Seria The Sims obchodzi 20. urodziny. Z tej okazji zebraliśmy i publikujemy wyznania anonimowych simobójców

Jedna z najlepiej sprzedających się serii gier w historii kończy dziś 20 lat. 31 stycznia 2000 roku The Sims zadebiutowało na rynku amerykańskim (europejska premiera miała miejsce dwa dni później), z miejsca stając się międzynarodowym hitem. Z okazji okrągłego jubileuszu postanowiliśmy opublikować zebrane skrupulatnie wyznania anonimowych simobójców. Uwaga: momentami jest dość makabrycznie.

20 lat serii The Sims

The Sims to prawdziwy fenomen na skalę globalną. Wystarczy wspomnieć, że pecetowa wersja pierwszej odsłony rozeszła się w liczbie ponad 16 milionów egzemplarzy, a biorąc pod uwagę całą serię, łącznie sprzedano ponad 150 milionów kopii gry.

Są ludzie, którzy grają w Simsy zgodnie z zamierzeniami twórców. Są też tacy, którzy lubią eksperymentować z możliwościami silnika gry. Może to dziwne, ale najczęściej eksperymenty te nierozerwalnie wiążą się z ryzykiem utraty zdrowia lub życia sympatycznych simów. W niniejszym wpisie chcieliśmy skupić się właśnie na takich graczach.

Anonimowych simobójcach, których odnalazłem w swoim najbliższym otoczeniu, a którzy zechcieli podzielić się ze mną swoimi „osobliwymi” doświadczeniami z gry w The Sims.

Sprawdź również: The Sims 5 – co wiemy o kolejnej odsłonie kultowej serii?

The Sims logo

Dla formalności kilka słów wyjaśnień:

  • Wyznania simobójców publikowane są anonimowo, aby żadna z przepytywanych osób nie czuła się skrępowana, opowiadając o swej wirtualnej brutalności i swoistym zezwierzęceniu.
  • Oprócz ostatniego przykładu, w którym wskazałem źródło, wszystkie wyznania pozyskałem samodzielnie od osób z najbliższego otoczenia.
  • O tym, co naprawdę sądzę o przekładaniu wirtualnej przemocy na rzeczywistość, przeczytacie w moim felietonie: jak gry wideo nie zrobiły ze mnie psychopatycznego mordercy.
  • Tekst powstał wyłącznie w celach humorystycznych i tak powinien być odbierany.

A teraz do rzeczy.

The Sims 4

Wyznania anonimowych simobójców

Sylwester marzeń

Wystarczy kupić fajerwerki, ustawić je w małym pomieszczeniu, najlepiej wypełnionym łatwopalnymi obiektami. Później wpuszczasz tam całą rodzinkę simów, odpalasz fajerwerki i podziwiasz chaos w akompaniamencie ich wrzasków. Dla lepszego efektu można usunąć drzwi wejściowe, by czasem strażacy nie przeszkodzili w masakrze.

Fajerwerki

Makabryczne eksperymenty

Czuję, że moje sposoby nie były specjalnie wyrafinowane – szczególnie, że przygodę z Simsami zaczynałam zaraz po premierze, czyli na długo przed tym, jak w sieci pojawiły się bardzo wygodne poradniki i inspiracje. W tamtych czasach o sposobach na likwidację Simów szeptało się na korytarzu podstawówki i samodzielnie badało temat. Szczególną popularnością cieszyło się oczywiście usuwanie drabinki z basenu i obserwowanie jak nasz Sim się topi, ale mnie bardziej ekscytowało palenie. W tym celu przywoływałam postać w okolice kominka i otaczałam ją sztalugami, regałami i innymi drewnianymi wspomagaczami tematu. Niedługo potem dźwięk strzelających iskier unosił się w powietrzu, a zaraz po nim Sim stawał w ogniu i zamieniał się w uroczy nagrobek.

Praktykowałam też zamurowywanie postaci, które następnie umierały z głodu i zupełnym przypadkiem odkryłam, że naprawianie zmywarki zaraz po kąpieli może zakończyć się porażeniem prądem, obserwowanie nieba – porwaniem przez kosmitów, a słuchanie radia na deszczu – uderzeniem pioruna. Samodzielnie przeprowadzałam także badania na temat obecności w mieście chorób wenerycznych, ale zażyłe stosunki z kilkudziesięcioma Simami i Simkami z sąsiedztwa nigdy nie miały wpływu na kondycję moich postaci, co oznacza, że tego aspektu przez 20 lat istnienia nie wprowadzono do uniwersum.

PS. nie przyznałam się, że czasem to były dzieci, bo chciałam sprawdzić, czy opieka społeczna jest je w stanie zabrać, gdy są zamurowane.

Płaczące dziecko

Marny ze mnie psychol, ja tylko paliłam żywcem

Ja tam jestem tradycjonalistką i słaby ze mnie psychol. Uśmiercałam poprzez utopienie, spalenie w pożarze albo brak rozrywki czy higieny. No dobra, czasami też zabudowywałam ich murami i patrzyłam, jak świrują.

zapałki

Odrobina bałaganu jeszcze nikogo nie zabiła? Hold my beer

W The Sims 2 można przekonać się, że bagatelizacja pod tytułem „odrobina bałaganu jeszcze nikogo nie zabiła” nie zawsze jest prawdą. Jeśli Sim skonstruowany był tak, że nie przykładał nadmiernej uwagi do porządku – zostawiał brudne talerze, które po jakimś czasie przyciągały muchy. Za każdym razem gdy Sim, wiedziony głosem rozsądku, próbował naprawić sytuację – wynajdowałam mu coś pilniejszego do załatwienia, odrywając tym samym od sprzątania. Po pewnym czasie stos brudnych naczyń rósł – tak jak populacja owadów. W fazie krytycznej wystarczyło wprowadzić Sima do kuchni, a wygłodniały rój much rzucał się na niego i… zjadał.

Bałagan w kuchni

This is fine

Najczęściej Simy zabijałem poprzez usuwanie drabinek w basenie. Niestety, w kolejnych częściach usunęli tę opcję, bo Simy mogły już wychodzić o własnych siłach, ale mało było rzeczy ciekawszych niż przyspieszanie czasu, aby w końcu ujrzeć topiącego się Sima. Był jeszcze pewien patent z tworzeniem małego pomieszczenia, w którym umieszczaliśmy Sima i usuwaliśmy drzwi – prawdopodobnie trzeba było użyć tu kodu, chociaż nie jestem pewien. Czym wyróżniało się to pomieszczenie? Składało się wyłącznie z kominka oraz masy dywanów. Co zabawne, czasami Simy nie reagowały na pożar od razu, przypominając flegmatycznego psa z mema, rzucającego „This is fine”, gdy wokół niego wszystko płonęło.

This is fine mem

Symulator Polaka

Moje zetknięcia z Simsami wyglądały zwykle tak, że wpisując kody na pieniądze, robiłem idealne, wypasione domy, a potem, gdy przyszło w nich „mieszkać”, wyłączałem grę, bo mi się już grać nie chciało. Kiedyś jednak postawiłem sobie za punkt honoru zapracować sobie na taki dom, który budowałem od podstaw. Z początkowym budżetem kasy wystarczało mi tylko na podstawowe rzeczy typu: ściany, drzwi, okna, sedes oraz telefon, żeby znaleźć pracę, która by pozwoliła sfinansować resztę.

No i mój Sim-singiel pracował ciężko każdego dnia, przynosząc coraz to większą wypłatę, a ja inwestowałem w to, aby mieszkało mu się coraz przytulniej. Kiedy wreszcie wspiął się w zawodowej hierarchii na tyle wysoko, by móc ukończyć budowę i urządzenie domu, kiedy w końcu było go stać na największy w ofercie telewizor i jacuzzi… wziął i umarł. Ze starości. Całe życie budował kapitał, aż brakło mu czasu na cieszenie się nim, o założeniu rodziny już nie wspominając.

Po wszystkim nazwałem jego żywot „symulatorem Polaka”.

Smutny człowiek na cmentarzu

Ogrodzenie z nagrobków

W moim przypadku nie metoda zabijania była ważna, ale cel, jaki mi przyświecał. Chciałem otoczyć swój dom ogrodzeniem złożonym z nagrobków. Jedna rodzina, nawet wielodzietna, mi do tego nie wystarczała, więc wprowadzałem do upiornego domu kolejne i kolejne. Żeby nie tracić czasu na wymyślanie imion i aparycji, dawałem im imiona i nazwiska lub pseudonimy antagonistów z komiksów i seriali animowanych, np. Joker czy Dr Klauf (taki typ z Inspektora Gadżeta), żeby nie było mi ich szkoda.

Nie pamiętam, ile wirtualnych istnień pochłonął mój projekt, niemniej gdy już moje „opus magnum” zostało ukończone, dopadło mnie uczucie bezbrzeżnego smutku, więc odinstalowałem grę.

cmentarz groby

Wariatkowo

Gdy pożyczałam Sims 2 od koleżanki, opowiedziała mi m.in. o tym, że w grze można doprowadzić ludków do obłędu. Nie byłabym sobą, gdybym tego nie sprawdziła. Zapomniałam tylko zapytać, w jaki sposób osiągnąć ten cel. Wtedy jednak obudziła się we mnie wewnętrzna psychopatka, która kazała mi zamknąć każdego z simów w osobnych pomieszczeniach, usunąć drzwi i umieścić lodówkę, żeby nie padli mi z głodu przed zbzikowaniem.

Ci z mocniejszą psychiką opierali się dość długo, ale ostatecznie udało mi się złamać każdego. W każdym razie koleżanka miała rację; dało się doprowadzić simy do obłędu.

Obłąkanie

Battle Royale

Wstyd się przyznać, ale zdarzało mi się zamykać kilkoro simów w jednym pomieszczeniu, gdzie był kominek i kilka rzędów krzeseł, którymi prowokowałem pożar. Wtedy zaczynałem swój konkurs pt. „która z postaci przeżyje najdłużej”. W klasycznej wersji takich zawodów powinienem darować zwycięzcy życie, ale w Simsach podczas pożarów tryb budowania był zablokowany, więc ani nie mogłem takiego wypuścić (bo nie było drzwi), ani nie mogłem pozwolić strażakom działać (bo nie było drzwi). Wygrany nie cieszył się więc swoim zwycięstwem zbyt długo.

pożar domu strażacy

Bonus prosto z Reddita: przypadkowa tragedia wampirzej familii

Nie zrobiłem tego świadomie, ale grałem parą wampirów, które miały trojaczki. Wampiry nie mogły wstać w ciągu dnia, żeby zająć się dziećmi, ponieważ by spłonęły i zaczęły umierać, mimo braku jakichkolwiek okien w domu. Moja para była też bardzo biedna, zatem zatrudnienie niani nie wchodziło w grę.

Wyglądało to więc mniej więcej tak: wampiry budzą się, próbują szybko zająć się dziećmi, a potem wracają do trumien. Niestety dzieci płakały tak bardzo, że ostatecznie oboje rodzice zmarli, a pracownik socjalny zabrał małe wampirzątka.

wampir kobieta

Jakie są Wasze sposoby skracania egzystencjonalnych mąk Simów?

Macie coś do dodania do powyższej listy? Jeśli tak, koniecznie podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach.