Seria Q80 od wielu lat stanowi mocny trzon telewizorowej oferty firmy Samsung. Jeżeli przyjmiemy, że początki tej serii datujemy na rok 2020 (Q80T), to poprzez Q80A (2021) aż do Q80C (2023), pojawiły się już cztery generacje tych ekranów. Przetestowaliśmy dla Was przedstawiciela najnowszej piątej generacji, a nasz werdykt znajdziecie w teście i recenzji telewizora Samsung 55Q80D.
Seria Q80D plasuje się pomiędzy niższą Q7xD a wyższą QN85D (tzw. Neo QLED-y). Zarówno Q7xD, jak i Q80D, wyposażono w wyświetlacze LCD klasy 120 Hz, ale Q80D ma dodatkowy atut w postaci wielostrefowego podświetlenia. Efekt? Q80D ma ogromną przewagę w czerni i kontraście nad Q7xD podczas oglądania wymagających treści HDR w warunkach domowego kina. W związku z tym seria Q80D kierowana jest do bardziej wymagających użytkowników.
Samsung QE55Q80DATXXH (dalej dla uproszczenia zwany 55Q80D) jest telewizorem LCD z ekranem o rozdzielczości 3840 na 2160 pikseli. W trakcie testu pracował pod kontrolą systemu Tizen 2024 oraz oprogramowania systemowego w wersji 1106.9. Zastosowano dobrze znaną z wcześniejszych konstrukcji platformę sprzętową PONTUSM.
Informacje z tabliczki znamionowej: | |
---|---|
Model | QE55Q80DATXXH |
Kraj produkcji | Made in Slovakia |
Wersja | 02 |
Konstrukcja Samsunga 55Q80D nie odbiega znacząco od poprzednika, modelu 55Q80D, co jest tylko godne pochwały. Nadal jest to telewizor o nowoczesnej, smukłej i wizualnie atrakcyjnej obudowie. Bardzo ładnym akcentem jest sześciokątna podstawa wykonana z grubej i solidnej metalowej blachy. W porównaniu do nowej, zubożonej, plastikowej „podstaweczki” w 55Q77D przeskok jakościowy jest po prosty gigantyczny!
W konstrukcji Samsung 55Q80D można wyróżnić następujące cechy:
Biorąc pod uwagę klasę i cenę telewizora oraz zastosowane w nim komponenty, reprodukcję barw na wprost ekranu uważam za bardzo dobrą.
W ocieplonym (tj. wykazującym niedobór składowej niebieskiej) trybie filmmaker (6074K) średni błąd odwzorowania kilkudziesięciu testowych próbek barw wyniósł 2,6, a więc poniżej progu postrzegalności (3,0).
W tej kategorii Samsung 55Q80D zasłużył sobie na ocenę co najwyżej dostateczną. Chociaż telewizor jest w stanie wyświetlać paletę barw szerszą niż standardowa, nie radzi sobie z wyświetlaniem szerokiej palety. Mierzone powierzchniowo pokrycie przestrzeni UHDA-P3 (CIExy) wyniosło zaledwie 85%, co jest dość słabym wynikiem jak na klasę i cenę telewizora (niektórzy rywale z tej półki cenowej mają pokrycie grubo ponad 90%).
Z kolei średni błąd odwzorowania barw w trybie HDR (przy MaxCLL=1000; MaxFALL=400 cd/m^2) wyniósł 4,1, co jest wynikiem niezłym, jak na klasę i cenę telewizora (i 0,4 lepszym niż w poprzedniku tj. 55Q80C).
Jak widać z porównania obu wykresów, przyczyną takich, a nie innych błędów nie jest zbyt niska luminancja (jasność), lecz nieco zbyt małe nasycenie większości barw.
Wyświetlacz LCD typu VA oraz wielostrefowe podświetlenie tworzą udane połączenie, które gwarantuje głęboką czerń i wysoki kontrast, co oznacza, że telewizor bardzo dobrze sprawdzi się w domowym kinie.
W zastosowanym w 55Q80D podświetleniu LED można zidentyfikować:
… czyli łącznie 100 (słownie: sto) niezależnych stref. Jest to dokładnie tyle samo co w poprzedniku (tj. modelu 55Q80C).
Współczynnik kontrastu ANSI wyniósł aż 14324:1 i był niemalże identyczny, jak w poprzedniku (55Q80C: 14680:1).
Zobaczmy teraz, jak podświetlenie działa w praktyce. Nasza standardowa scena testowa z filmu Zjawa (The Revenant, 2015, HDR 10) wypadła bardzo dobrze. Aby telewizorowi utrudnić zadanie, od razu włączyłem napisy. Efekt? Jak na zdjęciu.
Jak widać, 55Q80D radzi sobie znakomicie: czerń jest głęboka, a aureol prawie nie widać. Nic w tym dziwnego: algorytmy napisano według tej samej samsungowej „szkoły obrazu” z naciskiem na głęboką czerń i maksymalną redukcję aureoli wokół jasnych obiektów.
Zobaczmy teraz, jak ta sama scena wypadła pod większym kątem, tak jakbyśmy usiedli nie na wprost, lecz z boku.
I znowu jest bardzo dobrze. „Aż za dobrze!” – pomyślą niektórzy. „A może autor pokazuje nam jakiegoś OLED-a, a nie elcedeka z podświetleniem LED?” No dobrze, dla niedowiarków, trzeci raz ta sama scena – tym razem stoję bardzo blisko telewizora.
Jak widać, to nie zmyłka – aureole pod bardzo dużym kątem są widoczne. I choć nikt o zdrowych zmysłach nie będzie oglądał tych scen pod tak ekstremalnym kątem, zdjęcie pokazuje, że to nie jest OLED, lecz nadal LCD, choć z zaawansowanym podświetleniem.
No dobrze, a czy to oznacza, że na wprost lub pod niewielkim kątem aureol nigdy nie widać? Nie, niekiedy je widać. Wiele zależy tu od sceny i od tego, co z daną sceną zrobią dynamicznie działające algorytmy. Na przykład w reklamie samochodów chińskiej firmy GWM, logo otoczone czernią miało wyraźną aureolę, którą trudno było ukryć, bowiem wokół była czysta czerń.
Pomimo tego, wielostrefowe podświetlenie w Samsungu 55Q80D działa moim zdaniem bardzo dobrze. Mocnym dowodem na to były bardzo trudne sceny z filmu Pierwszy człowiek (First Man, 2018). Zobaczmy zatem, jak Samsung 55Q80D poradził sobie z bliskim wzorca OLED-em oraz dwoma Mini LED-ami, mającymi więcej stref od niego.
Najpierw OLED:
Jak widać, algorytmy rywala po prostu oszalały.
A teraz najcięższy przeciwnik – Mini LED, który ma 7 razy więcej stref od Samsunga 55Q80D.
Jak widać, niedopracowane algorytmy nie tylko ocenzurowały wszystkie gwiazdy z tej pięknej sceny, lecz także tak bardzo ściemniły tło, że jest ono nie do odróżnienia od pasów na górze i dole ekranu.
A teraz „wiekopomna chwila”, czyli czas na zdjęcie tej samej sceny z ekranu Samsunga 55Q80D.
Myślę, że po tych porównaniach z trzema rywalami dalszy komentarz jest w zasadzie zbyteczny. Jak na telewizor LCD ze 100-strefowym podświetleniem Samsung radzi sobie znakomicie.
Na koniec przypomnienie. Każde podświetlenie wielostrefowe jest pewnego rodzaju kompromisem i to od algorytmów zależy, czy i w jakim stopniu telewizor będzie wyświetlał głęboką czerń, czy też raczej będzie starał się przedstawić obraz o oryginalnej, niestłumionej jasności. Ideału nie ma i nie będzie.
Pomimo tego, rezultat osiągnięty przez 55Q80D uważam za znakomity. Inżynierowie Samsunga, którzy napisali algorytmy, zrobili ze 100 stref lepszy użytek niż rywal mający prawie 700 stref. I to jest po prostu kunszt! Brawo Samsung!
Pod względem zdolności do reprodukcji materiałów i treści HDR telewizor reprezentuje wysoki poziom.
W trybie filmmaker na planszy zajmującej 10% powierzchni ekranu pod koniec trzyminutowego pomiaru wyniosła aż 1123 cd/m^2.
To znakomity wynik, który może zapewnić dobrej klasy efekty HDR, pod warunkiem, że algorytmy wygaszania na to pozwolą (nie zapominajmy, że to właśnie one decydują o tym, czy dana strefa będzie rozjaśniona, czy ściemniona).
Pomimo tego subiektywne wrażenia z oglądania treści HDR10 i HDR10+ były jednak bardzo dobre. Niestety, nie zawsze tak było. Historia pokazuje, że w serii Q80 różnie bywało z jasnością w trybie HDR – Samsung raz dodawał, innym razem odbierał. Aby nie być gołosłownym, oto porównanie:
Jak widać, następca 55Q80C, czyli testowany tu 55Q80D świeci aż o 450 kandeli mocniej od poprzednika. To przecież niemalże 70% więcej!
Z kolei jasność na pełnoekranowej białej planszy wyniosła 677 cd/m^2, a więc 259 kandeli więcej niż w poprzedniku (55Q80C miał 418 cd/m^2). Jak widać, jest dużo jaśniej.
Za reprodukcję obrazów ruchomych Samsung 55Q80D otrzymuje ode mnie ocenę dobrą z plusem (w starej szkolnej skali 2-5).
W trybie użytkownika (a także auto) ostrość obrazów ruchomych wyniosła 800 linii (na 1080 maksimum). To aż o 250 linii więcej od poprzednika (55Q80C).
Co ciekawe, opcja „wyraźny ruch (LED)” [WRLED], która zazwyczaj zwiększała ostrość obrazów ruchomych, tym razem dała wynik … 500 linii, czyli mniej niż przed jej włączeniem. Jak widać, podobnie jak w 55Q80C, coś tutaj nie gra, bowiem włączenie WRLED powinno dawać wzrost, a nie spadek ostrości obrazów ruchomych. Z drugiej strony, WRLED zwyczajowo skutkuje spadkiem jasności, a często też, migotaniem, więc skoro w tym konkretnym przypadku nie zwiększa ostrości obrazów ruchomych, to po prostu można o nim zapomnieć. Tym bardziej że jest to i tak funkcja dla zaawansowanych użytkowników.
Układ upłynniania ruchu działał skutecznie: w trybie użytkownika do dyspozycji jest opcja „redukcja drgań”, która pozwala regulować stopień upłynnienia ruchu w zakresie od 0 do 10.
Pozostałe uwagi:
Jeśli chodzi o zjawisko brudnego ekranu (ZBE, ang. DSE, Dirty Screen Effect) było ono na szczęście tylko średnie (w poprzedniku: bardzo duże). Czy mecze dało się oglądać? Tak, bez większych problemów.
Samsunga 55Q80D wyposażono w przetworniki w układzie 2.2 o łącznej mocy 40 W. Brzmienie jest wyjątkowo dobre (jak na telewizor), pozytywnie zaskoczy niejednego użytkownika i sprawdzi się i na telewizji, i w grach, i na muzyce.
Z zewnątrz bardzo dobrze widoczne są dwa przetworniki z charakterystycznymi podłużnymi membranami – wyglądają niemalże tak samo, jak w poprzedniku.
Dźwięk nie przestawał mnie zachwycać. Dlaczego? Bowiem jakościowy przeskok z 55Q77D na 55Q80D jest przeogroooomny. Lepsza góra, mocniejszy dół, szersza dynamika, większa potęga brzmienia – różnicę czuć i słychać niemalże we wszystkich rejestrach. Bas jest doprawdy znakomity: spadek o -6dB przypada na ok. 66 Hz, co widać na wykresie poniżej.
Tony wysokie są szczegółowe, ale nie przejaskrawione. Tradycyjnie dla telewizorów Samsunga z tej półki mamy tylko 2 tryby: standardowy oraz wzmocnienie. Korektor też jest, choć tylko w trybie standardowym.
W Samsungu 55Q80D znajdziecie: | |
---|---|
HDMI 1 | 2.1 |
HDMI 2 | 2.1 |
HDMI 3 | 2.1 eARC |
HDMI 4 | 2.1 |
Pełną listę złączy podano w specyfikacji Samsung 55Q80D.
Przepustowość HDMI 2.1 w 55Q80D to 48Gb/s.
W tej kategorii telewizor otrzymuje ocenę dobrą: ma wiele funkcji dla graczy i stosunkowo niskie opóźnienie sygnału.
Funkcje dla graczy są bogate i obejmują m.in.:
Na sygnale 1080p/60 opóźnienie sygnału (input lag) wahało się od 9,4 do 9,6 ms.
Konsola Xbox Series X podłączona do testowanego telewizora tak oto oceniła go pod kątem możliwości współpracy:
Samsung 55Q80D to świetny, uniwersalny telewizor, który sprawdzi się w niemal wszystkich zastosowaniach. Jako doświadczony i wymagający recenzent muszę szczerze przyznać, że Samsung 55Q80D jest tak udany, że mógłbym mieć go u siebie w domu na dłużej. A zatem gorąco go Wam polecam. I do SDR, i do HDR.
W teście wykorzystano program Calman firmy Portrait Displays.
Dzięki za kolejny dobry test. Czyli zasadniczo oprócz jasności ekranu jest zasadniczo minimalnie lepiej niż w 80c którego kupiłem tydzień temu a na dzień dzisiejszy różnica w cenie jest duża. Więc chyba zostanę z testowanym c 😉 chociaż od tygodnia nie potrafię mu dobrze ustawić ustawień obrazu 😉
Jestem ciekaw jak z QN85D, według recenzji RTINGS w QN85D drastycznie zredukowano strefy podświetlenia (około 3 razy mniej) względem QN85C. Może się okazać, że nabycie modelu C było bardzo dobrą decyzją, co też uczyniłem.
Panie Tomaszu czyli można powiedzieć że jest to najbardziej udany model z całej serii Q 80 . Chociaż brak możliwości wyświetlania szerokiej palety barw psuje trochę wizerunek ale czy ma znaczący wpływ na jakość kolorów w stosunku do np. Q 80 A czy Q80B które nie miały takich problemów.
Czy zgodził by się Pan ze mną?
Pozdrawiam Arek M
Panie Arku, niedługo ukaże się recenzja modelu 55QN85D, z którą radzę i polecam się zapoznać przed kupnem 55Q80D. Okazuje się, że Samsung wprowadził w 55QN85D baaaaardzo istotną zmianę, która w pewnym aspekcie upodobniła 55QN85D do 55Q80D. Szczegóły niebawem w teście..
Ten Samsung tak, ale Panasonic w93a, 65 cali ,full arey, rakieta 🚀no i nowe oledy od Panasonica wszystkie na 2024 rok petardy! Trzymam kciuki za Panasonica, bo chinczyki zalewają rynek, choć na start cenowo są dobre, ale krótkie ich życie, bardzo szybko tracą np jasność, problemy z serwisem itp
Zatem dlaczego polecać Panasonic, skoro są problemy choćby z serwisem? Do tego dość wysoko się cenią. Samsung radzi sobie znakomicie i na potrzeby statystycznego Kowalskiego, jest w pełni wystarczający. Kłopotów z serwisem się nie dopatrzyłem. Co kto lubi.
Panasonic to Japończyk a nie Chińczyk. Czytaj ze zrozumieniem.
„Panasonic to Japończyk, a nie Chińczyk” – z tym stwierdzeniem można się zgodzić pod warunkiem, że mamy na myśli np. historię i siedzibę firmy, które mieści się w mieście Osaka. Z drugiej strony od wielu lat część telewizorów Panasonica była i jest produkowana (i projektowana) w Turcji. Ponadto, od roku 2022 najnowsze Panasoniki są produkowane w Polsce, w Żyrardowie, w fabryce chińskiego koncernu TCL. Czy zatem Panasonic to naprawdę czysty „Japończyk, a nie Chińczyk”? Pod pewnymi względami tak, a pod pewnymi już niestety nie.
A gdzie on napisał, że Panasonic to „chińczyk”?
Dlaczego sobie dopowiadasz słowa, które nie padły? Sam czytaj ze zrozumieniem.
To tcl i hisense mają problemy z serwisem, Panasonic w93a kosztuje tyle samo co q80d , Samsung jest dobry ale brak mu np canal+, w Panasonic fire tv to przekozak😉 Panasonic nie problemu z serwisem
Słyszałam właśnie, fajne telewizory Panasonic wydał na ten rok, ponoć zastosowali kropkę kwantową no i wole Panasonica niż chińczyka
Od kiedy Samsung to „chińczyk”? Coo za ludzie…
Zamierzacie przetestować Panasonic W90A ?
Przyłączam się do pytania o test Panasonica W90A.
Osobiście bardzo chętnie przetestowałbym nie tylko W90A, ale i inne modele Panasonica z najnowszej gamy. Niestety, jestem realistą i moim zdaniem bardzo trudno będzie to zrealizować na Geex. Obym się jednak mylił.
Panie Tomaszu,
Mógłby Pan uchylić nam rąbka tajemnicy w jaki sposób odbywa się wybór poszczególnych modeli TV do testów?
Pozdrawiam