W kwietniu Huawei porzuca Androida i stawia na HarmonyOS

Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Niedawna zmiana na urzędzie prezydenta USA nie wpłynęła na obrany jeszcze za czasów Baracka Obamy kierunek. Zwrot na Pacyfik trwa, choć będzie rozgrywany na inną nutę, zapewne mniej konfrontacyjnie, co nie znaczy, że na miękko. Usługi Google nie są dla Huawei i kropka.

Robimy własny OS!

Chiński koncern nie mógł dłużej udawać, że nic się nie stało i ryzykować kolejnych sankcji w przyszłości. W związku z tym zdecydowano się na niezależność i szybki rozwój własnego oprogramowania. Użytkownicy lubiący Androida i będący wielbicielami marki Huawei mogą zatem zapomnieć o aktualizacjach i nowych modelach z tym systemem operacyjnym. Od kwietnia telefony Huawei będą pracowały na przygotowanym wewnętrznie HarmonyOS.

Jak podaje brytyjski Express, decyzja została ogłoszona podczas prezentacji składanego telefonu Mate X2. Pojawi się on co prawda z Androidem na pokładzie, ale użytkownicy otrzymają opcję darmowej przesiadki na HarmonyOS po jego premierze w kwietniu.

Pokaż lekarzu co masz w garażu, czyli co wiemy o Harmony OS

Sam system operacyjny jest póki co zagadką. Informacje na jego temat są pilnie strzeżone, a w sieci brak większej ilości danych. W lutym pojawiły się jedynie zrzuty ekranu, które mają pokazywać jak HarmonyOS może wyglądać. Redaktorzy Arstechnica postanowili zajrzeć pod maskę nowego systemu operacyjnego Huawei i przebiwszy się przez zasieki rejestracyjne (musieli np. wysłać skan paszportu i karty kredytowej…), zbadali SDK i emulator. Jaki wydali werdykt? HarmonyOS to w zasadzie fork Androida. Mówimy o wersji Androida z numerkiem 10. Wydaje się bowiem, że to na tym fundamencie Huawei buduje swój system operacyjny.

Zanim co bardziej krewcy i krzepcy zaczną rzucać kamieniami, przypomnijmy, że sam Android jest otwarty i forkowanie jest dopuszczalne. Pompa wokół „własnego” systemu operacyjnego już niekoniecznie. System wygląda więc jak EMUI, czyli nakładka Huawei, i w związku z tym, że to fork fakt przesiadki na niego przez aktualnych użytkowników Androida nie jest już czymś nadzwyczajnym. Firma musi po prostu opracować aktualizację, która zamiast Androida wgra HarmonyOS, który… jest chińskim Androidem.

HarmonyOS prezentacja
Prezentacja HarmonyOS odbyła się z wielką pompą, ale czy zasłużoną? Źródło: Huawei

No dobrze, ale co dalej?

Nie ma sensu pastwić się nad całą sprawą zbyt długo. Od czegoś musieli zacząć. Pytanie jak rozwój HarmonyOS będzie wyglądał. Czy będą śledzić linię Androida i podążać za jego kolejnymi wydaniami? To wydaje się być ślepym zaułkiem. Google coraz bardziej wplata podstawowe elementy systemu w pakiet swoich usług, więc z Androida zostaje coraz mniej. Dodatkowo nie wiadomo, jak długo Google będzie ciągnęło ten projekt.

W zanadrzu jest już Fuchsia, która może powstać, ale nie musi. Google ma tendencję do ubijania projektów, które dobrze się zapowiadały. Mimo wszystko Android staje się coraz bardziej „męczący” dla firmy Alphabet, a Fuchsia jest budowana od podstaw tak jak Google chce, a nie na zasadzie kompromisów jakie zawarto przy Androidzie. Z drugiej strony LineageOS, GraphenOS, czy /e/ tak właśnie działają, bazując na otwartej wersji Androida i to bez wielkich pieniędzy, jakimi dysponuje Huawei.

HarmonyOS
Źródło: Huawei

Co to oznacza dla użytkowników Huawei?

W krótkim terminie nic. Dotychczas używane telefony będą działały jak dawniej. Trudno oczekiwać, by firma wszystkich przeniosła na swój system. W średnim terminie plan jest jasny. Nowe aparaty wychodzą z HarmonyOS i aktualizujemy część starszych telefonów. Długi termin to już wróżenie z fusów. Można jedynie zakładać dalszy rozwój na bazie Andorida, a być może w dalekiej przyszłości fork odejdzie już tak daleko od oryginału, że system Huawei stanie się rzeczywiście czymś nowym i samodzielnym.  Najważniejszy wniosek końcowy drogi użytkowniku jest taki. Do tej pory wszystkie Twoje dane leciały do USA i ewentualnie zahaczały o Chiny w większej, lub mniejszej części. Teraz polecą prosto do Chin. C’est la vie. Wchodzisz w to czy nie?

Źródło: Express, Arstechnica