D. Edalkowicz i syn, czyli z dronem na słońce

Choć słońce ciągnie na dwór / pole (niewłaściwe skreślić), mądrość starożytnych przypomina, że czasem lepiej nie dać się skusić. A ponieważ antyczne klimaty nie każdemu odpowiadają, przenosimy akcję w bardziej współczesne realia. #zostańwdomu, #czytajlektury i poznaj Ikara XXI wieku, który trochę za bardzo chciał zostać hardkorem.

Na dziś koniec – pomyślał Dariusz Edalkowicz, wyłączając komputer. Skończył właśnie pracę nad najnowszym dziełem swojego startupu, jakim była aplikacja SOS Ariadna. Poprawki do gry freeware Theseus vs. Heracles: Dawn of Ancient Justice mogły poczekać. Teraz był czas dla niego… i młodego. Jego też trzeba odkleić od ekranu.

Nagrywający właśnie kolejny odcinek swojego vloga siedemnastoletni Irek – w sieci bardziej znany jako Ikari_300_B.C. – nie był specjalnie zadowolony. Niby cieszył się, że jego stary trochę bardziej umiał w technikę niż Minosiński z IV piętra, który ciągle przylatywał, żeby mu naprawić przedpotopowy telewizor albo ogarnąć jego byczkowatemu synkowi – kretynowi jakieś zadania z informatyki czy majcy. Z drugiej strony chciał, żeby go wszyscy (włącznie z wiecznie nieobecną mamą, niewolnicą korpo) zostawili w spokoju. Żeby mógł siedzieć w swoich grach, mangach i całej reszcie nerdstuffu, jakim wypełniony był jego pokój.

Na jego nieszczęście stary sięgnął po tajną broń – gadżety. Jeśli było coś, co Irka pociągało bardziej niż streamowanie, nocne rozgrywki czy nowy sezon anime, to były to wszelakie smartfony, smartwatche, smart huby, gogle VR, roboty itp. Tym razem starszy Edalkowicz miał dostarczone kilka dni temu przez kuriera z Hermesa kompaktowe drony. Te same, które w swoim vlogu omawiał podkradający Irkowi followersów i wyświetlenia Bel-E Rofonix – inny gadżeciarz, a przy okazji pasjonat starych gierek na Pegasusa.

Irek błyskawicznie pokojarzył dwa i dwa. Zadowoli staruszka wspólnym wypadem na zewnątrz, a przy okazji nagra w 4K materiał, który piorunem strąci tego dzbana z karty Na czasie. Dlatego ociągał się z wyjściem na zewnątrz trochę krócej niż zwykle i nieco gorzej mu szło okazywanie zwykłego lekceważenia.

Pamiętaj, żeby nie lecieć za wysoko i za agresywnie, nie tracić drona z oczu, nie… – tłumaczył Edalkowicz synowi, gdy znaleźli się już na świeżym powietrzu i szykowali do startu.

OK Boomer – mruknął Irek, bardziej myśląc o tym, żeby jak najszybciej uruchomić sprzęt i zacząć nagrywać materiał. Niestety, obszar, który wybrali był średnio interesujący. Nawet z voice-overem podłożonym wyjdzie zamuła – pomyślał poirytowany vloger. – A walić to, lecimy gdzie indziej!

dron dedal ikar
Źródło: Pixabay

Synek, nie ma takiego latania! – podniósł głos pan Edalkowicz, gdy dron Irka ruszył nazbyt gwałtownie, opuszczając bezpieczną przestrzeń. Chłopak nie słuchał, zamiast tego przyspieszył. Dron wprawdzie zniknął mu z oczu, ale kamera zaczęła pokazywać coraz ciekawsze obiekty. Niby wlatywał w obszar, w którym były też domy i ludzie, ale co tam – właśnie o to chodziło.

Trzeba jeszcze wyżej – pomyślał. Nim Edalkowicz senior zdążył zareagować, Edalkowicz junior dostrzegł na wyświetlaczu smartfona połączonego z kamerą w dronie refleks światła i zarys czegoś ciemnego. Po chwili obraz zniknął.

No i świetnie! – zdenerwował się ojciec. – Co ja mówiłem o bezpiecznym lataniu?!

Obaj Edalkowiczowie ruszyli w kierunku osiedla, gdzie najpewniej w wyniku kontaktu z jednym z dachów rozbił się dron. Irek witał niechybny szlaban na kompa i obcięcie kieszonkowego. Pan Dariusz suszył synowi głowę, przypominając wszystkie zasady obchodzenia się z dronem. Sam natomiast przeliczał, ile ten crashtest wyniesie. I to w optymistycznej wersji.

Na miejscu okazało się, że dron, owszem, zahaczył o budynek przy ul. Iwaszkiewicza, ale nie o dach, a władował się prosto do mieszkania niejakiego Owidiusza Parandowskiego, emerytowanego dozorcy. Starszemu panu nic się nie stało, ucierpiała natomiast szyba i doniczki na parapecie.

Zaraz dzwonię do prokuratury! – krzyczał rozgniewany emeryt. – Będziesz smarkaczu płakał, morze łez wylejesz, hultaju! A tatuś też geniusz! Po domu sobie latajcie tymi androidami, dyskami olimpijskimi nawet rzucajcie, ale nie u spokojnych ludzi!

Pan Edalkowicz westchnął. Szkoda, że takich sytuacji nie da się załatwić jakimś patchem – pomyślał. – Uniknęłoby się tej całej greckiej tragedii.

dedal wybite okno
Źródło: Pixabay

Myślisz, że Tobie poszłoby lepiej niż Irkowi? Sprawdź drony dostępne w x-kom i przekonaj się.

Poznaj też alternatywną wersję tragedii Williama Shakespeare’a – Konsoleo i Pecetulia – dramat w jednym akcie.