Panele słoneczne, które pracują w nocy, są w stanie naładować telefon

Wydawać by się mogło, że panele słoneczne dają szansę naładować to i owo jedynie wtedy, gdy padają na nie promienie słoneczne, ale naukowcy wpadli na inny pomysł. Gdy zapada zmrok, panele słoneczne mają mieć niższą temperaturę niż otaczające je powietrze i tutaj upatruje się pewnych możliwości. Jakich? Czytajcie dalej!

Dla paneli noc nie musi być taka straszna

Gdy jest się panelem słonecznym w takim kraju jak Polska, to nie ma się łatwego żywota. Słońca jest tyle o ile, przez wiele dni w ciągu roku jest pochmurno, czasem popada, a zimą potrafi sypnąć śniegiem. Dodatkowo zimą jakoś tak ten dzień krótszy, a i słońce nisko nad horyzontem, więc można by rzec, że siła złego na jednego. Co innego w takim Teksasie. Tam to sobie mogą poszaleć, ale nawet tam huty na panelach nie napędzimy. Nie wszystko jednak stracone, gdyż jak to mówią, potrzeba matką wynalazku.

Specjalnie zmodyfikowane panele są w stanie nie dość, że pracować w nocy, to jeszcze wytwarzać prąd. Jak to działa? O co tu chodzi? W sumie jeśli się nad tym zastanowić, to nie dzieje się nic rewolucyjnego. Raczej chodzi o to, że ktoś wpadł na pomysł, by wykorzystać znane od dawna zjawisko. Po całym dniu wygrzewania na słoneczku (lub pod chmurką, zależy, jak się uda), panele słoneczne posiadają pewien ładunek energetyczny w postaci zakumulowanego w ciągu dnia ciepła. W normalnych warunkach ciepło to ucieka sobie w spokoju do atmosfery i w kosmos, gdyż tak to już jest, że ciepło „wędruje” w kierunku zimniejszego miejsca, a nie odwrotnie. W efekcie panele słoneczne osiągają temperaturę, która jest niższa niż otaczającego je powietrza. I to ta różnica rodzi pewne możliwości.

Kilka szybkich modyfikacji i…

Jak donosi New Scientist, naukowcy ze Stanford University w Kalifornii zmodyfikowali zwykły komercyjny panel słoneczny, dodając do niego generator termoelektryczny, czyli urządzenie pozwalające na konwersję energii cieplnej na elektryczną. Co z tego wynika?

Według wyliczeń panele słoneczne skierowane nocą w kierunku czystego nieba (oho, znowu ta pogoda…, czyli u nas raczej kiepsko to widzimy), to tak skonstruowany układ generował około 50 miliwatów na metr kwadratowy panelu słonecznego. Jak widać, nie są to wartości powalające, ale podobno da się na tym odpalić lampę ledową lub ładowarkę telefonu.

Jeśli spojrzymy na to chłodną głową, to zysk energetyczny jest mizerny. Może jakaś duża farma fotowoltaiczna mogłaby nocą generować część swojego oświetlenia, ale to w sumie tyle. Naukowcy zarzekają się, że układ da się poprawić i że może być skalowalny do programów komercyjnych, ale póki co nie ma informacji o tym, by klienci walili drzwiami i oknami. Czy zatem ten projekt i jemu podobne nie mają sensu? Otóż mają!

My stoimy na stanowisku, że trzeba oddać całemu pomysłowi co cesarskie. Jeśli nie będzie takich pomysłów, eksperymentów i programów, to ludzkość się nie rozwinie, więc nie ma co zbyt dużo śmieszkować z osiągniętych wyników. Za którymś razem naukowcy wpadną na jakieś genialne, łatwe do wprowadzenia i efektywne kosztowo rozwiązanie, które przyniesie realne zyski dla nas wszystkich. Po prostu tym razem się nie udało, ale nie wiadomo, czy doświadczenie zdobyte podczas tego projektu nie zaowocuje w jakimś innym. Trzeba czekać i obserwować. Wiele przełomów spadło na nas znienacka.

Źródło:
  • https://www.newscientist.com/article/2314957-solar-panels-that-work-at-night-produce-enough-power-to-charge-a-phone/