Kiedy kupno gry to za mało
Na temat przywiązania Electronic Arts do mikrotransakcyjnego modelu w grach krążą legendy, wyrażone, rzecz jasna, w internetowych memach. No bo któż z nas nie pamięta głośnej dramy wokół Star Wars Battlefront II – gry bardzo dobrej, ale zaoranej już na starcie przez EA wprowadzeniem polityki pay2win?
Trudno się jednak firmie dziwić, gdy rzuci się okiem na dane finansowe z ostatniego roku. Wynika z nich, że na rozbrat z mikrotransakcjami w tytułach od Electronic Arts nie mamy co liczyć, bo taki sposób zarabiania przynosi im krocie. Najbardziej szokujące są dane dotyczące trybu Ultimate Team w sztandarowej produkcji EA – Fifie. W zeszłym roku fiskalnym gracze tak chętnie i gromadnie kupowali za prawdziwe pieniądze Fifa Points (które mogli wymieniać między innymi na paczki z kartami), że udało im się złożyć na ponad 0,25 rocznych zysków całego Electronic Arts.
I być może nic szokującego by w tym nie było, gdybyśmy mówili o innym podmiocie. Ale mówimy o EA – spółce o zasięgu globalnym, potentacie w dziedzinie produkcji i dystrybucji gier, firmie, która każdego roku wydaje tuziny głośnych tytułów i posiada swój gamingowy abonament na trzech najpopularniejszych platformach – PC, PlayStation 4 i Xbox One.