Siedząc na przegniłej drewnianej skrzynce, przyglądałem się moim kompanom. Aleksiej czyścił swój niezawodny karabin, Misha dorzucał paletowe deski do ogniska a Oles grał na poobijanej gitarze stare rosyjskie pieśni ludowe. Gdy z ciemności ponurego, mrocznego tunelu dobiegło przeraźliwe wycie, wiedzieliśmy, że pora na nas. Dopiłem ostatni łyk palącego gardło...