego nie odzwierciedla.
Wszystko działa płynnie: wybudzania tabletu, nawigowanie po systemie, praca z zasobożernymi aplikacjami, gry, pisanie w edytorach tekstu czy wspomniana już „serialoza” i „filmoza”. Jeśli o mnie chodzi, na tym kończą się moje wymagania względem MatePada 10.4 (2022). Gdybym miał wymagać więcej, raczej szukałbym urządzenia z wyższej półki cenowej.
W zasadzie jedyny mankament wydajnościowy (o ile to nie za duże słowo) stanowi odczuwalne „zwalnianie” tabletu w momencie, gdy trzymamy w tle wiele uruchomionych aplikacji. Ale tutaj wystarczy od czasu do czasu poświęcić te 10 sekund na ekspresowe czyszczenie i MatePad od razu przyspieszy.
Co oprócz Kirina 710A? GPU Mali-G51, 4 GB RAM (tu mamy winowajcę sporadycznych zadyszek przy wielu apkach w tle) i 128 GB pamięci masowej, którą możemy rozszerzyć za pomocą karty pamięci.
Mniej więcej to samo, co samodzielnie da się zauważyć. Podjazdu do flagowców nie ma, wszędzie jest raczej przeciętnie. Przy takim Samsungu Galaxy Tab S8 wygląda trochę jak przeciętny fizyk z polskiej podstawówki przy Albercie Einsteinie.
Natomiast warto pamiętać, że MatePad 10.4 (2022) nawet nie udaje, że chcę się mierzyć z flagowcami. Celuje w inną półkę, zarówno cenową, jak i wydajnościową, i tam sprawuje się więcej niż solidnie.
Nie miałem zbyt wiele czasu, aby odpowiednio mocno zacieśnić więzy z MatePadem. Gamingowo ledwie się poznaliśmy, głównie przy Asphalt 9, chociaż muszę przyznać, że pierwsze wrażenia były jak najbardziej pozytywne. Przede wszystkim dlatego, że MatePada 10.4 naprawdę trudno rozgrzać. Nawet dłuższa rozgrywka nie sprawiła, bym poczuł zauważalne ciepło na obudowie.
Sam Asphalt 9 działał bardzo płynnie. Pojedyncze lagi pojawiały się niemal wyłącznie w momentach, gdy na ekranie działo się bardzo dużo. Długość sesji grania, jak już wspomniałem, wpływała na klatkaż albo wcale, albo w stopniu, którego nie dało się wyłapać gołym okiem.
Myślałem, że przetestuję MatePada jeszcze pod kątem cloud gamingu, ale akurat gamepassowe źródełko się wyczerpało, a ja, spędzając przy grach coraz mniej czasu, postanowiłem go na razie nie zasilać.
Do zestawu z MatePadem 10.4 dołączane jest etui z funkcją bezprzewodowej klawiatury. Dotychczas takie gadżety traktowałem jak uroczą ciekawostkę, ale na pewno nie użyteczne narzędzie pracy. No i jakież było moje zaskoczenie, gdy, wraz z huaweiową mini klawiaturą, przypadliśmy sobie do gustu!
Mam dość niezgrabne palce. Spodziewałem się więc, że pisanie będzie udręką. Tymczasem po tygodniu testów stwierdzam z pełną powagą, że mógłbym na tym pracować. Jeśli bym dziś cofnął się do czasów studenckich, byłoby to dla mnie urządzenie wręcz idealne.
Klawisze może nie są największe, natomiast przedzielone pokaźnymi odstępami. Podoba mi się miękki skok, wyczuwalny, acz praktycznie niesłyszalny. No, świetna jest ta klawiatura. Jedyna rzecz, do której dość długo się przyzwyczajałem, jest krótka spacja, która powoduje, że klawisze „alt” i „ctrl” są w nieco innych miejscach niż w tradycyjnych klawiaturach, czy to zewnętrznych, czy laptopowych.
Poza tym – wielkie wow.
No właśnie, czy w rzeczywistości jest tak, jak zasygnalizowałem prowokatorsko w tytule. Czy Huawei MatePad 10.4 2022 to „piękny kościół, w którym nie ma boga”? Odpowiedź pewnie Was rozczaruje, bo brzmi: i tak, i nie.
Tak, bo jednak tych usług Google nie ma, a instalacja wielu popularnych aplikacji, które znamy z czystych Androidów, bywa irytująca. No i sami pomyślcie: mając do wyboru urządzenie z usługami Google, w podobnej cenie i o podobnych parametrach, to czy jest w ogóle sens rozważać „wybrakowaną” alternatywę?
Myślałem, że odpowiedź jest oczywista. Natomiast nie jest. Jako tabletowy laik szybko odkryłem, że od MatePada wymagam zupełnie czego innego niż np. od Huaweia P40, czyli jego smartfonowego kuzyna, borykającego się z podobnymi bolączkami.
W przypadku tabletu brak wielu rzeczy mogę przeboleć, bo pewnie i tak bym z nich nie korzystał. We wstępie tej recenzji pisałem o oczekiwaniach, jakie miałem, zanim w ogóle wziąłem MatePada 10.4 do rąk.
Miałem nadzieję, że będzie to świetny sprzęt do oglądania filmów i seriali, w tym także tych dla dzieci.
Udało się.
Chciałem, żeby była to dla mnie wygodna i mobilna „maszyna do pisania”, kompromis między laptopem a smartfonem.
Udało się.
Liczyłem również na to, że nie będę mieć problemów z czytaniem artykułów, może i książek (choć do tego mam czytnik), słuchania muzyki na Spotify itd. I co?
Tu też się udało.
Wnioski? Myślę, że nasuwają się same.
Wspominałem, że MatePad 10.4 to idealny kandydat na domowy tablet do konsumpcji multimediów? Pewnie tak. Głośniki tylko po potwierdzają.
Producent zdecydował się na cztery głośniki stereo: para przy jednym krótszym boku, para przy drugim. Jak byśmy więc nie trzymali tabletu, poziomo czy pionowo, cały czas towarzyszy nam wrażenie przestrzennego dźwięku.
Dźwięku, który jest zadziwiająco czysty i przyjemny dla ucha. Choć tu warto wspomnieć o małym haczyku. Kiedy ustawicie głośność na ok. 75 procent lub więcej, stereo bezpardonowo zamienia się w mono i cały czar pryska. Na szczęście już te wspomniane 75 procent oznaczają wystarczająco dużo hałasu na większość „domowych” okoliczności.
Naprawdę trudno mi określić przeciętny czas pracy na baterii tego urządzenia. Po prostu ani razu nie udało mi się zakatować go na przysłowiowy amen. Natomiast myślę, że nie będzie przesadą, jeśli powiem, że MatePad 10.4 (2022) bez większego problemu powinien zaoferować nam co najmniej 12 godzin bezprzewodowej pracy. W sprzyjających okolicznościach pewnie i dużo więcej.
Sam akumulator ma aż 7250 mAh pojemności, a ponadto obsługuje szybkie ładowanie 25 W. Co jednak podoba mi się tu chyba najbardziej, to jak tablet mądrze rozdysponowuje energię, kiedy nie korzystamy z laptopa.
Dla przykładu, naładowałem go do pełna w piątek, trochę się pobawiłem, a potem rzuciłem w kąt. O jego istnieniu przypomniałem sobie dopiero w poniedziałek. Myślałem, że przez weekend całkiem się wyładował, ale nie. Kiedy go wybudziłem, poziom naładowania baterii wskazywał na 10 procent mniej niż wtedy, gdy go odkładałem prawie 3 dni wcześniej.
Czuję się pozytywnie zaskoczony, a jednocześnie rozczarowany, że lada dzień będę musiał go zwrócić. Huawei MatePad 10.4 może i nie ma usług Google, ale nie zmienia to faktu, że jest tabletem bardzo, bardzo udanym. Konstrukcja bez zarzutu, elegancki design, wydajność skrojona pod wymiar i charakter urządzenia, świetna klawiatura w zestawie, piękny wyświetlacz, cztery głośniki stereo… lista atutów jest długa.
Są tacy, którym pewnie nie przesłoni tej jednej oczywistej wady. Ale też podejrzewam, że znajdą się inni, którym, tak jak mnie, udałoby się przekonać do MatePada, gdyby tylko dali mu szansę. Tym bardziej że cena – w konfrontacji z możliwościami tego urządzenia – nabiera na atrakcyjności.