Grałem w Elden Ring. Czy właśnie tego chciałem?

Jestem umiarkowanym fanem serii Dark Souls. Zawsze ochoczo zaczynam przygodę w kolejnych grach FromSoftware, ale mój entuzjazm ginie gdzieś w środku zmagań. Kończę najczęściej wspomagając się innymi graczami, a początkowy zachwyt zostaje nieco osłabiony przez zbyt wysoki dla mnie poziom trudności. Niemniej, do beta testów Elden Ring, usiadłem z wypiekami na twarzy.

Dlaczego czekałem na Elden Ring?

Elden ring rozbudzało moją ciekawość od dnia ogłoszenia otwartego świata i zaangażowania w proces twórczy znakomitego pisarza, George R.R. Martina. Te informacje sprawiały, że mój mózg pracował na przyspieszonych obrotach, próbując wyobrazić sobie nową wizję spod dłuta Hidetaki Miyazakiego. 

W końcu nastał dzień, kiedy mogłem skonfrontować swoje wyobrażenia, marzenia i pragnienia z rzeczywistością. Poniżej znajdziecie wrażenia z blisko 8 godzin ogrywania produkcji na konsoli Xbox Series S.

Elden Ring i ślniące drzewo
Elden Ring Betatesty ogrywane na Xbox Series S

Elden Ring, czyli Dark Souls remiks

Postawmy sprawę jasno / miejmy to za sobą. Rewolucji tutaj nie ma. Otwarty świat, możliwość skakania, jazda na wierzchowcu i mapa to spore nowości, ale… w Elden Ring gra się jak w Dark Solus. Ten sam sposób poruszania się, zasady, mechanika starć, animacje, dźwięki, styl artystyczny i ogólny feeling. Ogniska zmieniły się w łaski, a butelki estusa w butelki szkarłatnych łez. Spodziewałem się większych zmian.

Jednak, im więcej czasu w grze spędzałem, tym wyraźniej dostrzegałem, że wprowadzone nowości, okazują się ciekawym i znaczącym odświeżeniem doświadczenia. Mam wrażenie, że twórcy lepiej ode mnie wiedzieli czego potrzebuję. Elden Ring jest trochę jak alternatywna wizja serii Dark Souls. Takim „a co by było, gdyby zrobić to tak, a nie tak”. Nie zdziwiłbym się, gdyby pomysły tu wykorzystane były rozważane znacznie wcześniej, ale ich czas nastał dopiero teraz. 

Elden Ring walka na wierzchowcu

W zasadzie, wszystkie zauważone przeze mnie zmiany wydają się być przemyślane i w pozytywny sposób wpływać na rozgrywkę, ale… boli mnie prawdopodobny brak jednej z kluczowych mechanik serii Dark Souls. Chodzi o skróty.

Kto grał ten wie, jak rajcowne było otwieranie kolejnych skrótów, które pozwalały szybciej docierać do dalszych etapów. Najpierw trzeba było przejść dłuższą drogę, nie raz próbując kilku- albo kilkunastokrotnie, aby w końcu odblokować skrót. Była to satysfakcja, niemal tak duża, jak dotarcie do ogniska czy pokonanie bossa.

Tego mi tutaj brakuje, choć nie mam pomysłu jak skróty miałyby funkcjonować w nowym systemie. Niestety w każdej beczce miodu musi się znaleźć łyżka dziegciu i taką łyżeczką jest dla mnie poświęcenie skrótów na rzecz swobody rozgrywki. 

Elden Ring i jeden z przeciwników

Czy Elden Ring jest łatwy?

Czytając różne teksty o grze, często spotykałem się z obawą, że wprowadzone zmiany mogą popsuć rozgrywkę, uczynić ją łatwiejszą, co w tym przypadku znaczy: gorszą. Mam dobre wieści. Nie wygląda na to. W dalszym ciągu mamy do czynienia z bardzo wymagającymi starciami i moment nieuwagi może błyskawicznie skończyć się zgonem i utratą dusz run.

Jeśli doszukiwać się ułatwień, to raczej w sferze tej części gry, która wiąże się z przemierzaniem rozległych, otwartych fragmentów mapy. Możemy teraz zadawać ciosy i dopadać przeciwników pędząc na wierzchowcu, którego przywołujemy, kiedy tylko chcemy. Mamy też więcej „chceckpointów”, przy których odradzamy się po śmierci. Dzięki możliwości skradania się i chowania w zaroślach, łatwiej zajść przeciwnika od tyłu i wykończyć go jednym ciosem. 

I choć eksploracja jest faktycznie nieco łatwiejsza, to ciężko mi sobie wyobrazić nową formułę bez tych zmian. Dla przykładu, wprowadzenie wierzchowca i umożliwienie szybkiego przemieszczania się jest tutaj koniecznie. Bez tego otwarty, wymagający przemierzania większej liczby kilometrów świat, byłby zwyczajnie nużący i frustrujący, a konieczność dojścia do miejsca zgonu po utracone runy z bardzo odległych miejsc mogłaby niepotrzebnie marnować czas i siły gracza. A tych potrzebować będziemy sporo…

Wyzwań tu nie brakuje. Bo ten nowy Souls co rusz zmienia się w stare dobre Soulsy. Otwarty świat to tylko część gry. W naszej podróży trafimy na licznie jaskinie, które wymagają od nas klasycznej rozgrywki i kończą się zwykle bardzo wymagającym bossem. Ponadto, otwarte, rozleglejsze lokacje spojone są swojego rodzaju przejściami. Musimy je pokonywać tradycyjnie: pieszo i liniowo, mierząc się zawsze z potężnym przeciwnikiem gwarantującym co najmniej kilka zgonów.

Gra jako całość, wcale nie wydaje się łatwiejsza. Wszystkie wspomagacze służą tutaj raczej dostosowaniu rozgrywki do nowych rozwiązań niż sięgnięciu w stronę graczy, którzy do tej pory od soulslike’ów się odbijali. Elden Ring wciąż nie wybacza, ale też ciągle pozwala skorzystać z pomocy innych graczy. 

Rozgrywka online wygląda tutaj bardzo podobnie, możemy przywoływać lub sami być przywoływani, czy to w charakterze przeciwnika, czy sojusznika. Osobiście korzystam raczej z tej drugiej opcji, szczególnie gdy dwudziesty raz próbuję bezskutecznie przejść bossa… 

Elden Ring i walka z gigantem

Świat Elden Ring zachwyca, ale…

Celowo do tej pory nie wspomniałem grafice. Po pierwsze dlatego, że ta nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia. Elden Ring prezentuje się znakomicie od strony artystycznej z imponującymi projektami przeciwników (choć są wyjątki), pięknymi, malowniczymi pejzażami, ze znanym Wam już epicko rozżarzonym drzewem na horyzoncie. Całość stylistycznie kojarzy mi się z mieszanką Dark Souls 2 i Shadow of the Colossus, co traktuję jako komplement.

Niestety technicznie nie wygląda okazale. Nie oczekujcie tutaj poziomu remake’a Demon’s Souls, ale raczej sześcioletniego już Bloodborne. Wiem, że otwarty świat, który występuje do tego w różnych warunkach pogodowych i porach dnia, ma swoje prawa, ale mogło być lepiej. Pamiętajmy jednak, że mamy do czynienia z wersją beta, wypuszczoną ponad trzy miesiące przed premierą. Twórcy wciąż dopieszczają swoją produkcje i premierowe wydanie ma szansę prezentować się korzystniej. 

Drugim ważnym powodem, dla którego nie pisałem o jakości grafiki wcześniej, jest fakt, że… o niej nie myślałem. Po parudziesięciu minutach grania nie myślałem już wcale o technicznej stronie gry, zatracając się całkowicie w rozgrywce i odkrywaniu nowych, ciekawych miejsc w tym unikalnym świecie.

Elden Ring i potężny boss

Czy warto czekać na premierę?

Zdecydowanie. Beta utwierdziła mnie w przekonaniu, że deweloperzy doskonale wiedzą co robią i celowo nie próbują wywarzyć otwartych drzwi. Widać jednak, że dostrzegli oni konieczność bardziej zdecydowanego odświeżenia utartej formuły. Oddając nam w ręce umiejętnie zaimplementowane nowe możliwości i mechaniki nie zapomnieli o swoich korzeniach i o tym co fani kochają najbardziej. Elden Ring to wciąż epicka i piekielnie wymagająca przygoda.

 

Kiedy premiera Elden Ring?

Zapiszcie sobie w kalendarzach dzień 25 lutego 2022 roku. Jestem przekonany, że warto będzie oddać najnowszemu dziełu FromSoftware kolejne, cenne godziny.  bo zapowiada się fantastyczna przygoda w jednej z najbardziej tajemniczych i pięknych krain w historii gier.

 *Wersja beta uniemożliwiała mi zrzut filmów i zdjęć. Wszystkie screeny z gry pochodzą z oficjalnych materiałów dostarczonych przez wydawcę, firmę Cenega.