Nie mogę sobie przypomnieć dokładnie momentu, który spowodował, że jednak kobieca ciekawość wzięła górę. To był impuls spowodowany jakimś artykułem albo wzmianką w programie czy filmie. Od razu uprzedzę, że moje doświadczenie nie jest bogate, a konto miałam aktywne przez jakiś tydzień, ale teraz z czystym sumieniem mogę wydawać opinie, które w życiu najbardziej sobie cenię, a więc takie poparte własnym doświadczeniem, a nie zasłyszane i bezmyślnie powtarzane.
W ciągu siedmiu dni mojej obecności na tym portalu, dwa z nich naprawdę poświęciłam na przeglądanie proponowanych profili. Jakie zatem jest moje zdanie na temat Tindera? Jeśli ktoś szuka przygodnej znajomości to z pewnością ją tam może znaleźć. Niektóre opisy profili wprost mówiły o takich intencjach. I moim zdaniem, to jest w porządku, od początku każdy wie na czym stoi. Ja podeszłam do tego portalu zgoła inaczej. Starałam się potraktować go jako sposób na poznanie osoby, która byłaby w jakiś sposób ciekawa i interesująca, różniąca się nawet od osób z mojego otoczenia.
Na dowód podam Wam przykład chłopaka, który przedstawił się jako przedstawiciel nurtu Straight Edge. Sama nazwa nic mi oczywiście nie mówiła. Ale jak się później dowiedziałam jest to ruch społeczny, którego zwolennicy: nie spożywają alkoholu, nie zażywają narkotyków, nie palą papierosów oraz … unikają przypadkowych kontaktów seksualnych. Przyznacie zatem, że nie jest to stereotypowy przykład użytkownika Tindera. Faktem jest, że ja nie wybierałam osób, których zdjęcia profilowe nastawione były np. na korzystne przedstawienie swojej sylwetki, być może to sprawiło, że osoby z którymi rozmawiałam okazywały się naprawdę ciekawe.
Mam mieszane uczucia. W pierwszym tygodniu w 80% musiałam odpowiadać na pytanie czy szukam męża a w drugim doskwiera grobowa cisza. Jeden młodzian udawał 45 letniego Carlosa z platformy wiertniczej…