„365 Dni: Ten Dzień” już na Netfliksie, a my sprawdzamy pierwsze recenzje, opinie i oceny

Rączki na kołderkę, seans czas zacząć. Już od jakiegoś czasu Netflix inwestuje mocno w polskie filmy i seriale, nie tylko wpuszczając do biblioteki te już istniejące, ale także produkując nowości i podpisując się pod nimi własnym brandem. Pierwsza część filmu 365 Dni na podstawie prozy Blanki Lipińskiej okazała się takim hitem oglądalnościowym dla Netfliksa, że potentat VOD postanowił mieć sequel na wyłączność. W ten oto sposób abonenci platformy mogą dziś celebrować światową premierę filmu 365 Dni: Ten Dzień. My tymczasem sprawdzamy, jakie są pierwsze recenzje i opinie krytyków i widzów.

O czym jest 365 Dni: Ten Dzień?

O tym samym, co pierwsza część, bo wiecie, hehehe 365 Dni: Ten dzień to sequel – tu niespodzianka – filmu 365 Dni. Filmu, który jakością, mówiąc delikatnie, nie grzeszył (ocena 3,3 na IMDB i 3,7 na Filmwebie, „Złota Malina 2021” za najgorszy scenariusz, choć nominacji było łącznie aż sześć), ale i tak przyciągnął do kin sporą rzeszę widzów. Do telewizorów zresztą też, czym Netflix ochoczo się chwalił, niedługo po dodaniu filmu do swojej biblioteki.

Główną bohaterką 365 Dni jest Laura. Laura pojechała z chłopakiem do Włoch na urlop. Na miejscu uprowadza ją szef sycylijskiej rodziny mafijnej. Po co, zapytacie? Ano po to, by dać jej tytułowe 365 na to, żeby Laura się w nim zakochała.

Fabuła godna Tommy’ego Wiseau.

365 Dni: Ten Dzień to kontynuacja przygód (głównie seksualnych) naszej osobliwej, nieco patologicznej pary. Mafiozo-Italiano Massimo dużo strzela, zastrasza, zbiera haracze i w ogóle Ojciec Chrzestny pełną gębą, tymczasem Laura musi nauczyć się żyć jako żona przestępcy. Aha, no i jeszcze jako przyszła matka dziecka przestępcy, bo jak się szybko okazuje, jest w ciąży.

Ale w sumie… to nie jest ważne.

Ważne, że jest dużo seksu i namiętności. Takich filmów – podobnie jak tych na pomarańczowo-czarnych stronach – nie ogląda się dla fabuły.

Zagraniczne opinie i recenzje filmu 365 Dni: Ten Dzień

W momencie przygotowywania tego tekstu strona filmu na Metacritic jest jeszcze pusta. Musimy więc szukać gdzie indziej. Na Rotten Tomatoes natomiast swoją ocenę wystawiło już ponad 50 użytkowników. Efekt? Śmieciowe 10 procent…

W jedynej zajawce do pełnej recenzji przeczytamy: „(…) Sequel 365 Dni jest równie przepełniony seks-montażami do muzyki pop, co pierwsza część. Film zawiera kilka scen, które wzbudzają konsternację, a poziom gry aktorskiej i scenariusza można określić jako przerażający”.

Ciekawą recenzję filmu 365 Dni: Ten Dzień znalazłem na stronie readysteadycut.com. Autor, niejaki Jonathan Wilson, zwraca uwagę, że problemem z tym i innymi podobnymi filmami jest taki, że „za sprawą sukcesu 50 Twarzy Greya stały się zupełnie akceptowalną rozrywką dla masowego odbiorcy”, mimo że prezentują „niezdrowe spojrzenie na seks i związki, gloryfikując i usprawiedliwiając różne formy kontroli i dominacji”.

Film otrzymał od Wilsona 2 gwiazdki na 5, a autor w podsumowaniu napisał: „jeśli pominąć wszystkie montaże – nie chodzi tylko o seks, ale także o zakupy, posiłki i szybką jazdę ładnymi samochodami po malowniczych górskich drogach – to w najlepszym wypadku mamy tu około 15 minut fabuły. Dla wielu osób będzie to dokładnie to, czego oczekiwali”.

Następnym tekstem, który przykuł mój wzrok, była recenzja ze strony meaww.com. Aayush Sharma dość delikatnie obszedł się z dziełem w reżyserii duetu Barbara Białowąs i Tomasz Mandes. Niemniej podsumowanie i tak jest druzgocące: „Pierwszy film wzbudził kontrowersje z powodu promowania kultury gwałtu, ale drugi będzie znany wyłącznie z kiepskiej historii. Jeśli mimo wszystko zdecydujecie się na obejrzenie tego filmu, nie miejcie żadnych oczekiwań”.

Na IMDB najpopularniejszy i najwyżej ocenionym komentarzem użytkowników jest opinia użytkownika o nicku ionutmanole-66304, który napisał: „zwyczajna ohyda. Tu nie ma nic do oglądania, po prostu Netflix robi typową netfliksową tandetę. Każdy rozsądny człowiek musi mieć świadomość, że oglądanie tej oryginalnej produkcji Netfliksa to istna strata czasu”.

Gdyby Laura nie była żoną zboczonego mafiozy, który płaci jej za kosmetyczkę, kupowałaby depilatory i trymery w al.to, idealne na wszystkie 365 dni w roku


Recenzja 365 Dni: Ten Dzień na leisurebyte.com jest dość nudna. Ale jeden fragment mnie rozbawił. Sami zobaczcie: „ten film mógłby służyć jako żywe portfolio dla głównych aktorów, ponieważ przez większość czasu, kiedy są na ekranie, zwłaszcza Laura, Massimo i ogrodnik Nacho, wyglądają, jakby pozowali. Zwłaszcza Laura, nawet podczas snu wygląda, jakby pozowała do sesji zdjęciowej bielizny. Prawdopodobnie aktorom męskim kazano zachowywać się tak macho i tak męsko, jak to tylko możliwe. Kiedy Massimo lub Nacho wpadają w złość, zaczynają napinać mięśnie, zgrzytać zębami lub wymachiwać knykciami. To takie komiczne, przypomina mi Spike’a, psa z filmu Tom i Jerry; podobieństwo jest niesamowite”.

thereviewgeek.com z kolei wystawia polsko-włoskiej produkcji 1,5 gwiazdki na 10. Greg Wheeler, autor, wytyka filmowi wszystko, co się da: kiepską grę aktorską, żenujące dialogi, dziwne, niespójne tempo akcji, a przede wszystkim – fatalny scenariusz.

„(…) mamy do czynienia z chaotycznym, pomieszanym bałaganem, który przypomina kiepską telenowelę i żenującą reklamę thrillera erotycznego. Ale mimo wszystko będziemy chcieli obejrzeć część trzecią, prawda? Mówiąc słowami Martina Scorsese: >>To jest kino<<”.

banan i donut

Pierwsze opinie polskich widzów na temat filmu 365 Dni: Ten Dzień

Zerknijmy na Filmweb.

No cóż, mówiąc delikatnie – zagraniczne recenzje w większości pokrywają z wrażeniami polskich widzów.

Ci obsmarowują Ten Dzień przede wszystkim za brak fabuły, który autorzy chcieli usilnie próbowali zrekompensować przedłużającymi się scenami erotycznymi. Co ciekawe, natknąłem się na sporo opinii widzów, którym pierwsza część się podobała, ale na sequelu nie pozostawili suchej nitki.

Urzekła mnie opinia jednej z użytkowniczek, która, trochę na przekór, stwierdziła, że obejrzy film z rozkoszą: „w porno przewijam fragmenty fabularne, tutaj przewinę fragmenty porno”.

Okej, ale czy rzeczywiście 365 Dni: Ten Dzień nie ma absolutnie żadnych atutów? Bynajmniej. Kilka komentarzy, nawet tych skrajnie negatywnych, wyszczególnia pozytywy filmowej adaptacji powieści Blanki Lipińskiej. Najczęściej wymienianymi są: ładne zdjęcia, postać Olgi oraz… ekhm… miła dla oka prezencja aktorów.