TCL 2022 – nowe telewizory, szanse i zagrożenia

Firma TCL, która jeszcze kilka lat temu była słabo znana w naszym kraju, skutecznie powiększa rozpoznawalność i pozyskuje nowych klientów. Na jej niewątpliwy sukces składa się wiele czynników, spośród których – co ciekawe – nie wszystkie są zasługą TCL. W tym artykule przyjrzymy się sytuacji rynkowej TCL oraz szansom i zagrożeniom, przed jakimi stoi ten chiński producent.

Udział rynkowy telewizorów TCL

W pierwszym kwartale 2022 roku udział rynkowy TCL w rynku telewizorów przekroczył 10% w ujęciu ilościowym . W całym roku 2021 było to 6,5%, podczas gdy rok wcześniej zaledwie 2,4%.

Jeśli chodzi o sprzedażowy udział poszczególnych rozwiązań technicznych, to przedstawiał się on następująco. Na 100 sprzedanych telewizorów:

  • aż 85 telewizorów stanowiły modele z ekranem 4K,
  • aż 35 miało ekran o przekątnej 55 lub więcej cali,
  • 26 było modelami określanymi jako QLED (czyli mniej klub bardziej zaawansowanymi elcedekami z szeroką paletą barw),
  • zaledwie 2% miało podświetlenie Mini LED.

Ww. dane świadczą o niewątpliwym sukcesie sprzedażowym, poprawności obranej strategii oraz rosnącej popularności telewizorów tej marki. Zastanówmy się jednak, co jest powodem tego stanu rzeczy.

ekran z tabelą przedstawiającą telewizory tcl na rok 2022
Gama telewizorów na rok 2022 jest stosunkowo szeroka i zaprojektowana tak, aby niemal każdy konsument szukający telewizora LCD znalazł w niej odpowiedni model dla siebie.

Mocne strony TCL

Najważniejszą zaletą TCL jest jego potencjał produkcyjny. Grupa kapitałowa TCL to nie tylko liczne własne fabryki telewizorów, lecz – co najważniejsze – fabryka wyświetlaczy LCD. To właśnie spółka CSOT dostarcza panele LCD nie tylko do TCL, lecz między innymi do lidera telewizorowego rynku Samsunga, który ma również udziały w CSOT (ok. 12%).

Innym atutem wydają się być liczne inwestycje. CSOT współpracuje z japońską firmą JOLED, rozwijając technologię produkcji paneli OLED wykorzystujących nakładanie warstw emisyjnych metodą druku atramentowego (ang. IJP, inkjet printing). Technologia ta nie jest nowa, ale obiecuje znaczną redukcję kosztów produkcji paneli organicznych ze względu na oszczędniejsze gospodarowanie materiałami emisyjnymi.

Inną mocną stroną TCL jest jednolitość i spójność oferty. TCL stroni od niskokontrastowych wyświetlaczy LCD typu IPS czy ADS i zamiast nich w swoich telewizorach oferuje wysokokontrastowe panele LCD typu VA. Taka decyzja ułatwia wybór telewizora bardziej świadomym konsumentom, którzy znają różnice pomiędzy VA a IPS/ADS i właśnie ze względu na lepszą czerń i wyższy kontrast decydują się na matryce typu VA.

Warto zaznaczyć, że kilka lat temu dla zwolenników paneli VA takim oczywistym wyborem były telewizory marki Samsung. Niestety, w czerwcu tego roku Samsung Display zakończył produkcję własnych paneli LCD, w związku z czym Samsung Electronics musi kupować wszystkie panele LCD od dostawców zewnętrznych. Obok producentów paneli VA, takich jak CSOT i AUO, Samsung decyduje się również na niskokontrastowe panele od BOE, a nawet od swego odwiecznego rywala – firmy LG (a konkretnie LG Display).

Ponieważ pozostali producenci, w tym Sony, Panasonic, Philips, Hisense i inni, w swojej telewizorowej ofercie mają miks wysokokontrastowych paneli LCD VA oraz wysokokontrastowych paneli LCD VA, stawia to TCL w uprzywilejowanej sytuacji. Inaczej mówiąc, świadomi oraz ci bardziej wymagający konsumenci, nieakceptujący paneli niskokontrastowych (IPS/ADS), mają w przypadku TCL ułatwiony wybór, bowiem chiński producent jawi się niemalże jako ostoja paneli VA.

Słabe strony i zagrożenia

O ile strona sprzętowa telewizorów TCL, a w szczególności korzystny dla nabywcy stosunek wartości komponentów do ceny telewizora, jest atutem tego producenta, to nie da się ukryć, że są pewne wyjątki. Mam tu na myśli fakt, że główny konkurent (firma na „S”) oferuje w swoich najbardziej przystępnych telewizorach Mini LED znacznie większą liczbę stref niż TCL. I tak:

  • w modelu 55 calowym w roku 2021 TCL miał 128 stref, podczas gdy rywal… 576 stref;
  • w modelu 65 calowym w roku 2021 TCL miał 160 stref, podczas gdy rywal… 792 strefy.

Oczywiście gwoli sprawiedliwości trzeba pamiętać, że ww. rywal dołączał miniledowe podświetlenie do niskokontrasowej matrycy ADS, podczas gdy TCL do wysokokontrastowej matrycy VA. Pomimo tego niepodważalnym faktem jest rozdzielczość wygaszania mierzona liczbą stref w poziomie jest w przypadku TCL co najmniej 3 razy mniejsza niż u rywala.

Co gorsza, rywal miał lepsze, tj. bardziej precyzyjne algorytmy analizy sygnału wejściowego i sterowania ww. strefami, co w ogólnym rozrachunku przechyla (moim zdaniem) szalę na korzyść rywala. TCL wydaje się zdawać sobie sprawę z tych różnic, w związku z czym w gamie na rok 2022 zwiększył zawansowanie podświetlenia Mini LED w swojej kluczowej, tj. najbardziej przystępnej miniledowej serii. I tak liczba niezależnych stref w serii C835 w porównaniu do C825 zmieniła się w następujący sposób:

  • model 55 calowy: wzrosła ze 128 do 240 stref,
  • model 65 calowy: wzrosła ze 160 do 288 stref.

(Ww. dane oczywiście zweryfikujemy w trakcie testów.)

Co do jakości algorytmów sterujących pracą podświetlenia to trudno się aktualnie wypowiadać, ale jeśli TCL je w sposób istotny poprawi, to będzie można mówić o sukcesie.

prezentacja telewizorów TCL

I tu dochodzimy do sedna, jeśli chodzi o zagrożenia i słabe strony. Choć TCL, a zwłaszcza jego dyrektor ds. rozwoju produktów Marek Maciejewski, bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z tego, co oferują i zamierzają w przyszłości oferować rywale, zmiany w sferze oprogramowania, które jest piętą achillesową telewizorów tej marki, postępują stanowczo zbyt wolno.

Mam tu na myśli nie tylko jakość algorytmów sterujących podświetleniem Mini LED, lecz przede wszystkim sposób i częstotliwość aktualizacji oprogramowania systemowego telewizorów TCL. Wystarczy na przykład wejść na forum TCL na Facebooku, aby przekonać się o tym, jak wiele pozostaje jeszcze do zrobienia na polu oprogramowania, aby dorównać najlepszym rywalom.

Poprawy wymaga także jakość lokalizacji programowania telewizorów. Wersja polska menu w telewizorach aż roku 2021 zawierała bowiem szereg rażących błędów rzeczowych. Niestety, w telewizorach na rok 2022 nie tylko, że nadal one występują, lecz niestety… doszło kilka nowych. Powstaje pytanie: czy firma, która (zapewne nie ze złej woli, lecz np. z powodu braków kadrowych) nie dopilnowała aby zapewnić wysoką jakość lokalizacji oprogramowania w swoich telewizorach zasługuje na zaufanie na przykład w kwestii rzetelnego przetwarzania sygnału w torze wizji? Na przykład w przypadku telewizorów 8K, które są pod tym względem bardzo wymagające?

W dzisiejszych czasach kiepskie oprogramowanie jest w stanie skutecznie zniechęcić użytkownika nawet do najbardziej zaawansowanych telewizorów, a przecież takimi TCL-e się stają. Parafrazując słynne powiedzenie prezesa jednej ze znanych firm motoryzacyjnych rzekłbym, że jakość oprogramowania nie jest wszystkim, ale wszystko bez jakości software’u jest niczym. I bardzo bym sobie życzył, aby TCL wziął to sobie do serca.

Perspektywy i uwagi końcowe

Z dużą uwagą obserwuję poczynania TCL na rynku telewizorów. Moim zdaniem jest to jeden z najdynamiczniej rozwijających się producentów telewizorów. Tak jak każdy producent telewizorów TCL ma swoje mocne i słabe strony, zalety i wady. Wzrost popularności telewizorów TCL ma wiele przyczyn, w tym także, a może przede wszystkim zauważalną poprawę ich parametrów sprzętowych. Z drugiej strony TCL-owi sprzyja słabość konkurentów, zwłaszcza japońskich, którzy powoli (jak Sony) lub gwałtownie (jak Panasonic) tracą udziały w rynku. Ba, wystarczy dodać, że ten ostatni zamknął w roku 2022 swoją fabrykę telewizorów w Czechach i przeniósł produkcję do wykonawcy kontraktowego w… Polsce.

Chyba nie musze dodawać, kto nim jest. Naprawdę nie wiecie? Jest nim właśnie TCL. To, że firma tak utytułowana i zasłużona dla rozwoju techniki telewizyjnej, jak Panasonic, wybrała na partnera właśnie chińskiego rywala, o czymś też świadczy.

Lata 2023-2024 będą dla TCL przełomowe, bowiem właśnie wtedy na rynek mogą trafić pierwsze telewizory OLED tej firmy. Będą to wyświetlacze o innej budowie niż WOLED-y LG czy QD OLED-y Samsunga, co sprawi, że konsumenci będą mieli jeszcze większy wybór. Nie ulega wątpliwości, że TCL to producent zintegrowany, mający i fabryki paneli, i fabryki telewizorów. Ma zarazem ogromny potencjał i ogromne szanse przed sobą. Wielkie też są wyzwania stojące przed firmą, zwłaszcza w sferze oprogramowania. Jeżeli TCL dobrze rozłoży akcenty i zacznie intensywnie wspierać nie tylko prawą (sprzętową) nogę, lecz także nogę lewą (tę od software’u), wtedy to detronizacja zasiedziałego na pozycji lidera Samsunga nastąpi szybciej. Jeżeli nie, no cóż, wtedy pożyjemy i zobaczymy.

Możecie się ze mną zgodzić lub nie, ale to właśnie TCL ma największe szanse aby za kilka lat zdetronizować Koreańczyków. Czas pokaże czy i jak TCL wykorzysta swoją szansę.

I jeszcze jedno. W chwili, gdy piszę te końcowe słowa, ważą się losy kluczowej inwestycji. Serio – nawet inwestycji krytycznej dla przyszłości całej firmy. Otóż Li Dongsheng, dyrektor naczelny firmy TCL, ma wkrótce podjąć decyzję w sprawie inwestycji w park maszynowy do produkcji wyświetlaczy OLED nowej generacji. Inwestycja jest niebagatelna, bowiem chodzi o kwotę sięgającą nawet 7,5 miliarda dolarów. Nowe maszyny będą produkować najnowszej generacji wyświetlacze OLED, zupełnie inne niż produkowane przez LG Display (WOLED) jak i Samsung Display (QD OLED). Kluczem do sukcesu ma być postawienie na natryskową produkcję paneli organicznych, w której wykorzystuje się tzw. drukarki IJP (ang. ink-jet printer). To właśnie te precyzyjne plujki pozwolą zmniejszyć koszt produkcji warstwy emisyjnej panelu organicznego i znacząco zmniejszyć koszt nowych OLED-ów.

Jeżeli TCL podejmie tę brzemienną w skutkach decyzję, konsumenci nie będą skazani na wybór pomiędzy LG-OLED-em a Samsungo-OLED-em, lecz także pomiędzy odmianami nowych TCL-o-OLED-ów. I to właśnie może być nie tylko gwoździem do trumny technologii LCD, lecz także trampoliną, dzięki której TCL wskoczy do ścisłego grona telewizorowych innowatorów. Ba, kto wie, być może dzięki tej inwestycji zostanie w końcu globalnym liderem telewizorowego rynku.

Zadanie ma trochę ułatwione, bowiem obecny numer 1 telewizorowego rynku wydaje się być mocno zmęczony „liderowaniem” i nie może się zdecydować, w którą stronę iść (OLED czy Micro LED). Ale to już jest temat na odrębny artykuł.