Green Cell GC PowerPlay20 – recenzja. Superperfekcyjne zabawy z mocą i trzema urządzeniami naraz?

Będąc niemłodym już fanem „Dragon Ball Z” na hasło Green Cell staje mi przed oczami przede wszystkim zielony i nakrapiany bio-android. Co łączy go z powerbankiem Green Cell GC PowerPlay20? Na pewno kolorystyka i to, że obaj są dziełami zaawansowanej technologii. A co ich różni? Choćby to, że Cell vel Komórczak wysysał energię życiową. PowerPlay20 się natomiast energią dzieli – i to z wieloma urządzeniami naraz.

Unboxing. Najpierw o boksie – znaczy się pudełku

Bo jest o czym. Green Cell PowerPlay20 dotarł zapakowany w całkiem ładne pudełko w czerni i zieleni.

powerplay20 front

Jeszcze przed wyjęciem powerbanku, możemy sobie je otworzyć. Akcesorium mamy wówczas za foliowym okienkiem, a na „okiennicy” panoramę miasta z hashtagiem Fresh Energy.

Na odwrocie pudełka znajduje się nieco informacji dotyczących PowerPlay20 w kilku językach – w tym po polsku. Mamy również schemat wyjaśniający, które porty za co odpowiadają (więcej o tym w dalszej części recenzji).

A co w pudełku?

W pudełku – prócz samego powerbanku – mamy kabel USB-C.

powerplay 20 powerbank i kabel

Natomiast gdy wyjmiemy PowerPlay20, znajdziemy jeszcze kartonową teczuszkę. Jej zawartość to krótka instrukcja obsługi, trzy naklejki, zachęta do dzielenia się opinią na temat produktu, jak również informacja, jak wygrać akcesoria GC (ma to związek z udzielaniem się w mediach społecznościowych i wspomnianym hashtagiem).

Obywatel GC – czyli Green Cell PowerPlay20

gc powerplay20

Tak wygląda sam powerbank, następca modelu PowerPlay10. Waży nieco ponad 340 g -ciężar czuje się w dłoni, ale bez przesady. W plecaku czy torebce nie powinien stwarzać problemów. Nie należy też do małych powerbanków (wymiary to 140 mm długości, 72 mm szerokości i 14 mm wysokości), co jednak da się wyjaśnić sporą pojemnością 20 tysięcy mAh.

Design z lekko pochyloną bryłą może przypadać do gustu i mam wrażenie, że dzięki niemu PowerPlay 20 całkiem dobrze leży w ręce. 

Jeśli komuś nie pasuje minimalizm czarnej cegiełki, może dodać powerbankowi nieco zieleni za pomocą dołączonych naklejek. Estetów uczulam, że PowerPlay20 zbiera niestety ryski oraz pyłki czy odciski placów – te pierwsze rzucają cię trochę w oczy, lepiej jest z tymi drugimi.

Na froncie znajdziemy cztery złącza – dwa porty USB-A do ładowania Ultra Charge, port USB-C do szybkiego m.in. MacBooków, Nintendo Switcha czy kompatybilnych smartfonów oraz takie samo złącze do ładowania powerbanku. Poniżej cztery diody, które poinformują nas o stopniu naładowania urządzenia (cztery światełka oznaczają, że mamy od 76 do 100%, trzy – między 51 a 75%, dwa -26-50%, a jedna lampka to 25% lub mniej).

powerplay 20 złącza led

By sprawdzić poziom energii (heh, nawet trochę dragonballowo to brzmi), gdy nic nie jest podpięte do powerbanku, klikamy w przycisk ukryty w logo GC. Bardzo zmyślne.

powerplay20 green cell przycisk

Kiedy dany poziom energii jest aktualnie uzupełniany lub gdy na ostatnim (i tym samym w całym powerbanku) wyczerpuje się energia – odpowiednia lampka zaczyna migać. Dzięki temu łatwo możemy się zorientować, ile energii aktualnie mamy. 

Do trzech razy sztuka

Główną cechą akcesorium jest możliwość ładowania za jego pomocą do trzech urządzeń jednocześnie. Najpierw jednak musimy naładować sam PowerPlay20.

Najkrócej trwało pierwsze ładowanie – w przybliżeniu 4-5 godzin. Kolejne były już wyraźnie dłuższe – od około 7 do około 8 i pół godziny. Także wtedy, gdy korzystałem z ładowarki Turbo Charge od Motoroli Moto G8 Power. Chcąc naładować powerbank trzeba się zatem liczyć z tym, że zajmie nam to trochę czasu. Ale uwaga – mówimy cały czas o ładowaniu do 100%. Mniejsze naładowanie możemy uzyskać szybciej (po 6 godzinach już mamy połowę i ładuje się nam trzeci poziom).

Gdy PowerPlay20 jest gotowy, można go wykorzystywać do uzupełniania energii poszczególnych urządzeń.

Green Cell GC Power Play20 w akcji

Przy testowaniu powerbanku korzystałem najczęściej z trzech urządzeń:

Dopiero pod koniec testów dotarł do mnie smartfon Samsung Galaxy Note 20 (recenzja wkrótce) z baterią 4300 mAh, posiadający odpowiedni kabel (z dwoma złączami USB-C), umożliwiający przeprowadzenie testów z trzema podpiętymi urządzeniami (dwa podpięte do portów z funkcją Ultra Charge, jeden do portu Power Delivery).

Funkcja Ultra Charge w portach USB-A zapewnia nawet 80% ładowania nawet w 35 minut – niestety takich rezultatów nie udało mi się zarejestrować. Jednak nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę, że – w przypadku smatfonów Motoroli – ładowałem naprawdę spore baterie. Najczęściej uzupełniałem energię w dwóch urządzeniach jednocześnie – zazwyczaj w kombinacji dwa smartfony, rzadziej smartfon plus smartband. Ładowanie jednego smartfona zajmowało około 2 godzin 20 minut. Czas ten nieco się wydłużał, gdy ładowałem dwa urządzenia jednocześnie.

Zasadniczo energii starczyło na pełne naładowanie obu smartfonów i opaski. Kolejne ładowanie smartfona lub smartfonów kończyło się uzupełnieniem częściowym. Zazwyczaj smartfon dostawał jej tyle, że spokojnie można było z niego korzystać jeszcze następnego dnia. 

W jednym z testowanych cyklów energii starczyło tylko na naładowanie jednej Motoroli, a potem prawie pełne uzupełnienie dwóch naraz (jedna Moto miała 88%, druga 99%). Dla opaski już energii nie starczyło. Z kolei przy ładowaniu trzech smartfonów pierwszy (Moto G8 Power) załadował do pełna się w niecałe 3 i pół godziny, ostatni – Note 20 – setkę osiągnął po około 4 godzinach. W powerbanku zostało mi po tej operacji ok. 25%, co oznacza, że na ładowanie trójki PowerPlay20 wykorzystał ok. 75%. 

Znowu warto podkreślić, że mówię o pełnym ładowaniu – od zera do setki. W przypadku potrójnego ładowania obie Motorole osiągnęły plus minus 50% po półtorej godziny. W przypadku dwóch smartfonów podobną ilość udało się osiągnąć w około godzinę – podobnie przy jednym.

Warto też wspomnieć, że PowerPlay20 oferuje funkcję Pass-through, która umożliwia jednoczesne dzielenie się energią z innymi urządzeniami, gdy sam powerbank jest ładowany (poniżej przykład z niemalże całkowicie rozładowanym smartbandem).

powerplay 20 pass-through

Również przy opasce odnotowałem trochę dziwne zjawisko, jak chwilowe zawieszenie jej ładowania czy wyłączanie się powerbanku (lub raczej gaśnięcie światełek), gdy opaska była już na finiszu pełnego ładowania. Możliwe, że jest to jednak kwestia ładowanego smartbanda, gdyż przy smartfonach powerbank sprawował się bez zarzutu.

Podsumujmy przygodę z Green Cell GC PowerPlay20

Pomijając już aspekty związane z designem powerbanku (nie są one najważniejsze, ale warte uwagi), GC PowerPlay20 robi naprawdę pozytywne wrażenie i jest bardzo solidnym akcesorium w swojej kategorii. 

Można by mieć co prawda pewne zastrzeżenia, na przykład do tego, że ładowany w jednym cyklu komplet pochłaniał łącznie mniej niż 20 tysięcy mAh, czy do dość długiego czasu na naładowanie powerbanku do pełna. Trzeba jednak mieć na uwadze, że skuteczność ładowania na poziomie 90% jest czymś naturalnym. Nadal mamy do czynienia z bardzo pojemnym powerbankiem, co tłumaczy dość długi czas ładowania. W teście korzystałem także z kabli dołączonych do poszczególnych sprzętów. Przy korzystaniu z kabli Green Cella, dedykowanych dla urządzeń marki, czas ładowania urządzeń mógłby być szybszy.

GC PowerPlay20 uznać można za stylowy i funkcjonalny. Myślę, że warto rozważyć jego wybór, gdy będzie się szukało pojemnego powerbanku z dużą ilością złączy oraz poręcznym, stylowym designem, w cenie w okolicach 150 zł.

Minusy

  • dość długi czas ładowania od zera do 100%
  • zbieranie rys oraz pyłków i odcisków

Plusy

  • stylowe opakowanie i design powerbanku
  • wygodny w dłoni i przy przenoszeniu
  • możliwość ładowania do trzech urządzeń jednocześnie
  • ledowe światełka, które informują o poziomie naładowania
  • funkcja Pass-through
  • ogólne dobre wrażenia z użytkowania

Ocena redakcji

8/10