Keep calm and weź akcesoria. Z nimi dobrze spędzisz czas wolny

Powerbank 10 000 mAh fast charge. Mocy, przybywaj!

Kiedy mam już chwilę wolnego od wszystkiego i od wszystkich, co niestety nieczęsto mi się zdarza, uwielbiam słuchać audiobooków. Zgromadziłem ich pokaźną ilość, a frazy czytane przez lektorów towarzyszą mi najczęściej w podróżach. Ogromnie cenię te momenty, gdy w pociągu wsuwam słuchawki do uszu i śledzę losy tego, bądź innego bohatera. Przez te 2,5 godziny (tyle się jedzie pociągiem na trasie Częstochowa – Warszawa) nie liczy się nic więcej. Ani mijane stacje, ani współpasażerowie, ani nawet czyjeś narzekania artykułowane zbyt głośno przez telefon.

Co to ma wspólnego z powerbankiem? Ano to, że nie raz i nie dwa jechałem składem bez gniazdka elektrycznego. Ajć! I jak tu naładować smartfona? Na takie okazje wożę ze sobą ze sobą powerbanki. Jeżdżą ze mną w samochodach, jeżdżą w pociągach i latają samolotami. Lubię szczególnie te z szybkim ładowaniem oraz z pojemnością ogniw, która cieszy oko.

Powerbank Samsung 10 000 mAh z USB-C i ładowaniem fast charge idealnie wpisuje się w moje potrzeby. Dlaczego? Otóż:

Ma obudowę z aluminium
Ma wskaźnik poziomu naładowania
Rozmiarami przypomina smartfona
Ma 2 wyjścia do ładowania 2 urządzeń jednocześnie
Ma zabezpieczenia OVP i OCP
Ładuje się do pełna w około 3,5 godziny

W słuchawkach, tak ucho wytężam ciekawie

Słuchawki w naturalny sposób łączą się z audiobookami, ale nie jest to ich jedyne zastosowanie. Model taki, jak Apple Airpods Pro wykorzystywany jest przez populację w 95% do słuchania muzyki, w pozostałych 5% do rozmów. Są za to chwalone za komfort użytkowania. Świetnie leżą w uszach, nie wypadają przypadkowo, do tego bardzo dobrze izolują.

Mają dyskretne, całkowicie zintegrowane panele dotykowe do sterowania utworami i połączeniami. Można w nich siedzieć, spacerować, biegać, trenować. Ładowanie odbywa się bezprzewodowo, dzięki indukcyjnemu etui i tak już po 5 minutach spędzonych w środku będą grać przez kolejną godzinę. Wygląda to mniej więcej tak: robię sobie przerwę od muzyki, idę zagotować wodę w czajniku, przygotowuję herbatę, zaparzam, wyciągam słuchawki i mają one energię na jakieś 60 minut grania.

W ekwipunku mam także klasyczne, przewodowe słuchawki Razer Kraken Essential. One akurat specjalnie muzyczne nie są. Ich przeznaczeniem jest gaming i tutaj radzą sobie dobrze. Dodam jedynie, że jest to raczej konstrukcja dla tych, którzy nie spędzają całych dni przed komputerem, lecz wolą krótsze sesje. Mogę je też polecić młodym graczom, którym rodzice limitują czas z grami. Słuchawki mają 2 przetworniki o średnicy 32 mm z dobrymi basami. Eksplozje przyjemnie dudnią w półotwartych muszlach. Do ciała przylegają miękkie nauszniki, jednak nacisk pałąka jest dość znaczny. Po kilku godzinach czuje się headset na głowie, a to oznacza, że czas odetchnąć od komputera.

Słuchawki Kraken Essential możesz podłączyć do PC oraz do konsol Xbox One i PlayStation 4 złączem minijack 3,5 mm.

Plecak 15,6. Na pogodę i na niepogodę

Już za parę dni, za dni parę – tegoroczny sezon urlopowy będzie raczej średni, niemniej nic nie stoi na przeszkodzie, żeby urządzać sobie krótkie wycieczki. Jechać tu i ówdzie, pozwiedzać okolicę nie bacząc na kapryśną aurę. Do plecaka wrzuca się tylko płaszcz przeciwdeszczowy i można dalej maszerować. O plecak też nie muszę się martwić. Jest to przecież Targus Urban Commuter.

Pomieści laptopa o przekątnej do 15,6” i to jest jego nadrzędna rola, ale ja nie widzę nic złego w zabraniu go na wycieczkę. Przede wszystkim dlatego, że ma hydrofobową powłokę, której niestraszne opady deszczu. Do środka mogę włożyć ulubiony powerbank, słuchawki, książkę, coś na ząb, termos z herbatą, opatrunki, suche skarpetki na zmianę i wszystko to będzie chronione przed wilgocią. I to nie tylko na odludziu. Targus Urban Commuter jest po prostu ładny. Prezentuje się nowocześnie, wygląda jak element outfitu, a nie tylko nośnik bagażu.

Kierownica do PC i Xboxa. Kiedy znajdziemy się na zakręcie

Tym razem coś, co przyprawia o szybsze bicie serca oraz skoki adrenaliny. Nie wierzyłem, dopóki kiedyś sam nie zasiadłem przed Logitechem G920 Driving Force XBOX One/PC i nie poczułem frajdy płynącej z jazdy symulatorem. Swoim samochodem takich wariacji nie odstawiam, a tutaj mogę ostro wchodzić w zakręty, ścinać wiraże, szaleć, jak na torze rajdowym. Co najlepsze, wszystko to odbywa się przy wiernym odwzorowaniu zasad fizyki, nadsterowności oraz podsterowności.

Innymi słowy, czujesz, jak auto traci przyczepność na żwirze, uczysz się także, jak wiele zależy od ustawienia kół w danym momencie jazdy. Słowa nie opiszą tych wrażeń, tego po prostu trzeba spróbować. W zestawie z kierownicą znajduje się również moduł pedałów: gaz, hamulec i sprzęgło. Tym sposobem nie jest to już taka gra, jaką znamy z konsol czy PC. Zaangażowane są obie ręce i obie nogi. Trzeba uważnie dozować gaz i nie przesadzać z hamowaniem, żeby nieoczekiwanie nie stracić impetu jazdy.