PROLOG:
Dwa wielkie obozy w firmowym gameroomie,
Dwa równie słynne na tym łez padole,
Pierwszy przy desktopie tłoczy się dumnie,
Drugi gromadą okupuje konsolę.
Co dzień odwieczną zawiść odnawiały,
Co dzień klątwami ciskały wzajemnie,
Mowy nie mogło być o rozejmie,
Gdy growe na tapet wjeżdżały banały.
Familia Pecetów, jak ogień z armatek,
Wystrzeliwała srogie przechwałki,
O sześciu dziesiątkach na sekundę klatek,
O wspaniałości 4K rozdziałki.
Nic to nie znaczy – rzeką Konsolowcy –
Przyjmijcie od nas ten arcymądry kejs:
Lepiej ogrywać symulator owcy,
Niż pędzić bezmyślnie w PC Master Race.
Niechęć wzajemna wspólną pasję zżera,
Dzieli graczy to, co winno jednoczyć.
Jedni i drudzy groźne robią oczy,
gdy w grę wchodzi honor gamera.
Lecz cóż to? Chemią do się zapłonęło
Dwoje z obozów zwaśnionych szczerze.
Chłopak na imię miał Konsoleo,
Ją Pecetulią zwali na serwerze.
On na nią zerkał wielce stęskniony,
Ona puszczała mu sprośne uwagi.
On pragnął nowe z nią przejść Pokemony,
Ona w CS-ie przy nim zbierać fragi.
Miłość ich wielka jak mapa w Wiedźminie
I zakazana niby gry z torrentów.
Nie mogło więc obyć się bez incydentów
W zwaśnionej graczy rodzinie.
Bo pecet z konsolą to jak pies z kotem,
Jak Pro Evolution Soccer i Fifa:
Albo idziesz tam, albo chodź z powrotem,
Razem – nigdy (tutaj rym do Fifa).
O tym, jak chcieli pograć w co-opie,
a z różnych platform się wywodzili,
czytajcie teraz na swym laptopie,
(nie będzie długo, czytelnicy mili).