Medal of Honor – historia prekursora gier Call of Duty i Battlefield zatacza koło

Serię gier spod znaku Medal of Honor zawsze stawiałem wysoko na mojej liście najlepszych strzelanek wszechczasów. Niestety, ostatnie wydane części pokazały, że twórcy pogubili się i zapomnieli, co tak naprawdę ponad 20 lat temu pokochali gracze. Widać jednak światełko w tunelu i możliwe, że dobry „Medal” powróci w glorii i chwale, za to w zmienionej formie.

Medal of Honor – świetny start serii i początkowe problemy

Medal of Honor PS1 gra

W 1998 roku do kin trafił wyśmienity film w reżyserii Stevena Spielberga pod tytułem „Szeregowiec Ryan”. Scena z lądowania na plaży Omaha na zawsze zapisała się jako jedno z najbardziej widowiskowych przedstawień drugiej wojny światowej.

Rok później za sprawą studia DreamWorks Interactive na rynku pojawiła się gra Medal of Honor na oryginalną konsolę PlayStation. Początki tego tytułu były trudne, ponieważ organizacja zrzeszająca weteranów wojennych w USA chciała zablokować jego wypuszczenie. Weterani twierdzili, że ukazanie drugiej wojny światowej w grze jest umniejszaniem zasług żołnierzy i ukazywanie tragedii milionów ludzi w formie elektronicznej rozrywki dla mas jest po prostu niesmaczne.

Całe szczęście twórcy nie poddali się i za zamkniętymi drzwiami pokazali Paulowi Buchowi, prezesowi Stowarzyszenia Odznaczonych Medalem Honoru, że traktują tę tematykę z należytym szacunkiem. Prezentacja podziałała i tytuł dostał zielone światło na publikację. 31 października 1999 roku do rąk graczy trafiła gra, mająca zmienić oblicze elektronicznej rozgrywki na zawsze.

Młodzi gracze mogą patrzeć na pierwszą część Medal of Honor jak na staromodnego potworka. PlayStation One na dzisiejsze standardy nie grzeszy mocą obliczeniową, jednak w ‘99 roku grafika robiła piorunujące wrażenie. Wtedy od zaledwie paru lat gracze mogli cieszyć się prawdziwym 3D. A tytuł, możliwie wiernie odwzorowujący realia drugiej wojny światowej, wydany na dodatek na łatwo dostępną konsolę był po prostu Świętym Graalem.

W grze przemierzając Francję i Niemcy walczyliśmy z nazistami przy pomocy takich legend uzbrojenia wojskowego, jak MP 40, M1A1 Thompson czy M1 Garand. Dodajmy do tego prawdziwie filmową, epicką muzykę i hit murowany!

Rok później na półki sklepowe trafił niezależny dodatek Medal of Honor: Underground. W nim wcielaliśmy się w członka francuskiego ruchu oporu i wykonywaliśmy szereg misji, takich jak podkładanie bomb pod umocnienia wroga czy wykradanie danych wywiadowczych. Gra jednak nie osiągnęła takiego sukcesu jak pierwowzór.

Medal of Honor: Allied Assault – Plaża Omaha

Medal of Honor Allied Assault gra

O ile pierwsza odsłona serii była bardzo dobrym tytułem na konsolę Playstation One, tak Allied Assault absolutnie zrewolucjonizował branżę gier na komputerach osobistych. Szczegółowa grafika i animacje postaci, efekty świetlne i niesamowita muzyka, skomponowana przez Michael Giacchino sprawiały, że nie czuliśmy się, jakbyśmy grali w grę. My byliśmy członkiem kompanii pod dowództwem samego Toma „Kapitana Johna H. Millera” Hanksa.

Jeżeli jednak nawet parę pierwszych misji nie przyprawiły was o gęsią skórkę z podniecenia, tak lądowanie na plaży Omaha musiało już zrobić na was wrażenie. Grając po raz pierwszy w tę misję miałem przed oczami tę jakże rewelacyjnie nakręconą scenę z Szeregowca Ryana. Musiałem nawet tak, jak było to przedstawione w filmie, użyć wybuchowych rur PCV do wysadzenia drutu kolczastego. Gigantyczny zastrzyk adrenaliny i podekscytowanie towarzyszyło mi już do końca kampanii.

Wyśmienity i całkiem rozbudowany multiplayer dopełnił i tak już rewelacyjne przeżycia z gry. Patrząc na bardzo wysoką średnią ocenę graczy 8.5/10 i 91/100 recenzentów na metacritic nie sposób wyjść z podziwu dla tego tytułu.

W późniejszym czasie gra została rozbudowana o dwa rozszerzenia: Medal of Honor: Allied Assault – Spearhead i Medal of Honor: Allied Assault – Breakthrough. Drugi z dodatków był tworzony przez zewnętrzne studio i ukazywał historię amerykańskiego żołnierza, Johna Bakera. Wcielający się w niego gracz musiał walczyć w takich rejonach drugiej wojny światowej jak Tunezja, Sycylia czy Monte Cassino.

Pierwszy z dodatków był natomiast dość ciekawym rozszerzeniem. Głosu głównej postaci użyczył sam Gary Oldman, a kampania skupiała się na operacji „Overlord” czy obronie przed niemieckim szturmem w Ardenach. Dodatek czerpał garściami ze znakomitego serialu Kompania Braci, był jednak bardzo krótki i z tego powodu nie przypadł do gustu krytykom.

Medal of Honor: Frontline – nowa generacja konsol

Medal of Honor Frontline gra

Przejęte przez Electronic Arts studio developerskie Danger Close Games wzięło na warsztat w 2002 roku próbę przeniesienia wyśmienitego Allied Assault na konsole nowej generacji, czyli PlayStation 2 i Xbox. Ucierpiała na tym grafika i animacje, zachowany jednak został duch tej części. Fronline nie był jednak przeniesionym jeden do jednego portem Allied Assault, a grą, ukazującą misje pokazane w pecetowej odsłonie z nieco innej perspektywy.

Danger Close Games nie poszło więc na łatwiznę i zaserwowało graczom świeże doświadczenie włącznie z ciekawymi nowymi misjami, zawierającymi elementy skradania czy eliminacji wrogów jako snajper. Gra w późniejszym czasie doczekała się również zremasterowanej wersji na konsolę PlayStation 3.

Tytuł bardzo spodobał się graczom, osiągając średnią ocen oscylującą w okolicach 8/10. Sukces Frontline utorował też drogę studiu Danger Close Games do przejmowania znacznie większych projektów w przyszłości.

Medal of Honor: Rising Sun – przymiarki do większej gry

Medal of Honor Rising Sun gra

Kolejna odsłona serii, stworzona również przez Danger Close Games na konsole PlayStation 2 i Xbox, miała swoją premierę w 2003 roku. Gracze zostali uraczeni dotąd pomijanymi w grach działaniami wojennymi, a mianowicie walką USA z Japonią w rejonach Pacyfiku.

Medal of Honor: Rising Sun rozpoczynało się od ataku cesarstwa Japońskiego na Pearl Harbor. Gracze wcielali się w Josepha D. Griffina, amerykańskiego marines, i z jego oczu obserwowali wspomniany atak. Następnie gra ukazywała walki na wyspie Guadalcanal w archipelagu Salomona, rzucając później gracza w takie azjatyckie rejony jak Tajlandia czy Singapur.

Oprócz standardowej kampanii ciekawostką była możliwość rozegrania większości historii w formie kooperacji z drugim graczem na podzielonym ekranie. Mimo średnich ocen recenzentów gra zyskała uznanie graczy, przekładając to na świetną sprzedaż. Ta odsłona była jednak tylko przedsmakiem tego, co gracze mieli otrzymać w kolejnej pełnoprawnej części.

Medal of Honor: Wojna na Pacyfiku – początek końca

Medal of Honor Pacific Assault gra

Danger Close Games po raz kolejny postanowił wykorzystać walkę amerykanów z japońskimi siłami na Pacyfiku jako motyw przewodni nowej odsłony serii. Medal of Honor: Wojna na Pacyfiku był tytułem wydanym tylko na komputery osobiste. Twórcy wykorzystali dużo elementów zapożyczonym od ich wcześniejszej gry Medal of Honor: Rising Sun, takich, jak atak na Pearl Harbor i walkę na wyspach Guadalcanal.

Rozgrywka była urozmaicona przeplatającym się strzelaniem, skradaniem i tak zwaną walką na szynach, gdzie gracz chwytał za stery między innymi działka przeciwlotniczego na jednym z wielkich okrętów.

Mimo całkiem fajnych i przykuwających uwagę elementów gra nie odniosła wielkiego sukcesu. Zarzucano jej brak pomysłu na siebie i w wielu sekwencjach nudny gameplay. Największym problemem była jednak starzejąca się już mechanika, która nie zmieniła się zbytnio od 2002 roku. W tym czasie konkurencja nie spała i pierwsza część Call of Duty, wydana rok przed Wojną na Pacyfiku pokazała, że wciąż można stworzyć grę o drugiej światowej ze świetną mechaniką strzelania i epicką, angażującą historią.

Medal of Honor: Heroes, Heroes 2 i Vanguard – romans serii z przenośnymi konsolami i Nintendo Wii

Medal of Honor Heroes 2 gra

Przed tymi trzema odsłonami wyszły też inne gry na konsole przenośnie. Były one jednak na tyle małe, okrojone względem pierwowzorów i słabe, że traktuję je jako jedynie ciekawostkę. Trochę innym przypadkiem są części Heroes, Heroes 2 i Vanguard.

Gry Medal of Honor: Heroes i Heroes 2, wydane odpowiednio w 2006 i 2007 roku na przenośną konsolę PlayStation Portable (PSP) były całkiem udaną próbą przeniesienia „dużych” odsłon serii wprost do kieszeni graczy. Świetna grafika jak na możliwości konsolki i angażujący gameplay wraz ze wbudowanym multiplayerem nie pozwoliły jednak grom osiągnąć sukcesu.

Największą ich bolączką było niezbyt precyzyjne sterowanie, wymuszone przez tylko pojedynczy joystick konsoli PSP. Gracze byli również zawiedzeni niezwykle krótkimi kampaniami, które od początku do końca w obu odsłonach można było ukończyć w zaledwie nieco ponad 2 godziny.

Medal of Honor Vanguard gra

Medal of Honor: Vanguard wydany w 2007 roku był za to tytułem stworzonym na konsolę Nintendo Wii. Gra starała się wykorzystać dobrodziejstwa kontrolerów ruchowych. O ile sterowanie i celowanie było całkiem satysfakcjonujące, tak nudna, krótka kampania i niesamowicie ograniczony multiplayer (gra umożliwiała jedynie splitscreen maksymalnie do 4 graczy) skutecznie pogrzebały tytuł.

Najwyższe oceny, jakie ta część otrzymała po premierze, nie przekraczały 7.5/10. W wielu przypadkach recenzenci wystawiali nawet notki 4/10. Seria Medal of Honor szybko potrzebowała nowej odsłony, zdolnej ponownie zawalczyć o serca graczy.

Medal of Honor: Airborne – ciekawe rozwiązania przyćmione przez spore wady

Medal of Honor Airborne gra

Po pierwszych prezentacjach i pokazach nowa odsłona serii nazwana Airborne rysowała się jako prawdziwy hit nowej generacji gier na komputery osobiste i konsole PlayStation 3 oraz Xbox 360.

Każda misja kampanii miała rozpoczynać się od zrzutu na spadochronie, gdzie gracz jako członek dywizji powietrznodesantowej, mógł dowolnie wybrać miejsce lądowania na mapie. Ciekawa mechanika miała być również wzbogacona przez możliwość ulepszania swojej broni, zaawansowaną inteligencję przeciwników oraz kompanów. Wszystko to okraszone świetną grafiką dzięki silnikowi graficznemu Unreal Engine 3.

Po premierze w 2007 roku gra została raczej chłodno przyjęta. Fakt, twórcy dotrzymali słowa i zaserwowali graczom wszystkie wymienione wyżej mechaniki, posiadały one jednak sporo wad. Po pierwsze narzekano na wszędobylskie sztuczne niewidzialne ściany. Rzekoma wolność wyboru lądowania sprowadzała się do zaledwie kilku najlepszych punktów na mapie, gdyż wybranie innego miejsca na zrzut kończyło się gradem kul i niemal natychmiastowym zgonem.

Sztucznej inteligencji zarzucano oszukiwanie, ponieważ niemal zawsze wrogowie wiedzieli, gdzie akurat znajduje się gracz. Mieli również niesamowicie dobrego cela, nawet na dużych dystansach. Nierówny poziom trudności skutecznie ostudzał zapały graczy. Poza tym mimo świetnej grafiki brak jakiejkolwiek fizyki i całkowicie niezniszczalne środowisko psuło imersję.

Na domiar złego kampania składała się jedynie z 6 misji i kończyła się już po około 7 godzinach gry. Multiplayer także nie przykuł graczy na dłużej. Nie posiadał żadnego wyróżniającego się czy po prostu dobrze zaprojektowanego trybu.

W tym momencie gracze mieli już dość wykorzystywania motywu drugiej wojny światowej w grach. Szukali czegoś świeżego. To pragnienie skutecznie wykorzystało Infinity Ward, wypuszczając grę Call of Duty: Modern Warfare. Tytuł okazał się gigantycznym sukcesem, całkowicie przyćmiewając Medal of Honor: Airborne.

Medal of Honor – reboot serii i nowe realia

Medal of Honor 2010 gra

Przez następne parę lat Danger Close Games nabrało wody w usta i po cichu „pichciło” zupełnie nową odsłonę „Medala”. Studio zrozumiało, że musi podejść do projektu z zupełnie innej strony, niż dotychczas, aby utrzymać się na powierzchni. Przez stosunkowo słabe oceny i przeciętną sprzedaż ostatnich części deweloperzy potrzebowali nowego tytułu, który osiągnie sukces.

Tak narodził się pomysł na przeniesienie Medal of Honor do współczesności. Studio porzuciło nieco już przestarzały silnik graficzny Unreal Engine 3 i skorzystało z technologii, wyprodukowanej przez studio DICE. Gracze bardzo chwalili możliwości silnika Frostbite, na którym hulały ostatnie części gry Battlefield. Świetna grafika w połączeniu z zaawansowaną fizyką i zniszczalnym otoczeniem miały pomóc Danger Close Games w wyprodukowaniu nowej odsłony serii.

Grając w Medal of Honor gracze wcielali się w członka NAVY SEAL i walczyli z Talibami. Umiejscowienie tytułu w rejonach bliskiego wschodu na początku 2000 roku pozwoliło twórcom wykorzystać w grze nowe mechaniki, nowoczesną broń, a nawet pojazdy. Rozbudowany multiplayer miał także przykuć fanów na dłużej, gdy Ci skończą ciekawą i naszpikowaną akcją kampanię.

Gra zadebiutowała w 2010 roku i z miejsca stała się najlepiej sprzedającą się odsłoną serii. Początkowy zachwyt graczy z czasem jednak nieco opadł. Gracze skarżyli się na problemy techniczne, problemy z serwerami czy zbyt oskryptowany singleplayer. Najlepiej oceniany był za to multiplayer, gdzie można było wybrać jedną z trzech klas, dostosować broń pod własne preferencje czy skorzystać z odblokowywanych w trakcie zabawy umiejętności specjalnych, takich jak ostrzał artyleryjski.

Ciekawostką jest to, że ten rozbudowany tryb sieciowy został stworzony przez… DICE, a nie Dager Close Games. Twórcy serii Battlefield skorzystali ze swojego wieloletniego doświadczenia w grach multiplayerowych, dzięki czemu tryb sieciowy w nowym „Medalu” tak dobrze się przyjął.

Ostatecznie jednak już po paru miesiącach o Medal of Honor zapomniano. Bardzo duże podobieństwo gry do innych, zwyczajnie lepszych tytułów z tego okresu (choćby wybitnego Battlefield: Bad Company 2, wyprodukowanego przez studio DICE) szybko zepchnęło nową odsłonę serii na dalszy plan. Wciąż jednak gra mogła poszczycić się bardzo dobrą sprzedażą.

Medal of Honor: Warfighter – polski Grom i upadek serii

Medal of Honor Warfighter gra

Po wielkim sukcesie rebootu z 2010 roku Danger Close Games od razu siadło do stworzenia kontynuacji. Warfighter miał być znacznie bardziej rozbudowanym tytułem niż poprzednia odsłona, oferując graczom wciągającą i rozbudowaną historię. Twórcy skorzystali również z dobrodziejstw najnowszej wersji silnika Frostbite 2, na którym śmigał niebywale dobrze przyjęty Battlefield 3.

Tym razem w kampanii zadaniem gracza była walka z jednostką terrorystyczną Al-Qaeda. W przeciwieństwie do poprzedniej części jednak gracze wcielali się nie tylko w członka drużyny NAVY SEAL, ale przejmowali kontrolę nad żołnierzami z różnych jednostek specjalnych, takich jak SOCOM czy polski GROM. W trakcie kampanii fani mieli zwiedzić również najróżniejsze zakątki świata, od Pakistanu po Dubai.

W zapowiedziach zostały zaprezentowane nowe mechaniki, takie jak wsparcie kolegów z oddziału, możliwość wślizgu czy animacja wyważania zamkniętych drzwi. Prawdziwą gratką dla graczy miał być jednak rozbudowany multiplayer. Na szczególną uwagę zasługiwało wykorzystanie znanych jednostek specjalnych z całego świata, które miały być dostępne w grze sieciowej. W Polsce z powodu naszej rodzimej jednostki GROM wydawca bardzo mocno inwestował w kampanię marketingową. W niemal każdym sloganie można było przeczytać o możliwości wejścia w skórę polskiego wojaka.

O wielkości akcji marketingowej może świadczyć fakt współpracy studia z bardzo znanym zespołem rockowym Linkin Park. Dwa wypuszczone single The Catalyst i Castle of Glass były genialnym wsparciem w promocji tytułu.

Pierwszą oznaką problemów, jakie mógł mieć Warfighter, była czasowo otwarta beta trybu sieciowego. Tylko jedna mapa, jeden tryb rozgrywki i liczne błędy skutecznie odstraszyły potencjalnych klientów.

Premiera w 2012 roku ukazała, w jak marnym stanie jest gra. Niezliczone ilości błędów czy słaba optymalizacja były jedynie początkiem końca tej odsłony. Hucznie zapowiadana obecność GROMu w grze okazała się jedynie małą rolą epizodyczną w kampanii. W multiplayerze sprowadzała się natomiast do wyboru skórki postaci… i to w zasadzie tyle.

Nieprzemyślana, liniowa i nudna kampania dla pojedynczego gracza była dodatkiem do ostatecznie słabo rozbudowanego, niezoptymalizowanego multiplayera. Dużo krytyki wylało się głównie na stan techniczny gry. Gracze dziwili się, jak tytuł polegający na tak świetnie zoptymalizowanym i dobrze działającym silniku Frostbite 2 potrafi tak źle działać. Nawet krytycy przyrównywali Medal of Honor: Warfighter wręcz do produkcji amatorskich, tworzonych przez małe grupki zapaleńców, a nie jako grę stworzoną przez studio z dużym doświadczeniem.

Po bardzo słabych ocenach (średnia ocena graczy wersji PC na metacritic obecnie wynosi 5.4/10) i niskiej sprzedaży (w pierwszym tygodniu po premierze gra rozeszła się w nakładzie zaledwie 300 000 szt., Medal of Honor z 2010 roku w tym samym okresie sprzedał się w ilości 1 500 000 szt.) Electronic Arts postanowiło zamknąć studio Danger Close Games i przenieść część deweloperów do innych zespołów. Seria Medal of Honor została wrzucona głęboko do szafy i miała czekać na lepsze czasu.

Lata mijały, pojawiały się kolejne odsłony słynnych serii, takich jak Battlefield czy Call of Duty. Niespodziewanie, po 7 latach od premiery Warfighter’a producent udostępnił zapowiedź nowej odsłony tej zasłużonej serii.

Medal of Honor: Above and Beyond – druga wojna światowa, ale w VR!

Medal of Honor Above and Beyond logo gry

Nie ukrywam, że gdy po raz pierwszy oglądałem trailer z najnowszej odsłony Medal of Honor, byłem zawiedziony. Chciałem zobaczyć tytuł bardziej standardowy, a zamiast tego otrzymałem zapowiedź gry przygotowanej specjalnie pod technologię VR.

Od momentu ukazania się tej zapowiedzi minęło jednak parę miesięcy, a ja mam już nieco większe doświadczenie w świecie gier wirtualnej rzeczywistości. I w tym momencie muszę przyznać, że zaczynam mocno „jarać” się nową odsłoną. A więc o co w niej tak naprawdę chodzi?

Po raz kolejny gracze wcielą się w żołnierza w czasie drugiej wojny światowej. Ich zadaniem będzie walka z okupantem w zrujnowanej Europie, pomoc francuskiemu ruchowi oporu, niweczenie planu wroga za sprawą podkładania ładunków wybuchowych itd. Wszystko to widzieliście już wcześniej, prawda? Ale nie w takiej formie.

Nową odsłoną serii zajęło się studio Respawn Entertainment, założone przez (o ironio) byłych członków Infinity Ward. Do tej pory Respawn wydało takie gry, jak Titanfall 1 i 2, Apex Legends i Star Wars Jedi: Fallen Order. Każdy z tych tytułów osiągnął sukces, co pozwala przypuszczać, że Above and Beyond również okaże się świetną grą.

Studio polega w głównej mierze na rozwiązaniach technologicznych platformy Oculus Rift. Nie będzie to jednak prosta gra z mechanikami bliźniaczo podobnymi do innych strzelanek w wirtualnej rzeczywistości. Tutaj możliwe będzie na przykład odpięcie zawleczki granatu ustami, złapanie nadlatującego granatu przeciwnika w powietrzu i odrzucenie go, czy nawet chwycenie za garnek i zatrzymanie nim strzałów przeciwnika. Wysoka interakcja z otoczeniem, historyczne bronie i filmowe udźwiękowienie mają sprawić, że gracz poczuje się jak prawdziwy żołnierz w ogarniętej wojną Europie lat 40’tych ubiegłego wieku.

Oprócz tego zapowiedziany został również tryb sieciowy. Niestety studio nie podało jeszcze żadnych szczegółów. Trzeba uzbroić się w cierpliwość.

Premiera gry przewidziana jest na bieżący rok, czyli 2020. Nie jest jeszcze znana dokłada data, liczę jednak, że w najbliższym czasie twórcy podzielą się z fanami nowymi informacjami.

I na koniec jeszcze jedna mała dygresja. Grafika gry na urywkach gameplay’u z filmu nie wygląda może zachęcająco, pamiętajcie jednak, że po założeniu gogli wirtualnej rzeczywistości dzięki głębi i niesamowitej imersji nie zwraca się uwagi na nieco prostsze otoczenie. Na żywo gry VR wyglądają zdecydowanie lepiej niż na „płaskim” materiale.