Wojna wojną, a życie toczy się dalej. Niezależnie od tego, czy jest się Polakiem, Niemcem, Ukraińcem czy nawet Rosjaninem. Pierwszy wojenny szok już minął, choć walki trwają dalej, a ich długoterminowe rezultaty pozostają nierozstrzygnięte. Tymczasem na sankcyjnym murze, którym świat odgrodził się przed Rosją, pojawiają się pierwsze pęknięcia; rubel łapie oddech, a niektóre międzynarodowe korporacje myślą o powrocie na rosyjski rynek.
Kto szuka, ten znajdzie, chciałoby się rzec, widząc popularność w rosyjskich Trendach Google newsa o odbiciu Irpienia przez Ukraińców. Na liście proponowanych stron, które podjęły ten temat na swoich łamach, próżno szukać portali i serwisów dopuszczonych do funkcjonowania przez Roskomnadzor. Są tu natomiast media utożsamiane z opozycją, portale niezależne lub po prostu rosyjskojęzyczne wersje serwisów zagranicznych, na przykład BBC.
Tak czy inaczej: wczoraj burmistrz Irpienia, Ołeksandr Markushin, poinformował, że miasto zostało całkowicie wyzwolone z rąk wojska rosyjskiego. Trzy dni wcześniej prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, nadał Irpieniowi honorowy tytuł „Miasta-Bohatera Ukrainy”. Obecnie w mieście trwają prace porządkowe i administracyjne (m.in. wytyczanie nowych granic), a armia przygotowuje się do kontynuowania kontrofensywy, która teraz ma być skierowana w stronę Buczy, Hostomela i miejscowości Worzel.
Ołeksandr Markushin zaapelował do mieszkańców Irpienia, aby na razie nie wracali do miasta, bo jest na to za wcześnie. „Zdajemy sobie sprawę, że nasze miasto zostanie ponownie zaatakowane, i zamierzamy bronić go jak lwy” – powiedział.
Jak już pewnie wiecie, amerykański konglomerat technologiczny Meta ma w Rosji status organizacji ekstremistycznej. Z tego powodu oficjalnie Roskomnadzor zablokował obywatelom możliwość korzystania z Instagrama, Facebooka czy WhatsAppa.
Jako że powstałą wyrwę technologiczną trzeba było zapełnić, a Władimir Putin swoim dekretem pozwolił na bezkarne wykorzystywanie patentów pochodzących z krajów uznawane za „nieprzyjazne”, szybko powstał pomysł powołania do życia alternatywy dla Instagrama, aplikacji Rossgram, która jest dość zuchwałą, żeby nie powiedzieć — bezczelną zrzynką pierwowzoru.
Z portalu kommersant.ru dowiadujemy się, że rosyjski Instagram 28 marca miał mieć swoją „partnerską premierę”. Oznacza to, że na razie korzystać z niego mieliby wyłącznie „partnerzy”, a więc m.in. sponsorzy, inwestorzy czy pracownicy mediów. Ostatecznie, jak podkreśla portal 3dnews.ru, zapowiadana premiera się nie odbyła. Zamiast tego zespół odpowiedzialny za platformę przygotował pokaz, na której zaprezentował wersję demonstracyjną „swojego” produktu.
Tymczasem od 18 marca w sklepie Google Play (do którego przecież Rosjanie ponoć nie mają dostępu) znajduje się aplikacja, która podszywa się pod Rossgram. Przez 1,5 tygodnia zdążyło ją nawet pobrać ponad 100 tysięcy osób.
Jak donoszą specjaliści z Laboratorium Praktycznej Analizy Bezpieczeństwa firmy Infosystem Jet, „podróbka podróbki Instagrama” okazała się być przedsięwzięciem nastawionym na wykradanie danych bankowych użytkowników. Jedni po uruchomieniu fejkowego Rossgrama dostawali komunikaty o planowanym starcie usługi społecznościowej, inni informacje o wygranej dużej sumy pieniędzy. Wszyscy, w dalszej kolejności, byli proszeni przez aplikację o podanie danych karty bankowej, które następnie miały być przesyłane na serwer oszustów.
Wspomniana już prezentacja Rossgrama, na której zademonstrowano główne funkcjonalności oraz szatę graficzną, raczej nie pozostawiła wątpliwości co do tego, że aplikacja w dużej mierze powstawała przy użyciu skrótów klawiszowych „Ctrl + C” oraz „Ctrl + V”.
Łudząco podobne do Instagrama jest niemal wszystko, od zaimplementowanych funkcjonalności, przez kolorystykę, na rozmieszczeniu poszczególnych elementów kończąc. Trzeba jednak przy tym wspomnieć, że Rossgram, prócz tego, że kopiuje, co się da, dodaje również coś ekstra. Aplikacja umożliwia m.in. udostępnianie zdjęć i filmów z zewnętrznych źródeł, na co Instagram nie zezwala. Możemy tu również chociażby (na razie tylko w teorii) ukryć swoje treści za paywallem, założyć zbiórkę crowdfoundingową czy korzystać z programu poleceń.
Tematem numer jeden w rosyjskich Trendach Google jest dziś rubel. Trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę zmniejszenie popytu na dolary i euro rosyjskim rynku walutowym, co w praktyce przełożyło się na najniższe kursy obu tych walut od lutego, a więc od początku inwazji Rosji na Ukrainę.
Dziś rano za 1 dolara trzeba było zapłacić mniej niż 88 rubli, za euro – trochę ponad 96 rubli.
Firma Bloomberg, a więc największa na świecie agencja prasowa, specjalizująca się w dostarczaniu informacji na temat rynków finansowych, podjęła decyzję o odłączeniu wszystkich rosyjskich i białoruskich klientów od swoich terminali. Decyzja jest oczywiście umotywowana inwazją rosyjską na Ukrainę, co firma podała do publicznej wiadomości 8 marca o 21:00 czasu moskiewskiego.
Warto wspomnieć, że Bloomberg już 4 marca zawiesił działalność swoich dziennikarzy w Rosji w związku z podpisaną przez Władimira Putina ustawą, „która uznaje niezależne dziennikarstwo w tym kraju za przestępstwo” (za: daily.afisha.ru). Na przełomie lutego i marca natomiast agencja wyłączyła terminale dla rosyjskich banków, które zostały objęte sankcjami. Teraz dostęp stracą wszyscy rosyjscy i białoruscy klienci, niezależnie od tego, czy są objęci sankcjami, czy nie. „Egzekucję” Bloomberg zaplanował na 3 kwietnia.
Co konkretnie tracą Rosja i Białoruś? Terminal Bloomberg to system komputerowy umożliwiający korzystanie z usługi Bloomberg Professional. Usługa ta wiąże się z otrzymaniem dostępu, w czasie rzeczywistym, do najróżniejszych danych finansowych: informacji giełdowych, wiadomości, notowań itp. Za pośrednictwem terminalu można również dokonywać transakcji. Z usług Bloomberg Professional korzystają największe firmy finansowe na świecie, co przekłada się na ponad 325 tysięcy terminali w więcej niż 160 krajach.
Francuskim firmom opornie idzie rezygnacja z interesów na terytorium Federacji Rosyjskiej. Gdy niemieckie OBI poinformowało o wycofaniu się z rynku rosyjskiego, francuskie Leroy Merlin obwieściło, że nie tylko pozostanie, ale i postara się wypełnić lukę podażową po konkurencji.
Yves Claude, dyrektor generalny Auchan, innego francuskiego giganta, stwierdził z kolei, w odpowiedzi na apele prezydenta Zełenskiego, że jego firma będzie nadal funkcjonować w Rosji, ponieważ działa w interesie ludności cywilnej. Claude stwierdził, że pozostanie w Rosji umożliwia Auchan realizację głównej misji organizacji – żywienia ludzi.
Kolejnym francuskim sklepem, który od początku wojny ani myślał opuszczać Rosji, był Decathlon. Dziś jednak przedstawiciele firmy poinformowali, że jej dalsza działalność na terytorium Federacji Rosyjskiej, w związku z sankcjami nałożonymi przez zachód, nie jest możliwa. Innymi słowy: trudności logistyczne w dostawach uniemożliwiają normalne funkcjonowanie sieci sklepów Decathlon.
To nadrzędny i oficjalnie jedyny powód, dla którego Decathlon zawiesza działalność w Rosji. O Wojnie w Ukrainie w oświadczeniu nie znajdziemy ani słowa.
Nie minął nawet miesiąc, odkąd sieć marketów budowlano-remontowych OBI poinformowała o tymczasowym wycofaniu się z rosyjskiego rynku.
Jak widać, przymiotnik „tymczasowy” nie jest dyplomatycznym eufemizmem dla „żegnam, już tu nie wrócę”, ale obietnica, z której niektórzy zaczęli się wywiązywać bardzo szybko, w zasadzie niemal natychmiast po tym, gdy opinia publiczna w Europie zaczęła przyzwyczajać się do obecnej sytuacji geopolitycznej, związanej z agresją Rosji na Ukrainę.
Psy szczekają, (a gdy trochę ucichną) karawana jedzie dalej.
Plasknięcie, jakie wywołała otwarta dłoń Willa Smitha uderzającą o twarz Chrisa Rocka podczas gali rozdania Oscarów 2022, dotarło nawet do Rosji. Tak, Rosjanie interesują się nagrodami przyznawanymi przez Akademie Filmowe krajów „nieprzyjaznych”. Choć w tym roku olbrzymie zainteresowanie nie wzbudzili laureaci, ale to… dlaczego Jada Pinkett Smith nie ma włosów na głowie i czy jest to związane z jakąś chorobą.
Jeśli wierzyć Trendom Google, w momencie tworzenia tego tekstu jest to jedno z pytań, które są najczęściej zadawane wyszukiwarce przez użytkowników z Rosji.
W serwisie Peopletalk.ru, który po oględnej i szybkiej analizie mogę śmiało nazwać rosyjskim odpowiednikiem Pudelka, ukazał się artykuł na temat łysienia. Osoba Jady Pinkett Smith jest tu oczywiście punktem wyjścia, sam tekst jednak mówi przede wszystkim o łysieniu jako jednostce chorobowej, schorzeniu wstydliwym i złożonym od strony przyczyn, które dotyka nie tylko mężczyzn, ale też kobiety, o czym często się zapomina.
Autorka artykułu, Kiera Kuznetsova, zwraca uwagę na psychiczne obciążenie, z jakim mierzą się kobiety tracące nadmierną ilość włosów. Docenia również rolę Pinkett Smith, która straciła włosy z powodu choroby autoimmunologicznej, a mimo od czterech lat występuje publicznie bez peruki na głowie, akceptując powikłania swojego schorzenia i namawiając do tego samego inne kobiety.
Sprawdź inne wpisy z cyklu: