Warto inwestować w bezpieczeństwo. Swoje i bliskich. Szczególnie teraz, w sezonie grzewczym, gdy domowe piece i piecyki zaczęły całodzienną pracę, dając nam przyjemne ciepło. Jednak nie wszędzie piece są nowe. Nie wszystkie instalacje są idealne. A nawet jak są, to nie zaszkodzi dmuchać na zimne i rozmieścić czujniki gazu oraz dymu. Po co? Wyjaśniam to w artykule.
Przy zawieraniu lub przedłużaniu umów o media dostawcy oferują czasami czujniki dymu, bądź gazu. Dodawane są w gratisie, w ramach umowy. Ale są to czujniki autonomiczne. Działają na baterie i sygnalizują niebezpieczeństwo głośnym alarmem. Żeby je wyłączyć, trzeba się do nich pofatygować i zrobić to ręcznie.
Ale czy coś z nimi nie tak, że o nich piszę? Skądże znowu. Wątpię, by operatorzy nie przestrzegali prawa i dostarczali klientom produkty niezgodne w normami UE. Te urządzenia działają i robią, co do nich należy. Problem pojawia się w momencie, gdy czujnik aktywuje się, a w domu nikogo nie będzie. Co gorsza, może się też zdarzyć, że wyczerpią się baterie i czujnik nie zareaguje na gaz albo dym. Trzeba więc samemu pamiętać o okresowej kontroli stanu baterii lub akumulatorów.
Tymczasem czujnik smart, dymu lub gazu, współpracuje ze smartfonem i może się komunikować z innymi urządzeniami spod znaku smart home. W efekcie otrzymujesz alert na telefon, że pali się, bądź doszło do wycieku gazu i alarmujesz, kogo trzeba. Dzwonisz do pogotowia gazowego, powiadamiasz straż pożarną, ostrzegasz sąsiadów. Jednocześnie dobrze zaprogramowane elementy inteligentnego domu mogą np. uruchomić wentylację (jeśli podpięta jest do inteligentnego gniazdka).
A gdyby doszło do fałszywego alarmu, wyłączysz go zdalnie. Jak można wywołać fałszywy alarm? Szczegóły podam za chwilę.
Te są zdecydowanie najgroźniejsze i lepiej już chyba nie mieć go wcale. Czujniki niewiadomego pochodzenia, opisywane jako dobre i skuteczne, mogą być w gruncie rzeczy nic niewarte. Nie ostrzegą przed zagrożeniem, zbudują fałszywe poczucie bezpieczeństwa. A zagrożenia nie wolno bagatelizować!
Takie sensory można kupić na aukcjach i na chińskich platformach sprzedażowych. Tam nie obowiązują unijne normy, ale ceny są kuszące. Modeli poniżej 10$ jest multum, widywałem też takie po 2,39 $. Jaką jakość i skuteczność reprezentują? Wolę nie sprawdzać.
Faktem jest, że co roku tysiące ludzi ulega zatruciu czadem, a 100 z nich umiera. O tym, jak groźny jest tlenek węgla, przekonałem się sam, mając naście lat.
Ostatnio modnym stało się określać wszelkie gadżety mianem smart. Ale czy rzeczywiście są one smart? Co powinny robić, żeby nazywać je inteligentnymi?
Informacje o metodach łączności z siecią oraz kompatybilności systemowej szukaj w specyfikacji każdego produktu. Na opakowaniu może pysznić się fraza smart, lecz jeśli brakuje zapisu o współpracy z Amazon Alexa, Google Assistant, bądź IFTT, taki czujnik jest mało inteligentny. Bardziej autonomiczny.
W Polsce, jak i na terenie całej Unii Europejskiej, czujnik dymu musi spełniać wymagania normy zharmonizowanej PN-EN14604:2006P (EN14604:2005). W tej normie zapisane są wymagania stawiane producentom czujników, Określają one kryteria działania oraz niezbędne badania dopuszczające taki produkt do użycia w mieszkaniach i w obiektach mieszkalnych.
Tej informacji szukaj w specyfikacji i opisie produktu, o to pytaj sprzedawców.
Sensor fotoelektryczny (inaczej optyczny) posiadają fotokomórkę, która bada otaczające go światło. Gdy pojawi się dym, światło ulega załamaniu i czujka uruchamia alarm (dźwiękowy albo dźwiękowy i świetlny jednocześnie). Ich atutem jest szybkie wykrywanie pożarów wolno rozprzestrzeniających się. Tzn. takich, które powstają z tlących się przedmiotów, emitujących za to dużo dymu. Ponieważ sensory optyczne są mniej podatne na produkty spalania powstające przy gotowaniu i smażeniu, można je instalować w kuchniach.
Sensory izotopowe zawierają izotopy o określonych właściwościach chemicznych, które wchodzą w reakcję z dymem. One również alarmują na 2 sposoby, zależy to od konkretnego modelu. Co ważne, szybko wykrywają pożary z otwartym płomieniem, za to z minimalną ilością widocznego dymu. Te czujki dobrze sprawdzają się w pobliżu pomieszczeń o wysokiej wilgotności, czyli w sąsiedztwie łazienek.
Jak widać, najlepsze efekty dają instalacje mieszane: optyczne i izotopowe, które uzupełniają się wzajemnie.
Czy jest na świecie ktoś, kto choć raz w życiu nie przypalił zupy, grzanek, sosu, mleka – czegokolwiek? Osobiście nie znam i parę razy w życiu musiałem obejść się smakiem, bo zamiast rarytasów na ciepło był suchy prowiant.
Czy w takim przypadku czujnik dymu zacznie wyć i zaalarmuje mnie oraz sąsiadów? To zależy, jak bardzo przypalisz jedzenie. Tosty mocniej zarumienione nie aktywują alarmu, przynajmniej nie w tych lepszych czujkach. Ale gdy przedobrzysz z prażeniem popcornu i zapomnisz o nim, bo wciągnął Cię serial, i gdy pojawi się dym, wtedy reakcja sensora jest wskazana.
Fałszywe alarmy mogą się też pojawiać, gdy używasz w pobliżu czujnika:
Rzecz jasna w domu nie da się nie używać detergentów i nie da się nie otwierać farb. Z kolei w garażach stoją rozcieńczalniki i temu podobne preparaty. Lecz jeśli w tych pomieszczeniach zainstalowane są czujki, zadbaj o dobrą wentylację przy korzystaniu z wymienionych wyżej substancji.
To nie jest wszystko jedno, gdzie umieścisz dany sensor. I od razu uprzedzam – 1 na mieszkanie to za mało. Dlaczego? Tłumaczę i wyjaśniam.
W domach i w mieszkaniach mamy do czynienia z gazami różnego typu. Jedne są lżejsze od powietrza, inne cięższe. W rezultacie utrzymują się na różnej wysokości. Te cięższe nie dotrą więc pod sufit, a te lżejsze nie będą się tłuc po podłodze.
Producenci sensorów rekomendują tym samym:
Czujnik, choćby nie wiem jak zaawansowany, jest tylko urządzeń i co najmniej nierozsądnym posunięciem jest polegać wyłącznie na nim. To tak, jak hamulce w samochodzie. Są, działają, kontrolujesz je na przeglądach. Ale czy masz 100% pewności, że nigdy nie zawiodą? Otóż to.
Sensor to tylko dodatek. Dbać trzeba przede wszystkim o regularne przeglądy instalacji oraz pieców, a wszelkie naprawy zlecać fachowcom. Sprawdzaj też przewody wentylacyjne i kominowe. Zadbaj o dodatkową wentylację w postaci rozszczelnionych okien lub wywietrzników.
Dołączam jeszcze listę zaleceń przygotowaną przez firmę Kidde, producenta czujników dymu:
A po co mi… to seria tekstów, w których autor dzielnie mierzy się z malkontencko-gderliwymi tezami i pytaniami, sięgając każdorazowo po rzeczowe, roztropne oraz pragmatyczne kontrargumenty. Inspiracji do powstania cyklu dostarczają zrzędliwe komentarze internautów, wynikające najczęściej z niedostatecznej znajomości tematu bądź obłudnych pomówień, które krążą w sieci, a które utrudniają poznanie sedna sprawy.
Tematów do publikacji nam nie brakuje, lecz jeśli coś nurtuje Was szczególnie, wyślijcie mail na adres: geex@x-kom.pl.
Kolejny, poświęcony Adapterom podróżnym
Poprzedni, poświęcony Szkłom i etui ochronnym